Wskakujcie na rowery

Obrazek użytkownika kataryna

Ciekawe rzeczy można znaleźć w czasie rowerowych wycieczek, zwłaszcza w opuszczonych ruinach. Ostatnio na przykład - co za szczęśliwy zbieg okoliczności - kwity na Kaczyńskiego. Polska The Times: Papiery znalazł w miejscowości Księże Małe
53-letni łodzianin. - Jechałem rowerem, gdy zobaczyłem dzieci
dźwigające szufladę pełną papierów - opowiada. - Zabrałem te kwity, bo
nie powinny się walać po ulicy. Jak zobaczyłem podpis Kaczyńskiego i
zorientowałem się, że to oryginały, zbladłem. Teraz zastanawiam się, co
z tym zrobić. (...) Łodzianin, który przechowuje dokumenty, twierdzi, że dzieci wyniosły je z opustoszałej i zniszczonej willi w Księżych Młynach.Nie pierwszy to przypadek kiedy ktoś "przechodząc z tragarzami" znajduje dziwne kwity, dwa lata temu podobne szczęście miał inny rowerzysta, który w opuszczonej szopie znalazł teczki Teresy Boguckiej. Gazeta Wyborcza: W opuszczonej szopie odnalazły się teczki, w których bezpieka gromadziła materiały z inwigilacji Teresy Boguckiej (...) Cztery teczki z aktami
oznaczonymi klauzulą "Tajne specjalnego znaczenia" oraz kilka
kalendarzy leżało pod stertą śmieci w opuszczonej szopie na warszawskim
Służewcu Przemysłowym. Teczki przeleżały tam co najmniej kilka miesięcy, ale chyba nie lat, nie są aż tak zniszczone. Znalazł je przypadkowo Dariusz Bojarski. (...) Teresie Boguckiej powiedział później: "Poczułem strach". (...) Obie historie sporo łączy - panowie na rowerach, przypadkowe znalezisko w ruinach, tajemnicze kwity, które sprawiły, że jeden "zbladł", a drugi "poczuł strach" gdy je zobaczyli. Jak to dobrze, że nie jestem podejrzliwa bo bym się zaczęła zastanawiać nad tą nową metodą anonimowego podrzucania opinii publicznej sensacyjnych (?) kwitów. Chciałabym natomiast pochylić się nad artykułem w "Polsce" bo chyba objawił się nam nowy talent w moim ulubionym gatunku dziennikarskim - dmuchaniu sensacji. Dziennikarstwo insynuacyjne w najlepszym wydaniu, Nigdy nie czytałam "Polska The Times" ale już sobie dodaję ich stronę internetową do "ulubionych" bo widzę tam duży potencjał. Polska The Times: Kwity znalezione w województwie łódzkim to nie byle
jakie. Jest wśród nich pisemna rekomendacja PC dla firmy Burgatti,
chcącej kupić w 1991 roku koszaliński dziennik "Głos Pomorza",
opatrzona podpisem prezesa Kaczyńskiego. Obok dwa listy poparcia dla firmy Burgatti, senatorów i posłów Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego (OKP) związanych z PC. (...) W stercie papierów znajduje się także dokument
świadczący, że rekomendacja nie była za darmo. To poświadczenie o
wpłacie 35 mln starych złotych na kampanię prezydencką Lecha Wałęsy
(mały dokument na zdjęciu). Pieniądze od Karola A. Mikołajczyka,
większościowego udziałowca w firmie Burgatti, pobrało warszawskie biuro
PC, które kampanię Wałęsy prowadziło. (...) Wśród pożółkłych kartek znaleźć można sondaż
dotyczący preferencji politycznych warszawiaków w 1990 r., przed
wyborami prezydenckimi. Opatrzono go adnotacją: "Do wyłącznego użytku
Regionalnego Biura Porozumienia Centrum w Warszawie". (...) Małgorzata Kałużyńska-Jasak z Generalnego
Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych nie ma wątpliwości, że doszło do
nieodpowiedniego potraktowania dokumentów i że sprawą powinna zająć się
policja. - Znalazca powinien zgłosić się ze znaleziskiem do
najbliższego komisariatu . Kwity to nie byle jakie! Niestety, na czym ta ich niebylejakość polega tego autor nie wyjaśnia. Szkoda, bo chętnie się dowiem gdzie tu sensacja. "Pisemna rekomendacja PC" i "dwa listy poparcia" raczej nią nie są bo takie partyjne popieranie było wtedy powszechną praktyką, o czym się można przekonać przeglądając gazetowe archiwa. Gazeta Wyborcza (marzec 1991): "Gromada Rolnik Polski" dla spółki "Corso" popieranej przez Lecha Wałęsę, Józefa Ślisza, Mieczysława Gila, Andrzeja Kerna, Andrzeja Wielowieyskiego,
Lecha Kaczyńskiego, Ryszarda Bugaja, oraz PSL ,S'. Czy jest sensacją "dokument świadczący o tym, że rekomendacja nie była za darmo" czyli "poświadczenie o wpłacie 35 milionów starych złotych na kampanię prezydencką Lecha Wałęsy"? Być może, pod warunkiem, że autor umie wskazać związek przyczynowo-skutkowy. Nie wiem na jakiej podstawie wyrokuje, że te 35 milionów starych złotych (czyli dzisiejsze 3,5 tysiąca) to łapówka za rekomendację no ale "Polska" to chyba nie jest gazeta dla wymagających i dziennikarz się wysilać nie musi, ważne, żeby brzmiało sensacyjnie. I brzmi. Nawiasem mówiąc za takie insynuacje autorzy rekomendacji (a idę o zakład, że niektóre nazwiska by nas mocno zaskoczyły) powinni dziennikarza skarżyć za pomówienie, na drugi raz zadba o dowody. Jeśli coś w tym tekście zasługuje na uwagę (oczywiście poza imponującym warsztatem dziennikarza, który sklecił tak sensacyjny artykuł z niczego) to chyba kuriozalna wypowiedź babki z Generalnego Inspektoratu Ochrony Danych Osobowych, która " nie ma wątpliwości, że doszło do
nieodpowiedniego potraktowania dokumentów i że sprawą powinna zająć się
policja", zapominając, że nawet gdyby przechowywanie jawnych (!) dokumentów w prywatnym (!) domu było przestępstwem to się ono dawno przedawniło. No chyba, że chodzi o ściganie tych dzieciaków za wyniesienie ich w szufladzie i to im okrutnica z GIODO grozi grzywną lub więzieniem do lat dwóch. Jedna rzecz mnie jednak na serio zastanawia. Dokumentów są aż 4 kilogramy i wszystkie dotyczą PC. Skąd aż tyle partyjnych dokumentów na niedokończonej budowie u polsko-szwedzkiego biznesmena? Czy na pewno walają się tam od kilkunastu lat czy może trafiły tam niedawno, specjalnie po to, żeby zostać znalezione? Gdyby to był poważny artykuł poważnego dziennikarza pewnie bym się zaczęła poważnie zastanawiać. Dokumenty Kaczyńskiego poniewierały się na ulicyTeczki Boguckiej poniewierały się w szopie

Brak głosów