Medytacje smoleńskie 4: Jużnyj
1. Wprowadzenie do tematyki Jużnego
Z lotniskiem Jużnyj (LNX, UUBS) jest taka historia, jak z dwukrotnie przyziemiającym na Siewiernym, iłem-76 (o ile to był ten sam, a nie dwa po kolei) – niby jakiś związek z 10-tym Kwietnia ma, ale jaki – kremlowskie diabli jeno wiedzą, gdyż ani komisja Burdenki 2, ani „komisja Millera”, ani żaden z bajkopisarzy rozpisujących się o „wypadku lotniczym prezydenckiego tupolewa” (typu Kraśko, Amielin, Osiecki, Bugajski i Kubrak, Święchowicz etc.) nie poświęca temu lotnisku zbytniej lub żadnej uwagi. Na postulaty strony polskiej, by udostępnić jej materiały dot. iła-76, Ruscy niezmiennie powtarzali, iż nie mają te materiały związku ze sprawą „katastrofy tu-154m 101” (vide polskie „Uwagi” do ruskiego pseudoraportu (por. też http://freeyourmind.salon24.pl/345616,uwagi-do-uwag)). Czy jednak którakolwiek z polskich instytucji zajmujących się śledztwem smoleńskim usiłowała dotrzeć do dokumentacji związanej z lotniskiem Jużnyj (zobrazowania radarów, zapisy rozmów z wieży, dane dot. ruchu lotniczego nad Smoleńskiem etc.)? Zresztą z wieży w Mińsku też by się przydała tego jakaś dokumentacja dot. ruchu lotniczego nad Białorusią z uwzględnieniem polskich statków powietrznych.
Wiele przesłanek przemawia za tym, by smoleńskiemu lotnisku Jużnyj się dokładnie przyjrzeć. Po pierwsze: funkcjonowało ono 10-go Kwietnia, skoro (a co do tego chyba nikt nie powinien mieć wątpliwości) pośredniczyło w kontaktach „moskiewskiej centrali” oraz wieży szympansów na Siewiernym. Ewidentny ślad tej nieco nerwowej korespondencji znajduje się nawet w „stenogramach” z tejże wieży szympansów (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/stenogramy-z-wiezy.html), w pewnym momencie wszak jeden z szympansów (skołowany lub udający skołowanego) osobiście telefonuje na Jużnyj, bo, jak się okazuje, na Jużnym więcej wiedzą o losach polskiego samolotu niż na Siewiernym.
Po drugie, Jużnyj miało swoje prognozy meteorologiczne, w przypadku których żadna „stojanka z iłami” nie przeszkadzała w ustalaniu warunków pogodowych (vide raport komisji Burdenki 2, s. 49: „Określenie widzialności ze stacji meteorologicznej utrudnione jest z powodu tego, że widok z ziemi i z dachu jednopiętrowego budynku stacji meteorologicznej (skąd meteorolog obserwuje warunki pogodowe) przeszkadza stojanka ze znajdujących się na niej samolotami Ił–76, umieszczona naprzeciwko stacji meteorologicznej” - składnia oryg. - przyp. F.Y.M.; cytuję, jakby ktoś nie wierzył, że takie brednie można w dokumencie dot. katastrofy lotniczej pisać). Po trzecie, Jużnyj kiedyś przyjmowało polskie samoloty rządowe, jak wspominała w okolicach 10-go Kwietnia Lady J., czyli prezydentowa Kwaśniewska. Po czwarte, na Jużnym mogły bez problemu lądować zwłaszcza jaki-40. Po piąte, Jużnyj pojawiało się w „smoleńskich kontekstach” 10 Kwietnia na smoleńskich forach, co także wychwytywali i sygnalizowali polscy blogerzy. Po szóste, z Jużnego wyrusza jeden z wozów strażackich na „wieść o wypadku” i dociera tam po 44 minutach. Po siódme, kontroler z Jużnego miał dość szybko po tragedii zostać przeniesiony na jakąś zieloną łączkę na południe neo-ZSSR. Jeśli na Jużnym nic ważnego się nie działo, to co tak bidnego chłopa wygnało?
Jak to się więc stało, że na przestrzeni tego półtora roku od zamachu, jedynie w blogosferze zajmowano się poważniej tymże lotniskiem, wskazując na jakąś istotną jego rolę w wydarzeniach z 10-go Kwietnia (http://arturb.salon24.pl/234609,miejsce-ladowania-dywagacje) (http://lamelka222.salon24.pl/282956,miejscowosci-w-dochodzeniu-smolenskim) (http://clouds.salon24.pl/287118,7-kwietnia-ladowali-na-juznym) itd. Tegoż 10 Kwietnia na łamach „Komsomolskiej Prawdy” ukazuje się wywiad z ruskim emerytowanym płk. Wiktorem Baranetsem (http://www.kp.ru/daily/24471/630390/), który wprost twierdzi, że Jużnyj zupełnie normalnie działało jako cywilne lotnisko (o czym zresztą kiedyś wspominała MMariola http://mmariola.salon24.pl/275316,gdzie-wyladowal-jak40) (por. też http://aviadocs.net/ANI/Vol1-Part1-Amd46.pdf dane z 2008 r. uwaga: ponad 57 MB). Cywilne Jużnyj, w przeciwieństwie do wojskowego Siewiernego, co do funkcjonowania którego wątpliwości mieli pracownicy kancelarii Prezydenta (vide M. Jakubik (http://freeyourmind.salon24.pl/346931,w-poszukiwaniu-zeznan-jakubika-i-innych)), jak pracownicy ambasady w Moskwie, a nawet sami Ruscy – nie miało być nieczynne (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/10,88722,7753013,Wojciechowski__Z_samolotem_cos_sie_dzialo_przed_katastrofa.html „To lotnisko na co dzień jest zamknięte”), lecz wprost przeciwnie, w latach 2009-2011 miało być modernizowane, o czym informowały lokalne, smoleńskie media (http://www.smolensk2.ru/story.php?id=3557), (http://www.smolnews.ru/news/22650). Jak ta modernizacja po rusku wyglądała, to osobna sprawa, w każdym razie nie zapowiadało się, że „gorod-gieroj”, jakim był, jest i zapewne będzie Smoleńsk, pozostanie zupełnie bez lotniska.
2. Sprzeczności w relacjach dziennikarzy z jaka-40
Nas oczywiście (w kontekście czekistowskiego zamachu na delegację prezydencką) ruskie wewnętrzne sprawy budowlano-remontowe nie interesują – a przynajmniej nie do tego stopnia, co polskie. Jaka bowiem problematyczna sprawa się pojawia w relacjach z 10-go Kwietnia? Taka np. jak rozbieżność w relacjach dziennikarzy, co do warunków na lotnisku, na którym usiadł jak-40.
Jedni twierdzą, że mgła była taka, iż nic nie było widać przez okna (J. Mróz (http://www.tvn24.pl/-1,1665598,0,1,dziennikarze-z-jaka_40-zostana-przesluchani,wiadomosc.html; http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/lot-dziennikarzy.html; P. Wudarczyk: „była straszna mgła, no, nic nie było widać” http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/by-jeszcze-jeden-samolot_31.html; J. Kubrak: „tuż przed lądowaniem przebiliśmy się przez gęste chmury, ale lotnisko spowiła gęsta mgła. Niewiele było widać. To wojskowe lotnisko jest na pustkowiu, bez terminala” (http://www.fakt.pl/Reporter-Fakt-pl-Czekalem-na-prezydenta,artykuly,68950,1.html); także P. Świąder wspomina o „gęstej mgle”). Inni zaś opowiadają, że... mgły nie widać było wcale (W. Cegielski: „my nie mieliśmy ani mgły tak naprawdę, bo to nie była mgła a chmury, nie mieliśmy też żadnego poważnego wiatru, nie padał deszcz, przez te chmury prześwitywało słońce. Każdy inny normalny dzień wyglądałby tak samo.” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/ukadanka.html), P. Ferenc: „Otwierają się drzwi samolotu. Czujemy wilgoć w powietrzu, choć mgły nie widać” tekst „Jak przez mgłę” „GP” z 14-04-2010).
Jak to można wyjaśnić? Czy Cegielski z Ferencem nie lecieli tym samym samolotem, co Mróz, Wudarczyk, Kubrak i Świąder, nie lądowali na tym samym lotnisku (Ferenc w kwietniowej „Misji specjalnej” opisuje Siewiernyj: „wieża kontrolna to jest szałas, no może nie szałas, taki bunkier – nie wiem, czy to betonowe było, czy drewniane, w każdym bądź razie parterowa taka szopa z anteną” http://www.tvp.pl/publicystyka/magazyny-reporterskie/misja-specjalna/wideo/28042010/1629837 3'38''), czy też nie byli w stanie rozpoznać mgły? Co widziała w takim razie (jakoś dziwnie nieobecna pośród smoleńskich świadków) Agnieszka Kołacz z kancelarii Prezydenta, lecąca ponoć z dziennikarzami? I jak wyjaśnić to, że „nic nie było widać” z powodu mgły, ale akurat akrobacje iła-76 dość dokładnie się dziennikarzom uwidoczniły? (Na ile dokładnie, o tym za chwilę).
Poza tym Świąder twierdzi w swej słynnej relacji, że z lotniska smoleńskiego jechali do Katynia „prawie godzinę” (http://www.rmf24.pl/tylko-w-rmf24/pawel-swiader/komentarze/news-pawel-swiader-boje-sie-powrotu-do-polski,nId,272706), czyli tak długo, jakby zrobili sobie rundę po całym mieście; albo z takim „dokładem czasowym” jak słynna straż z Jużnego. No ale może ruskim konwojentom się nie spieszyło.
Gdyby tego było mało, to pojawiają się rozbieżności w relacjach członków załogi/personelu jaka-40, co do tego, ile czasu upłynęło od ich wylądowania (lub też od prób przyziemiania iła-76) a „katastrofą tupolewa”. Jak można przeczytać w książce Galimskiego i Nisztora „Kto naprawdę ich zabił?” (Warszawa 2010, s. 50), w której cytowane lub parafrazowane są zeznania świadków: „Warunki były tak trudne, że po drugim podejściu do lądowania z wykonania manewru zrezygnowała załoga rosyjskiego Ił-76. Było to około 15 minut przed rozbiciem się prezydenckiej maszyny” - tak miała, wg autorów, zeznać 10-04-2010 w polskiej prokuraturze stewardessa jaka-40 p. Agnieszka Żulińska. Chyba nie powinienem przypominać, że w oficjalnej wersji „prezydencki tupolew” miał „wypadek” dużo później aniżeli „około 15 minut” po drugim odejściu iła (które miało być o 7.38 pol. czasu, a 9.38 ruskiego). Proszę zresztą rzucić okiem na te doniesienia dot. odległości czasowej iła od „lądującego tupolewa” zamieszczone przez „Czerską Prawdę”: http://wyborcza.pl/1,76842,7752603,Odradzano_ladowanie.html, http://wyborcza.pl/1,76842,7752565,Nikt_nie_przezyl_katastrofy_w_Smolensku.html, na które zwrócił kiedyś uwagę bloger LogicOnly (http://logiconly.salon24.pl/178136,il-76-zeznania-swiadkow).
3. Zagadka ruskiego transportowca.
Na tym też nie koniec pytań i wątpliwości, albowiem pozostaje jeszcze właśnie kwestia słynnych akrobacji iła-76 (iłów?), które opisywane są na różne sposoby przez różnych świadków – tak jakby znowu różne osoby widziały różne zdarzenia, nie zaś różne osoby widziały to samo zdarzenie. Ferenc: „Tuż po zejściu z trapu ukazuje się niecodzienny widok - rosyjski transportowiec Ił, lecąc tuż nad lotniskiem, nagle zwiększa ciąg i rozpoczyna manewr w bok. Tak go wygięło, że jednym ze skrzydeł omal nie zaorał ziemi. Niewiele brakowało do wypadku.”
O które jednak skrzydło chodzi? Ba! Sprawa wcale nie okazuje się prosta, bo w innej „Misji specjalnej”, Jerzy Kubrak z „Faktu” opowiada o ruskim samolocie, że: „przechylił się lekko na lewą stronę i w ostatnim momencie wzbił się w powietrze” (6'02''), zaś cytowany wyżej Ferenc mówi: „w pewnym momencie pełen gaz wszystkich czterech silników, wyrwał prawie pionowo w powietrze, przechylając się maksymalnie tak na prawą stronę, że o mało skrzydłem nie zawadził, dosłownie też parę metrów, skrzydłem prawym nie zawadził pasa startowego” (6'20'') http://www.youtube.com/watch?v=_-7bke-Mq34. Z kolei Mróz miał opowiadać: „Ił-76 miał z lądowaniem kłopot. – Bujnęło go na prawe skrzydło. O mało nie rąbnął – relacjonuje Jan Mróz. – Skrzydło przeszło dwa-trzy metry nad płytą lotniska. Samolot poderwał się w ostatniej chwili. Wyglądało to bardzo dramatycznie. Piloci naszego jaka byli przerażeni.” http://www.press.pl/newsy/pokaz.php?id=22257
No więc przechylony/bujnięty w lewo czy może w prawo, jeśli dziennikarze przebywali w tym samym miejscu i obserwowali to samo zdarzenie zachodzące w tym samym czasie? Ba, czy w tym samym – skoro jedni mówią, że wysiadali, inni, że oglądali w czasie kołowania, a jeszcze inni...? Świąder: „wylądowaliśmy bez przeszkód co nie udało się rosyjskiemu samolotowi transportowemu, którego obserwowaliśmy podczas wysiadania z Jaka. Pilot przeleciał po prostu nad pasem z wypuszczonym podwoziem i nie dotykając powierzchni poderwał maszynę.” Cegielski: „kiedy odjechaliśmy, z pasa do lądowania przejechaliśmy na pas do kołowania, widzieliśmy przez szybę transportowego iła, o którym już też mówiliśmy wiele razy, który próbował wylądować, przechylił się lekko, w związku z czym pilot podjął decyzję o tym, żeby podnieść się i spróbować wylądować jeszcze raz. To wszystko jest o tyle dziwne, bo my nie mieliśmy żadnego problemu z lądowaniem. Ten ił miał problemy z lądowaniem i tak na logikę to wszystko, to wszystko nie jest spójne, jeśli chodzi o przyczynę tej katastrofy”. Mróz: „Gdy nasza maszyna odkołowała, z chmur wynurzył się Ił-76 z oddziałem Federalnej Służby Ochrony, który miał obsługiwać ceremonię w Katyniu” (http://www.press.pl/newsy/pokaz.php?id=22257).
Wudarczyk zaś opowiada o... starcie: „Jak my lądowaliśmy, to STARTOWAŁ jakiś samolot (podkr. F.Y.M.) i nasz pilot z tego specjalnego pułku powiedział: „hu, duży zuch, jak on to zrobił, w ogóle bokiem, nie wiadomo” – znaczy on był zadziwiony, że on startował, ten samolot.” Kubrak: „Nagle zobaczyliśmy - jakiś metr nad pasem startowym – rosyjski samolot wojskowy, który miał przechylone skrzydło. Nagle poderwał się, jakby chciał ponowić próbę lądowania” http://www.fakt.pl/Reporter-Fakt-pl-Czekalem-na-prezydenta,artykuly,68950,1.html
Jeszcze mniej widzieli i słyszeli dziennikarze zakwaterowani w smoleńskim hotelu „Nowyj”, jak choćby Marek Pyza, któremu najwyraźniej ił się z tupolewem mylił: „Myśmy jeszcze ten samolot słyszeli, gdy on podchodził do lądowania. Słyszeliśmy wielokrotnie szum silników niemal nad naszymi głowami, ale nic wtedy jeszcze nie budziło niepokoju. To, co my słyszeliśmy później potwierdzali świadkowie, których spotkaliśmy tutaj. Mówią, że czterokrotnie samolot podchodził do lądowania tuż nad drzewami przechylił się pod kątem mniej więcej 45 stopni, lewym skrzydłem zahaczył o wierzchołki drzew, ściął drzewa, wbił się właśnie lewym skrzydłem w ziemię, wyrył spory rów i tam zapłonął.” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/zakrzywienie-czasoprzestrzeni.html)
Czy dziennikarze lecący jakiem byliby w stanie odróżnić Jużnyj od Siewiernego, jeśli z tego pierwszego zabrano by ich od razu do Katynia i jeśli nigdy wcześniej na tym ostatnim nie lądowali? Na Jużnym też miała być mgła, jak wiemy z dialogów szympansów. Po co miałyby być czyjeś lądowania na Jużnym? Po to np., by ukryć przelot jakiejś „delegacji”, o której wspominał choćby Wudarczyk: „zadzwonił ktoś do tej delegacji, bo tu już jest delegacja, która przyleciała drugim (…) samolotem (…). Ci ludzie, o których wspominałaś, czyli marszałkowie sejmu, pan Prezydent z małżonką, no i wszyscy ministrowie, to był samolot jeden, ale był jeszcze jeden samolot.” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/by-jeszcze-jeden-samolot_31.html).
O „delegacji” nadmieniał też Świąder: „Gdy pakowałem sprzęt Kuba z Vox-u odebrał telefon i powiedział: "Samolot z prezydentem się rozbił". Zabrakło mi powietrza. Pomyślałem, że to przecież niemożliwe, że nikt wiozący tyle osób na pewno nie ryzykuje, że owszem, "rozbił się", znaczy zjechał z pasa, może ktoś jest poobijany, ale przecież to niemożliwe, żeby Tupolew spadł! Po chwili widzę śmiertelnie przerażonych członków oficjalnej delegacji. Biegną z telefonami przy uchu i pytają, czy nie ma ofiar”. Czy nad Jużnym ił nie mógł zrobić podobnych cyrków, jak nad Siewiernym? Czy na Jużnym nie mogła wylądować też delegacja ruskich dziennikarzy?
W wieży szympansów też jest mowa o jakiejś delegacji:
09:20:00 Красн. Значит, по плану вот сейчас Як-40 выполнил посадку с этими делегацией и журналистами и Ил-76 вот наш Фролов на заходе сейчас. Там будут машины президентские. В 10.30 посадка основного президента./Znaczy, wg planu własnie wylądował Jak-40 z tą delegacją i dziennikarzami, a Ił-76, czyli nasz Frołow teraz na podejściu. Tam będą samochody prezydenckie. O 10.30 lądowanie głównego prezydenta.
Dwadzieścia parę minut wcześniej, przed 9-tą rus. czasu jednak pojawia się jeszcze taki zagadkowy dialog:
08:58:30 РП У нас этот, если что…/ U nas ten, jesli co….
08:58:33 РЗП Его надо поворачивать./Trzeba go zawracać.
08:58:34 РП А он же по «Южному»./ A on właśnie wg Jużnego (na Jużnyj).
08:58:35 А (нрзб)./ (niezr.)
08:58:36 А Да, по «Южному»./Tak, wg Jużnego (na Jużnyj).
08:58:40 А (нрзб). Поворачивать./ (niezr.) Zawracać.
08:58:44 А (нрзб)./ (niezr.)
08:58:44 РП Давай выезжай срочно, только по разрешению чтобы./Dawaj wyjeżdżaj punktualnie, tylko żeby zgodnie z pozwoleniem.
08:58:52 А (нрзб)./ (niezr.)
08:58:54 РП Бегом тогда. /Wtedy/w takim razie biegiem.
08:59:00 А (нрзб)./ (niezr.)
08:59:02 А Два (нрзб)./Dwa (niezr.).
08:59:12 РП Ответил./Odpowiedziałem.
08:59:14 Дисп. Во сколько поляк на схему, командир спрашивает?/ O której Polak na schemat/kierunek, komendant pyta?
08:59:16 РП Да я ему сказал, он не говорит./Tak, powiedziałem mu, on się nie odzywa.
08:59:19 Дисп. (нрзб)./ (niezr.)
08:59:21 РП Да я ему сказал… какой командир, наш?/Tak, powiedziałem mu… jaki komendant, nasz?
08:59:23 Дисп. Да, да./Tak, tak.
08:59:26 РП Где-то в 20 минут./Gdzieś w ciągu 20 minut.
08:59:28 Дисп. Этот в 20 и тот в 20?/Ten w 20 i tamten w 20?
08:59:29 РП Да./Tak
Czy w zdaniu „ten w 20 i tamten w 20” chodzi o jaka-40 i iła-76 na Siewiernym, czy może o... dwa samoloty z Polski na dwóch lotniskach (Siewiernyj i Jużnyj)? Kogo ma na myśli Plusnin mówiąc: „on się nie odzywa?”
4. Mętne zeznania Wosztyla i innych członków załogi
Kiedy więc i w jakich okolicznościach „obserwowano iła”? Z pokładu jaka? Podczas wysiadania? Po wyjściu na płytę? Kwestia czasu znowu jest niezwykle ważna, tymczasem (nomen omen), dopytywany o dokładne pory rozmów załogi jaka-40 z załogą tupolewa, por. Artur Wosztyl mówi ni mniej ni więcej, tylko „Nie spoglądałem na zegarek” (http://wyborcza.pl/1,76842,7913721,Tupolew_wcale_nie_ladowal.html). Dane czasowe o tyle wymagają doprecyzowania, że może „minuty” lub „sekundy” nie były najistotniejsze, ale już godziny jak najbardziej. Ważne byłoby bowiem ustalić, czy rozmowa załogi jaka-40 i załogi tupolewa była o godz. 10-tej rus. czasu, czy o innej (http://freeyourmind.salon24.pl/234903,dwoch-wosztyli-w-smolensku). Nieustannie bowiem w debacie blogerskiej (kto inny jeszcze się tymi kwestiami zajmuje? :)) powraca pytanie dot. tego, dlaczego załoga tupolewa dziwiła się, iż jak-40 JUŻ wylądował?
Wosztyl, z którym wywiad (wciąż dostępny na YT http://www.youtube.com/watch?v=Z7J4uhTr9_k&feature=player_embedded) budzi cały czas znaki zapytania - na dobrą sprawę nie jest w stanie jako pilot wojskowy, precyzyjnie opowiedzieć, co się stało. Co właściwie mówi? „Byłem na płycie lotniska i nasłuchiwałem jak tupolew podchodzi do lądowania” (a więc niczego nie widział, skoro nasłuchiwał – przyp. F.Y.M.), „słyszałem pracujące silniki samolotu, który podchodził, zbliżał się do lotniska. Nagle usłyszeliśmy, bo nie tylko ja tam byłem, była cała załoga razem ze mną, usłyszeliśmy, jak dodają obrotów maksymaln... – znaczy inaczej, yyy, obroty zaczęły narastać do maksymalnych. Następnie, po kilku sekundach, trzaski, huki, następne kilka sekund... ten dźwięk... (uśmiech)”
I teraz tę relację zestawmy z tym, co miał powiedzieć Wosztyl w prokuraturze (powołuję się znów na książkę „Kto ich naprawdę zabił?”, s. 50): „W pierwszej próbie (…) (taka luka w tekście w książce – przyp. F.Y.M.) Ił wyszedł lekko z lewej strony pasa i pomimo nieudanej próby poprawienia błędu w prawą stronę odszedł na następne zejście. Podczas drugiej próby wyszedł jeszcze bardziej z lewej strony pasa zwiększył obroty i odleciał (… ) Po tych dwóch próbach widziałem jak z wieży wyszli ludzie.” Z tych zeznań wynika jasno, że to ił-76 odgrywał jakąś ważną, a może i najważniejszą, rolę w słuchowisku związanym ze „zwiększaniem obrotów” podczas podchodzenia do lądowania w „ekstremalnych warunkach”.
Opowieści Wosztyla więc znamy. Relację R. Kowaleczki cytuje książka Galimskiego i Nisztora (s. 59): „Słychać było zwiększenie mocy silników. Słychać było, że to zwiększenie mocy było do maksymalnych obrotów silników. Po chwili słychać było trzy wybuchy, a potem dźwięk gaśnięcia silników, tj. jego zatrzymania się. Po tym była cisza co wskazywało na to, że samolot się rozbił i nie (…) odszedł na odlot po nieudanym podejściu”. Cisza wskazująca na rozbicie się samolotu? Gdzie w takim razie straszliwy rumor spadającej maszyny? Gdzie jazgot trących o siebie metalowych części? Gdzie trzask tratowanych wielu drzew?
Można jeszcze stawiać inne pytania: skoro bowiem było tak źle z warunkami do lądowania, to dlaczego Wosztyl (i inni członkowie załogi jaka-40) stanowczo, zdecydowanie, jednoznacznie nie odradzali załodze tupolewa jakiegokolwiek podchodzenia do lądowania? Dlaczego nie zalecali, by delegację prezydencką od razu skierować na lotnisko zapasowe, bez żadnego schodzenia na „wysokość decyzji”? Przecież takie rozwiązanie było najbardziej oczywiste, najbezpieczniejsze i najprostsze do wykonania.
Nie kto inny wszak, jak Wosztyl o godz. 6.24-6.25 UTC mówi (wedle „stenogramów CVR”) po wstępnych uwagach typu „ogólnie rzecz biorąc, to p...a tutaj jest” oraz „widać jakieś 400 m około”: „powiem szczerze, że możecie spróbować, jak najbardziej” i powtarza znowu: „możecie spróbować, ale jeżeli wam się nie uda za drugim razem, to proponuję wam lecieć na przykład do Moskwy albo gdzieś” (http://www.tvn24.pl/0,1658868,0,1,ujawniono-stenogramy-z-czarnych-skrzynek,wiadomosc.html). Zwłaszcza to „gdzieś” jest ciekawe w sytuacji, w której polska delegacja ma być w ruskiej przestrzeni powietrznej, a jako zapasowe ma wyznaczone lotniska na Białorusi.
Wosztyl opowiada w jednym ze swych nielicznych wywiadów: „było to bezchmurne niebo, słońce świeciło i pod nami była taka pierzynka, taka szarawa. To była bardzo gęsta mgła. Weszliśmy w tą mgłę już mając konfigurację do lądowania: klapy wypuszczone i podwozie – tak że końcówka lotu poniżej tych 400 metrów była już w tych warunkach, w takiej gęstej mgle. Zobaczyliśmy światła APM-ów, to są takie potężne reflektory rozstawione przy samym lotnisku, przy progu drogi startowej – tak że widzieliśmy konkretnie, gdzie jest pas startowy. Korespondencję prowadziliśmy w języku rosyjskim. Zasugerowaliśmy, by się nie zniżali poniżej tam jakiejś wysokości, i ewentualnie jeżeli się zdecydują podejść, podejść do lotniska, żeby uważali strasznie (http://www.tvn24.pl/12690,1657219,0,1,mowilismy-uwazajcie-strasznie-potem-slyszalem-trzask-i-huk,wiadomosc.html). Tak czy tak nie ma najmniejszych wątpliwości, że Wosztyl NIE odradzał załodze tupolewa próbnego podejścia do lądowania. Nie ma w „stenogramach” mowy o żadnym „strasznym uważaniu”. Jest wprost zachęta do przeprowadzenia rekonesansu lotniska, tak jakby warunki na nim panujące nie były fatalne.
Już kiedyś na to zwracałem uwagę, że ta rozmowa załóg jest najważniejsza dla Rusków, bo stanowi „koronny dowód wypadku” oraz ich (Rusków) swoiste alibi (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/06/konferencja-zespou-smolenskiego.html). Jakkolwiek bowiem by nie oskarżać szympansów z wieży o tępotę, niekompetencję, przekazywanie błędnych danych, złe naprowadzanie etc., Kreml może zawsze w odpowiedzi na takie zarzuty wskazać na załogę jaka-40, która zachęcała pilotów tupolewa do próbnego podejścia, a przynajmniej kategorycznie nie odradzała lądowania. Oczywiście, Ruscy są tu w wygodnej sytuacji, bo nie mamy oryginałów zapisów rozmów, nie upubliczniono dotąd stenogramów CVR jaka-40, zaś „komisja Millera” losami jaków (ani CAS) na Okęciu 10-go niespecjalnie się zainteresowała. Niewiele też wiemy na temat ewentualnego towarzystwa ruskich służb po wylądowaniu jaka-40 i odjeździe dziennikarzy. W rezultacie – nie dysponujemy na tyle wiarygodnymi danymi, by dokonać jakiejś ostatecznej weryfikacji oficjalnej narracji, w której zeznania i zachowania (!) załogi jaka-40 odgrywają fundamentalną, podkreślam, fundamentalną rolę. W dodatku wobec załogi jaka-40 wszczęto postępowanie dot. złamania przepisów i lądowania na ruskim lotnisku w warunkach, które nakazywały odejście na drugi krąg, które to postępowanie może wpływać na to, jak chętnie załoga będzie opowiadać o zdarzeniach z 10-go Kwietnia.
5. FSB
Może kluczem do wielu zagadek jest kwestia „opieki”, jaką FSB (czy szerzej CzeKa) roztoczyło i nad załogą jaka-40, i nad dziennikarzami, i – jak można sądzić z dużą dozą prawdopodobieństwa – nad polską grupą oczekującą na płycie lotniska na przybycie delegacji. Wiemy, że ta opieka wpłynęła na zaburzenia pamięci moonwalkera S. Wiśniewskiego – może więc ona jest także przyczyną zaburzeń pamięci (oraz percepcji) Mroza („nic nie było widać”, ale „bujnęło” iła-76 „na prawe skrzydło”)? Może jest ona wyjaśnieniem rozbieżności w zeznaniach załogi jaka-40? Wszak załogę tę poddano swoistemu internowaniu „po wypadku”:
„Gdy auta rosyjskiej obsługi w końcu odjechały, z wieży wybiegł kontroler, głośno przeklinając. – Krzyczał, że będzie miał straszne kłopoty, wielkie problemy. Łapał się za głowę, zakrywał rękami twarz, biegał w kółko i powtarzał, co z nim będzie, że takie straszne kłopoty będzie miał – opowiada nam członek załogi jaka. Kontrolera dobrze zapamiętał, bo wyglądał na bardzo starego człowieka, ze zniszczoną, nalaną, mocno czerwoną twarzą.
– Boże, jacy ludzie tu pracują, pomyślałem – wspomina nasz rozmówca. – Po chwili przez okno wieży wyjrzał człowiek w zielonym mundurze. Wybiegł i zabrał tego kontrolera. Wojskowi zamknęli zaraz wieżę, a nam kazali wrócić do jaka. Nie było z nimi żadnej dyskusji. Kazali i już. Zamknęli nas na kilka godzin w samolocie – relacjonuje. Załoga jaka musiała pozostać w zamkniętej maszynie. Nie pozwolono im wyjść, nikt nie chciał niczego im powiedzieć o losie załogi i pasażerów prezydenckiego samolotu. – Rosjanie powiedzieli nam, że czekamy na nowego kontrolera, którego ściągają, byśmy mogli odlecieć. Dopiero jak go sprowadzili, dostaliśmy pozwolenie na wylot – mówi nam świadek.”
http://www.fakt.pl/K-wa-Co-teraz-ze-mna-bedzie-,artykuly,73696,1.html
Może więc kazano załodze jaka-40 odegrać jakąś rolę? W książce „Mgła” jest także relacja A. Kwiatkowskiego dot. właśnie tej załogi. Wynika z jego wspomnień, że - wbrew temu, co pisał „Fakt” - piloci jaka mieli możliwość obejrzenia miejsca „katastrofy” (s. 103). Czy składali zeznania na ten temat?
Sięgnijmy w tym miejscu po gorączkową relację Mroza (9.47 pol. czasu 10-go Kwietnia) na antenie rządowej telewizji:
„Trudno w tej chwili powiedzieć (jaki jest przebieg akcji – przyp. F.Y.M.), dlatego że BYŁEM ZATRZYMANY przez FSB... w tej chwili absolutnie odcięty, odizolowany, dlatego że polityka wobec mediów jest tak prowadzona, że nie udzielane są żadne informacje i panuje absolutna izolacja.”
Prezenterka B. Tadla doda zaś po chwili (o godz. 9.52 pol. czasu), że panuje „totalny chaos na lotnisku”, jest „blokada informacji”, „samolot spadł 1,5 km od lotniska w Smoleńsku” i że FSB zabiera dokumentację świadków, tj. zdjęcia i notatki dziennikarzy.
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/proste-pytania.html
Por. też:
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/konsultacje-z-fsb.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/04/lot-dziennikarzy.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/oko-zaby-4.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/komorki-milcza.html
6. Rola jaka-40.
Jaką mieliby odegrać rolę piloci jaka-40? Sam bym chciał wiedzieć. Wylądowali na Siewiernym (wedle moskiewskiej legendy) nielegalnie, łamiąc przepisy (wszczęto nawet postępowanie w tej sprawie). Może mieli wylądować głównie po to, by się zorientować, co do warunków meteorologicznych i by ostrzec delegację prezydencką – na to jednak zupełnie nie wskazują treści rozmów z załogą tupolewa. Piloci jaka-40 wcale nie odradzają lądowania, mimo że nie tylko pogoda jest fatalna, a lotnisko kiepskie, ale przecież, po dwukrotnym nieudanym podejściu, nie wylądował ił-76 mający stanowić częściową „obsługę” przybywającej prezydenckiej delegacji. Wosztyl powinien był przecież powiedzieć bez ogródek: „nie macie po co lądować, bo najwyraźniej nie tu będzie przywitanie Prezydenta”. Rozmowa załogi jaka z załogą tupolewa nie przestaje mnie zdumiewać, ze względu na jej nienaturalność (w takich a nie innych okolicznościach).
Zauważmy ponadto, że do złamania przepisów doszło też – i to za sprawą Wosztyla – na samym Okęciu 10-go rano. Nie kto inny przecież, a „komisja Millera”, stwierdziła, że „z powodu usterki samolotu Jak-40 nr 045, decyzją jego dowódcy, nieskonsultowaną z przełożonymi, do wykonania zaplanowanego rejsu został wykorzystany samolot o nr 044 (samolot zapasowy dla operacji HEAD)” (http://freeyourmind.salon24.pl/346023,samoloty-zastepcze-i-inne). Abstrahując w tym miejscu od tego, czy ta usterka była realna, czy tylko stanowiła element jakiejś niejasnej „gry na Okęciu” (jak-40 045 przecież był sprawdzany przed świtem, zanim zaczęto obsługiwać tupolewa), to mnie osobiście ciężko jest uwierzyć, że zwykły pilot decyduje nagle (w dniu wylotu delegacji prezydenckiej), nie pytając przełożonych o zdanie, że on sobie weźmie inną maszynę na wylot do Rusków. Zagadką zresztą jest to, że w ogóle załoga Wosztyla wsiadła do pierwszego samolotu (a z nią dziennikarze), czyli 045, na przelot którego nie było (wg legendy „komisji Millera”) żadnej ruskiej zgody. Czy piloci naprawdę nie mieli pojęcia, że 045 nie mogą wykorzystać, czy też dowiedzieli się o tym, gdy uruchomili silniki, a pasażerowie zajęli miejsca? A może rozmaite ruskie bumagi („zgody” etc.) pojawiły się dopiero „po wypadku”, stosownie do oficjalnej narracji z dwoma samolotami („dziennikarskim jakiem” i „prezydenckim tupolewem”), czyli kiedy dość szybko „zniknięty” został „prezydencki jak”, który miał wylecieć z Okęcia o godz. 6.50, jak donosił J. Kuźniar w pierwszym swoim wejściu na antenie rządowej telewizji, podając informację o „kłopotach z lądowaniem na lotnisku w Smoleńsku” (http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/03/byy-dwie-maszyny-ktora-sie-rozbia.html)?
Załodze dziennikarskiego jaka wyjątkowo się szczęści tamtego dnia. Na Okęciu dostają zapasowy samolot (już wyszykowany). Wylatują bez problemów. Od mińskiej wieży dostają od razu... częstotliwości „Korsaż-a”, a nie moskiewskiej centrali, tak że lecą na skróty, jeśli chodzi o procedury lotnicze. Zbliżając się do ASKIL nie nawiązują więc łączności z Moskwą, lecz z wieżą szympansów na Siewiernym i wlatują (niemalże bez wiedzy (?) ruskiej kontroli obszaru) do ruskiej przestrzeni powietrznej.
08:52:42 Як-40 Moscow-Control, Papa Lima Fox zero three one, good day, descent FL 3300 meters approaching ASKIL point.
08:52:52 А (нрзб)./(niezr.)
08:52:56 РП Papa Lima Fox zero three onе. «Корсаж» вызывали?/ Papa Lima Fox zero three onе. «Коrsaż» wzywaliście?
08:53:28 Як-40 Papa Lima Fox zero three onе, снижаюсь эшелон 3-3-0-0 метровю/ Papa Lima Fox zero three onе, schodzę na wysokość przelotową 3-3-0-0 metrów.
08:53:39 РП Papa Lima Fox zero three onе, занимайте эшелон 1500 с курсом 30 градусов./ Papa Lima Fox zero three onе, zajmujcie wysokość przelotową 1500 z kursem 30 stopni.
08:53:53 Як-40 Занимаю эшелон 3-5-0-0 метров с курсом 30./Zajmuję wysokość przelotową 3500 metrów z kursem 30.
W ciągu 20 minut (tak jak „prezydencki tupolew” wedle legendy, bo ten miał być w ASKIL o 8.22 a na Siewiernym o 8.41) przemierzają odległość 70 km od ASKIL do Siewiernego (http://arturb.salon24.pl/247061,askil-zamachowcy-sie-gubia). Nie znają za bardzo ruskiego, a mimo to jakoś się dogadują z wieżą. Wieża nakazuje odejście na drugi krąg, ale piloci lądują, a ruski szympans krzyczy „maładiec”. O co tu chodzi? Załoga przecież wzywa moskiewską kontrolę, a na ten komunikat odpowiada... wieża na Siewiernym. Czemu piloci przechodzą nad tym faktem do porządku dziennego, skoro Plusnin pyta, czy wzywali Korsaż-a? Nie wzywali przecież Korsaż-a.
Jak oni się porozumiewają? Pilot mówi najpierw po angielsku (zero three onе), potem po rusku (снижаюсь эшелон 3-3-0-0 метровю), na co Rusek odpowiada podobnie (zero three onе, занимайте эшелон 1500 с курсом 30 градусов), po czym pilot mówi cały komunikat po rusku (Занимаю эшелон 3-5-0-0 метров с курсом 30), a chwilę potem cały po angielsku (Desent one five zero meters).
W tym zaś momencie odzywa się, niestety w sposób niezrozumiały, załoga innego samolotu (iła-76?):
08:54:12 Борт[samolot] (нрзб)./(niezr.)
A parę sekund później ruski szympans po rusku podaje warunki do lądowania... załodze iła. Pada bowiem pytanie: „08:55:38 А Куда этот Польский пропал?/A gdzie ten polski przepadł?”
Mało tego – po trzech minutach pojawia się jeszcze ta już cytowana wymiana zdań:
08:58:30 РП У нас этот, если что…/ U nas ten, jesli co….
08:58:33 РЗП Его надо поворачивать./Trzeba go zawracać.
08:58:34 РП А он же по «Южному»./ A on właśnie wg Jużnego (na Jużnyj).
08:58:35 А (нрзб)./ (niezr.)
08:58:36 А Да, по «Южному»./Tak, wg Jużnego (na Jużnyj).
08:58:40 А (нрзб). Поворачивать./ (niezr.) Zawracać.
I konia z rzędem temu, kto wie, o czym tu jest mowa – o „dziennikarskim jaku” czy o innym statku powietrznym.
09:03:19 РП На «Южном» уже туман./Na Jużnym już mgła,
mówi Plusnin, a więc musi mieć jakieś dane stamtąd, choć śladu po uzyskaniu tych informacji nie ma w zapisach szympansich dialogów (dopiero w porze zbliżania się tupolewa ma zachodzić połączenie z Jużnym).
7. Ruski jak-40
Krasnokutski relacjonuje Sypce, że wylądował jak-40 oraz, co się potem będzie działo w ciągu dnia, a Sypko zadaje ni z gruszki ni z pietruszki kolejne zagadkowe pytanie:
09:20:22 Красн. Дальше здесь мероприятия. Вот они проводят и предварительно назад планируют на 17.30. Вылет основного президента ну и там 17.45, во сколько уходит этот Як-40 и после него на 21.00 уходит Ил-76./Tu dalsze zarządzenia. Oni tu pobędą, a powrót przewidują na 17.30. Wylot głównego prezydenta, no i tam o 17.45 wylatuje ten Jak-40, a po nim o 21.00 odlatuje Ił-76.
09:20:40 Сыпко А вот этот Як-40 это наш или поляки?/A ten Jak-40 to nasz czy Polacy?
09:20:41 Красн. Нет, поляки./Nie, Polacy.
Wychodziłoby więc na to, że jakiś ruski jak-40 także miał być 10-go w Smoleńsku. Ale nie tylko on. Na koniec warto wspomnieć przecież o najbardziej tajemniczej wypowiedzi Krasnokutskiego, bo dotyczącej czyjegoś lądowania o godz. 8.50 rus. czasu:
09:21:05 Красн. B 8.50 у него посадка вот сейчас видимость вот сейчас уже улучшается, но никто и Марченко вчера весь день говорил, никто туман не обещал и утром все нормально, вот сейчас в 9 часов раз и затянуло, видимость где-то 1200. Ну нормально он зашел. Я думаю, там оборудование у него, ну такой самолет. Ну в принципе нормально зашел, сработали хорошо. Я думал, честно говоря, на второй круг. (...)/ O 8.50 lądowali, a teraz widoczność już się poprawia, ale nikt i Marczenko wczoraj cały dzień mówił, nikt nie zapowiadał mgły, i rano wszystko normalnie, a teraz o 9 naraz zakryło, widoczność gdzieś 1200. No normalnie wylądował. Myślę, on tam ma wyposażenie, no taki samolot. W zasadzie normalnie wylądował, spisaliśmy się dobrze. Ja szczerze mówiąc myślałem, że odejdzie na drugi krąg (...).
Jeśli polski jak-40 lądował o 9.15 rus. czasu, to co za samolot (i gdzie, bo może nie na Siewiernym) miał „normalne lądowanie” (нормально он зашел) o 8.50? Samolot z „wyposażeniem”. Niezorientowanym podpowiem, że nie mogło chodzić o iła-76, ten bowiem dopiero o 9.25 po raz pierwszy odchodził na drugi krąg.
8. Zaskakujący finał.
W przywoływanej parokrotnie relacji Kubraka w „Fakcie” pojawia się jedno istotne spostrzeżenie: „Gdy wsiadaliśmy do podstawionego autobusu, którym jechaliśmy do Katynia, zobaczyłem limuzyny z biało-czerwonymi flagami. Czekały na prezydencką delegację.”
Tymczasem z relacji M. Wierzchowskiego wynikałoby, że przybyli autami ambasady na lotnisko już PO przylocie i wyjeździe dziennikarzy, a tych ostatnich nie widzieli (tak jak i akrobacji iła).
Paweł Prus z TVP w pierwszej, zajmującej się tragedią, „Misji specjalnej” (http://www.tvp.pl/publicystyka/magazyny-reporterskie/misja-specjalna/wideo/28042010/1629837 4'04'') powiedział: „Największym zaskoczeniem było, że w ogóle to lotnisko tam jest, bo my mieszkaliśmy przez tydzień w hotelu, który znajduje się tuż obok lotniska i nie mieliśmy pojęcia, że to jest lotnisko. Po prostu po drugiej stronie drogi od hotelu był jakiś niewysoki mur, jakaś stara zardzewiała brama, ale tam nie lądował żaden samolot. Nie było jakby żadnego śladu, który mógłby wskazywać, że to jest lotnisko” (por. też http://freeyourmind.salon24.pl/286565,lotnisko-2). Prus nie leciał 10-go Kwietnia, ale może dziennikarzy przybywających owego dnia wysadzono na Jużnym, a dopiero „po wypadku”, skierowano ich na Siewiernyj? Załodze jaka pozostałoby w takim scenariuszu przelecieć z Jużnego na Siewiernyj.
Ferenc w tej samej „Misji specjalnej” (5'19'') dodaje: „Na fotografiach, które ja robiłem trzy i pół godziny po wypadku nie było żadnych reflektorów ani żadnych opraw na tym lotnisku”. Może przydałoby się jeszcze raz przejrzeć te fotografie? Może oprócz nich są w jego archiwum także jakieś zdjęcia z Okęcia? Nie muszą dotyczyć samolotów – wystarczy delegacja dziennikarzy.
P.S.
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/milicjanci-przeczaco-kreca-gowami.html
http://centralaantykomunizmu.blogspot.com/2011/05/jak-42.html
http://www.youtube.com/watch?v=updRtb9VvXM&feature=related „Misja specjalna” z 12 maja 2010 (por. wypowiedź mgr. inż. J. Millera na temat „przerwania badań polowych” przez jego „komisję” i „przeniesienia badań do Moskwy” - czyli po prostu niezabezpieczania „miejsca wypadku”, od. 4'45'')
http://www.tvp.pl/publicystyka/magazyny-reporterskie/misja-specjalna/wideo/28042010/1629837 kwietniowa, najsłynniejsza; relacje dziennikarzy dot. lotniska
P.P.S. (Z wywiadu z Wosztylem):
- Czyli tuż przed lądowaniem nikt nie może wchodzić do kabiny?
- Nie praktykuje się tego. Od momentu, kiedy zaczynamy podchodzić do lądowania, personel pokładowy jest odpowiedzialny za to, żeby wszystkie osoby siedziały zapięte w pasach.
- Jak się pan dowiedział, że Tu-154 nie wylądował?
- To było słychać. Siedziałem w jaku jakieś 700-800 m od miejsca katastrofy. Samolot podchodził do lądowania na ustalonym zakresie pracy silnika. I nagle usłyszałem, że dodał obrotów, potem dźwięk jednego milknącego silnika, potem jakieś trzaski, huki. Pomyślałem: "no, chyba chłopaki się rozbili". Akurat wtedy z wieży wyszedł jakiś człowiek. Zapytaliśmy, gdzie jest tupolew. - Odleciał - odpowiedział. Byliśmy w szoku. Jak to?! Nie słyszeliśmy silników odlatującego tupolewa!
- Nie wiedział, że samolot prezydencki się rozbił?
- Nie wiem. Dosłownie kilka sekund potem zawyły syreny alarmowe.
Proszę się wczuć w sytuację – rozmowa między dowódcą polskiego rządowego samolotu a ruskim szympansem z wieży lotniska: tan pierwszy nie wie, co się stało, a drugi twierdzi, że samolot odleciał.
http://www.youtube.com/watch?v=_-7bke-Mq34 „Tej kwestii nie bada się” - płk Z. Rzepa o sprawie iła-76 (6'50'')
http://tommy.lee.salon24.pl/174185,il-76-i-godzina-katastrofy-w-smolensku
http://logiconly.salon24.pl/232144,il-76-zadymka-tumana
http://logiconly.salon24.pl/178136,il-76-zeznania-swiadkow
http://www.tvn24.pl/12690,1663248,0,1,dostalismy-zgode-na-50-metrow-tu_154-i-il-tez,wiadomosc.html
http://www.tvn24.pl/0,1659687,0,1,prezydencki-samolot-nie-mial-zgody-na-ladowanie,wiadomosc.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1494 odsłony
Komentarze
O!
1 Października, 2011 - 19:50
Piloci Jaka-40 juz na celowniku "centrali antykomunizmu".
Jak widać - same zagadki 10 IV 2010 w Smoleńsku
1 Października, 2011 - 21:55
Niektórych jednak nic nie dziwi oprócz tego, że dostrzega się konieczność rzetelnego przesłuchania wszystkich świadków.
Jak to było z tymi APM-ami na Siewiernym?
3 Października, 2011 - 10:23
W swojej relacji Remigiusz MUŚ mówi ,że podczas lądowania ich Jaka 40, APMY z mocnymi lampami były ustawione na ciężarówkach , przed pasem startowym , po lewej i prawej stronie.( notka z Salonu 24 z 2.10.2010- "Dwóch Wosztyli w Smoleńsku - komentarz NDB 2010).
We wszystkich innych relacjach , nikt nie wspomina o APM na ciężarówkach - chyba ,że 7 kwietnia ale nie 10 tego.
Ponadto w relacjach po katastrofie mówiono i pokazywano APMY umieszczone na czymś w rodzaju kołków w suchych krzakach.
To jak to w końcu z tymi APMami było?
10 jak zwykle za dociekliwość.