Dzień podległości?
Kiedy 11 listopada 1918 roku Józef Piłsudski przejął z rąk Rady Regencyjnej kontrolę nad wojskiem a co za tym szło, faktyczną władzę nad większością do tej pory okupowanych ziem polskich i gdy wojska trzech upadłych zaborców ostatecznie utraciły panowanie nad polskim terytorium, od Gdańska po Kraków, i od Poznania po Lwów w powietrzu czuć było nadchodzącą niepodległość.
Kiedy w kwietniu 1937 roku ustanowiono 11 listopada Świętem Narodowym, w odradzającej się ze zgliszczy Rzeczpospolitej również czuć było niepodległość. Prawdą jest, że owa niezawisłość, poważnie już wtedy zagrożona ze strony dwóch totalitaryzmów - faszyzmu oraz komunizmu, została dwa lata później zniwelowana. Na papierze akt ów dokonał się przy podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow, praktycznie niepodległość odebrano Polsce gdy ostatni żołnierz Kampanii Wrześniowej upadł od strzału germańskiej bądź radzieckiej kuli. Jednak mimo to, niezaprzeczalnym jest, że lata międzywojenne to okres w którym Polacy mogli z dumą świętować niepodległość swego kraju. Czy dzisiaj z taką samą jak wtedy pewnością, możemy stwierdzić, że Rzeczpospolita Polska jest panstwem niepodległym? Niestety wszystko wskazuje na to, że dwudziestolecie międzywojenne było ostatnim okresem istnienia prawdziwej Wolnej Polski, bo Państwa Polskiego za czasów III Rzeczypospolitej takim mianem określić po prostu nie przystoi. Szczególnie ostatnio.
Euro za wszelką cenę
Jak wiadomo, rząd Donalda Tuska praktycznie codziennie karmi nas nowymi sensacjami mającymi w praktyce przekonać każdego Polaka, że od 21 października 2007 w Polsce robi się tylko i wyłącznie lepiej a to dla tego, że Rzeczpospolita staje się coraz bardziej otwarta, kompromisowa a przede wszystkim europejska. Sam Tusk zdaje się wierzyć w tę prawidłowość tak ślepo, że nie dostrzegłszy wad jakie niesie ze sobą integracja Europy na modłę parysko-berlińską, na gwałt chce uczynić nasz kraj najbardziej europejskim w Europie, wręcz hipereuropejskim. Stąd niewytłumaczalne parcie w stronę przyjęcia wspólnej waluty. Pal sześć hiperinflację, która ma miejsce w każdym kraju który przyjmuje europejską walutę. Pal sześć zdanie obywateli, którzy być może utrudniliby przyjęcie Euro stanowczym nie w ewentualnym referendum. Ale powszechnego głosowania w tej sprawie nie będzie. Nie ma czasu na zastanowienie, europieniądz ma być i basta. Bo prawdziwym postępowym europejczykiem musi zostać każdy z nas, także i w tej dziedzinie. Prezentowana w tej sprawie mentalność władzy to emanacja jednego wielkiego kompleksu biednego krewnego ze wsi, który robiąc wszystko, by upodobnić się do zamożniejszych i bardziej okrzesanych ziomków, bezmyślnie małpuje zaobserwowane u nich zachowania i aby jak najgłębiej wejść w pupę poddaje się całkowicie ich woli. Stanowisko Tuska wobec Euro to skrajne zaślepienie i służalcza niezdolność do krytycznego spojrzenia. Czy tak się zachowuje władza niepodległego kraju?
Sojusznicza zdrada
My, Polacy, pamiętający wielką niesprawiedliwość jaką były ugody aliancko-sowieckie zawierane w czasie trwania i tuż po II wojnie światowej ponad głowami Polaków, które to skazały Rzeczpospolitą na 6 lat faszyzmu i prawie 50 lat komunizmu, musimy zauważyć analogię tamtej zdrady ze zdradą dzisiejszą której nasze władze się dopuszczają. Nasz sojusznik i strategiczny partner - Gruzja, pozostawiony przez świat na pastwę rosyjskiego imperializmu, nadal potrzebuje wsparcia politycznego z Zachodu. Stara Europa najchętniej zapomniałaby o gruzińskich obywatelach zabitych przez rosyjskich sołdatów w czasie trwania wojny z Rosją. Zachodni Europejczycy nazywają ją konsekwentnie konfliktem. Jakby rosyjscy żołnierze przekroczyli granice suwerennego państwa gruzińskiego jedynie w poszukiwaniu wódki a cały ,,konflikt'' polegał na tym, że Gruzin w monopolowym źle wydał resztę i Rosjanie się wycofali pogniewani. Zachód, którego nowym przywódcą będzie niebawem Barack Obama wolałby o Gruzji nie pamiętać i w spokoju układać się z kremlowskimi imperialistami na ruinach Gori i Chinchiwali. Donald Tusk również zapragnął owej amnezji, wysyłając Sikorskiego, aby ten pomimo niewyjaśnionej sprawy gruzińskiej, zgodził się na odnowienie negocjacji Rosji z Unią Europejską, zamrożonych wobec wojny na Kaukazie. Nie przebierając w słowach można stwierdzić, że jest to zdrada. To zdrada sojusznika. Ponadto jest to zdrada sprzymierzeńca w postaci Litwy, która razem z Polską odważyła się blokować proces zapominania o Gruzji i nie zgodziła się na pertraktacje z rosyjskim imperializmem. Dziś słaby głos Wilna bez wsparcia Warszawy utonął we rwetesie brukselskich szczekaczek, które ów głos po prostu pominęły w dyskusji. Ugodowa i służalcza polityka zagraniczna rządu Rzeczpospolitej doprowadziła do zniszczenia sojuszu strategicznego z Litwą, zszargała reputację Polski w oczach pozostawionej samej sobie Gruzji oraz innych państw, które potrzebowały współpracy z Polską. To przekreślenie szans na sojusz państw środkowo-europejskich, który marzył się już Piłsudskiemu, a do którego stworzenia próbowali doprowadzić bracia Kaczyńscy. Polityka zagraniczna rządu PO-PSL to zdrada polskiego interesu narodowego. Czy tak szkodliwa dla państwa polityka zagraniczna może być prowadzona przez władzę niepodległego kraju?
Kapitulacja
Rząd Donalda Tuska doprowadził w czasie swojego istnienia do zaprzepaszczenia wszelkich sukcesów osiągniętych przez swoich poprzedników. Ów rząd sam wypuścił z rąk najsilniejsze polskie karty przetargowe i zgodził się na wszelkie warunki stawiane przez rzekomych partnerów oraz oponentów politycznych. Rzeczpospolita Polska traci dziś suwerenność na rzecz brukselskiej biurokracji a jej osłabiony głos milknie wobec zgodnego skowytu zachodnich stolic oraz Moskwy. W 1918 roku Piłsudski, Dmowski i każdy jeden Kowalski mogli być pewni, że ich kraj się odradza i stał się niepodległy. Czy, po dziewięćdziesięciu latach w roku 2008, my, Polacy, potrzebujemy jeszcze jakichś dodatkowych dowodów na to, że obecnie nasz kraj swoją niepodległość na nowo traci?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1878 odsłon
Komentarze
I to na własne życzenie
12 Listopada, 2008 - 00:43
a może jednak sie nie złamiemy zupełnie...mam nadzieę.
" Upupa Epops ".
" Upupa Epops ".
Iwono
12 Listopada, 2008 - 00:52
Władza jako filar państwa może się złamać. Ta łamie się sukcesywnie. Trzeba ją wymienić na mniej łamliwą. W najgorszym wypadku do następnej próby sił jeszcze niecałe trzy lata;)
Dziesiateczka
12 Listopada, 2008 - 01:45
Za dwie sprawy. Pierwsza, to zdjecie. Ja jestem, jako typowy chlop, wzrokowcem. Pyszne zdjecie. a czy Pan wie jak w kronikach niemieckich z lat 30-ych wygladali faszysci z prowincji? Kurduple na mniej niz 160 cm. wzrostu. Jajowate sytuancje! Ogladalem stare kroniki. o! Udalo mi sie! nie napisalem: "koniki".
Po drugie primo, czyli secundo, co wskazuje na pewien stopien mojego aktualnego oderwania od marnej rzeczywistosci, postawil Pan kapitalny problem niepodleglosci. Az reka swierzbi, by wyjasnic ten koncept we wspolczesnych warunkach przyrodniczych. To temat na habilitacje. Chcialbym byc calkowicie po Panskiej stronie, ale tradycjonalne traktowanie sprawy mi nie odpowiada. Swiat sie zrobil wioska. Europa olala granice, o ktore przez wieki wojowano. Dokladnie idzie mi o to, ze wielu ludzi stracilo zycie z tegoz powodu. A zycie mieli tylko jedno - przynajmniej ziemskie.
Jaku
13 Listopada, 2008 - 06:12
Jak się zgodzisz, to zawsze Ci ciekawe zdjęcie poszukam i wkleję na bloga. Co Ty na to? Zgoda?
Pozdrawiam.;)
Pozdrawiam
**********
Niepoprawni: "pro publico bono".