SYN, CZY NAJEMNIK...WYBÓR NALEŻY DO CIEBIE...
Każdy katolik zna przypowieść o dobrym pasterzu, który zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć owiec i rusza na poszukiwanie zaginionej jednej owcy...Pan Jezus w ten sposób drastycznie wyraził się o swojej miłości do zagubionych grzeszników...ktoś zapyta, dlaczego drastycznie ?
Ano drastycznie, bo ta mowa była ciężka dla tych ludzi, którzygo słuchali, lud ten zajmował się hodowlą owiec i innych zwierząt...oni perfekcyjnie znali się na hodowli wszelakiej zwierzyny i te słowa były dla nich wielkim szokiem.
Kiedyś byłem na rekolekcjach dla przedsiębiorców i pracodawców, gdzie prowadził je jezuita (były już jezuita) Fabian Błaszkiewicz, wtedy jeszcze był kapłanem i mniemam, że Bóg działał przez niego...on mianowicie powiedział coś takiego... wyraziłbym to niebiblijnego, że prawdziwy, dobry pasterz gdyby znalazł zagubioną owcę, to zabija ją na miejscu i w żadnym przypadku nie sprowadza jej do stada...powód jest prosty, gdyby wróciła do stada, mogła by dać jakiś sygnał, aby i inne się oddaliły, a wtedy stado szybko by się rozpierzchło.
Po ludzku jest to jak najbardziej logiczne i sensowne myślenie...dał mi jednak niezłą zagwozdkę...po paru latach przypomniał mi te słowa kolega, który wtedy był ze mną na tych rekolekcjach...Pan Bóg ma wielkie poczucie humoru, Jego Ekonomia Zbawienia ludzkości jest zupełnie inna, niż ludzka...i dostałem światło, ale o tym na końcu...
Każdy katolik zna przypowieść o Synu Marnotrawnym, można by rzec historia Syna, który przepieprzył majątek (że tak się wyrażę kolokwialnie), który wymusił na Ojcu...kiedy już mu było źle, wtedy pomyślał, że wróci i zostanie choćby najemnikiem Ojca...ktoś by pomyślał, chłopak zmądrzał, życie dało mu nieźle po rzyci, chłopak nauczył się pokory, szkoła życia go wychowała...a ja wam mówię ...to bzdura...:))
Syn Marnotrawny był bardzo wyrachowany, a jego powrót był wykalkulowany... przytoczę fragment książki Ks. Dajczera "Rozważania o wierze"...jest to bardzo ciekawa interpretacja przypowieści o o Synu Marnotrawnym...
"Przypowieść o synu marnotrawnym należałoby raczej nazwać przypowieścią o ojcu miłosiernym. Starszy syn, jedna z trzech postaci dramatu, nie wzbudza w nas sympatii; jest zazdrosny i impertynencki wobec ojca. Nasza sympatia kieruje się ku temu marnotrawnemu, który wrócił, tym bardziej, że jest to nasz typ. W typie syna marnotrawnego odnajdujemy niemal spontanicznie samych siebie. Czy jednak jest to rzeczywiście typ postaci prawdziwie ewangelicznej? Ewangelia mówi, że jego powrót do ojca był wykalkulowany. Wrócił w nadziei, że u ojca będzie mu lepiej, ponieważ wiedział, że ojciec płacił więcej swoim najemnikom niż pan, u którego on się najął. "Pójdę do mego ojca i powiem mu: [
] nie jestem godzien nazywać się synem, uczyń mnie choćby jednym z najemników" (Łk 15, 18-19n). Przypowieść o synu marnotrawnym wydaje się być nie dokończona. Jest w niej dalszy dramat syna marnotrawnego - dramat wynikający z przewagi postawy najemnika na postawą dziecka. On chce być wobec ojca kimś, z kim można się umówić, tak jak umówili się z gospodarzem robotnicy wynajęci za denara (Mt 20, 1-26). Jeżeli zaś syn marnotrawny nie wraca jako dziecko, ale jako najemnik, to będzie musiał znowu odejść - drugi, trzeci, nie wiadomo który raz.
Syn, w którym jest duch najemnika, nie potrafi zdumiewać się miłością. Syn marnotrawny nie odkrył zranienia ojca, nie widział jego bólu, widział tylko własne nieszczęście i szukał dróg wyjścia z niego."
Czujecie już Bożą Ekonomię Miłości do (po ludzku można byłoby określić) skończonych drani, wielkich grzeszników i innych gadów...???
Wracam do owcy...owca, która nie posłuchała pasterza, nie może wracać do stada, bo je zgorszy, tak po ludzku..ale !!! Chrystus jest dobrym (najlepszym pasterzem)...przyprowadzi do stada zagubioną owce, nawet pod ryzykiem zgorszenia reszty, ale nigdy, przenigdy nie pozwoli na to aby rozszarpały ją wilki, no chyba, że sama (owca) wyrazi takie pragnienie, aby rozszarpały ją wilki...Bóg zawsze walczy o dusze (owcę) do końca...
Pytanie zasadnicze...kim jesteśmy, kim jestem ja, kim chcę być, czy najemnikiem, który kalkuluje ziemskie korzyści i ma cały czas pretensje do Ojca o korzyści dla siebie, czy dzieckiem, synem, który ufa bezgranicznie Ojcu...i który wie, że co Ojca jest, także i do syna (dziedzica) należy...
Jesteśmy dziedzicami, płynie w nas Królewska Krew, nie bądźmy więc najemnikami...
ps. Te słowa kieruję też do siebie...czasem odzywa się we mnie coś z najemnika...i jest to bardzo wstrętne uczucie ...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2279 odsłon
Komentarze
Cześć, no wysoko postawiłeś poprzeczkę tym razem.
26 Marca, 2014 - 21:13
Ja powiem tak:
"A On podniósł oczy na swoich uczniów i mówił:
Przekleństwa"Błogosławieni jesteście wy, ubodzy, albowiem do was należy królestwo Boże.
21 Błogosławieni wy, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni.
Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie.
22 Błogosławieni będziecie, gdy ludzie was znienawidzą, i gdy was wyłączą spośród siebie, gdy zelżą was i z powodu Syna Człowieczego podadzą w pogardę wasze imię jako niecne: 23 cieszcie się i radujcie w owym dniu, bo wielka jest wasza nagroda w niebie. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili prorokom.
24 Natomiast biada wam, bogaczom, bo odebraliście już pociechę waszą.
25 Biada wam, którzy teraz jesteście syci, albowiem głód cierpieć będziecie.
Biada wam, którzy się teraz śmiejecie, albowiem smucić się i płakać będziecie.
26 Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom. "
Pozdrawiam. "5".
"Armia baranów, której przewodzi lew, jest silniejsza od armii lwów prowadzonej przez barana."
cześć Bibrusie
26 Marca, 2014 - 22:09
...czy wysoko, hmm...jestem fanatykiem Bożego Miłosierdzia...moja Żonka nie podziela mojego entuzjazmu, raczej skłania się do Boga Sprawiedliwego...i mamy polemikę :))...ale Bóg to jednak nasz Tata, który "nie chce śmierci grzesznika"...jeśli wszyscy katolicy uświadomią sobie, że są Dziećmi Boga, to nie będą mieli żadnych lęków, wpierw będą sie starać o Królestwo Boże, a wszystko inne bedzie im dodane...dlaczego mieli by mieć lęki:))...ale i tak nie jest to łatwe, jest jeszcze ten, który porywa owce, to złodziej "od początku"... pozdrawiam niepoprawnie
http://trybeus.blogspot.com/
Trybeus
26 Marca, 2014 - 22:19
Też tak myślę, że / po ludzku rzecz biorąc /
"...dobry pasterz gdyby znalazł zagubioną owcę, to zabija ją na miejscu i w żadnym przypadku nie sprowadza jej do stada...powód jest prosty, gdyby wróciła do stada, mogła by dać jakiś sygnał, aby i inne się oddaliły, a wtedy stado szybko by się rozpierzchło."
Taka postawa wynika jednak stąd, że dobry pasterz / po ludzku rzecz biorąc /, stado, którym się opiekuje, również ma w planie wyrżnąć. W odpowiednim czasie.
Chrystus natomiast ratuje życie owcy, by przyprowadzić ją z powrotem do tych, którym gwarantuje życie wieczne.
.
Pozdrawiam.
dratwa3
Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.
cześć Dratwo
27 Marca, 2014 - 11:29
...trafne ujęcie, byc może przykład owcy jest trochę niefortunny, bo faktycznie pasterz pasie, aby potem skonsumować, ale myślę, że inny przekaz tej idei dla tego pasterskiego ludu byłby niezrozumiały...ale może tym sposobem Bóg chciał im przekazać, że myślą właśnie "po ludzku rzecz biorąc"...pozdrawiam niepoprawnie
http://trybeus.blogspot.com/
Trybeusie,
27 Marca, 2014 - 18:42
Wydaje mi się, że jednak jest fortunny.
Człowiek uparł się wybierać śmierć,
a Chrystus pragnie ciągle na nowo go wskrzeszać.
Podobno tylko Bóg jest dobry.
Jeśli to prawda, to pojęcie "Dobry Pasterz"
zarezerwowane jest tylko dla Boga.
.
Pozdrawiam.
dratwa3
Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.
Bardzo mi się podoba,
27 Marca, 2014 - 15:22
że ta "ludzkość" jest w specyficznym nawiasie. ;)
PPzdr.
PP
27 Marca, 2014 - 18:22
Chyba tylko na taki nawias ludzkość zapracowała. ;)
Oczywiście, jako ogół populacji.
.
Ciepło pozdrawiam.
dratwa3
Wolność słowa bez odpowiedzialności za słowo staje się słowną chuliganką.
Trybeus
27 Marca, 2014 - 15:29
"kiedy już mu było źle, wtedy pomyślał, że wróci i zostanie choćby najemnikiem Ojca...ktoś by pomyślał, chłopak zmądrzał, życie dało mu nieźle po rzyci, chłopak nauczył się pokory, szkoła życia go wychowała...a ja wam mówię ...to bzdura...:))"
Szkopuł w tym, że w następnych słowach wcale nie udowodniłeś, że to bzdura:
"Syn Marnotrawny był bardzo wyrachowany, a jego powrót był wykalkulowany... "
- nawet, jeśli uznamy przedstawioną wyżej interpretację za poprawną (choć mnie osobiście wydaje się bardzo jednostronna).
PPzdr.
ha, no widzisz...
27 Marca, 2014 - 15:53
..."- nawet, jeśli uznamy przedstawioną wyżej interpretację za poprawną (choć mnie osobiście wydaje się bardzo jednostronna)."
...sęk w tym, że polski katolicyzm w ostatnich latach mocno podupadł, staliśmy się kalkulatorami naszej wiary...kalkulujemy co nam się opłaca i dopasowujemy do swojej rzeczywistości usprawiedliwiając się przed Bogiem...to jest postawa syna marnotrawnego jako najemnika, syn, który wraca z prawdziwą skruchą powinien przystać na wszystkie warunki ojca...mądrzejemy tylko wtedy, gdy dotyka nas nieszczęście i wtedy przypominamy sobie o Bogu...a dopóki jest fajnie, to bawimy się, rozwalamy dorobek ojca, Ojczyzny, pozwalamy na rabunek wypracowany przez naszych przodków...dopóki ciepła woda w kranie....pozdrawiam niepoprawnie
http://trybeus.blogspot.com/
Nie rozumiem tego "ha" ;p
27 Marca, 2014 - 16:04
Ta interpretacja JEST jednostronna. A to, że ludzie coś tam sobie kalkulują, to nic nowego, ale "jak świat światem".
"mądrzejemy tylko wtedy, gdy dotyka nas nieszczęście i wtedy przypominamy sobie o Bogu" - to mądrzejemy, czy kalkulujemy, jak Syn marnotrawny? ;-)
:))
27 Marca, 2014 - 16:16
...jak nas dotyka nieszczęście to mądrzejemy, jak nieszczęście dzięki Bogu mija, to znów kalkulujemy...zobacz historie Polski, kiedy było źle naród zwracał się do Boga, kiedy już było lepiej ...Boga nie potrzebował...a co jest teraz, rugowanie krzyża, rozbestwiona dżender-palikociarnia atakująca KK i tak dalej...jako Naród staliśmy się najemnikami...nawet Intronizacji Chrystusa na Króla Polski przeprowadzic nie możemy...no to jak myślisz, czy jesteśmy super katolickim narodem wpadajacym w ramiona Ojca ?...bzdura :))) choć ja bym chciał inaczej..pozdr
http://trybeus.blogspot.com/