Gdy polscy politycy uciekli ze swych gabinetów do knajp...
to wpadli z deszczu pod rynnę. Dzięki ujawnieniu podsłuchów przez "Wprost" wszyscy dzisiaj o tym wiemy. Dlaczego jednak to zrobili? To jasne, że biesiadowanie na koszt podatnika, wyszukane potrawy, drogie alkohole i panienki w VIP-roomach są atrakcyjniejsze niż biurka i papiery. Te uciechy zawsze były jednak dostępne politykom, a wszyscy oni podkreślają, iż w latach 90-tych i na początku XXI w.,sprawy służbowe załatwiano w gabinetach. Czemu więc za Tuska nagle przestano?
Warto z całą mocą podkreślić, że nie chodzi tu o jakieś pogaduszki przy wódce. Ustalanie planów strategicznych i taktycznych rządu naprawdę przeniosło się do knajp. Sienkiewicz z Belką omawiali dymisję Rostowskiego w "Sowa i przyjaciela" i dymisja wkrótce nastąpiła. Sikorski planował zaj... PiS komisją śledczą w "Amber Room" - odpowiedni projekt ustawy znalazł się w Sejmie itd. itp. Co spowodowało, że politycy uciekli ze swych gabinetów?
Odpowiedź jest prosta. Uczynili to ze strachu przed służbami , które miały ich ochraniać. Następujący fragment rozmowy Sienkiewicza z Belka /TUTAJ/ nie pozostawia co do tego wątpliwości:
"Sienkiewicz mówi, że "wszyscy, którzy pracują z BOR-em, mają syndrom sztokholmski". - Niech to zostanie między nami, ale odebrałem 15 telefonów od wszystkich możliwych najważniejszych ludzi w tym kraju, żebym, broń Boże, nie robił żadnej krzywdy BOR-owcom, więc mam wykręcone ręce. I zbieram za ewidentne wpadki formacji - mówi minister spraw wewnętrznych do Marka Belki. Sienkiewicz dodaje, że służba ta od lat boryka się z problemami, a on "nie bardzo może sobie pozwolić na głębokie reformy w służbie, od której dyskrecji zależy parę istotnych kwestii w tym kraju", bo byłby to "po prostu rodzaj samobójstwa" przed wyborami.".
Ryba psuje się od głowy - opisywane zjawisko widać najlepiej w postawie samego premiera Tuska. Od dawna wszyscy wiedzieli, że boi się on służb i unika kwestii z nimi związanych. Prof Staniszkis w lutym 2013 mówiła /TUTAJ/:
"Zatrudnił też Sienkiewicza, bo paranoicznie obawia się służb. Tak - mieszają w polskiej polityce i to za rządów PO niebezpiecznie wzrosło! Różne segmenty, orientacje i pokolenia służb. Ale - najczęściej - to układy nieformalne (poza zasięgiem resortu).".
To właśnie ten strach wygnał polityków z rządu z gabinetów do knajp. Tam jednak wpadli oni w łapy innych, nierozpoznanych na razie organizacji. Możemy się o tym dowiedzieć z wywiadu Witolda Gadowskiego dla Stefczyk.info /TUTAJ/:
"Stefczyk.info: W rozmowie z portalem onet mówił Pan, że afera taśmowa jest jedynie elementem szerszej całości, w ramach której tajemnicza grupa biznesmenów, powiązanych m.in. z WSI, zbierała materiały kompromitujące na ważnych ludzi w Polsce. Może Pan powiedzieć coś więcej o tej sprawie?
Witold Gadowski: W tej sprawie nie chcę mówić zbyt dużo, wciąż ją badam. Na razie mówiłem o swoich obserwacjach i wnioskach wynikających z wiedzy nieoficjalnej. (...)
Rzecz polega na tym, że w III RP wytworzył się sowiecki mechanizm zbierania „kompromatów”. Jeśli zrozumie się istotę mechanizmów występujących przy użyciu „kompromatów”, wszystko stanie się jasne. Tu chodzi o gromadzenie danych wrażliwych i haków na osoby, które sprawują władzę, mogą sprawować władzę lub mają pewne wpływy w kręgach władzy. Chodzi generalnie o tzw. ludzi wpływowych. Gromadzi się dane np. o tym, kto używa narkotyków, nagrywa się takie momenty i zbiera dowody. Do tego potrzebna jest kontrola nad np. siecią restauracji czy hoteli. I zbiera się haki tzw. twarde „kompromaty”. Ne dotyczą zażywania narkotyków, bicia żony itd. Druga sfera to działania korupcyjne. Często nagrywa się korumpowanych ludzi, by ich móc później szantażować. (...)
W Polsce w ten sposób działa się od ponad 10 lat. To działalność prowadzona przez grupę biznesmenów. Oni jednak sami z siebie nie byliby tak odważni, rzutcy i pewni siebie. Za nimi stoją oficerowie, i wojskowi i cywilni. Między innymi ten człowiek, który potwierdził mi zasadność moich obserwacji. (...)
Ta sprawa może dotyczyć naprawdę najważniejszych osób w państwie.
Co zatem z aferą taśmową? Okazało się, że ona dotyczy bardzo wielu ludzi władzy...
Wybuch tej afery był bardzo niekorzystny dla naszych biznesmenów. Oni stracili narzędzie wpływu. To bowiem, co już raz zostało ujawnione, traci moc. Z tego powodu ci ludzie nie byli zadowoleni. Ta afera wypłynęła dość przypadkowo. Materiały zostały wykradzione młodemu biznesmenowi. Jednak inspiracja w tej sprawie wychodziła z innych środowisk. Ze służb specjalnych. (...)
Normalne państwo coś by z tym zrobiło, ale jeśli służby specjalne są zaangażowane w taki przestępczy proceder, trudno sądzić, by państwo coś z tym zrobiło. Kto ma w tej sytuacji wyjaśnić tę sprawę? Ten mechanizm jest tak patologiczny, że dopiero zmiana władzy rodzi nadzieje, że zostanie on wypalony i już się nie powtórzy. To, o czym ja opowiadam, to i tak jest jedynie wierzchołek góry lodowej.".
No cóż, o szantażach pisałam półtora miesiąca temu w notce "Sumliński o władzy szaf - Giertych jej pragnął" /TUTAJ/. To co mówi Gadowski tylko potwierdza moje ówczesne wnioski.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 796 odsłon