Dziennikarstwo śledcze i dziennikrastwo ślepcze, czyli, co jarają na Czerskiej, lub co piją...

"Mądry" naród przyzwyczaił niestety michnikowych speców od propagandy do tego, że cokolwiek napiszą i opublikują, uchodzi im bezkarnie i emocje wzbudza, i sensacje.

Od paru już lat obserwuję - nie wszystko niestety pamiętam, a szkoda - jak towarzystwo dziennikarzami zwane, wymyślone historyjki na łamach "GieWu" zamieszcza.

Ta, która szczególnie zapadła mi w pamięci i wyleźć z niej za cholerę nie chce dotyczyła "anonimowych" relacji, "anonimowego" świadka, który to na własne oczy widział i na osobiste uszy słyszał kłótnię Generała Błasika z kapitanem prezydenckiego TU 154, czym raczył się podzielić z bohaterskimi propagandystami Michnika.

A idźta i piszta co uważata, byle mi dużo i źle o Kaczystach było! - tak pewnie wyglądają codzienne odprawy u red. naczelnika propagandowego dziennika.

I idą.

Nie to, żeby zaraz w świat! Gdzie tam!

W świat, w poszukiwaniu sensacji, to pędzą jacyś podrzędni dziennikarze. Ale nie ludzie z Wyborczej!

Ci spokojnym krokiem udają się do swoich biurek, gdzie po zaobserwowaniu bieżących wydarzeń, dopisują spokojnie ich ciąg dalszy.

Ostatnimi "miszczowskimi" wyczynami bohaterskich pracowników z Czerskiej są "pomalowane" drzwi sędziego Tulei i rzekome "sutenerstwo" Joanny B., czyli córki znanego muzyka rockowego.

O ile o drugiej sprawie trudno nawet pisać, bo jest sensacją z poziomu ploteczek rynsztokowych, o tyle kreowanie sędziego-celebryty na kolejną ofiarę Kaczyzmu jest przejawem totalnego zidiocenia ludzi z Czerskiej.

No, chyba, że mieli na myśli sędziego Tuleję z innego, niedostrzegalnego dla nas maluczkich wymiaru, w co wątpię!

"GieWu" podała, że sędzia-celebryta wymaga ochrony, gdyż hordy krwiożerczych Kaczystów czyhają na niego i rodzinę jego posuwając się do zbrodniczego czynu wobec prywatnych drzwi sędziego-celebryty.

Tym czasem sędzia-celebryta oznajmił, że ani owych hord kaczystowskich nie zaobserwował w swoim otoczeniu, ani też drzwi jego prywatne nie skarżyły się na zbrodnicze pomalowanie przez kogokolwiek...

Mówiąc szczerze, niepokój mnie z lekka ogarnął.

Zważając bowiem na fakt, że spora część "mądrego" społeczeństwa wiedzę swoją niemal w 100% na neuwsach z "GieWU" opiera, zachodzi ogromne ryzyko, że kiedyś, któryś z adasiowych funkcjonariuszy sieknie w widzie, lub kolejnym urojeniu tekst, który histerię i panikę w "mądrym" narodzie wywoła.

Nie ma śmiechu, bo sprawa poważna jest ogromnie.

Wiemy przecież, że od południa zbliża się do nas epidemia grypy, prawda?

Ja na miejscu speców medialnych pana Adasia, poszperałbym, pośledził, bo mnie się coś wydaje, że tą grypę świńską zwaną, to nic, tylko Kaczyści w plecakach ze stelażem z Czech do nas przynoszą.

Jestem pewny, że jest gdzieś jakiś "anonimowy" świadek tego złowieszczego przemytu i może "anonimowo" opowiedzieć ludziom z Czerskiej, gdzie i kiedy na swoje "anonimowe" oczy widział, jak wrogowie demokracji obleśną grypę do demokracji pana Donalda taszczą w plecakach i reklamówkach foliowych, dla niepoznaki oznakowanych marką sieci sklepów.

Nie wiem, czym wspomagają się bohaterscy "dziennikarze" pana Adasia, ale bez wątpienia musi być to coś skutecznie oddziałującego na światłość umysłu, bo takich historyjek człowiek bez wspomagania na bank nie wymyśli...