Komorowski i malowanie trawy
Starsi pamiętają jak w czasach komuny oficjalne wizyty dygnitarzy poprzedzane były gorączkowym upiększaniem otoczenia. Malowano wyłącznie frontowe elewacje budynków przed którymi osobistości przejeżdżały, trawie nadawano soczysty wygląd malując ją na zielono, itp.
W ubiegły wtorek, w przeddzień wizyty prezydenta Komorowskiego na Stadionie Miejskim w Poznaniu, zamieszczono na profilu Wiary Lecha na Facebooku ciekawe i zagadkowe zdjęcia. Widać na nich mężczyznę, pochylonego nad pożółkłym fragmentem murawy (zdjęcia wyżej). Wygląda, jakby malował trawę na zielono.
Indagowana w tej sprawie rzeczniczka spółki EURO Poznań 2012 poinformowala jedynie, że to UEFA od początku maja zajmuje się stadionem i w związku z tym spółka nie może się wypowiedzieć na ten temat.
Jeżeli zdjęcia rzeczywiście pokazują malarza trawy w akcji, mamy kolejny dowód nawrotu PRL-u. Tym razem pod auspicjami UEFA.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2059 odsłon
Komentarze
Ale jaja! Inna rzecz, że mnie już "nie dziwi nic".
2 Czerwca, 2012 - 08:22
To stan nienormalności, wiem, ale chłoptasie Tuska tak jeżdżą po bandzie, że gdyby człowiek chciał rozdziawić gębę ze zdumienia, to musiałby jej nie domykać. 7/7 i 24/24.
Z pozdrowieniami
W moim kochanym Poznaniu take numery
2 Czerwca, 2012 - 11:02
To nawet nie PRL-bis,to PRL lata 70siąte 20 wieku,jak to będzie prawda,
Re: W moim kochanym Poznaniu take numery
3 Czerwca, 2012 - 01:35
I w moim również Poznaniu taka POruta? ..no wszakże niestety mamy tu władzę niejakiego Grobelnego z PO.
Pozdrawiam.
edward
"Pan miłuje prawo i sprawiedliwość".
Psalm nr 33,5.
edward
"Pan miłuje prawo i sprawiedliwość".
Psalm nr 33,5.
Ruiny na Pradze
2 Czerwca, 2012 - 19:25
Według wielu, wstydliwe dla Polski miejsca, które należałoby zasłonić, zakryć przed oczami eurogości.
Pomimo licznych zabiegów kosmetycznych i pospiesznych renowacji, nie udało się ich zamaskować, i nadal straszą mrocznym swoim wyglądem, niczym upiory przeszłości.
Przy Stalowej jest kamienica, na którą spadła bomba we wrześniu 39 roku. Odłupała połowę i zamieniła ją w gruzy.
Do dziś można oglądać ścianę, która wygląda niczym mozaika. Resztki kolorowej farby wskazują prostokąty poszczególnych pomieszczeń, a ceramiczne kafelki oznaczaję miejsca, w których znajdowały się zlewy kuchenne.
Pomimo upływu lat, ściana ta jest nadal "świeżą" pamiątka po ostatniej wojnie i świadectwem jedynym w swoim rodzaju.
Jest także doskonałym przykładem "dobrobytu", który przez dziesiątki lat po wojnie istniał w naszym socjalistycznym kraju.
Kilka dni temu podjechało pod dom specjalne auto z drabiną. Młodzi chłopcy z puszkami w rękach ozdobili historyczną ścianę kolorowym graffiti. Zużyli mnóstwo farby, by zmienić wygląd ściany na radosny i barwny - pasujący do Euro.
Z ulicy widać doskonale ten okaleczony dom.
Goście z Zachodu nie powinni oglądać zamaskowanej rzeczywistości, bo ta maskarada wywoła u nich fałszywą opinię o Polsce. Oni, oglądając odremontowany, odnowiony Ost Berlin i przemierzając zagospodarowane, bogate tereny Wschodnich Niemiec, odnoszą wrażenie, że komunistyczny ustrój był mało szkodliwy i łatwy do naprawienia w każdej dziedzinie. Skoro więc tak było, nie należy traktować go inaczej, jak zamierzchłą ciekawostkę dziejową.
Naszą narodową cechą jest gościnność, ale czy w jej imię, warto "zmieniać" przeszłość niewygodną dla niektórych gości, tylko po to, by nie popsuć im humoru?
Czy nie powinniśmy wykorzystać tych naturalnych ekspozycji historycznych, by skłonić do refleksji, zastanowienia, dyskusji?
Czy to my powinniśmy się wstydzić, czy też ci, którym "zawdzięczamy" te ruiny, powojenną nędzę i współczesny niedostatek?