Tajemnica Pawła Chochlewa

Obrazek użytkownika Przemysław Mandela
Historia

Codziennie radio nadaje wiadomość ‘Westerplatte broni się jeszcze’. I może to jest najważniejsze.

Mniej więcej tymi słowami zwrócił się do majora Sucharskiego, kapitan Franciszek Dąbrowski, grany przez niezapomnianego Arkadiusza Bazaka w filmie o obronie bohaterskiej placówki, nakręconym w 1967 roku. W bliższej naszym czasom ekranizacji dramatycznych wydarzeń na półwyspie we wrześniu zabrakło chyba takich, prostych ale niezwykle wymownych kwestii, określających postawę ludzi pokroju Dąbrowskiego.

Mimo podjęcia tego samego tematu – heroicznej, siedmiodniowej obrony walki załogi składnicy tranzytowej na Westerplatte – filmów tych nie należy porównywać. Są całkowicie różne, zarówno pod względem podejścia do tego symbolicznego już epizodu Wojny Obronnej 1939 roku jak i jego ukazania. Najnowszy obraz Pawła Chochlewa wydaje się być próbą rozprawy z głęboko zakorzenionym w społeczeństwie mitem bohaterskiej obrony placówki oraz jej pierwszoplanowym bohaterem – majorem Henrykiem Sucharskim. Zawiera więc sceny bójek, dezercji z pola walki czy otwartej niesubordynacji wobec przełożonych, odbrązawiając nieco te pomnikowe postacie. Być może reżyser robi to nieco na siłę, ignorując nawet najnowsze ustalenia historyków. Być może chciał nam pokazać zbyt wiele, nie licząc się z ograniczeniami czasowymi, co w konsekwencji rozmazało cały obraz. Być może.

Autor niniejszego bloga pomimo tego, że jest historykiem nie zamierza tutaj rozwodzić się nad rzetelnością pokazanego nam obrazu. O tym, że podpułkownik Sobociński nie był bezpośrednim przełożonym majora Sucharskiego i nie mógł wydawać mu kategorycznych rozkazów dwunastogodzinnej obrony, a sposób w jaki pokazano bunt części załogi 2 września inaczej wygląda w świetle źródeł już pisano. Wypowiadali się historycy czy też domorośli specjaliści, na zmianę to punktując to broniąc filmu.

Nie w tym rzecz.

Rzecz nie tkwi nawet w takich detalach jak salutowanie przez żołnierzy do pustej glacy, za co powinni być surowo ganieni przez podoficerów. Film Pawła Chochlewa oceniany jedynie przez pryzmat takich niuansów zasługiwałby niewątpliwie na niską ocenę, gdyby nie fakt, że reżyser chciał nam coś poza walką o kawałek polskiej ziemi nad Bałtykiem pokazać. I w przypadku autora niniejszego tekstu, Szanowny Czytelniku, osiągnął swój cel.

O ile w filmie Westerplatte z 1967 roku nie sposób wskazać jednego czy kilku głównych bohaterów w Tajemnicy Westerplatte takiego problemu nie ma. Pierwszoplanowe postacie są dwie, a cała reszta to zaledwie tło dla dzielącego ich konfliktu czy pojedynku charakterów. Pierwszą z nich jest oczywiście major Sucharski, w którego rolę wcielił się Michał Żebrowski. Grany przez niego dowódca placówki to realista już na początku filmu pozbawiony złudzeń co do celowości stawiania długotrwałego oporu. Nadziei na odsiecz nie ma, ponieważ dużo lepiej orientuje się w tragicznej sytuacji aniżeli jego zastępca. Zamierza wykonać rozkaz dwunastogodzinnej obrony i zakończyć walkę, która w dalszej perspektywie może doprowadzić jedynie do rzezi wśród jego podkomendnych. Kapitan Dąbrowski, którego sylwetkę próbował nam przybliżyć Robert Żołędziewski jest jego naturalnym przeciwieństwem – to idealista, głęboko wierzący w siłę polskiego wojska, ufający w obiecaną pomoc ze strony sojuszników, a do tego przekładający poczucie honoru nad własne życie.

Te dwie postawy, tak różne i przeciwstawne w rzeczywistości od wieków wpisane są szeroko rozumianą polskość. Konflikt jaki rodziły widoczny był doskonale przy okazji zrywów niepodległościowych czy też innych zakrętach naszej historii, w których honor stawialiśmy ponad zdrowym rozsądkiem. Także w filmie Chochlewa jest to spór niezwykle barwny i ostry, zmuszający do refleksji także nad własną przyjętą hierarchią wartości, lecz nie w stopniu takim w jakim chciałby tego reżyser.

Postawa kapitana Dąbrowskiego, podobnie jak wielu innych bohaterskich dowódców września i października 1939 roku z jednej strony budzi podziw, lecz z drugiej niezrozumienie, a niekiedy nawet oskarżenia o fanatyzm. Postacie takie jak Raginis, Dąbek czy właśnie Dąbrowski są z jednej strony czczone i otaczane kultem bohaterów, a z drugiej właśnie nierozumiane. Tymczasem Chochlew nie zrobił nic, by właśnie taką postawę nam – ludziom XXI wieku, kierującym się w życiu nieco innymi zasadami – przybliżyć. Jego kapitan Dąbrowski poza w kółko powtarzanymi kwestiami o rychłej pomocy nie robi nic byśmy mogli zrozumieć jego upór. To postać niezwykle płaska, właśnie fanatyk, który zdaje się dostrzegać jedynie sens w walce dla samej walki. Kapitulacja to dla niego hańba i plama na honorze przez co jest oporny nawet na najbardziej oczywiste argumenty za zakończeniem oporu. Bardziej przypomina żołnierza japońskiego niż polskiego przez co z kolei postać majora Sucharskiego, mającego na uwadze chociażby konieczność ocalenia rannych żołnierzy, automatycznie ustawia się w bardziej pozytywnym świetle, porozumiewawczo puszczając do widza oko.

Jeżeli główną osią do wydarzeń przedstawionych w filmie ma być właśnie konflikt tych dwóch osobowości i postaw to reżyser ewidentnie nie przyłożył się do rzetelnego i pełnego pokazania jednej ze stron. Targany wątpliwościami oraz poczuciem odpowiedzialności za podkomendnych Sucharski za przeciwnika ma jedynie pustą skorupę powtarzającą w kółko nie będzie żadnej kapitulacji.

Tymczasem jak pokazał nam prawie pół wieku temu Stanisław Różewicz, Dąbrowski jako symbol pewnych postaw i hierarchii wartości może być przekonywujący, a nawet godny naśladowania. Nie jest fanatykiem, a jedynie dostrzega coś czego Sucharski nie jest w stanie pojąć – symboliczny wymiar toczonych przez nich walki. Kapitan grany przez Bazaka rozumie, że stawiany przez Westerplatte opór jest natchnieniem dla całego, wkraczającego w okropności wojny narodu, czemu daje wyraz w cytacie przytoczonym na początku.

Czegoś takiego brakuje w najnowszym dziele Chochlewa - pełnowymiarowości jednego z głównych bohaterów. Nakręcił on bowiem film dużo głębszy niżby wskazywał na to tytuł, szkoda jedynie, że równocześnie niemal mimowolnie wskazał widzowi, której postawie jest bliższy. Dlaczego to zrobił? Czy był to zabieg zamierzony? To już tytułowa tajemnica reżysera.

To według autora, Szanowny Czytelniku jest głównym mankamentem Tajemnicy Westerplatte – filmu, który co prawda nie rozczarował jak Bitwa Warszawska czy Katyń lecz pozostawił pewien niedosyt.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)

Komentarze

 

 5/12 - "OSTRZEŻENIE DLA KINOMANÓW. W ubiegłym roku o tej porze był KAC WAWA, w tym - TAJEMNICA WESTERPLATTE. Reżyser Paweł Chochlew chciał zrobić film odmitologizowujący legendę o bohaterskich obrońcach skrawka ziemi w Gdańsku, którzy musieli jako pierwsi zmierzyć się z impetem rozpoczynającej II wojnę światową III Rzeszy. Żeby jednak coś zmienić, poprawić, odkłamać, trzeba najpierw nauczyć się rzemiosła. Tymczasem Chochlew poprawił nam na ekranie historię walki o Westerplatte tak niewprawnie jak 81-letnia staruszka z Borja pod Saragossą, która niedawno postanowiła odświeżyć fresk przedstawiający Jezusa i zamieniła go w bohomaz" - napisał Raczek. /Na zdjęciu: Dorota Wellman i Jacek Samojłowicz, producent filmu

 ********************************************

"Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, ż

Vote up!
1
Vote down!
0


,,żeby głosić kłamstwo, trzeba całego systemu, żeby głosić prawdę, wystarczy jeden człowiek”.

#335739

Polecam obejrzeć film przed jego oceną zamiast opierać się jedynie na recenzji pana Raczka. W mojej ocenie film ma wiele mankamentów, do wielu rzeczy można się przyczepić bądź je krytykować, ale wciąż jest to film o niebo lepszy od "Bitwy Warszawskiej", a nawet "Katynia" - co z resztą już napisałem. Jak dla mnie jest to 7/10.

"Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli"
- Józef Piłsudski

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli"
- Józef Piłsudski

#335762

drogo nas kosztuje, nie mógłby roztrząsać swoich wydumanych dylematów na własny koszt i na innych przykładach? Choćby na przykładzie Stalingradu, czy w ostateczności Breslau'a :) ?

A Czechosłowację lub Danię przedstawić jako świetlany wzorzec do naśladowania.

Bo generalnie kucanie ma wielką przyszłość a pokorne cielę dwie matki ssie. Taka chochola filozofia (a może chochlowa?)

Vote up!
1
Vote down!
0
#335745

Powiem tak. Sam byłem przeciwny powstania tego filmu w kształcie w jakim był planowany wcześniej. Dzisiaj jednak po jego obejrzeniu mogę stwierdzić, że nie było tak źle, a miejscami było nawet ciekawie. Pozostał mi niedosyt z niewykorzystanego do końca potencjału, ale takie filmy są mi zdecydowanie bliższe aniżeli najnowsze obrazy "sprawdzonych" czy "doświadczonych" reżyserów pokroju Pasikowskiego.

"Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli"
- Józef Piłsudski

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli"
- Józef Piłsudski

#335763

ano właśnie. Ja się chyba wybiorę. Gdyby film był tak zły, jak się to zapowiadało te kilka lat temu, nie zbierałby dziś niezłych recenzji w "naszych" tygodnikach. Za to piałyby z zachwytu te media, które teraz film raczej krytykują.

Vote up!
0
Vote down!
0
#335779

@Przemysław Mandela:

(...).."Najnowszy obraz Pawła Chochlewa wydaje się być próbą rozprawy z głęboko zakorzenionym w społeczeństwie mitem BOHATERSKIEJ (uwypuklenie moje) obrony placówki oraz jej pierwszoplanowym bohaterem – majorem Henrykiem Sucharskim. Zawiera więc sceny bójek, dezercji z pola walki czy otwartej niesubordynacji wobec przełożonych, odbrązawiając nieco te pomnikowe postacie. Być może reżyser robi to nieco na siłę, ignorując nawet najnowsze ustalenia historyków. Być może chciał nam pokazać zbyt wiele, nie licząc się z ograniczeniami czasowymi, co w konsekwencji rozmazało cały obraz. Być może."
============================================

Społeczeństwu i młodym pokoleniom KAŻDEGO narodu nie jest potrzebne opluwanie i "odbrązawianie" - czyli de facto DEPRECJONOWANIE faktów i zdarzeń będących dumą i chwałą danego narodu. Wręcz odwrotnie.. W mądrym narodzie wzmacnia się warstwę mitologiczną i podbudowuje legendy.

Zaś owo lewackie "odbrązawianie" to najlepsza droga do zniechęcania i odwracania kolejnych pokoleń Polaków od własnej historii i przeszłości..

- Kto będzie powoływał się na Kościuszkę jako bohatera i autorytet, jeśli rożne "Chochlewy" wspomagane bliskimi im ideowo "Mandelami" - tymi naszymi rodzimymi - "odbrązowią" nam Kościuszkę przedstawiając go jako (co już się zdarzyło..) pijaka, alkoholika i.. kolaboranta??

Co jeszcze zostało z naszej przeszłości do "odbrązowienia" przez różnych "Piotrusiów Mandela" lub "Chochlewów" czy inszych " Pasikowskich"??

- Co jeszcze z naszej historii można opluć, zdeprecjonować, okryć pogardą, niesławą czy śmiesznością? - Bitwę pod Cedynią? - Majora Hubala? - Obronę Tobruku czy postać hetmana Żółkiewskiego dla przykładu?? - etc.. etc.. etc..

Sam zaś Piotruś Mandela to - myślę iż się nie mylę - "chisteryk" młodego pokolenia?

- A owo "Mandela" to nick blogerski czy prawdziwe, RODOWE nazwisko - pozwolę się zapytać..

Jeśli jest to nick, to zapytam historyka CO.. i jak wiele wie o jednej z ikon lewactwa - rzeczywistym Mandeli?

cornik
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
1
Vote down!
0

cornik Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#335834

"Społeczeństwu i młodym pokoleniom KAŻDEGO narodu nie jest potrzebne opluwanie i "odbrązawianie" - czyli de facto DEPRECJONOWANIE faktów i zdarzeń będących dumą i chwałą danego narodu. Wręcz odwrotnie.. W mądrym narodzie wzmacnia się warstwę mitologiczną i podbudowuje legendy"

Mądry naród nie potrzebuje wzmacniania warstwy mitologicznej czy podbudowywania legend, bowiem powinien być świadomy swojej historii oraz wszelkich jej aspektów - także tych mniej chwalebnych. A z tymi należy się mierzyć, a nie je pudrować. Zarówno deprecjonowanie faktów historycznych jak zbytnie ich mitologizowanie jest zwyczajnym OGŁUPIANIEM, bądź co gorsza zaprzęgnięciem tej jakże ciekawej nauki do rydwanu polityki jednego bądź drugiego obozu. A no MĄDRZY historycy nie powinni się zgadzać.

"- Kto będzie powoływał się na Kościuszkę jako bohatera i autorytet, jeśli rożne "Chochlewy" wspomagane bliskimi im ideowo "Mandelami" - tymi naszymi rodzimymi - "odbrązowią" nam Kościuszkę przedstawiając go jako (co już się zdarzyło..) pijaka, alkoholika i.. kolaboranta??"

Na Kościuszkę jako bohatera i człowieka mającego swoje słabości możesz się nadal powoływać, bo to niezaprzeczalnie wielka postać w naszej historii. Problem w tym, że Ty wolisz się powoływać na pomnik nie na człowieka. Nie dziw się więc, że trafia to jedynie do wąskiego grona odbiorców, myślącego podobnie jak Ty.

"Co jeszcze zostało z naszej przeszłości do "odbrązowienia" przez różnych "Piotrusiów Mandela" lub "Chochlewów" czy inszych " Pasikowskich"??"

PRZEMYSŁAWÓW. Jeżeli już używasz argumentów ad personam zadaj sobie trud poprawnego przeczytania do kogo kierujesz swój tekst.

"- Co jeszcze z naszej historii można opluć, zdeprecjonować, okryć pogardą, niesławą czy śmiesznością? - Bitwę pod Cedynią? - Majora Hubala? - Obronę Tobruku czy postać hetmana Żółkiewskiego dla przykładu?? - etc.. etc.. etc.."

Jeżeli pod terminem "odbrązowienia" historii rozumiesz jedynie deprawację, okrycie pogardą czy opluwanie pozostaje mi jedynie współczuć nad niezwykle wąskimi horyzontami myślowymi.

"Sam zaś Piotruś Mandela to - myślę iż się nie mylę - "chisteryk" młodego pokolenia?"

Historyk. Jeżeli jesteś zainteresowany moją twórczością zapraszam do zapoznania się z nią czy to na tym portalu czy na szeregu innych, a także kilku czasopismach w których mam przyjemność pisać.

"- A owo "Mandela" to nick blogerski czy prawdziwe, RODOWE nazwisko - pozwolę się zapytać.."

Prawdziwe i rodowe.

"Jeśli jest to nick, to zapytam historyka CO.. i jak wiele wie o jednej z ikon lewactwa - rzeczywistym Mandeli?"

Jak już wiesz nie jest. A o Nelsonie Mandeli też wiem sporo chociażby przez fakt na zbieżność naszych nazwisk.

Teraz jeśli pozwolisz, chciałbym zakomunikować wszystkim blogerom zrzeszonym na portalu "Niepoprawni", że nie zamierzam prowadzić dyskusji na takim poziomie. Następne tego typu posty zamierzam zgłaszać administracji, bo szczerze męczy mnie legitymowanie się polskością do pięciu pokoleń w tył, byleby takie osobniki jak Ty mogły mnie uznać za "godnego" do wypowiadania się w tematyce naszej historii.

Zdobyłem takie prawo już jakiś czas temu. Dowodzi tego dyplom magisterski, a nie konieczność posiadania poglądów zbliżonych do Twoich i Tobie podobnych.

Tyle w temacie.

"Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli"
- Józef Piłsudski

Vote up!
0
Vote down!
0

"Nie ma lepszej pożywki chorobotwórczej dla bakteryj fałszu i legend, jak strach przed prawdą i brak woli"
- Józef Piłsudski

#335842

http://westerplatte.pl/?a=pastcast

Może warto się zaznajomić przed pójściem na film?

**********************************
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

********************************** Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#335843

Przemyslaw Mandela:

(...)"..chciałbym zakomunikować wszystkim blogerom zrzeszonym na portalu "Niepoprawni", że nie zamierzam prowadzić dyskusji na takim poziomie."..
==========================================

- A mówiąc "językiem literackim": - "No i pies mu mordę lizał". - Czyli tłumacząc na bardziej zrozumiały język kolokwialny i mniej wykwintny: - "tom temate uważa siem za zamnknientom"..

Uznajemy więc że i żadnej odpowiedzi też nie było..

cornik
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0

cornik Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#336075

 tego co zaraz tu wkleję. Więc wklejam :)))
 

"
Największa tajemnica Westerplatte jest całkowicie zakryta przed ludźmi takimi jak Paweł Chochlew. To jest tajemnica przerastająca całkowicie ich zdolność rozeznania.
Wiem co piszę, ponieważ znam osobiście osobników tego pokroju. Jest to tajemnica, przez którą ci ludzie nie są w stanie się przedrzeć. Nie potrafią, nie chcą...Niby ich IQ jest w normie, niby mają jakieś wykształcenie – w końcu każdy z nich to rasowy „Młody Wyształcony...” i tak dalej, a tymczasem ta sprawa pozostaje dla nich niepojęta. Oni po prostu nie są w stanie zrozumieć, że można być człowiekiem kulturalnym. Tak po prostu. Kulturalnym. W prawdziwym znaczeniu tego słowa.
Wyobrażenie sobie życia bez przekleństw, bez rzucania wyrazami na różne litery alfabetu pozostaje poza ich intelektualnymi możliwości. Poza ich deklaracją woli. Zdecydowane przekonanie, że wszyscy są wulgarnymi chamami stoi u podstaw ich postrzegania świata.
Wiem co piszę. Sama znam takich ludzi. Z jednym z nich rozmawialiśmy kiedy pierwsza dyskusja o scenariuszu filmu „Tajemnica Westerplatte” nabierała energii i rozpędu. Gdy jeszcze były tam sceny, wyrażenia i gesty nawet bardziej paskudne niż obecnie. Więc rozmawiam z jednym z takich młodych (jeszcze) mężczyzn, a on mi tłumaczy, że przecież tam, w tamtych warunkach, oni, ci żołnierze broniący Westerplatte, na pewno byli chamscy, wulgarni i wyuzdani. Że oni tacy po prostu musieli być. I byli...
Pytam go: - Co znaczy „tacy byli?" Wtedy byli tacy, a później przestali? Przecież znasz, człowieku, twoich bliskich, najbliższych, członków twojej własnej rodziny... – Twój dziadek jako młody chłopiec należał do ZWZ, a potem był w AK. Walczył.... Czy ty słyszałeś, żeby on kiedykolwiek powiedział jakiekolwiek wulgarne słowo? Żeby zachował się - nie mówię po chamsku, bo to po prostu wykluczone – ale po prostu niegrzecznie? Niekulturalnie?
-No, nie - mówi MWzWM, przy rodzinie nie, ale w towarzystwie żołnierzy, to pewnie tak klął....- Człowieku, mówię, kiedy Twój dziadek, twój własny dziadek na przykład uderzy się w palec młotkiem, to co wtedy krzyczy? „Do pioruna!”. To jest jego najmocniejsze przekleństwo! Do pioruna! Czy ty rozumiesz, że tacy byli Polacy przed wojną? Że tacy byli przedwojenni ludzie... - Hłe, hłe, hłe. Słyszę śmiech w odpowiedzi. - Dziadek może i taki był, ale inni na pewno nie. - No, dobrze, mówię, idźmy dalej. A mąż siostry twojej babci? Słyszałeś żeby kiedyś zaklął? - No, tak... Mówi czasem „cholera jasna”... - Chwila, chwila, a nie łagodzi tego słowa? Nie mówi „chojija”? No, to masz już dwóch przedwojennych ludzi. I co będziesz dalej twierdził, że oni kiedyś byli chamami? - No, tak – mówi MWzWM - ale ani dziadek ani wujek nie byli wojskowymi...Wojskowi klęli.
- No, więc mąż Twojej ciocibabci był wojskowym. I ja z jego ust nie usłyszałam nigdy ani jednego wulgarnego słowa. - Coś musiał – odpowiada MWzWM … - Przyznaję, miał jedno takie powiedzenie, a ono było akurat o takich jak Chochlew i Ty: „Nie widziała d... słońca, zagorzała od miesiąca”... Obraził się... Na tym tamta nasza rozmowa się zakończyła. Każde z nas pozostało przy swoim zdaniu.
Ten młody (jeszcze) człowiek widzi i słyszy. Wie, że w jego rodzinie nikt z tamtego pokolenia nie przeklinał, nie zachowywał się ordynarnie, że nikt, po prostu n i k t nie był chamem. Dopiero pokolenie jego ojca zaczęło używać niecenzuralnych słów. I co? I dalej pozostaje przy swojej tezie, że obrońcy Westerplatte musieli być zdegenerowaną azjatycką dziczą.
Sam klnie, więc musi udawać przed samym sobą wiarę w to, że ludzi nieprzeklinających nie ma. A jeżeli byli, jeżeli jeszcze są, to pozostają wyjątkami. W psychologii ten mechanizm obronny nazywa się projekcją. Projekcją własnych negatywnych cech na innych ludzi. Przypisują te cechy innym, bo w ten sposób bronią się przed negatywną oceną własnych zachowań. Idą w tym w zaparte. Przeczą własnym spostrzeżeniom i faktom...

Bo największa tajemnica Westerplatte, ukryta przed oczyma Pawła Chochlewa i ludzi jego pokroju jest taka, że Polacy, obrońcy Westerplatte w pewien sposób bronili tamtej Polski także przed nimi... Bronili polskiej grzeczności, polskiej kultury, polskiej mowy – wszystkiego, co naszym wrogom ze wschodu kojarzyło się z nazwą „polskie pany”... Tego ciepłego i miękkiego sposobu bycia, który dzisiaj przez klnących i szydzących z nas wrogów wewnętrznych nazywany jest „Polską moherową”.
Ta największa tajemnica Westerplatte, zakryta całkowicie przed Pawłem Chochlewem i ludźmi jego pokroju, to miłość do Ojczyzny. Takiej, jaka ona wtedy była. Odzyskana, ukochana... Ojczyzny, w której w każdym środowisku (może oprócz jakiego zupełnego marginesu) używano pięknego polskiego języka - przecież on istnieje, on przetrwał do dzisiaj wśród emigrantów. Tym językiem mówili ludzie ze wsi. Ludzie małomiasteczkowi i wielkomiejscy. Ludzie z dworów i chałup. I oni tę Polskę naprawdę kochali i dlatego jej bronili.... To jest tajemnica Westerplatte. Dla ludzi pokroju Pawła Chochlewa tajemnica niezgłębiona. Niepojęta.
***********
Wystarczy pooglądać polskie przedwojenne filmy, z Bodo, Żabczyńskim, Ćwiklińską, Grossówną, Szczepkiem i Tońciem... Tam widać, jacy ciepli i serdeczni to byli ludzie, jak inni niż dziś.
Czytałem trochę pamiętników z września 1939 r., pamiętam jaka była moja babcia - wszystko co napisałaś to prawda.

Komentarz mojego kolego, który stracił pieniądze i poszedł film:
"Mógłbym wyliczyć całą litanię zarzutów, ograniczę się do kilku.
Autor scenariusza nie ma zielonego pojęcia o Wojsku Polskim II RP! Dyscyplina, stosunki przełożony-podwładny, sposób noszenia munduru, zachowanie w różnych sytuacjach ( np. rzucanie przez oficera petów na ziemię! ), a przede wszystkim oburzające sceny grożenia bronią, wymyślanie, wrzaski, zwracanie się do oficera per ty, no i bójki żołnierzy!! Skandal. Kąpiel nago w morzu, trzeba dodać, w stanie nietrzeźwym w czasie działań wojennych!! Chochlew powinien zacząć swą "patriotyczną" edukację od przedszkola. Film razi nieporadnością realizatorską, sztucznością i płycizną dialogów i strasznym splugawieniem honoru polskiego żołnierza. Przypominam, że do służby na Westerplatte byli powoływani wybrani, najlepsi żołnierze o nieskazitelnej reputacji! To jak wyglądała reszta naszej armii?? Z filmu wynika, że nie było to wojsko, tylko zbieranina, banda w której każdy robił co chciał i jak chciał! Komu i czemu ma taki film służyć?? Dobrze, że na seansie było tylko 5 osób, im mniej zobaczy tego gniota filmowego, tym lepiej! Wstyd, że w "dzieło" Chochlewa zaangażowała się córka kpt. Dąbrowskiego Elżbieta Hojka, nie wiem co ojciec powiedziałby po obejrzeniu takiego draństwa"
///////
I jeszcze prośba do wszystkich, którzy chcieliby zobaczyć na własne oczy, na czym polegał przed wojną honor polskiego oficera, jak wielką siłę miała przyjaźń i uczciwość.

http://www.youtube.com/watch?v=iRGg15dfhFs&feature=player_embedded
http://blogmedia24.pl/node/62279"
(bursztyn  9.02.2013 16:25  http://rebelya.pl/forum/watek/61698/)

Imponuje mi taki dystans do tego "tfurcy" i jemu podobnych indywiduów.  Dość tego sztur'ania !
 

 

 

 

Vote up!
0
Vote down!
0
#336441