Smoleńsk nie dla idiotów

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 Bardzo często mamy do czynienia ze zjawiskiem polegającym na tym, że tak zwani „wiodący dziennikarze” zwracają się do swoich czytelników słuchaczy czy widzów z pozycji tak zwanych „mądrzejszych” i „wiedzących lepiej”. Śledząc takie zachowania, a szczególnie poziom merytorycznej wiedzy dziennikarskich „gwiazd” na dany temat, a właściwie jej brak, powinniśmy zadać sobie następujące pytanie. Co ich upoważnia do takich zachowań? Czyżby wystarczyły rekordowe kontrakty i bajońskie honoraria, jakie otrzymują oraz napompowane przez mainstream nazwiska? Widocznie do takich wniosków doszli.

Rozmawiając po raz kolejny o Smoleńsku w chwili, gdy znowu ożywa dyskusja na ten temat warto raczej wspólnie z Czytelnikami zastanowić się nad tym, która strona tak naprawdę zmierza w kierunku prawdy? Jako klucz do przemyśleń najlepiej przyjąć metodę tak zwanego zwykłego „chłopskiego rozumu”, bo przecież zarówno ja jak i Czytelnicy przynajmniej w przytłaczającej większości mamy takie same marne kompetencje, jeżeli chodzi o wiedzę na temat lotnictwa, a w szczególności aerodynamiki, termodynamiki, kinetyki lotu i o wybuchach, czyli egzotermicznych reakcjach chemicznych.

Pierwsze pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać już 10 kwietnia 2010 to pewna zastanawiająca i powiedziałbym nawet historyczna wyjątkowość tego dramatu.

Do tej pory po każdej katastrofie lotniczej słyszeliśmy zawsze bardzo podobne płynące ze świata komunikaty typu; o godzinie tej i tej samolot takich, a takich linii lotniczych runął na ziemię, lub nagle zniknął z ekranów radarów. Bardzo często pojawiały się też zgodne z prawdą informacje niejako naprowadzające na przyczynę tragedii typu; przed zniknięciem samolotu z ekranów radarów pilot zgłaszał kłopoty z jednym z silników. Nigdy jednak nawet w takim przypadku, niemal natychmiast po katastrofie nie pojawiała się ostateczna diagnoza przesądzająca o przyczynie katastrofy tak jak to miało miejsce w przypadku smoleńskiej tragedii.

Już samo to powinno od razu obudzić naszą czujność, bo przecież „wiodące media”, władze, ministrowie konstytucyjnego rządu, obecny prezydent, rosyjski minister Szojgu, od razu puścili w świat ewidentne jak dzisiaj już wiemy kłamstwa. Mało tego, już w okolicach południa na antenie TVN24 pojawił się „ekspert-naukowiec”, dr Tomasz Szulc z Politechniki Wrocławskiej, mówiąc:

„ … zawiodła absolutnie asertywność pilota, który uległ presji "prezydenta" lub jego otoczenia i próbował nie raz, nie dwa, a cztery razy, podchodzić do lądowania! Konsekwencje lądowania na innym lotnisku były "straszne", opóźnienie w uroczystościach lub nawet ich odwołanie...”  

Zaręczam, że ten jegomość dalej pracuje „naukowo” na wrocławskiej uczelni i kto wie czy nie awansował, kiedy w każdym poważnym państwie w atmosferze skandalu wywalono by go na zbity pysk.

O czym to wszystko świadczy? Czy zaraz po katastrofie objawiła się nam cała prawda czy może raczej cała rosyjska agentura w Polsce?

Nigdzie na świecie nie angażowano w roli uwiarygodniaczy jakieś wersji katastrofy, telewizyjnych błaznów, aktorów, reżyserów i podobnego typu komediantów. Nigdy rządy jakiegoś normalnego państwa nie finansowały odpowiednio wyselekcjonowanej grupy poprawnych politycznie

„ekspertów”, których jedynym zadaniem byłoby podważanie kompetencji niezależnych naukowców z całego świata próbujących wyjaśnić przyczyny tragedii.

Piszę ciągle, nigdy, nigdy…nigdy na świecie, choć nie jest to do końca prawda.

1 września 1983 Boeing 747-200A koreańskich linii lotniczych lecący z Anchorage na Alasce do Seulu w Korei Południowej z nieznanych przyczyn zboczył z kursu i wleciał w przestrzeń powietrzną ZSRR, po czym został zestrzelony przez radziecki myśliwiec. Zginęli wszyscy pasażerowie i załoga, czyli 269 osób.

Radzieckie władze przez długie lata tłumaczyły się tym, że samolot realizował misję szpiegowską i taka szpiegowska aparatura znajdowała się na jego pokładzie. Wszystkie dowody przetrzymywane byłe przez ZSRR i nigdy nie dopuszczono do nich niezależnych ekspertów. Dopiero w 1992 roku po upadku imperium, Borys Jelcyn przekazał Korei Południowej czarna skrzynkę samolotu, która jak dotąd twierdzono przez 9 lat, nie została odnaleziona. Okazało się ponad wszelką wątpliwość, że żadnej szpiegowskiej misji nie realizowano, a śmierć poniosły całkowicie niewinne osoby.

Czy musimy czekać na jakieś wielkie polityczne zmiany w Rosji i Polsce by poznać prawdę o tym, co się wydarzyło 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem? Tutaj też nie pomogę Czytelnikom, bo sam tego nie wiem.

Jedno możemy jednak zrobić już dzisiaj. Wszyscy wspierajmy odważnych i niezależnych naukowców, którzy postanowili rozwikłać tę zagadkę.

Zbliża się druga już konferencja naukowa w sprawie smoleńskiej katastrofy i ten atak władz, „eksperckiej” ferajny żałosnego Laska i sprzedajnych mediów na przeszło setkę naukowców z niekwestionowanym dorobkiem jest kolejną poszlaką świadczącą o tym, że śmierć polskiego prezydenta i towarzyszącej mu delegacji nie były wynikiem zwykłej, choć tragicznej katastrofy lotniczej. 

To każdemu powinien podpowiadać zwykły chłopski rozum, który w takich przypadkach najlepiej się sprawdza, zwłaszcza w dzisiejszej politycznej i medialnej rzeczywistości, która próbuje wprowadzić cywilizację idiotów.     

  Tekst opublikowany w tygodniku Warszawska Gazeta. Najnowszy numer już w kioskach.

Polecam moje książki, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami śp. Arkadiusza "Gaspara"

 Gacparskiego i, „Jak zabijano Polskę”

Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6

Brak głosów

Komentarze

Na chłopski rozum, gdyby nasza załoga uległa presji Prezydenta czy gen. Błasika i miałby miejsce wypadek lotniczy spowodowany przez pilota niemal samobójcę - Sowietskaja Ruś już dawno rzuciłaby nam na twarz tak oryginalne czarne skrzynki jak i resztki wraku z komentarzem: macie i se badajcie.

Na chłopski rozum: przed 10.04.10, w trakcie i po - dochodzi do zbyt wielu niekorzystnych dla tego feralnego lotu zdarzeń, które noszą znamiona zbiegów okoliczności: a to szef kancelarii Tuska na kablu od żelazka się wiesza, a to ktoś komuś nie przekazuje na bieżąco informacji o pogodzie, a to się rejestrator zacina, a to się taśma urwała, a to się przestało nagrywać samo.
Nie mam nic przeciw zbiegom okoliczności, ale na mój chłopski rozum jest ich wokół Smoleńska zbyt wiele. Nie kupuje tego.

Kokosie, można mnożyć i mnożyć.

Ten wściek medialnych cyngli i zanfcuf of fszystko mówi sam za siebie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#386000

Nie ma chyba w tej skorumpowanej parti ryżego donalda polityka,który by mowił inaczej o zamachu smoleńskim niż ich sepleniący szef-czy też car putin.Była to wina pilotów i koniec w tym temacie-a poparcie mają olbrzymie..Mają towarzysza michnika z jego wybiórczą--tvn--superstację--i oczywiście kraśkę z tvp..

Vote up!
0
Vote down!
0

Marika

#386017

Należy przypominać, że z komisji Millera wysłano do Moskwy sto kilkadziesiąt pytań i wniosków po wstępnej wersji raportu Anodiny, a Tusk oświadczył przed kamerami, że ten raport jest nie do przyjęcia. I co się potem stało z wątpliwościami komisji Millera, że "zostali przekonani" o jedynie słusznej prawdzie jaka zawarta jest w raporcie rosyjskim. Wystarczyły dwie rzeczy. Oświadczenie Miedwiediewa, iż "nie wyobraża sobie, żeby polski raport różnił się od rosyjskiego" i "ponad miesięczne leżakowanie" w gabinecie Tuska, po złożeniu przez komisję Millera. Ciekawi mnie, czy ci eksperci byli już wcześniej przekonywani o słuszności raportu Anodiny, czy głównie w czasie tego miesiąca. Należy też pamiętać słowa premiera Polskiego Rządu, który podał alternatywne dwie możliwości: albo zgodzimy się na "prawdę przekazywaną nam przez Rosjan", albo wywołamy wojnę i jeszcze mniej się dowiemy. Już samo postawienie w ten sposób sprawy, uprawnia do badania tej katastrofy jako wydarzenie nadzwyczajne z możliwością ingerencji "osób trzecich". Ja przepraszam pana Premiera, że może ja tak głupio wyglądam (może nie tylko ja) i to go upoważnia do robienia ze mnie pospolitego idioty, ale pamięć mam dobrą, więc teraz niech nie rżnie głupa i nie wmawia, że tam w Smoleńsku czysty przypadek sprawił, iż doszło do katastrofy. Tu nie pomoże żaden Lasek, ani inna "brygada tygrysa". Zresztą byliby idiotami, gdyby nie zdeponowali gdzieś prawdziwych dowodów i wniosków, z klauzulą "otworzyć w wypadku mojej nagłej śmierci", jako swojej polisy na życie. Parę przykładów mają, z których powinni wyciągnąć wnioski. Na gębę nikt im bezpieczeństwa nie zagwarantuje.

Vote up!
0
Vote down!
0

Anka1

 

#386022

gość z drogi

 i nie opowiadali bajek przeróżnej treści....i na dodatek nie powoływali by Laska jako

komisji PRAWDY...

  

 

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0

gość z drogi

#386025

Pozwoli by prawda wyszła na jaw.

Są dowody,i co z tego jak prokuratura i sądy,nie chcą brać tego POd uwagę.

Towarzysze są czujni by zamach Smoleński,nie wyszedł na jaw.

A kto nie grzeczny i gadatliwy,tego odwiedzi seryjny.

pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#386026

 Może jak chodzi o katastrofy lotnicze. Ale jak się przyjrzeć 9-11 to scenariusz jest dokładnie ten sam. Tam też było od razu wszystko wiadomo, co, kto, gdzie, jak i dlaczego, a potem pojawiły się dowody dosłownie z nieba spadające i różni uwiarygadniacze wszelkiej maści. Również śledztwo było przeprowadzane z równą nonszalancją,  zacieraniem śladów i dbałością o niezbadanie prawdy. Dla mnie to są najlepsze dowody na to, że nie był to wypadek.  Na nieszczęście na bezludnym lotnisku jest o wiele mniej świadków niż w dwóch biurowcach w centrum Nowego Jorku, przedstawiających zgoła inną wersję wydarzeń od rozpowszechnianej w środkach masowego ogłupiania.

Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!

Vote up!
0
Vote down!
0

Lotna

 

#386078