O zarażaniu rusofilią

Obrazek użytkownika Free Your Mind
Świat

Odkąd poznałem rusofilskie i projaruzelskie poglądy A. Wielomskiego, zacząłem się zastanawiać, czy to monarchizm w Polsce stanowi jakąś światopoglądową aberrację, czy poszczególni monarchiści są przez własny światopogląd skrzywieni. Teraz, gdy czytam K. Jasińskiego zaczynam podejrzewać, iż w grę wchodzi to pierwsze, ponieważ Jasiński wyraża dość często formułowany w pewnych środowiskach (np. upeerowskich) pogląd, iż tylko on i jego koledzy są prawdziwą prawicą w przeciwieństwie do wielu takich, co sobie uzurpują bycie prawicowcami: „histerię wzburzają ludzie dalecy od prawicy, choć na tyle sprytni, że za prawicę powszechnie uchodzący”. Pomijając może poprawność frazeologiczną zwrotu „wzburzać histerię”, uważam, że warto tymże prawdziwym prawicowcom (PP) parę rzeczy unaocznić, no chyba, że naprawdę (a nie na żarty, jak pisze Jasiński) są „ruskimi agentami”, wtedy takie wyjaśnienia są zbędne i ludzi działających w interesie Rosji będziemy po prostu zwalczać. Ponadto warto pewne rzeczy tak czy tak uporządkować, bo od jakiegoś czasu, sądzę, różne, nawet dość odległe środowiska (od lewackich po monarchistyczne właśnie), wytwarzają specyficzną aurę wokół antykomunizmu, co chyba nie jest przypadkiem w dobie coraz poważniejszego zagrożenia związanego z eurokomunizmem, ale o tym za chwilę.

Pierwsza ważna rzecz, o jakiej każdy, kto chce pokochać dzisiejszą Rosję, powinien wiedzieć, że owa Rosja - mimo stosunkowo niedawnego wyprowadzenia swych wojsk z naszego terytorium (1993 r.) - nie tylko ani na chwilę nie zrezygnowała z wpływu na polskie sprawy, ale i wcale się z tym nie kryje, co widać było w przypadku prób militarnego związania Polski z wojskowym potencjałem USA. Polska, jak wiemy, mimo wejścia do NATO, ma status taki, jakby stanowiła strefę zdemilitaryzowaną – to także jest zasługa Rosji, która nigdy się nie zgadzała, by po „zakończeniu zimnej wojny” cały pas krajów środkowoeuropejskich był doskonale uzbrojony (i np. wyposażony w broń nuklearną). To że Niemcy też o to zadbały, to osobna sprawa. To, że jak pisze Jasiński, Rosja nie zgłasza żadnych roszczeń terytorialnych, nie jest żadnym argumentem na rzecz polskiego zbliżenia z tym krajem, bo Moskwa nieustannie traktuje nas jak bliską zagranicę, wprawdzie podlegającą wpływom Niemiec, ale na pewno nie niezależną od Rosji (choćby pod względem energetycznym). Nie muszę chyba przypominać tych wszystkich pogróżek o dozbrajaniu Kaliningradu etc., na wieść o tym, że Polska mogłaby wzmocnić się pod względem militarnym – zresztą sama wyrażona głośno przez któregoś polskiego polityka myśl o takim wzmacnianiu naszego kraju wywołuje na Kremlu reperkusje.

Trudno więc powiedzieć, czy w jakikolwiek poważny sposób (militarny, energetyczny, dyplomatyczny itd., że nie wspomnę o kwestii niezdesowietyzowania służb specjalnych) Polsce udało się „oderwać” od rosyjskiego kolosa - w związku z tym zarażanie rusofilią w stosunku do władz Rosji wygląda na jakąś wyjątkową perwersję, nie tylko światopoglądową. Uzasadnienie do przychylnego podejścia do Moskwy można by znaleźć w jakichś aktach dobrej woli, które na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat Kreml mógł poczynić wobec Polski. Gdyby doszło do otworzenia sowieckich archiwów, wydania dokumentacji KGB czy GRU dotyczącej Polski i polskich zbrodniarzy z Jaruzelem i Kiszczakiem na czele, agentury działającej w naszym kraju – tak byśmy mogli uporządkować wiele naszych spraw po zakończeniu okresu III RP – dokumentacji, której niszczeniem budowniczy III RP tak skrupulatnie się zajmowali w pierwszych latach „bycia w naszym domu”, to już byłoby inaczej. Gdyby Rosja dokonała jakiegoś własnego rozliczenia z przeszłością, urządziła „moskiewski proces”, jaki postulował W. Bukowski, skazując na śmierć sowieckich zbrodniarzy, zrywając radykalnie z tradycją ZSSR i sowieckiego imperializmu, respektując prawa narodów (zwłaszcza tych, które zostały wchłonięte i/lub okupowane przez ZSSR) do samostanowienia – to można by mówić o jakichś podstawach do myślenia o jakimś zbliżeniu. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło, a nikt inny jak W. Putin, obecny car Rosji (z kagiebowskim rodowodem), któremu kłaniają się nie tylko „polscy monarchiści”, uznał rozpad ZSSR za jedną z największych katastrof XX w., toteż konsekwentnie neoimperialną politykę prowadzi. O jej szczegółach można poczytać w książkach B. Kowaliowa, A. Politkowskiej czy A. Litwinienki, jeśli do kogoś głos Bukowskiego nie przemawia. Jeśli w tym kontekście jest miejsce i powód do rusofilii, to jest to bardzo niebezpieczna choroba, gdyż współczesna Rosja nie spełnia nawet tych mocno obniżonych (vide „unia europejska”) demokratycznych standardów, które obecnie są dogmatami na Zachodzie.

Chociaż może o to chodzi? Może monarchistom po prostu podoba się rosyjski zamordyzm? Jeśli tak, to niech to napiszą wprost. Za peerelu wielu było publicystów, którzy ten zamordyzm czcili (najsłynniejszy z nich to był T. Kroński), uważając nawet, że jest on znakomitym lekarstwem na polską „skłonność do anarchii” i „pobrzękiwania szabelką”. Ja osobiście nie należę do zwolenników społecznego życia pod rosyjskim butem, lecz jeśli ktoś przejawia takie upodobanie, to może sobie tak egzystować, byle na własny rachunek i w gronie swoich najbliższych. Rusofile mają tak chorą skłonność do Rosji, że nawet nie odróżniają tego, iż czym innym są władze moskiewskie kontynuujące imperialną politykę ZSSR, a czym innym kultura rosyjska oraz naród rosyjski. Można znajdować jakieś wartościowe rzeczy w rosyjskiej (bo chyba nie w sowieckiej, to już byłoby jakieś szaleństwo) kulturze, można nawet przyjaźnić się z Rosjanami, ale przecież nie musi to oznaczać zachęcania do jakiegoś zbliżania się do władz na Kremlu (choć przykład A. Drawicza, który twórczo łączył rusofilię z byciem TW powinien być ostrzeżeniem), a to nam przecież proponują „realiści” z „prawdziwie prawicowym” światopoglądem. Dla przeciwwagi wskazują oni na Niemcy i Ukrainę, tak jakby innych możliwości (związki z krajami nadbałtyckimi, związki ze Skandynawią i krajami na południe od Polski, że o pogłębianiu związków z USA) nie było.

Wczoraj obiegła media wieść, że Polska podpisała z Rosją kontrakt gazowy na długie lata. Ciekawe, czy nagłe przyspieszenie tych ciągnących się miesiącami negocjacji miało związek ze świeżymi i głośnymi odkryciami złóż energetycznych w naszym kraju, czy nie. Tak czy tak monarchiści powinni się cieszyć, jesteśmy tak przyspawani do Rosji, że na razie nic nie wskazuje na to, byśmy wybili się na niezależność. Oczywiście pełnią szczęścia byłaby pewnie dla konserwatystów takich jak Jasiński może jakaś unia personalna Polski z Rosją, ale z tym pomysłem trzeba poczekać do dnia, gdy Putin znowu zostanie prezydentem.

http://karoljasinski.salon24.pl/152912,rusofilski-antykomunizm

Brak głosów

Komentarze

Musisz pamietac, że w koncu car rosyjski byl krolem Polski. A dla naszych monarchistow prawo musi koniecznie być przez duze P i przestrzegane co do joty, a im bardziej anachroniczne i nieapropos to tym bardziej.
Ciekawe, że jakoś zawsze zapominaja o starotestamentowym oko za oko.

Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!

Vote up!
0
Vote down!
0

Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę!

#44912

jestem całkiem zbliżony do rzeczonej persony pod względem światopoglądowym i ekonomicznym. Też jestem politycznym realistą i moim zdaniem należy grać tak, żeby jak najwięcej ugrać w danym momencie. Tylko, że z Rosją się nic nie da. Wiara w jakiś ex oriente lux to właśnie szczyt politycznego romantyzmu, który jest tak przezeń krytykowany. To efekt nadinterpretacji Spenglera i Dmowskiego.

pozdrawiam

Kirker prawicowy ekstremista

Vote up!
0
Vote down!
0

Kirker prawicowy ekstremista

#44930