Kultura przez duże „CHU..”
News dnia -
http://wpolityce.pl/artykuly/49213-skandaliczna-ocena-wyboru-nowego-papieza-przez-dyrektor-poznanskiego-teatru-no-i-wybrali-ch-czy-otrzyma-kolejna-dotacje-na-swoja-dzialalnosc
Zatem mamy kolejne objawienie w świecie kultury – dyrektorkę Teatru, która z mocy nadanej jej jako „działaczce na polu sztuki” sztukę takąż wyraża przez duże „CHU..” – będąc poprawną do „bulu” ocenia tym słowem nowo wybranego Papieża.
I chciałoby się tylko westchnąć i powiedzieć „ a pies ci mordę lizał stara piiiiiii..), ale ba ! Działaczka na niwie sztuk wyzwolonych zapomniała tylko o tym, że Papież jako głowa kościoła katolickiego jest jednocześnie głową Państwa Watykańskiego i jako taki podlega ochronie wizerunku publicznego . I nasza stara, doświadczona i obyta w poprawności kur..ropatwa może mieć poważne problemy.
Jak nie wolno obrażać prezydenta Komorowskiego, tak i niemozna publicznie , w publicznie zresztą telewizji obrażać przywódców innych państw. Czyli czas na działania rozgrzanych prokuratorów i sędziów – wskazać odpowiedni paragraf, sformułować oskarżenie, osądzić i skazać w majestacie prawa III RP. Tak jak innych w tym kraju – za „matoła” kilkaset złotych, to dla kulturalnej „inaczej” minimum z kilkaset. Jak nie milion !
A jak nie ma, to zlicytować przez rozpędzonego komornika, a nie pomoże – zamknąć i już. Dla nauczki poszanowania prawa.
To , że ktoś jest stary , głupi i figuruje (podobno..) w aktach IPN jako donosiciel i TW nie powinno mieć znaczenia dla sądu, prawda ?
No chyba, że żyjemy tu i teraz – wówczas wszystko jest możliwe. Do kolejnej dotacji, nagrody i medalu włącznie.
Osobiście proponuję medal „Za wybitne osiągnięcia w utrwalaniu władzy”.
Prywatnie dodałbym co myślę o takiej „sztuce”, ale tylko „pikanie” by z tego wyszło. No może dałoby się wstawić kilka przecinków i wykrzykników, reszta nie nadawałaby się do druku…
Aha, dla jasności – nazwanie tejże Pani „kur..” to (za jej wypowiedzią jako źródłem) to nie jest inwektywa. I powiem szczerze – ma rację!
Bo to nie ocena, tylko fragment życiorysu.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3430 odsłon
Komentarze
Aha, dla jasności – nazwanie tejże Pani „kur..”
15 Marca, 2013 - 16:27
moja babcia mówiła KUREW
pzdr
ro
15 Marca, 2013 - 17:03
Gdybym był poznaniakiem, odnalazłbym miejsce zamieszkania osoby i popytał sąsiadów, co sądzą o miłym sąsiedztwie. Z podaniem cytatu oczywiście.
<p>ro</p>
Ro
15 Marca, 2013 - 17:39
Spokojnie już wici rozesłane,takiej zniewagi my z karainy podziemnej pomarańczy nie zostawimi bez karnie,możesz być pewny.
pozdrawiam
Dlaczego wszyscy lewacy są głupi? No bo nie mówcie mi, że nie
15 Marca, 2013 - 17:38
są. Albo inaczej - czy ktoś z Was zna mądrego lewaka? Ta brudna flanelka, derektorka jakiegoś niszowego...jowego teatrzydła dla ubogich duchem i wrażliwością jest tego najlepszym przykładem. No cóż w kulturwie robi. A jaka wiedza o historii i realiach Argentyny! Pewnie widziała osobiście jak obecny Papież paznokcie zrywał biednym komunistom. Wcześniej ich na pewno ochrzciwszy. Zdrojewski "dajta pane piniendate" tej pani bo się bardzo zasłużyła.
HdeS
HdeS
Już się dyrektorką teatru ósmego zajęto
15 Marca, 2013 - 18:11
Poseł PIS z Poznania Górski zajął się znieważeniem głowy kościoła katolickiego,przez tą dyrektorkę/
pozdrawiam
kultura chu.... a czyli w sprawie .... curew....
15 Marca, 2013 - 18:17
Panie Marku, z racji nazwijmy to zasad - bezkarnie piszemy łącznie
airam
@All
15 Marca, 2013 - 18:50
Mamy pierwsze skutki -
"Użycie słowa powszechnie uznanego za wulgarne stanowi niewątpliwie znieważenie głowy Państwa Watykańskiego – Ojca Świętego Franciszka - napisał Górski w zawiadomieniu do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta."
link - http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,No-i-wybrali-ch-Posel-skarzy-do-prokuratury-wpis-na-Facebooku,wid,15418484,wiadomosc.html
Może i Papież nie jest oburzony ( bo niby dlaczego - kiedy Pieronek stwierdził, że nic o Papieżu nie wie, podobno Papież skomentował, że on o Pieronku też nic nie wie , ale mówić o tym nie widzi powodu...), ale ja tam bez sentymentu zacytuję - "Jak się ma taką "sztukę" w teatrze, to trudno zachować kulturę na codzień.
Przydałoby się dla przykładu wydrukować tak z tysiąc ulotek z tym "Chu..." i zdjęciem kuropatwy" po czym oblepić nimi wszystkie ściany tego teatru "Dzień Po Weekendzie"...
A może by tak przekazać "cytat" Argentyńczykom ? Ten słynny południowy temperament to chyba niezły bat na lewactwo...oj przydałby się solidny kopniak !
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach..
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach..
Emir zważj co piszesz,a co uciebie nie głosowali na PO
15 Marca, 2013 - 22:07
Tysiące Poznaniaków takich jak ja głosowało na PIS,więc nie obrażaj nas Poznaniaków,żebym ci coś głupiego nie odpisał
taaa, bez obrazy
15 Marca, 2013 - 22:36
ale w Poznanskim PelO wygralo ....
owszem w moim miescie znalezli sie glupcy, dzieki ktorym w Sejmie jest Krzysztof Grodzka.....
mam odstrzelic 19 tys głupców z mego miasta?
bo glosowali inaczej niz ja?
Wolalbym Ankę Begowskiego odesłać jako bezdomnego na Alaskę
z etykietka "komuch" i agent....
Potomkowie ludzi opisanych przez Londona juz by mu tam zrobili "Jesien sredniowiecza"
Sawicki Marek, 15 marca, 2013 - 22:07
16 Marca, 2013 - 07:39
...witaj Marku.
Proszę nie przejmuj się tym co ględzi ten władca Sahary :-))
Poznań i Wielkopolanie już kilka razy udowodnili, że potrafią zwyciężyć .
...............................
@ Emirze.
Skąd wiesz, że ta Rura Chujcik, jest rodowitą Poznanianką? może pochodzi z Ruskiej Budy ?
Sprawa druga ,
To Poznań pokazał jak walczyć i zwyciężać 1918 i 1956 A.D.
pozdrawiam,
Marek Sosabowski
Poznań pokazał jak walczyć i zwyciężać 1918 i 1956 A.D.
16 Marca, 2013 - 14:16
Marki
z tym
"Poznań pokazał jak walczyć i zwyciężać 1918 i 1956 A.D."
sie calkowicie zgadzam
wiec tym bardziej zli mnie,
ze dzis w POznaniu dzieje sie zle.
Tym bardziej,ze po mieczu mam rodzine w Wlkp...
Nie wiem skad ta Ewa Chujcik lub Chujciew
sie wziela
PS.Pokazał tez Drzymała jak wytrwać!
Mimo straconej pozycji.
Maruś
16 Marca, 2013 - 18:32
Dzięki i serdecznie pozdrawiam
Towarzyszka dyr. Chujcik na placówce
15 Marca, 2013 - 19:36
Obrona koryta przez towarzyszkę zostanie zauważona przez organa Partii i obsypana srebrnikami. Lemingi-krasnoarmiejce zachwycone. KGB również.
ixi band
@ixi - przekręciłeś jej nazwisko:
15 Marca, 2013 - 20:19
ona nazywa się Chujciak!
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*
Zarejestrowana przez sb
15 Marca, 2013 - 21:01
Zarejestrowana przez sb jako kontakt operacyjny "Nana"to nikt inny tylko madame Ewa W
Ot siurpryza.
Zaraz wracam.Bumerang
Zaraz wracam.Bumerang
Ciekawe co POolszewicki sund napisze w uzasadnieniu umorzenia
15 Marca, 2013 - 21:33
sprawy o obrazenie przez ta lewacka suke glowy panstwa.
Ta sucz nie wie ze czynem pozytywnym jest tepienie lewactwa na swiecie, a donoszenie czy likwidowanie komuchow czy nazistow jest czynem zaslugujacym na pochwale.
A tak naprawde to nie udowodniono ze kardynal donosil,
jest to najprawdopodobniej kremlowska propaganda.
Re: Ciekawe co POolszewicki sund napisze w uzasadnieniu umorzeni
16 Marca, 2013 - 09:57
"A tak naprawde to nie udowodniono ze kardynal donosil,
jest to najprawdopodobniej kremlowska propaganda."
Nie wiem, dlaczego piszesz w trybie warunkowym, masz obok świetną notkę kryski, wPolityce.pl równie dobry Andrzeja Potockiego, polecam.
Stasiek
No, teraz jest sławna!
15 Marca, 2013 - 21:33
Teatr to i sztuka taka, że pies z kulawą nogą w kraju nie znał nazwiska "artystki", więc się wyróżniła i teraz wszyscy wiedza kto jest kto!
Współczuje poznaniakom takiej "kultury"!
AZET
AZET
poznaniaki
15 Marca, 2013 - 21:46
- glosowali za czerwonymi
-pozniej glosowali na PO
- wielu poznaniakow jest bardzo wulgarnych, wiec ich to pewnikiem nie rucha....
Re: No, teraz jest sławna!
15 Marca, 2013 - 22:01
Osoba która wyraża się tak wulgarnie i w dodatku zajmuje się kulturą powinna trafić na obserwację do psychiatryka. Mam nadzieję, że ta wulgarna baba w Poznaniu to wyjątek. Powinna być przez wszystkich izolowana, omijana i wskazywana palcem.
Re: No, teraz jest sławna!
15 Marca, 2013 - 22:02
Osoba która wyraża się tak wulgarnie i w dodatku zajmuje się kulturą powinna trafić na obserwację do psychiatryka. Mam nadzieję, że ta wulgarna baba w Poznaniu to wyjątek. Powinna być przez wszystkich izolowana, omijana i wskazywana palcem.
Zydokomuna szaleje
15 Marca, 2013 - 21:56
Przegrupowanie wojska i już wysłali sfory szczekających psów by zaatakować papieża. I tak od rana do wieczora, przez wiele dni. Potem wycofają większość na inny front ale pozostawią dyżurnych aby atakowali cały czas. Schemat wojny psychologicznej. A pani tchórz Wojciak może coś takiego powie na Mahometa, to do wieczora nie dożyje.
Zwykla szmata
15 Marca, 2013 - 21:58
Ewa Wójciak została niegdyś zarejestrowana przez Służbę Bezpieczeństwa PRL jako kontakt operacyjny o pseudonimie "Nana". Ponadto była ona członkiem Wielkopolskiego Honorowego Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego. Wójciak wstawiała się również za Januszem Palikotem, gdy ten był jeszcze posłem PO i sugerował, iż prezydent Kaczyński, wchodząc na pokład tupolewa, mógł znajdować się pod wpływem alkoholu. I wszystko jasne. Skoro ta pani sama donosiła to uważa że każdy donosił. Jaki "salon" - tacy artyści.
"zwylka szmata" , ktora nie wie
15 Marca, 2013 - 22:45
ze ja latałem wiele razy samolotami,
na pokładzie których byli podpici ludzie,
same stiuardesy zapodawały ludziskom wino lub piwo
- za pieniąchy!
Qurna ja jeszcze żyję- znaczy się ,
KAZDEN Z TYCH SAMOLOTÓW WYLĄDOWAŁ!
W jednym kawalku, nie w tysiacu szczatkow !
WOT baba z tyjatru, ino bez wyobraźni....
Re: Kultura przez duże „CHU..”
15 Marca, 2013 - 22:51
Izrael – Państwo dla niektórych obywateli. Ben White
Państwo Izrael jako państwo syjonistyczne musi – w przeciwieństwie do innych państw – uznawać się za państwo należące do ludzi, z których większość nie żyje w jego granicach.
Eliezer Schweid
Zachodni obrońcy Izraela twierdzą, że państwo to jest niesprawiedliwie wytykane palcami w geście potępienia, z którym nie spotykają się inne państwa. Izrael istotnie stanowi przypadek „jedyny w swoim rodzaju”, jednak nie w sensie, o jakim mówią broniący go propagandyści. W przeciwieństwie do na przykład Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych czy Francji, Izrael nie jest państwem wszystkich swoich obywateli, lecz tylko niektórych z nich: państwem Żydów. Co więcej, nie jest on tylko państwem żydowskich obywateli: Izrael samookreśla się jako państwo wszystkich Żydów na świecie, bez względu na to, w którym jego zakątku żyją.
Pod pewnymi względami – procesów wyborczych i odpowiedzialności przed wyborcami, solidnego systemu prawnego czy wolności prasy – Izrael jest jak najbardziej demokratyczny. Jednak u jego źródła leży fundamentalna sprzeczność. Były premier Icchak Szamir ujął to następująco: „Państwo żydowskie nie może istnieć bez specjalnego budulca ideologicznego. Nie przetrwamy długo będąc państwem takim jak inne, których główną troską jest zapewnienie dobrobytu jego mieszkańcom”.
Wewnętrzna sprzeczność koncepcji państwa „żydowskiego i demokratycznego” znajduje swe odzwierciedlenie w stosowanym w prawie izraelskim rozróżnieniu między obywatelstwem a narodowością. Wszyscy izraelscy obywatele (hebr. ezrahut) formalnie posiadają równe prawa. Lecz tylko jego żydowscy obywatele są członkami narodu (le’um) – cel syjonizmu politycznego sprowadza się bowiem całkowicie do państwa narodu żydowskiego. Prawo izraelskie nie przewiduje zatem istnienia „narodowości izraelskiej”, co odróżnia to państwo od większości demokracji zachodnich, w których „obywatelstwo” i „narodowość” pozostają zazwyczaj właściwie synonimami.
Zaowocowało to pozwami sądowymi ze strony osób pragnących zmienić status quo. W 1970 r. Izraelski Sąd Najwyższy podtrzymał werdykt sądu okręgowego, zgodnie z którym „narodowość izraelska” w ogóle nie istnieje. Sąd okręgowy uzasadniał swą decyzję stwierdzając, że „nie istnieje narodowość izraelska odrębna od narodowości żydowskiej”. Gdy w ostatnim czasie grupa Izraelczyków wystąpiła z podobnym pozwem sądowym – okazał się on, przynajmniej w chwili pisania tej książki, również bezskuteczny. Jeden z powodów, prof. Uzzi Ornan, wskazywał na nieuchronnie „antydemokratyczną” naturę rozróżnienia między obywatelstwem a narodowością w Izraelu:
„Wiele krajów ma obywateli, których samookreślenie wiąże się nie tylko z ich krajem pochodzenia, lecz również z przynależnością etniczną, religijną czy kulturową; uznaje się jednak, że bez względu na to przynależą do jednej narodowości. [...] Wyobraźcie sobie, jakie wzburzenie zapanowałoby wśród społeczności żydowskich w Stanach Zjednoczonych czy we Francji, gdyby władze zechciały kwalifikować obywateli w oficjalnych dokumentach jako Żydów czy chrześcijan”.
Izrael samookreśla się jako „demokracja żydowska”, co stanowi contradictio in adjectio – i rzecz jasna decydujące znaczenie posiada zawarty w tym terminie przymiotnik, nie zaś rzeczownik. W 1985 r., gdy premierem był Szymon Peres, do jednego z 9 izraelskich Praw Podstawowych (razem stanowiących namiastkę jednolitej konstytucji) wprowadzono poprawkę, zgodnie z którą w wyborach do Knesetu nie mogą startować kandydaci, którzy „bezpośrednio lub pośrednio” sprzeciwiają się „istnieniu państwa Izrael jako państwa narodu żydowskiego”.
Gdy kilka lat temu żyjący w Izraelu Palestyńczycy opublikowali poważną, dogłębną analizę nieuchronnej dyskryminacji w państwie żydowskim (patrz również część trzecia), reakcja była przewidywalna. W artykule wstępnym w The Jerusalem Post określono apel o państwo „demokratyczne, dwujęzyczne i wielokulturowe” jako „podżegający i podstępny”. Czołowy dyplomata i uczony potępił projekt konstytucyjny jako plan zmierzający „do zniszczenia Izraela jako państwa żydowskiego” pod płaszczykiem „złudnych pozorów praw człowieka i sprawiedliwości”.
Cóż było tak przerażającego w żądaniu konstytucji opartej o prawa człowieka i sprawiedliwość? Centrum prawne na rzecz praw mniejszości arabskiej w Izraelu Adalah, które przeprowadziło jedno z ostatnich badań, zwróciło uwagę, że „reakcją establishmentu izraelskiego [...] była histeria”, charakterystyczna dla reżimów kolonialnych, widzących zagrożenie strategiczne w każdym wyzwaniu dla konstytuującej je, opartej o represje struktury:
Tak wyglądała reakcja reżimu apartheidu, gdy w latach 50. Afrykański Kongres Narodowy przedstawił Kartę Wolności, w której zażądał przekształcenia Republiki Południowej Afryki w państwo wszystkich jej obywateli.
AKCEPTACJA A WYKLUCZENIE
To oczywiste, że rozwiązanie syjonistyczne i państwo żydowskie pozostają niemożliwością bez wypędzenia Arabów, bez konfiskaty ziem i bez odgrodzenia się od nich.
Jeszajahu Ben-Porat, dziennik Jedijot Aharonot, 14 lipca 1972
Działający w Izraelu od wielu lat doktor Uri Davis pisał w swej nowatorskiej książce Apartheid Israel o tym, jak w 1950 r. „izraelski Kneset uchwalił dwa fundamentalne prawa”: Prawo Własności Osób Nieobecnych, „określające granice wykluczenia” oraz Prawo Powrotu, „określające granice akceptacji”.
Ponieważ Izrael nie posiada konstytucji, Prawo Powrotu staje się „jednym z najbardziej fundamentalnych dokumentów” państwa, określającym jego „raison d’être” – ma się ono stać siedzibą narodową Żydów z całego świata. Jak mówił Ben Gurion, prawo to nie ma „nic wspólnego z prawami imigracyjnymi” znanymi z innych państw. Znaczenie Prawa Powrotu polega na tym, że po jego uchwaleniu
Żydzi zyskali możliwość zadeklarowania się jako obywatele izraelscy poprzez samo przybycie. [...] W istocie wszyscy Żydzi, gdziekolwiek są, są obywatelami izraelskimi, gdyż mają prawo do obywatelstwa.
Jednocześnie z przyznaniem automatycznego prawa wstępu wszystkim Żydom na świecie, państwo Izrael dokonało ważnego kroku na rzecz prawnego utrwalenia wywłaszczenia Palestyńczyków, którego zdążono dokonać z karabinem w ręku. Około 6 miesięcy po izraelskiej deklaracji niepodległości powołano Nadzorcę Własności Osób Nieobecnych, dając mu „władzę absolutną” nad ziemią i nieruchomościami należącymi do uchodźców palestyńskich.
Uchwalone w 1950 r. Prawo Własności Osób Nieobecnych uznawało ziemię za „opuszczoną”, jeśli jej właściciel czy właściciele pozostawali na niej nieobecni choćby przez jeden dzień poczynając od listopada 1947 r. Obejmowało ono rzecz jasna wszystkich Palestyńczyków wyrzuconych poza granice nowego państwa żydowskiego. Jedynym celem takiego zdefiniowania „własności osób nieobecnych” było „uprawomocnienie przejmowania arabskich ziem i budynków w celu umocnienia kontroli Izraela nad przeważającą częścią ziemi uprawnej”.
W latach 50. i 60. rząd izraelski wysyłał do społeczności palestyńskich inspektorów, „by przekazać Nadzorcy ziemię tych, których można było określić mianem osób nieobecnych”. W 1953 r. Kneset uchwalił „ustawę o akwizycji ziemi (poprzez uprawomocnienie postanowień i kompensatę)” potwierdzającą tytuł rządu do ziem, które wcześniej należały do „osób nieobecnych”.
Choć Prawo Własności Osób Nieobecnych i późniejsze podobne ustawy miały tu podstawowe znaczenie, umożliwiając rządowi izraelskiemu konfiskatę ziem należących do Palestyńczyków, to korzystano również z całej gamy innych środków prawnych, ułatwiających przejmowanie mienia Palestyńczyków przez Żydów. Kluczowe znaczenie dla umocnienia systemu apartheidu w pierwszych latach istnienia Izraela miał reżim wojskowy, pod którym aż do 1966 r. znaleźli się pozostali w Izraelu Palestyńczycy.
„Ustawa o (nadzwyczajnych) regulacjach obronnych oznaczała życie w warunkach permanentnego stanu wyjątkowego dla 85% spośród pozostałych w Izraelu Palestyńczyków. Reżim wojskowy oznaczał ciągłe godziny policyjne, podział Galilei na 58 sektorów administracyjnych, z których nie sposób się było wydostać nie posiadając „przepustki”. Regulacje te znacząco ułatwiały konfiskowanie ziem Palestyńczykom.
HUSAJN MUBARAKI
Pochodzę z 420-osobowej wsi al-Nahr w dystrykcie Akka. Do wsi należało 6000 dunam (1500 akrów), w tym rzeka. Była to bogata w wodę wieś, z żyznymi ziemiami. Dzień w dzień załadowywaliśmy cały wagon pomarańczami, cytrynami i innymi produktami, które wysyłaliśmy do miast takich jak Akka czy Hajfa [...]
W 1948 r. uciekliśmy do wsi Abu Snaan [...] nie, najpierw do Tarszihy – wówczas zbombardowali Tarszihę z powietrza – i trafiliśmy tutaj [...] Tylko dwie, może trzy rodziny znalazły tu schronienie, nie więcej [...] pozostali są w Libanie [...]
Tak wyglądały rządy wojskowe: ustanowili je, więc gdy uszliśmy tutaj z al-Nahr, nie mogliśmy już powrócić – powstała tam strefa wojskowa [...]. Nie wolno było tam wchodzić. Wchodząc, ryzykowałeś znalezienie się w więzieniu. Jeśli wszedłeś do strefy wojskowej [...] to tak się działo. Aby przejąć ziemię…
Źródło: Nakba Oral Histories, as told to Isabelle Humphries, Washington Report on Middle East Affairs, maj-czerwiec 2008, s. 28-29, http://www.wrmea.com/archives/May-June_2oo8/o8oso28.html (materiał dostępny 30 kwietnia 2010).
Od 1948 r. Izrael uchwalił ogółem 30 statusów, za sprawą których „wywłaszczono ziemię palestyńskich obywateli i uczyniono ją (żydowską) własnością państwową”. Choć większość konfiskat na dużą skalę przeprowadzono w pierwszych latach po powstaniu państwa Izrael, to jeszcze w latach 90. wykorzystywano takie akty prawne jak „zarządzenie w celach publicznych” by skonfiskować setki tysięcy dunam ziem stanowiących własność prywatną Palestyńczyków. Do końca lat 70. przeciętna społeczność palestyńska straciła 65-75% swych ziem. Straty Palestyńczyków stanowiły zysk Żydów: 350 z 370 nowych osiedli żydowskich ustanowionych w latach 1948-53 powstało na ziemi należącej do Palestyńczyków. Niemal 200 tys. Żydów wprowadziło się do opuszczonych miast i wsi arabskich, zaś w tak zwanych „miastach mieszanych” Palestyńczycy pozostawali skoncentrowani w wyznaczonych „dzielnicach arabskich”. Struktura prawna apartheidu izraelskiego jest bardziej wyrafinowana i skomplikowana niż struktura apartheidu w RPA, i nie może taka nie być. Gdyby bowiem „dyskryminacja Palestyńczyków w Izraelu pozostawała równie silnie umocowana prawnie jak dyskryminacja Czarnych w prawie RPA, poważnie zaszkodziłoby to międzynarodowemu poparciu”. Należy zrozumieć kluczową rolę, jaką odgrywają tak zwane „Instytucje Narodowe” oraz specyficzne mechanizmy prawne, regulujące kwestię posiadania ziemi w Izraelu.
KAMUFLAŻE APARTHEIDU
Doktor Uri Davis wskazuje na rozdźwięk w samym ciele Izraela: z jednej strony „nowe państwo deklarowało politycznie i prawnie wierność wartościom Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Karty Narodów Zjednoczonych i standardom prawa międzynarodowego”. Z drugiej jednak „siłą napędową, stanowiącą podbudowę działań syjonizmu politycznego” z pewnością nie była „demokracja liberalna”.
Choć rozróżnienie między „Żydem” a „nie-Żydem” pozostaje „kluczowe” dla apartheidu izraelskiego, to w ustawach uchwalanych przez Kneset zazwyczaj pozostaje to zakamuflowane. Istnieje natomiast „dwukondygnacyjna struktura”, która „od ponad półwiecza tworzy zasłonę dymną dla ustawodawstwa apartheidu izraelskiego”. Pierwszą kondygnację stanowią tu instytucje syjonistyczne, takie jak Żydowski Fundusz Narodowy, Światowa Organizacja Syjonistyczna i Agencja Żydowska – istniejące wyłącznie w interesie Żydów.
Druga kondygnacja istnieje dzięki temu, że instytucje to pozostają „wrośnięte w aparat prawny państwa Izrael”, w szczególności zaś w „aparat ustawodawstwa strategicznego, decydującego o sposobie zarządzania ziemią”. W ten sposób organizacje takie jak Żydowski Fundusz Narodowy, którego celem konstytutywnym pozostaje „osiedlanie Żydów” w Palestynie, otrzymują zadania i dysponują władzą, normalnie zarezerwowaną tylko dla rządu.
Sam Ben Gurion publicznie docenił korzyści z istnienia tej dwukondygnacyjnej struktury. Pierwszy izraelski premier mówił, że Organizacja Syjonistyczna „zdolna jest osiągnąć to, co leży poza obrębem władzy i kompetencji państwa”, co stanowi o „przewadze Organizacji Syjonistycznej nad państwem”.
Jak wykazano już w części pierwszej, we wczesnych latach kolonizacji syjonistycznej to Żydowski Fundusz Narodowy stanowił organizację odpowiedzialną za zakup ziemi. Lecz nie zaprzestał on jej nabywania po utworzeniu państwa Izrael. Za sprawą sprzedaży ziemi przez rząd, Fundusz potroił w październiku 1950 r. swój stan posiadania, przejmując m.in. 40% ziemi „opuszczonej” przez Palestyńczyków.
Żydowski Fundusz Narodowy odegrał kluczową rolę w tworzeniu izraelskiej infrastruktury apartheidu na trzy sposoby:
stał się potężnym i rządzącym się swymi własnymi prawami właścicielem ziemskim;
„przekazano mu szczególne zadania w państwie, leżące ze swej natury w kompetencjach rządu”;
wreszcie, „dzieli z państwem odpowiedzialność za zarządzanie Ziemiami Izraela, stanowiącymi obecnie ponad 93% wszystkich ziem w Izraelu”.
Te 93% ziem nadzoruje specjalnie utworzone w tym celu ciało – Izraelska Administracja Ziemska. Jej politykę określa Izraelska Rada Ziemska, wśród której 22 członków 12 stanowią przedstawiciele rządu, a 10 – Żydowskiego Funduszu Narodowego. W ten sposób Fundusz, będący bezpośrednim właścicielem 13% ziemi w Izraelu, kształtuje również politykę Izraelskiej Administracji Ziemskiej. Taki wpływ zyskała organizacja, która zgodnie z własnymi deklaracjami
nie jest ciałem publicznym działającym na rzecz dobra wszystkich obywateli państwa. Żydowski Fundusz Narodowy deklaruje lojalność narodowi żydowskiemu i tylko przed nim pozostaje odpowiedzialny. Jako właściciel ziemski, Żydowski Fundusz Narodowy nie ma obowiązku działać na rzecz równości wszystkich obywateli państwa.
Momentem zwrotnym w procesie legitymizacji prawnej apartheidu pozostaje uchwalenie w 1960 r. przez Kneset Prawa Podstawowego o Ziemiach Izraela. Wraz z uchwaloną równocześnie „ustawą o Ziemiach Izraela” ów akt prawny oznaczał ustanowienie reżimu terytorialnego pełniejszego niż kiedykolwiek dotąd po 1948 r.
Szef Komitetu Konstytucji, Prawa i Sprawiedliwości powiedział wówczas parlamentarzystom izraelskim: „uważam, że prawo to należy poprzeć w imię zapewnienia prawnej legitymacji zasadzie, w swych podstawach religijnej: nie sprzedasz nigdy ziemi, gdyż należy ona do mnie” (Księga Kapłańska, 25:23). Raport Żydowskiego Funduszu Narodowego z 1973 r. mówi, że Prawo Podstawowe z 1960 r. nadaje „skutki prawne starożytnej tradycji, zgodnie z którą naród żydowski posiada tę ziemię na wieki”.
W latach 50. i na początku lat 60. uchwalono ustawy, które zapewniały bliskie stosunki między państwem a takimi instytucjami syjonistycznymi jak Światowa Organizacja Syjonistyczna i Agencja Żydowska. W ten sposób otwarcie syjonistyczna organizacja, której zakładanym celem jest obrona interesów narodu żydowskiego, otrzymała w 1967 r. w kwestiach imigracji oraz osadnictwa wiejskiego w Izraelu uprawnienia normalnie zarezerwowane dla państwa.
Wykluczaniu palestyńskich obywateli Izraela przez reżim apartheidu służą też „komitety selekcyjne” określające kryteria, które należy spełnić, aby móc zamieszkać w niemal 70% miast izraelskich. Miastami tymi rządzą rady regionalne, sprawujące kontrolę nad około 80% całości ziem. Komitety, złożone z przedstawicieli rządu i społeczności lokalnych oraz wysokiego przedstawiciela Agencji Żydowskiej lub Światowej Organizacji Syjonistycznej, oceniają „przystosowanie społeczne” kandydatów.
BYĆ PALESTYŃCZYKIEM W PAŃSTWIE ŻYDOWSKIM
Ci z Palestyńczyków, którzy zdołali przetrwać w granicach nowego państwa izraelskiego, mierzyli się z rozpadem tkanki społecznej – większość ich rodaków stała się uchodźcami, a ich własność skonfiskowano. Odbudowę po tej traumie dodatkowo utrudniał reżim wojskowy, narzucony Palestyńczykom przez rząd izraelski przez niemal 20 lat.
Ów stan wyjątkowy oznaczał bezustanne ingerencje, podobne do tych, jakich po 1967 r. doświadczyli Palestyńczycy żyjący pod rządami wojskowymi na Okupowanych Terytoriach Palestyńskich. Przepustki, godziny policyjne i aresztowania polityczne pozostawały wizytówkami reżimu, który przez całe pokolenie hamował przyrost naturalny społeczności arabskiej, uniemożliwiał rozwój niezależnej świadomości politycznej Palestyńczyków i rozbijał społeczeństwo.
Nic tu nie było przypadkowe. Jehoszua Palmon, w pierwszych latach istnienia państwa izraelskiego minister ds. mniejszości, następnie zaś doradca premiera do „spraw arabskich”, dzień w dzień trzymał rękę na pulsie, dbając o funkcjonowanie wojskowego zarządu nad Palestyńczykami. Po latach tak wyjaśniał swe dążenia:
Sprzeciwiałem się integracji Arabów ze społeczeństwem izraelskim. Wolałem osobny rozwój [...]. Separacja umożliwiła utrzymanie reżimu demokratycznego wewnątrz samej społeczności żydowskiej.
Kolejny doradca premiera ds. arabskich w latach 60., Uri Lubrani, mówił szczerze o stosunku państwa do „tubylców”: „Dajemy im traktory, elektryczność i postęp, lecz odbieramy im ziemię i ograniczamy swobodę ruchu. [...] Gdyby zostali drwalami, pewnie łatwiej byłoby ich kontrolować”.
Choć zarząd wojskowy nad palestyńskimi obywatelami Izraela dobiegł końca w 1966 r., to inne fundamentalne składowe struktury apartheidu nie zmieniły się po dziś dzień.
Charakterystyczna dla izraelskiej polityki państwowej pozostaje „judaizacja” obszarów uznanych za zbyt mocno zaludnione przez Palestyńczyków i zbyt słabo przez Żydów, dokonywana w drodze konfiskowania ziemi Arabom i tworzenia nowych kolonii żydowskich. Obszarem takich działań stały się w szczególności dwa regiony: Negew i Galilea.
Godny uwagi jest przykład stworzenia żydowskiego „Górnego Nazaretu” mającego ułatwić kontrolę nad palestyńskim Nazaretem w zdominowanej przez Arabów Galilei. Prawdziwą esencją tego sposobu myślenia, jaki przyświeca biurokratom izraelskim, pozostaje wypowiedź jednego z nich z 1953 r.:
Nie da się uczynić Nazaretu choćby częściowo żydowskim, jeśli nie umocni się tam instytucji państwowych. Ten akt kolonizacji napotka trudności, lecz bez niego nie będziemy w stanie zjudaizować Nazaretu.
W 1954 r. rząd izraelski wykorzystał „ustawę o akwizycji ziemi (poprzez uprawomocnienie postanowień i kompensatę)” w celu konfiskaty 1200 dunam ziemi w Nazarecie i jego okolicach, stwierdzając, że zostanie ona wykorzystana w interesie publicznym. W końcu jednak placówki rządowe zajęły jedynie 9 % przejętych ziem, reszta zaś dała fundament „Górnemu Nazaretowi”.
W strategię „judaizacji” wpisywały się również osiedla „strażnicze” zakładane „w całej Galilei i służące nadzorowaniu wsi arabskich” oraz sadzenie drzew w celu zapobieżenia „wtargnięciu na ziemię przez Arabów”. Agencja Żydowska ogłosiła w 2002 r. potężny plan nakłonienia 350 tys. Żydów do przeprowadzki do Galilei i na Negew w celu zagwarantowania „większości syjonistycznej na tych obszarach”. Dwa lata później ministerstwo budownictwa przedstawiło plany ustanowienia osiedli żydowskich na Negewie w celu „zablokowania ekspansji” społeczności Beduinów.
Rasizm jest zjawiskiem występującym w polityce państwa Izrael tak powszechnie, że nawet postronni obserwatorzy uznają za normalne coś, co gdzie indziej odebraliby jako absurdalne czy po prostu wstrętne. Na przykład ze strony internetowej BBC można było w swoim czasie dowiedzieć się o ustanowieniu przez Agencję Żydowską w Galilei miasta Karmiel, stanowiącego „forpocztę przeciwko okolicznym wsiom Arabów izraelskich” zaś Washington Post bez cienia zażenowania przyznał, że jego powstanie oznacza „syjonistyczną odpowiedź na obecność licznej ludności arabskiej w Galilei”.
Palestyńskich obywateli Izraela dyskryminuje się na wiele innych sposobów. W latach 1957-72 Arabom przyznano od 0,2 do 1,5% całości funduszy budżetowych przeznaczonych na rozwój. W 2008 r. ów odsetek wynosił już „aż” 4%, mimo iż palestyńscy obywatele stanowią jedną piątą ludności, zaś połowa rodzin arabskich żyje poniżej progu nędzy.
Nie dość, że Palestyńczycy w Izraelu pozostają obywatelami drugiej kategorii, że utrudnia im się zakup ziemi czy partycypację w budżecie rozwojowym, to jeszcze raz po raz słyszą, że społeczeństwo izraelskie widzi zagrożenie już w samej ich obecności. Ustawicznie mówi się o „zagrożeniu demograficznym” jakże uprzejmie wskazując, że Palestyńczycy są niebezpieczni, ponieważ nie są Żydami.
Izraelscy politycy, dowódcy wojskowi, uczeni oraz opinia publiczna często dyskutują nad tym „zagrożeniem” spowodowanym ciągłą obecnością Palestyńczyków w granicach Izraela oraz na kontrolowanych przez to państwo Okupowanych Terytoriach Palestyńskich. Rząd izraelski odnowił w 2002 r. wcześniej zdemontowaną Radę Demograficzną, mającą znaleźć konkretne rozwiązania „problemu”.
O tym, jak haniebne są owe stawiane publicznie tezy o „zagrożeniu demograficznym” pisał izraelski publicysta Gideon Levy: „Wyobraźcie sobie, co by się działo, gdyby w Stanach Zjednoczonych czy w Europie dyskutowano nad zatrważającym przyrostem naturalnym Żydów”. Lecz taki właśnie język pojawia się notorycznie w kontekście Palestyńczyków w Izraelu. Gdy w 2005 r. spadła liczba narodzin wśród Arabów, nieomal strzelano korkami od szampana, zaś wysoki urzędnik ministerstwa finansów powiedział, że „zdołaliśmy odwrócić trend i obronić żydowską większość w kraju”.
Raport Haaretz stwierdza, że ów spadek był „oczywistym wynikiem cięć wydatków na fundusze rodzinne w ostatnich 2 latach” zaraz jednak dodając, że „cięcia te podyktowane były względami ekonomicznymi, a nie demograficznymi”. Jednakże kilka miesięcy później ten sam dziennik doniósł, że urzędnicy rządowi przyznali w obecności przywódcy jednej z partii, iż cięcia w owych wydatkach były umotywowane „pragnieniem ograniczenia liczby narodzin wśród Arabów”.
W Izraelu nie razi określanie całej grupy obywateli jako zagrożenia ze względu na ich przynależność etniczną przez czołowych przywódców politycznych – tak jak uczynił to były premier Netanjahu w 2003 r. – czy też otwarte dyskutowanie, co robić w celu zapewnienia, by Izrael „pozostał żydowski”, na co pozwolił sobie w 2005 r. premier Ariel Szaron. Po wypowiedzi tego ostatniego w jednym z nagłówków prasowych pojawiła się informacja, że izraelska Rada Bezpieczeństwa Narodowego „sformułowała ostatnio plan poprawy sytuacji demograficznej w Izraelu”. Obnoszenie się z jawnie rasistowskimi poglądami na temat Palestyńczyków nie stanowi de facto żadnej przeszkody dla zrobienia błyskotliwej kariery politycznej czy wojskowej.
Rasizm dotykający Palestyńczyków w państwie żydowskim znajduje odzwierciedlenie tak w strukturze prawnej, jak i w retoryce przywódców politycznych, religijnych i wojskowych. Jedno z przeprowadzonych pod koniec lat 90. badań wykazało istnienie 20 dyskryminacyjnych ustaw, a ostatnio uchwalono wprost szokujące, jawnie rasistowskie prawo. W 2003 r. Kneset przegłosował „ustawę o narodowości i prawie wstępu do Izraela” zakazującą Palestyńczykom z Okupowanych Terytoriów Palestyńskich, którzy poślubią obywateli izraelskich, zamieszkiwania na terenie Izraela oraz nabywania statusu obywatela.
Ustawa ta miała być „tymczasową” lecz odkąd ją uchwalono, Kneset regularnie przedłuża czas jej obowiązywania. Już w 2004 r. dotknęła ona od 16 do 24 tys. rodzin: mąż nie może spotkać się z żoną ani też żona z mężem, rodzice nie mogą spotkać się z dziećmi. W materiale prasowym centrum prawnego Adalah, wydanym w 2008 r. i poświęconym kolejnemu przedłużeniu obowiązywania ustawy, stwierdzono, że „żadne inne państwo na świecie nie odmawia prawa do prowadzenia życia rodzinnego na podstawie przynależności narodowej czy etnicznej”.
Dla wielu żyjących w państwie żydowskim Palestyńczyków, którym syjonizm polityczny zapewnił los obywateli drugiej kategorii, niemal gwoździem do trumny okazuje się być niewidzialność prawna. Palestyńczycy wraz ze swymi nieruchomościami mogą stać się „niewidzialni” na dwa sposoby – jeśli mieszkają w nieuznanych wioskach bądź też jeśli są „obecnymi nieobecnymi”.
Nieuznane wioski to społeczności palestyńskie, których istnienia nie chce oficjalnie uznać państwo Izrael. Ustawa o planowaniu i budownictwie z 1965 r. określiła ziemię, na której leży wiele miejscowości palestyńskich, jako „niezamieszkałą”, w ten sposób je delegalizując – „nie ma ich, bo władze miały po prostu takie widzimisię”. Społeczności te pozbawione są szans na zyskanie oficjalnego statusu, zatem mieszkańcy nie otrzymują zapomóg rządowych, zaś ich domy przeznaczane są do wyburzania.
Ocenia się, że w Izraelu istnieje ponad sto takich nieuznawanych miejscowości, w większości skoncentrowanych na południu i zamieszkałych przez Beduinów z Negewu.
Zamieszkuje w nich 70-80 tys. Arabów, pozbawionych bieżącej wody, elektryczności, kanalizacji i sieci telefonicznej, którym „zakazuje się rozwijania infrastruktury”.
Są też tysiące Palestyńczyków, których państwo Izrael uznaje za uchodźców wewnętrznych. Ludzie ci opuścili w 1948 r. swe domy i miasta, lecz pozostali na terenie, na którym powstał Izrael. W świetle ustawodawstwa izraelskiego pozostają jednak „nieobecnymi”, gdyż opuszczając swe domy – choćby na krótko – na zawsze utracili swą ziemię i mienie. Choć zatem są obywatelami, Palestyńczykom tym „siłą zabroniono powrócić do swej własności, którą uznano za opuszczoną, zaś ich samych nazywa się obecnymi nieobecnymi”.
„Obecni nieobecni” to około jednej czwartej wszystkich palestyńskich obywateli Izraela. O stosunku apartheidu izraelskiego do arabskich „tubylców” wymownie świadczy przykład walki mieszkańców dwóch wsi, Kafr Birim i Ikritu, o możliwość powrotu do domu. Gdy w listopadzie 1948 r. eksmitowała ich armia izraelska, owi chrześcijańscy wieśniacy palestyńscy usłyszeli zapewnienie, że usuwa się ich z racji „tymczasowych” względów bezpieczeństwa.
Gdy w 1951 r. ciągle nie pozwalano im powrócić do domu, wnieśli pozew do izraelskiego Najwyższego Sądu Sprawiedliwości. W 3 miesiące później wojsko ogłosiło Kafr Birim „zamkniętą” strefą wojskową, do której można było wejść tylko po otrzymaniu specjalnej przepustki, następnie zaś w grudniu – gdy sprawa wciąż znajdowała się w sądzie – wysadziło wszystkie domy w Ikricie. W 1953 r. wojsko wysadziło pozostałe domy w Kafr Birim. Skonfiskowano ziemię należącą do obydwu wsi, ogłaszając ją „ziemią państwową” i otwierając w ten sposób drogę osadnictwu żydowskiemu.
Upór mieszkańców doprowadził później do powrotu sprawy na światło dzienne. Komitet rządowy zaproponował im w połowie lat 90. ugodę, którą odrzucili, gdyż ogromnie ograniczała zarówno liczbę uprawnionych do powrotu, jak i obszar ziemi, jaki mieliby odzyskać. Gdy w 1972 i 2001 r. sprawa trafiła pod obrady gabinetu izraelskiego, odpowiedź była za każdym razem ta sama: wieśniakom odmówiono prawa powrotu „ze względów bezpieczeństwa” jak też z obawy, by nie stworzyć „precedensu”, z którego skorzystają inni palestyńscy „obecni nieobecni”.
PALESTYŃCZYCY WEWNĄTRZ IZRAELA – PODSUMOWANIE
Za rdzeń apartheidu dotykającego palestyńskich obywateli Izraela należy uznać „ekskluzywistyczny reżim terytorialny” najlepiej odzwierciedlający historyczny cel syjonizmu politycznego: ziemię Palestyny bez Palestyńczyków. Wymienić należy 3 metody konstytutywne dla tego reżimu:
fizyczne wywłaszczenie;
system „własności i administracji” ziemią „publiczną”;
decyzje biurokratyczne „regulujące rozwój ziemi oraz planowanie jej wykorzystania”.
Otwarty rasizm, z którym mierzą się palestyńscy obywatele Izraela, to jedynie wynik sprzeczności głównej, nieodłącznej od idei „państwa żydowskiego i demokratycznego”.
Fragmenty książki Bena White’a „Apartheid izraelski”, przełożył Paweł Michał Bartolik
Ben White – dziennikarz specjalizujący się w tematyce palestyńsko-izraelskiej. Publikuje na łamach Guardiana online, The New Statesmen, Electronic Intifada, Al-Jazeera English online, Washington Report on Middle East Affairs, Middle East International.
Jozek to taaaakie dluuugie
15 Marca, 2013 - 23:32
nawet jak z Londynu,
nie lepiej napisac cos na wlasnym blogu?
Cala prawda
15 Marca, 2013 - 23:00
Przeczytałem ten tekst w "El Pais". Yorio Graciela, siostra Orlando Yorio, napisała e-mail do autora książki "El Silencio" Horacio Verbitsky'ego, w której Papież został pomówiony m.in. o współpracę z dyktaturą Videla i pozostawienie "na pastwę wojskowych" dwóch jezuitów, w tym Orlando Yorio. Sam Verbitsky był członkiem Montoneros, organizacji terrorystycznej, ale "ja nigdy nie podkladałem bomb" - twierdzi. 1. Współpracy Papieża z dyktaturą Videlo zaprzeczają m.in. laureat nagrody Nobla, Adolfo Pérez Esquivel, argentyński obrońca praw człowieka, także więziony przez "funkcjonariuszy" dyktatury, a także amerykański dziennikarz śledczy Alicia Oliveira, prawnik prześladowana w czasach dyktatury, stale korzystająca z pomocy obecnego Papieża. 2. Jeśli Yorio Graciela pisze prawdę, z całym szacunkiem dla jej bólu, lopisywaną przez nią sytuację można rozumieć tylko tak. Dwóch jezuitów nie okazuje posłuszeństwa przełożonemu, poprzez swoje zaangażowanie narażają się na represje reżimu. Mimo jego próśb, aby skorzystali z azylu w klasztorze, nadal poprzez swoje zaangażowanie, świadomie narażają się na śmiertelnie groźne represje. Co zrobilibyscie na miejscu ich przełożonego? Nie można ich zmusić do skorzystania z azylu. Robią, co uważają za słuszne. Chcą zostać męczennikami? To nie jest zakazane. Tylko bądźcie konsekwentni. Kiedy już będzie za późno, nie płaczcie. Sami wybraliście ten los. Przełożony, po ich aresztowaniu robi wszystko, w tym wstawia się, prosi o ich uwolnienie samego dyktatora (to, o paranojo! naraża go na zarzut współpracy z dyktaturą). Jego działanie jest skuteczne. Zostają porzuceni gdzieś na przedmieściach Buenos Aires. Obecny Papież daje im pieniądze i natychmiast wysyła do Europy. Co jeszcze mógł zrobić? Co jeszcze?! P.S. Horacio Verbitsky jest "zaprzyjaźniony" z aktualną Panią Prezydent Argentyny, Cristina Fernández de Kirchner, która na wieść o wyborze kardynała Bergoglio na Papieża zareagowała: "ale mamy pecha"... Niech każdy myśli i pisze, co chce, ale najpierw zapozna się z faktami. Trzeba mieć głowę otwartą, ale nie tak bardzo, aby z niej wypadł mózg!
@Józef z Londynu !!!
15 Marca, 2013 - 23:09
Wklejanie komentarzu nie mających związku z tematem notki może być zakwalifikowane jako trolling i spowodować sankcje ze strony Administracji Portalu.
--------------------------
Reszta nie jest milczeniem.
----------------------------------------------
*Reszta nie jest milczeniem, ale należy do mnie.*
*Ale miejcie nadzieję; bo nadzieja przejdzie z was do przyszłych pokoleń i ożywi je; ale jeśli w was umrze, to przyszłe pokolenia będą z ludzi martwych.*
@Jozef z Londynu
15 Marca, 2013 - 23:39
Nie ukrywam, że podniosłeś mi ciśnienie.
Co te komentarze,długie i nudne jak spis książki telefonicznej tu w ogóle robią ?! Jaki to ma związek z treścią notki ??
Pousuwaj to lepiej, bo wstyd być tak natrętnym. Dla mnie to niestety czysty spam !
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach..
Idź wyprostowany wśród tych co na kolanach..
@Józef z Londynu
16 Marca, 2013 - 00:16
Do Autora w/przytoczonych komentarzy.
Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest opublikowanie własnej notki, na konkretny temat. Publikowanie, wielu, komentarzy, na różnych blogach, luźno, jeśli w ogóle, związanych z tematyką poruszaną przez innych Autorów może (i musi) spotkać się z określoną reakcją. Bardzo prosilibyśmy o uwzględnienie tej uwagi.
Notka-komentarz
16 Marca, 2013 - 10:17
Jak zawsze, masz rację, ale te komentarze-notki przynoszą całkiem niezłą porcję wiedzy. Leniwy czytać nie musi. Nie każdy ma czas i ochotę "blogować". Józefie - diękuję.
Stasiek
Pytanie
16 Marca, 2013 - 10:24
Józefie - jeśli pozwolisz, umieszczę ten tekst na innych forach?
Pozdrawiam serdecznie
Stasiek