Serial o trotylu - ciąg dalszy

Obrazek użytkownika elig
Kraj

  Wszystko zaczęło się 30 października od artykułu "Trotyl na wraku Tupolewa", w którym Cezary Gmyz poinformował, że prokuratorzy wojskowi badający w Smoleńsku wrak Tupolewa TU154M zniszczonego w tragedii smoleńskiej, wykryli wyraźne śladu trotylu i nitrogliceryny. Potwierdzało to hipotezę wybuchów i zamachu, choć Gmyz nie wspominał o tym.

  Publikacja ta wywołała burzę, choć była jakoby uzgadniana z Seremetem, szefem NPW. Tego samego dnia po południu odbyła się konferencja prok. Jana Szeląga, który najpierw stwierdził, że trotylu nie było, ale potem oświadczył. że wykryto jakieś tajemnicze "cząstki wysokoenergetyczne". Wersję o trotylu potwierdzały jednak wyniki badań pasa lotniczego jednej z ofiar, przeprowadzone w USA przy użyciu takich samych detektorów.

  Media mainstreamu starały się podtrzymywać wersję płk Szeląga, ale w połowie listopada prokuratorzy z NPW zaczęli nagle twierdzić, że trotyl wykryto także w DRUGIM Tupolewie używanym przez polskie władze. To już wprawiło w lekkie osłupienie nawet najgorliwszych funkcjonariuszy medialnych. Najgorsze dla nich przyszło potem, 5 grudnia, gdy odbyło się posiedzenie Sejmowej Komisji Sprawiedliwości /patrz - /TUTAJ//.

  Biorący w nim udział płk Artymiak z NPW zmuszony był przyznać, że detektory wskazały na trotyl. NPW próbowała się jeszcze wykręcać twierdząc, że podobne wyniki można by uzyskać, badając perfumy, pastę do butów, a nawet... kiełbasę. Zaprzeczył temu jednak stanowczo producent detektorów Jan Bokszczanin. Pomysł z kiełbasą - trotylówką spowodował, że w prorządowym "Wprost" ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem "Trotyl na wraku prokuratury" /nr 50/2012/.

  Na ratunek pośpieszył sam premier Tusk, tłumacząc kłamstwa i wykręty prokuratorów "brakiem szkoleń" /TUTAJ/. Płk Rzepa z NPW brnął natomiast w zaparte, twierdząc, że żadnego trotylu nie ma i nie było. W dniu 9 listopada poseł Żelichowski z PSL tłumaczył natomiast, że trotylu i nitrogliceryny używano tylko w XIX wieku, a samolot w Smoleńsku nie spadał, ale pikował (?).

  Do tego "chóru wujów" dołączył 10 grudnia rzecznik BOR, Dariusz Aleksandrowicz /TUTAJ/. Twierdzi on, że:

  " Tu-154M był sprawdzany przed odlotem, w godz. 3.15-6.15, i wówczas nie wykryto żadnych podejrzanych śladów. Samolot był czysty. Rzecznik BOR przyznaje, że samolot, którym leciał Lech Kaczyński wraz z małżonką i całą delegacją sprawdzany był przy użyciu detektora MO 2M, czyli takiego samego, jakiego używali ostatnio nasi prokuratorzy i biegli. Do sprawdzenia prezydenckiego samolotu 10 kwietnia, poza urządzeniami technicznymi, użyty był także pies, którego węch jest lepszy do wykrywania materiałów wybuchowych niż urządzenia – dodaje Aleksandrowicz.".

  Trudno powiedzieć, czy to prawda, czy też rozpaczliwa próba ratowania oficjalnej wersji. Jedno jest pewne. Ten serial będzie miał jeszcze dalsze odcinki. "Gazeta Polska" zapowiedziała w najbliższym wydaniu artykuł "Trotylowe kłamstwa prokuratorów wojskowych", którego skrót można przeczytać /TUTAJ/.

Brak głosów

Komentarze

"Tu-154M był sprawdzany przed odlotem, w godz. 3.15-6.15, i wówczas nie wykryto żadnych podejrzanych śladów. Samolot był czysty. Rzecznik BOR przyznaje, że samolot, którym leciał Lech Kaczyński wraz z małżonką i całą delegacją sprawdzany był przy użyciu detektora MO 2M"

znakiem tego argument o naniesionym na poklad wojskowymi pantoflami trotylu afganskim sie im skonczyl. a tego seryjny moze nie wybaczyc.

Vote up!
0
Vote down!
0
#313302

elig: O jeden idiotyzm mniej.

Vote up!
0
Vote down!
0

elig

#313355

Jak jest możliwa obecność czegoś, czego miało nie być? Przecież samolot przed odlotem był, jak twierdzą badany.
To jest... CUD!!!

Vote up!
0
Vote down!
0
#313316

elig: Jak napisał Roland poniżej - mógł być w pocisku lub rakiecie. Coś przecież spowodowało te dwa wybuchy.

Vote up!
0
Vote down!
0

elig

#313356

i nic nie wykryto, to skąd się tam wziął? 

n0str0m0: "znakiem tego argument o naniesionym na poklad wojskowymi pantoflami trotylu afganskim sie im skonczyl. a tego seryjny moze nie wybaczyc." - tak, jeden z głupszych argumentów odpada. Pozostaje teraz jeszcze większe pole do manewru kłamstwami, bo skoro trotyl był a go nie było przed odlotem, to musiał go ktoś z wchodzących na pokład wnieść... Może Pani Prezydentowa w szmince przemyciła albo któryś z generałów za mocno oficerki wypastował czy za dużo wody kolońskiej użył, albo ktoś miał kanapki sowicie przełożone kiełbasą... Zwalą winę na pasażerów, media przyklepią a lemingi kupią i informacja będzie miała status "oficjalnej".

Vote up!
0
Vote down!
0
#313326

Ta wypowiedź jest bardzo znacząca!
Niestety jeszcze jest możliwa wersja, że w samolot nad lotniskiem uderzył pocisk lub rakieta, która ten trotyl "wniosła"...
Seryjny już się szykuje...

Vote up!
0
Vote down!
0
#313331

tylko przez kogo?

W skład grupy dyżurnej BOR, która brała udział w rozpoznaniu pirotechnicznym Tu-154M przed wylotem do Smoleńska, wchodziło dwóch funkcjonariuszy, którzy nie powinni zostać do niej dopuszczeni - ustalił "Nasz Dziennik".

http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/16011,tupolew-bez-sprawdzenia.html

Vote up!
0
Vote down!
0
#313333