Pan Premier jest wielki, czyli rozdźwięk miedzy dźwiękiem, a obrazem.

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

Jest dobrze. Z Egiptu powróciła kolejna grupa turystów, którzy mieli tam w miłej i spokojnej atmosferze spędzić wymarzony urlop. Jedni spędzili, choć nie cały i nie w miłej i spokojnej atmosferze. Inni nie wyjechali wcale, choć za wczasy zapłacili. Zbankrutowało kolejne już biuro podróży. W telewizji przekaz, że dzięki polskim służbom konsularnym turyści zostali wypuszczeni z hoteli i zwrócono im bagaże, oraz że wszyscy szczęśliwie wrócili. Za bilety lotnicze zapłaciło państwo, czyli my. W tle podenerwowani, zmęczeni i oszukani ludzie, którzy długo pewnie będą pamiętać uroki Egiptu.
Nie jest źle, słyszymy o sprawnie przeprowadzonych akcjach ratunkowych, kolejnych zdanych przez państwo egzaminach, o tym, że strażacy wyjeżdżali do akcji kilkaset razy, a poszkodowani otrzymają do 6 tys. zł. Na ekranie strażacy pompujący wodę, usuwający poprzewracane drzewa oraz widok zalanych mieszkań i zniszczonych gospodarstw rolnych.
Głos komentatora informuje, że ludzie w tym przypadku też nie byli ubezpieczeni, ale na szczęście nikt nie zginął, a kamera pokazuje dziesiątki osób zapłakanych, zrezygnowanych i pozbawionych nadziei. Wielu z nich nie ma dokąd pójść, nie ma nawet do kogo zwrócić się o pomoc.
Słyszymy, że trąby powietrzne to coraz częściej spotykany u nas element tego mniej przyjemnego oblicza przyrody. Ocieplił się klimat, więc ta energia musi się gdzieś rozładować. Nie da się tego przewidzieć, ani opanować.
W tym czasie kamera przedstawia krajobraz po przejściu trąby powietrznej – porozwalane domy, pozrywane dachy i sieci energetyczne, powywracane drzewa i samochody. Władze miasteczek i wsi, których dotknął ten kataklizm, bezsilnie wzruszają ramionami. Nie potrafią odpowiedzieć na pytanie o najbliższą przyszłość. „Przeprowadzamy wizję, a potem zobaczymy co dalej”.
Kolejna informacja. W Polsce jest ok. 300 000 bezdomnych. Żyją i bytują gdzie się da. Kamera pokazuje jednego z nich. Znalazł sobie lokum w słupie ogłoszeniowym, do którego wchodzi przez mały prostokątny otwór. Z telewizora płynie komentarz, że tym ludziom nie da się pomóc – nadużywają alkoholu, zażywają narkotyki i ogólnie nie chcą pomocy. A w kadrze teraz odziani w łachmany - pokaleczeni, brudni, chorzy i uzależnieni ludzie. Kamera pokazuje też coś więcej i tu wizja jest zgodna z przekazem komentatora. Władza zadziałała – otwór w słupie ogłoszeniowym został zabity dyktą.
W innym przekazie słyszymy, że tym rolnikom, którym mimo kaprysów pogody - wyrosły dorodne ziemniaki, nie opłaca się ich wykopywać, bo w skupie kosztują 15 groszy za kilogram. W sklepie oglądamy ceny około czterokrotnie wyższe.
Z kolei polscy producenci chmielu sporo w jego uprawę zainwestowali, czym naważyli sobie piwa i sami muszą go wypić, choć chmiel im pozostał.
Chmielu od polskich producentów niepolskie już przecież browary kupować nie chcą.
Ministerstwo Rolnictwa będzie z producentami rozmawiać i przekonywać, by niepolskie już piwo było chociaż w części z polskiego chmielu. A na ekranie telewizora w wyświetlanej reklamie uśmiechnięty minister rolnictwa reklamujący wykorzystanie środków z funduszu europejskiego i działalność swojego ministerstwa.
Bezrobocie w Polsce rośnie w zastraszającym tempie. W urzędach pracy i biurach pośrednictwa tabuny bezrobotnych - załamanych i rozczarowanych ludzi, których odsyła się z kwitkiem. Nie ma pracy, a będzie jeszcze gorzej. Przedsiębiorcy zgodnie z przepisami odprowadzają składki na fundusz pracy, z którego powinna być finansowana walka z bezrobociem. Nie ma jednak pieniędzy na programy zwalczania bezrobocia i aktywizację zawodową bezrobotnych, bo zablokował je Minister Finansów. I telewizyjny przekaz -Minister Pracy będzie rozmawiał z Ministrem Finansów.
I kolejny komunikat. W służbie zdrowia - już wszystko w porządku. Lekarze zawiesili „pieczątkowy” protest. Jak wynika z materiału telewizyjnego, do rozwiązania pozostał tylko jeden – w zasadzie śmieszny problem. Czy starszy człowiek, któremu źle dopasowano protezę zębową, może ją wymienić na inną w ramach refundacji. A na wizji ciągnące się kolejki do specjalistów. Wielomiesięczny czas oczekiwania na podjęcie leczenia, czy rehabilitacji. I starsi ludzie, którzy nie wykupują wszystkich lekarstw, bo ich na to nie stać.
Pacjent wypisany ze szpitala umiera w tym samym dniu, a odesłany z izby przyjęć na chodniku. Pijany lekarz położnik odbiera poród i przekłuwa przy tym główkę dziecka.
Pytanie dotyczące protezy Ministrowi Zdrowia zadaje jeden z posłów PiS i Pan Minister przed kamerami odpowiada, że zgodnie z przepisami – oczywiście może, ale za pięć lat. I dodaje z przekąsem, że wtedy będzie to już problem innego rządu. Prorok, czy co?
A gdzie w tym wszystkim jest nasz Pan Premier? No cóż – Premiera nie widać. Te wszystkie problemy spotykają ludzi maluczkich, a nasz Pan Premier ma inny format. Jest po prostu Wielki. Pan Premier może więc na przykład pokazać się na międzynarodowym spotkaniu piłkarskim siedząc u podnóżka Pani Kanclerz lub zainteresować się sukcesem zwycięskiej drużyny siatkarskiej i przy obiektywach kamer spotkać się z siatkarzami, bo to jest właśnie ten wymiar. Jego miejsce jest wśród wielkich.
Przecież nie będzie się zajmował duperelami mając od tego swoich ministrów i wiedząc, że sprawy idą w dobrym kierunku.

Brak głosów