O prorokowaniu
Najwyraźniej jakieś nadludzkie moce ogarnęły red. P. Śmiłowicza, bo od pewnego czasu zasypuje nas apokaliptycznymi wizjami, mrocznymi proroctwami i w ogóle sprawia wrażenie, jakby zaczynał widzieć więcej niż inni. To oczywiście nie jest wykluczone, wszak pracując w niektórych redakcjach faktycznie więcej można zobaczyć, co są w stanie potwierdzić funkcjonariusze zatrudnieni przy wylewaniu surówki w hucie wolnego słowa przy Czerskiej. Ale ale, Śmiłowicz od pewnego czasu albo to mówi o dymisji rządu, albo o niezwalnianiu Kamińskiego, albo wreszcie, jak dziś, o przyspieszonych wyborach. Z drugiej jednak strony, tak chyba dla równowagi, żeby ktoś Śmiłowicza nie posądził o sympatie do kaczystów, dodaje, że „Kamiński sam obniżył swoją wiarygodność”. W ten sposób można pogodzić publicystycznie wilka i owcę, ponieważ trochu się pokrytykuje gabinet ciemniaków, a trochu „policję polityczną”, jak to mawiają ciemniacy niezrzeszeni.
No ale o co chodzi? Redaktor „Newsweeka”, który ostatnio zaczął widzieć nawet platońskie cienie w jaskini, powiada w ten deseń: „własny polityczny interes powinien Tuskowi podpowiedzieć, że jak już koniecznie chce Kamińskiego odwołać, powinien poczekać te dwa tygodnie na opinie prezydenta. Dopiero wtedy mógłby wiarygodnie oskarżyć Lecha Kaczyńskiego o obstrukcję. Najlepiej jednak, by szefa CBA nie odwoływał do czasu wyjaśnienia afery hazardowej. Tym bardziej, że sam pozostaje na stanowisku, choć w aferze hazardowej też nie zachował się bez zarzutu.
Chyba, że premier ma jakiś tajny plan.”
O jaki plan chodzi? Właśnie przedterminowe wybory. To, że one będą, to chyba każdy wie, skoro już od paru miesięcy wysyłano wici do opinii publicznej w związku z „polską prezydencją” w „UE”, a więc nastawiano wyborców na to, że „lepiej będzie wcześniej” niż później z tym kolejnym pospolitym ruszeniem do parlamentarnych ław. Było to nastawianie zupełnie zrozumiałe, skoro po dwóch latach gabinet ciemniaków nie ma kompletnie nic, czym mógłby się pochwalić (no może poza idiotycznymi pomysłami pań minister zajmujących się tą czy inną edukacją, tudzież demilitaryzacyjnymi planami Klicha oraz Sikorskiego), zaś po trzech latach będzie pewnie jeszcze mniej powodów do zachwytów nad ekipą wyśnioną swego czasu w serialu A. Holland (czy ktoś pamięta głupkowatą rolę B. Szyca w tamtym filmie?). Teraz natomiast, to jest w atmosferze kryzysu rządowego i politycznego, kiedy to już nie tylko nie wiadomo, kto w konstelacjach ciemniaków nie jest aferałem, ale i kto spośród ciemniaków może zostać kandydatem na prezydenta, tylu bowiem rodzi się obecnie „królów sondaży” - wizja przyspieszonych wyborów jest zupełnie realna.
Kłóci się ona tylko z tym dążeniem PO do ustanowienia monopartyjnego systemu politycznego na wzór peerelowski. PO, która w naśladowaniu PZPR-u zaszła już tak daleko, że nie tylko steruje większością mediów za pomocą (mniej lub bardziej) użytecznych idiotów, ale i ręcznie sobie kręci to tymi, to tamtymi państwowymi instytucjami, w zależności od tego, w którą stronę mają biegnąć publiczne sprawy. Do pełni władzy (tej absolutnej, o którą podejrzewano kaczystów za czasów, jak to nieoceniony Michnik mówił, „putinizacji”) brakuje tylko ręcznego sterowania armią i siłami bezpieczeństwa, choć mieliśmy już przedsmak pałkarskich działań rządu, gdy były demonstracje stoczniowców czy akcja z warszawskimi kupcami. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zmilitaryzowanie państwa jak za cara Jaruzela, w ten sposób bowiem spełniłoby się marzenia nie tylko Palikota, Urbana i im podobnych, by Kaczyńscy etc. wylądowali w więzieniu, ale sytuacja wewnętrzna kraju byłaby łatwiejsza do opanowania. Nie sądzę też by jakoś szczególnie przejęła się takim ruchem „UE”, która co jak co, lecz walkę z konserwatyzmem, tzn. chciałem powiedzieć z ksenofobią i faszyzmem traktuje priorytetowo. Rosja też by pochyliła się z uznaniem nad taką odważną decyzją, bo w Moskwie od wielu lat ceni się wprowadzanie ładu za pomocą bagnetu lub pały. Poza tym pełna militaryzacja pozwoliłaby zachować wpływ na obsadę wszystkich stanowisk (w wielu mediach już są właściwi ludzie – taka Paradowska na przykład; i za peerelu świeciła intelektem i teraz – czegóż chcieć więcej?), nie tylko państwowych. Jaruzel to zastosował i można się z nim skonsultować, zanim piekło go na wieki pochłonie.
Wróćmy jednak z piekła do Śmiłowicza, bo on, jak i wielu analizujących grę cieni obserwatorów nie zauważa jednej podstawowej rzeczy, jakby przygnieciony maszynerią propagandy uruchomionej na użytek gabinetu ciemniaków. Kamiński postąpił niezwykle roztropnie i przezornie, upubliczniając w ostatnich dniach kilka afer, uprzedził bowiem ten ruch, który wykonaliby „audytorzy” zajmujący się CBA, którzy zajęliby się sprzątaniem archiwów tak, jak ludzie Kiszczaka niezwykle skrupulatnie czyścili zasoby Bezpieki, oczywiście z samych niepotrzebnych materiałów. Decyzja Tuska nie była zatem przedwczesna, lecz spóźniona. Powinien był wyrzucić Kamińskiego jeszcze zanim ten wykonał swój ruch.
„Najwyraźniej premier chce coś ukryć. Ciekawe tylko, co?”, pyta dramatycznie Śmiłowicz. To, że liczy się już tylko i wyłącznie – liczy się bezwzględnie to, by nie utracić władzy. Za wszelką cenę nie utracić władzy. Bo potem zacznie się potop. I przed sądem wyląduje nie tylko on, czyli sięgający po bezprawie premier, ale i wielu jego kolegów udających rząd. Ciemniacy będą musieli odejść, ale nie chcą się z tym pogodzić.
http://www.newsweek.pl/opinie/pod-oslona-wieczoru,47212,1
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 718 odsłon