Marine Le Pen: "Unia to twór totalitarny"

Obrazek użytkownika AgataCz
Świat

Czytając wywiad Marine Le Pen dla Gazety Wyborczej widać jak na dłoni, że ludzie nie mają zielonego pojęcia o kategoriach, jakimi operują, a na europejskich salonach dominują takie pokłady hipokryzji i ignorancji, że można by się w nich utopić.

W obecnym świecie postpolityki i PR nikt już nie zwraca specjalnej uwagi na znaczenie podstawowych pojęć, bo i po co? Gdyby ktoś wyszedł teraz na ulicę z zamiarem zrobienia prostej ankiety wśród obywateli dowiedziałby się np. tego, że w Polsce rządzi partia liberalna. Pytając dalej, czym jest ów liberalizm i jakie są jego przejawy w rządach Platformy Obywatelskiej, trafilibyśmy w 9/10 przypadkach na mur milczenia. Pytając za to, czym jest Unia Europejska, usłyszelibyśmy zapewne, że jest to najwspanialsza, demokratyczna organizacja w dziejach świata, gwarantująca pokój i dobrobyt w Europie, organizacja liberalna, walcząca o prawa człowieka. Na pytanie, dlaczego UE zżera biurokracja, czemu w ramach demokracji robi lukratywne interesy z autorytarnymi reżimami i dlaczego wszelkie decyzje podejmuje nie tylko ponad głowami swoich obywateli, ale i wbrew niektórym szefom rządów, pytany pewnie nabrałby wody w usta.

I właśnie a propos Unii. Wywiad z przywódczynią Frontu Narodowego zaczyna się od jej cytatu:

„UE, czyli nowy Związek Radziecki, jest tworem totalitarnym. Nie niszczy ludzi ideologicznie, ale narzucając ultraliberalizm ekonomiczny”.

Bzdura, bzdura i jeszcze raz bzdura. Unia rzeczywiście pod względem organizacyjnym i strukturalnym coraz bardziej przypomina swój niesławny pierwowzór. Wtedy chciano stworzyć człowieka sowieckiego, teraz europejskiego. Wtedy wszystkie decyzje zapadały w Moskwie, bez patrzenia na zdanie republik, teraz o wszystkim decydują biurokraci w Brukseli, którzy w młodości zafascynowani byli komunizmem i zupełnie się tego nie wstydzą. Nie powiedziałabym jednak, że UE nie niszczy ludzi ideologicznie, wręcz przeciwnie. Nie eksterminuje co prawda swoich obywateli tak, jak robił to ZSRR (nie wliczając w to aborcji, eutanazji ludzi starych, chorych lub zwyczajnie nieszczęśliwych). Jednak terror ideologiczny istnieje jak najbardziej. Węgry (wg UE) postępują wbrew prawom człowieka zachęcając kobiety do urodzenia i oddania niechcianego dziecka, a nie zabijania go. Polska wystawa jest cenzurowana w świątyni „wolnego słowa”, bo zwraca uwagę na to, że rosyjscy przyjaciele nie są wcale tacy przyjemni, jakby się to mogło wydawać Niemcom czy Francuzom. Państwa członkowskie (i to te należące do tzw. „starej Unii”) odrzucają europejską konstytucję i nikogo to nie interesuje. W prawdziwie demokratycznej organizacji zostałoby to uszanowane, tu natomiast wprowadza się to samo, tyle że tylnymi drzwiami, a jak jeszcze Irlandia się nie zgadza, to się ją szantażuje i zmusza do kolejnego referendum. Ba, żąda się przeprowadzania go niemalże do skutku, aż głupi Irlandczycy zrozumieją, jakie to dla nich dobrodziejstwo. A co z osobami, które nie poddają się lewackiej propagandzie? Skarży się ich za mowę nienawiści i zwalnia z pracy!

Świetnie podsumował to brytyjski europoseł Nigel Farage, który wprost nazwał ideologię UE „euronacjonalizmem”. Tak, takim samym nacjonalizmem, którego rzekomo tak strasznie boją się elity starego kontynentu.

Kolejną bzdurą jest również ten rzekomy „ultraliberalizm ekonomiczny”, o którym mówi pani Le Pen. Jak słowo daję, chciałabym zobaczyć liberalizm w Europie, jakikolwiek, nawet malutki, nie musi być „ultra”. Zamiast niego mamy natomiast ultracentralizację, ultrabiurokrację i ultracentralne planowanie. Twórcom państwa europejskiego nie wystarczałaby rozsądna współpraca ekonomiczna i polityczna między poszczególnymi państwami. Co to, to nie! Do swobodnego przepływu towarów, osób i usług wcale nie byłby potrzebny ani PE ani KE. Ile pieniędzy byśmy wszyscy oszczędzili! Wystarczyłoby nawet na fanaberie związane z globalnym ociepleniem, które nagle się skończyło, ale i tak trzeba z nim walczyć zarzynając przemysł rozwijających się państw UE. A tak mamy teraz absurdalną sytuację związaną z zamykaniem granic, superliberalny i tolerancyjny sposób naszego premiera, żeby poznawać „nielegałów” po wyglądzie (zaiste, nasz prime minister nie takie rzeczy potrafi...), nie mówiąc już o katastrofie w strefie euro. Unijna kasa nie ma już pieniędzy na ratowanie Grecji, Wielka Brytania i Czechy nie mają ochoty poświęcać swoich budżetów dla tratowania lekkomyślnego kraju. A w kolejce stoją już przecież następni! Co będzie, jak już nawalą pieniądze w Grecję, zawłaszczą sobie nawet jej majątek, zostawiając Ateny gołe i wesołe, kiedy u drzwi stoją już Hiszpania, Portugalia, może nawet i Włochy? Jak w „ultraliberalnym” tworze możliwe jest dopuszczenie do takiej sytuacji, nie mówiąc już o takim sposobie wychodzenia z niej?

A wracając do pomieszania wszelkich pojęć. Oto co oświadcza dziennikarka GW:

„Zabrzmiało jak manifest komunistyczny. W ustach osoby, która reprezentuje skrajną prawicę, zapachniało wręcz narodowym socjalizmem.”

Ot tak, bez żadnej refleksji umysłowej, pani przeszła od manifestu komunistycznego, do skrajnej prawicy, a skończyła na narodowym socjalizmie.

Niewiarygodne jest to, że Kamila Staszak, dziennikarka gazety, która żyje z tropienia nazizmu i faszyzmu (dla nich to zupełnie to samo), nie wie, że narodowy socjalizm z prawicą ma tyle wspólnego, co półgłówek z otrzymaniem nagrody Nobla z dziedziny medycyny. Po pierwsze – socjalizm to lewica, czy się to pani dziennikarce podoba czy nie. Trzecia Rzesza i jej władcy byli lewicowcami, którzy komunistów i ZSRR nienawidzili tylko dlatego, że stali im na przeszkodzie do zdobycia i opanowania swiata. A że „narodowy” socjalizm? O tym pisała już kilkadziesiąt lat temu Hanna Arendt w swej książce Korzenie totalitaryzmu. Polityka Hitlera nigdy nie była narodowa, ona była internacjonalistyczna. Przywódca Trzeciej Rzeszy wymyślił sobie (a raczej zagarnął) pojęcie rasy aryjskiej, do której mogli przynależeć również Polacy, o ile spełniali odpowiednie kryteria, jeśli chodzi np. o wygląd. Oczywiście, prześladowano i mordowano Żydów, ale nie z przyczyn narodowych, a rasowych. Może słabo się znam, ale chyba jest pewna różnica między nacjonalizmem, a rasizmem? Mało tego, owa dziennikarka przywołuje, jak to niedawno mordowano w Europie wszystkich jak leci właśnie z powodu przynależności narodowej. To już chyba wyjaśniłam, ale dodam jeszcze jedno – a wie pani może, ile osób zamordowano w wyniku nie takiej jak trzeba przynależności klasowej? W imię sprawiedliwości społecznej, o którą tak walczy pani gazeta?

Jeszcze moja mała rada dla dziennikarzy GW – jak już szukacie usilnie jakiegoś prawicowego reżimu to powołujcie się lepiej na Hiszpanię Fransisca Franco, bo na Niemcy Hitlera nie każdego nabierzecie...

I taka jest właśnie ta nasza obecna, europejska (no i polska, bo w końcu jesteśmy w Europie)rzeczywistość, w której lewactwo to skrajna prawica, zniewolenie nazywane jest wolnością, a socjalizm gospodarczy ultraliberalizmem.

Ciekawe tylko, ile jeszcze ludzie będą się na to nabierać, bo ja stawiałabym na to, że już niedługo.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,76498,9831524,Hydraulika_nie_wyrzuce.html?as=1&startsz=x#ixzz1QNNNCsrd

http://wyborcza.pl/1,76498,9831524,Hydraulika_nie_wyrzuce.html?as=1&startsz=x#ixzz1QNHNysC6

Brak głosów

Komentarze

gdzieś w połowie tekstu coś mi zaświtało. Ten styl, te skojarzenia, czy to nie AgataCz ?

Lepiej bym nie ujął tego, co napisałaś, a miałem już połowę własnego tekstu o tym samym temacie. No, ale może następnym razem...

Jak dla mnie strzał w dziesiątkę. Punktujesz bezlitośnie. Tak trzeba, tak trzymaj. A jak ci zabraknie pomysłów - chętnie pomogę :)

...nie dość prawdy się dorobić, trzeba ją jeszcze obrobić i obronić, i piersiami zastawić, i pieczęć swą położyć jej na piersiach...

Vote up!
0
Vote down!
0

****** "Not Every Conspiracy is a Theory" ******

#166916

Ciekawostka z Francji albo jeszcze o przymusowych badaniach psychiatrycznych którym chciano poddać Marine Le Pen

Jak wiadomo, francuska polityk oświadczyła, że się im nie podda...

Warto może przy tej okazji przypomnieć nastȩpujący fakt który pozwala widzieć całą tę sprawȩ w szerszym aspekcie. Otóż jak twierdzi paryska gazeta "Libération" w opublikowanym około roku temu, 29 list. 2017 r artykule pt. "Au sein des soins sans consentement" (na str.16-17), "w roku ubiegłym we Francji prawie 100 tys. osób umieszczono w szpitalach psychiatrycznych bez ich zgody" (l'an dernier en France, ce sont près 100 000 patients qui ont été hospitalisé en psychiatrie sans leur consentement).

Czyli - w Anno Domini 2016 umieszczono tam, w tym kraju PRZYMUSOWO tj. bez możliwości odmowy, sprzeciwu, w "wariatkowie" liczbę odpowiadającą ilości mieszkaǹców takiego np. Koszalina czy Włocławka !!!

(Ciekawe jak to wygląda w innych krajach?)

Niewątpliwie, jakaś cześć tej przeogromnej (wstrząsająco!) liczby osób padła ofiarą błȩdów medycznych, nieporozumieǹ osobistych, zawodowych, intryg, kłotni rodzinnych, porachunków kryminalnych itp. itd. To wynika z elementarnej statystyki...

Dla nie jednej przestȩpczej mafi doprowadzenie do uznania kogoś za niepoczytalnego, za "wariata" jest znakomitym rozwiazaniem by pozbyć się kogoś niewygodnego, przeszkadzającego, nie dość pokornego... Bez porównania lepszym niż wszystkie inne znane, klasyczne metody kryminalne takie jak np. podrzucenie kompromitujących materiałów (np.zdjȩć pornograficznych wprost na komputer ofiary), narkotyków, kradzionych przedmiotów itp.itd. Nie wspominając już o "mokrej robocie"... Wszystko to bowiem zostawia jednak materialne ślady i jakiś dociekliwy śledczy, "Sherlock Holmes", dziennikarz, może jednak dojść "po nitce do kłȩbka"... (patrz np.sprawa słynnego morderstwa francuskiej deputowanej Yann Piat w 1994 roku).

Tak wiec "psychuszki" dla "niepokornych" czy "dysydentów" były nie tylko specjalnością ZSRR, to problem dużo szerszy...

Vote up!
0
Vote down!
0

all

#1574084