W polskim radiu wczoraj usłyszałem dwuzdaniową recenzję filmu. Cytuję: "W kinie wojennym stawia się albo na psychologię bohaterów albo na batalistykę. Chochlew nie postawił ani na jedno ani na drugie".
Psychologia bohaterów. Tanie, szkolne chwyty reżyserskie. Sucharski widzi krew na swych rękach, i śnią mu się poranieni żołnierze. Wielka s-ztuka to nie jest.
Tematem przewodnim jest spór Dąbrowskiego i Sucharskiego o władzę. Takich sporów jest więcej. Podoficerowie nawet o kwestię dowodzenia w wartowni sie pobili, prawie postrzelali. W ogóle brak hierarchii w tym wojsku. Pomiędzy jednym atakiem Niemców a drugim, trzech wojaków poszło się kapać w morzu. Niestety kąpiel przerwał niemiecki kuter, niecelnym ogniem.
Dialogi, teksty to zbiór banałów, jakie można spotkać w każdym jednym filmie wojennym na słabym poziomie. Widać, że najlepsi polscy aktorzy naprawdę się starali, ale nie udało im się z tej treści scenariuszowej urzeźbić nic lepszego. Żal tylko ich ciężkiej pracy.
Batalistyka... Efekty komputerowe tu i tam. Widać, że zamysł był ambitny tylko zabrakło pieniędzy. Animacje komputerowe kosztuja niemało. Wygenerowany Schleswig, Junkersy, koszary i wszechobecne przelatujące w powietrzu pociski, podobne do tych ze Star Wars. Podobne rzeczy można zobaczyć na You tube jako efekt zabawy młodzieży w After Effects. Kilka wielkich wybuchów spodoba się militarystom ;]
Sama walka jest przedstawiona tragicznie. Z większej odległości strzelamy do siebie na rekonstrukcji. Nawet na strzelaninach asg dystans walki jest większy, niż w tym filmie.
Ataki niemców tyralierą przez otwartą plażę, to już jeden wielki kicz, zapewne fascynacja reżysera amerykańkim filmem o poszukiwaniu pewnego szeregowca.
Scena ominięcia przez niemieckie siły polskiej wartowni, zakrawa na kpinę. Dowodzi braku konsultacji z jakimimkolwiek militarystą czy wojskowym.
Sami Niemcy idą do ataku zwykle jak za czasów Napoleona. Ramię w ramię, chłop przy chłopie i chłop na chłopa się kładzie.
Nie poruszam kwesti kostiumów. Broń to jeden wielki kociokwik. Z bronią statyści i niektózy aktorzy nie dają sobie zresztą rady. Rekonstruktorzy wiedzą jakie kaprysy ma broń na ślepe naboje z krótką szyjką. W filmie biedni statyści mocują się ciągle z zacinającymi się karabinami, manipulują rozpaczliwie zamkami. Może, to taki dramatyzm?
Nowy film o Westerplatte wobec starej wersji, treściowo, warsztatowo, aktorsko i wizualnie kapituluje.
|
Komentarze
Wilre - cholera, nie mam krowiego odbytu na podorędziu...
2 Marca, 2013 - 01:26
Co robić ?
; )
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, aldd meg a magyart