Koszmarny sen
Potrzebuję dłuższego wstępu. Temat jest delikatnie mówiąc pograniczny, a nie chciałbym źle być zrozumiany ani tym bardziej w nurcie jednej z popularnych konwencji.
Dlatego kilka słów o zjawisku tak jak sam o nim myślę.
Zauważyłem na forum obecność określenia prekognicja,które niezbyt mi odpowiada bowiem zawęża albo ukierunkowuje nasze rozumienie.
Słynne słowa Komorowskiego,że prezydent gdzieś poleci – to rodzaj echa , pogłosu a nie cokolwiek więcej. Rzecz bardzo powszechna , rodzaj sygnału z zaświatów, jaki przebija się na marginesie w sferze obojętnej dla mechanizmu codziennych zdarzeń i najczęściej bez takiego najprostszego związku z osobą , która jest nieświadomym nośnikiem czy wyrazicielem lecz w pewnej bliskości np.- ktoś pisze książkę , w której nieświadomie zapisuje ważne , silnie działające na czytelnika zdanie , pozostające jakby obok reszty treści albo wręcz ją podważające. Być więc może błędem natychmiastowe skojarzenie – zbrodniarz się wydał ,gdyż to tylko jedna z możliwości. Ale wskazówka ,że nie chwilowy zbieg okoliczności, a może i gdzie szukać, w pobliżu czego - już całkiem uprawnione.
Inny schemat , który chciałbym skrytykować to ten jakoby wizje , odczuwanie tego co przyszłe czy odległe miejscowo było domeną „wybranych” „uduchowionych” . Nie ma człowieka ,który od czegoś podobnego wolny. A inna sprawa czy chce o tym mówić. O przeczuciu śmierci czy choroby bliskiej osoby to jeszcze ujdzie. I poniekąd słusznie bo podstawowy dylemat nie w tym czy takie doświadczenie jest faktem czy chcemy je widzieć złudzeniem ale w pytaniu co z tym dalej uczynić? I tu rzeczywiście osoby co potrafią można uznać za „wybrane”. W takim kontekście na szacunek zasługuje ojciec Pio . A Nostradamus - wizje spektakularne a bezużyteczne. Bez silnej duchowej konstrukcji nie znajduje bowiem człowiek punktów niestabilnych w tym co do niego dociera, sposobu ich związania z realnym mechanizmem świata. I owego koniecznego wsparcia , podpowiedzi co gdzie i jak zrobić bo zwyczajnie opowiedzieć nawet uczestnikom przyszłych zdarzeń nie zmieni nic a wręcz niepożądany obrót zdarzeń umocni.
A teraz chciałbym opowiedzieć moje własne dwa sny ,które snami li tylko nie były.
Pierwszy przydarzył mi się przed laty. Odczuwałem i widziałem rozpadające się wnętrze. Kolory -tonacje zieleni i szarości ,ból, strach i rozciągnięte w czasie rozpadanie się (mały komentarz do owego rozciągnięcia czy spowolnienia czasu: raz przeżyłem coś podobnego na jawie gdy widziałem wolno zbliżające się koła pociągu – niezapomniane doświadczenie , które każe inaczej myśleć o tym co uważamy za nagłe i nieodczuwalne) . Zgiełk i łoskot miażdżonego metalu. I gdzieś równolegle coś w rodzaju myśli ostatnich młodego człowieka i zaskakująca niemiłą surowością metafizyczna obecność w odrealnionym symbolicznym planie współbrzmiące jak bezsens i nieuniknione konsekwencje złego wyboru.
Nietrudno było znaleźć niebawem wyjaśnienie – spadł wojskowy samolot z hiszpańskimi żołnierzami, w tym samym czasie gdy spałem, rozpadał się po zderzeniu z ziemią. Zdjęcia szczątków wyjaśniły kolorystykę. Metafizyka przejawiła się i później gdy bez przeszkód wybuchały bomby terrorystów. Obie tragedie miały spory mentalny wpływ na decyzję Hiszpanii o wycofaniu się z wojny w Iraku, wojny jak się wkrótce okazało niepotrzebnej , zbrodniczej i dość podłej w obłudnych próbach usprawiedliwiania tego czego usprawiedliwić się nie da. Tym bardziej nie budzi mojego zdziwienia dlaczego akurat tu mogłem coś podobnego odebrać. Przecież Polska jest niechlubnym miejscem, gdzie wciąż temat nie doczekał się sprawiedliwej oceny. I jako rezultat zalega metaficzny cień.
Drugi sen śniłem rano 10.04. Składał się nie z jednej chwili ale z trzech różnych i w porównaniu do poprzedniego był blady , przytłumiony, ubogi w szczegóły.
1.Widzę lecący nisko samolot i .. wiem że uderzy w ziemię. Wiem- dość zwyczajnie, tak jak czasem czujemy obecność kogoś za plecami. A może nawet to zwyczajny poskładany błyskawicznie przez podświadomość z drobiazgów ,sygnał ostrzegawczy – niski lot ,głos silników który przebija się do świadomości jako przeczucie. I jak w śnie poprzednim , to co czuję- nie moje. Ktoś tak widzi i tak chce aby spadło z jak najmniejszą szkodą dla niego. Dziwi niechęć aby podejść bliżej już po , dość nienaturalna reakcja. I dla odmiany odmiennie jak w poprzednim śnie- całość naturalistyczna ,jeden plan akcji .
2.Widzę, z daleka, wielkie, nienaturalnie groteskowe koła i cała zwykłość gdzieś odpływa. To druga odsłona gdy jeden fragment staje się jakby pryzmatem przełamuje rzeczywistość i nagle widoczne stają się inne detale i pojawia się męcząca myśl ,nic się nie składa , pęknięcia i pragnienie ucieczki ale też rodzaj szoku bo coś jest za bardzo nie tak i uciekać nie ma dokąd. I już nie jestem myślą i uczuciem jednego człowiek lecz wielu.
(gdy teraz o tym myślę wciąż jest dla mnie zagadką –czemu koła? – bo przeglądając różne teorie spiskowe – chyba w żadnej nie jest to punkt wyjścia a w moim śnie właśnie one są nim, są kluczem, impulsem, sugestią – może taki punkt stanowiły tylko tuż po katastrofie, a może to coś z rodzaju: wszyscy patrzą nikt nie widzi a potem oczywiste).
3.Przychodzi trzeci obraz. Jest już inny czas i niebo pogodne. Ale to już bardziej szkic albo zarys .Bez proporcji , odległości, szczegółów i tła. Słyszę i widzę samolot . I znów czuje nieuchronność. Ale już bardzo niezwyczajnie i nieludzko. Zupełnie jakby gdzieś dobijał się głos – spadnie z tych samych przyczyn. Czuję obojętność i zniechęcenie. Jestem sobą , ja i głos, i nikt więcej tego nie widzi teraz . I wtedy pojawia się kolejny samolot. I znów ten głos – tak on też. Przecież nadal NIC się nie zmieniło. I znów gdybym miał określić ów głos nazwałbym go niemiłą , nieczułą metafizyką.
(jak ów obraz rozumieć czy tak dokładnie jak się pokazał czy chodzi o powtarzalność symboliczną – czyli znów tragedia ale niekoniecznie samolot?)
Obudziłem się , włączyłem telewizor - akurat wtedy, gdy jeszcze była mowa o trzech rannych.
Napisałem powyższy tekst bo męczy mnie trzeci obraz drugiego snu.
Reszta nie wydaje się dziś tak istotna. Po prostu - są inne ,mniej odrealnione drogi myślenia. Natomiast przeglądając to -co się pisze po Smoleńsku - jednak brakuje mocno wyrażonego poglądu, iż patrzeć obojętnie lub bojaźliwie z oddalenia, nie dociekając to przecież zgodzić się na dalsze skutki. Dlaczego mechanizm , którego nikt nie zniszczy nie ma pracować dalej i produkować kolejnych tragedii? Ktokolwiek dzisiaj chce wyjaśnienia bezpośrednich przyczyn tragedii smoleńskiej to i tak tylko pierwszy konieczny krok czyni.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1213 odsłon