Nauka dla picu
Dzisiaj sobie czytam, jak to ministrzyca chce skasować matury z matematyki, i jak to nasze profesory i tłiterowicze są stanowczo przeciwko.
Bardzo nie podoba mi się wiele rzeczy, które oni robią, ale,
nazwijcie mnie faszystą, islamofobem, antysemitą itd, ale powiem to wprost:
TAKIE ZMIANY SĄ DOBRE.
Ja nie sądzę, że oni to robią z dobrego serca, ale na jedno wychodzi.
Matura to nikomu do niczego niepotrzebny papierek, który każdy musi mieć, i każdemu sprawia wiele bólu, a potem już psińco.
Cały system edukacji tak wygląda.
W ministerstwie jakiś ważniak stawia cel: Dzieci muszą być mądre!
I w sposób niezwykle absurdalny wszystko to idzie w dół, i kończy się to tym, że polski uczeń marnuje w szkole osiem godzin dziennie niewiele z tego wynosząc.
Załóżmy, że jesteście państwo uczniem w szkole, i nie lubicie, na przykład chemii.
Ja w pełni rozumiem, że w podstawówce musi być wszystko, by smarkacz uczeń mógł poznać wszystkie dziedziny, i wybrać, co go interesuje, ale
NA MIŁOŚĆ BOSKĄ
PO CO temu uczniowi ta chemia w szkole średniej? (gdy uczeń wybrał inny kierunek)
I to na poziomie kiedyś uznawanym za rozszerzony.
To jest taki przykład, ale tak jest ze wszystkim.
Uczeń przychodzi do szkoły na ósmą (a wyjść musi raczej dużo wcześniej), przez osiem godzin wkuwa rzeczy, które mu się w życiu ani razu nie przydadzą, a potem o trzeciej trzydzieści może łaskawie wyjść ze szkoły i zapomnieć o wszystkim.
Coraz to kolejni ministrowie, ministrzyce i ministrzyszcza uważają, że jak dowalą uczniowi więcej przedmiotów, to uczeń ten będzie mądrzejszy.
Ale jest to błąd poznawszy, bo tak nie jest. Nawet jest wręcz przeciwnie.
W polskich szkołach jest niższy poziom nauczania, niż był trzydzieści lat temu, mimo, iż przedmiotów i materiału jest o wiele więcej.
Ba!
Plecak ciężki? Ministerstwo ma na to radę!
Czyżby rozwiązaniem było zmiejszenie liczby lekcyj?
Może przechowywanie niektórych podręczników w szkole?
Ani to, ani to.
Według ministerstwa rozwiązaniem jest, żeby książki ustawiać poziomo jedna na drugiej. (Naprawdę, oni to rozwieszali na plakatach. Niestety nie pomyślałem, żeby zrobić temu zdjęcie.)
Jak się coś takiego widzi, to człowiek się zaczyna zastanawiać, czy ci ludzie na górze w ogóle wiedzą, czym się zajmują.
Aż nasuwają mi się na usta niemiłe epitety. Przecież wtedy trzebaby wyciągać wszystko, żeby dostać się do czegokolwiek. Gdybym ja był ministrem edukacji, to ten geniusz, który to wymyślił wyleciałby na zbity pysk.
Kolejnym punktem mojego pełnego żalu wywodu jest konieczność realizowania programu nauczania.
Program nauczania, w oczywisty sposób przeładowany, musi być zrealizowany co do joty.
Bo nie jest ważne, co uczeń umie, ważne jest, że program zrealizowany.
Uczeń ma pomysł na aktywną lekcję, aby nauczyć się tematu z zakresu przedmiotowego w przystępny sposób? NIE! Bo trzeba jeszcze przerobić dwieście tematów, a oczywiście każda klasa jest do tyłu z materiałem.
Kreatywne myślenie jest zabijane, szkoła to de facto komunizm.
Naprawdę.
Na wielu lekcjach nie liczy się ile uczeń zrobi, tylko ile czasu mu to zajmie.
Można przez całą lekcję ślimaczyć się z jednym zadaniem, ale jak się zrobi zadania szybciej, to się nie ma wolnego czasu. Do końca lekcji trzeba pracować, robić coraz to nowe zadania.
Czyli jak w komunie: czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy.
Dodatkowo, załóżmy, że uczeń ten ma dobre oceny ze wszystkich przedmiotów, ale z tej nieszczęsnej chemii zjechał o jedną setną poniżej progu, i musi powtarzać klasę przez ten jeden przedmiot, bo kogo obchodzi to, że wszystko inne miał dobrze.
Oraz jeszcze ideologia.
Szkoły to po prostu jedne wielkie narzędzia do wpajania ideologii.
Na języku polskim uczeń ma czytać o tym, jak Greta jest wspaniała, i ma analizować wynurzenia jakiegoś demonicznego rabina, który twierdzi, jakoby grzech pierworodny był czymś dobrym.
Na matematyce uczeń ma liczyć cyferki o globalnym ociepleniu.
Na języku angielskim uczeń ma wypełniać dialogi o tym, jak bardzo kocha ratować klimat, oraz o tym, jak bardzo konserwatyzm jest zły, i jak bardzo islamscy terroryści powinni wygrać w Gazie.
To jest po prostu chore. Program nauczania jest otwarcie polityczny i złowrogi, i nikomu to nie przeszkadza.
Przeszkadza to, że dzieci nie są skupione.
Słyszałem kiedyś od pewnego nauczyciela, że właśnie uczniowie nie są skupieni, bo jak każdą wolną chwilę czymś im się zajmuje (przypomnijmy, że wielu rodziców wypełnia swym "pociechom" czas tonami zajęć dodatkowych), to zaczynają uważać lekcję za wolny czas.
Tak w ogóle, to w obecnym systemie wszyscy mają źle.
Ma źle uczeń, bo przez system traktowany jest jak cyferka do zjadania wiedzy.
Ma też źle nauczyciel, bo zarabia niezwykle mało jak na liczbę pracy przez niego wykonywaną (i system podatkowy jest wobec nauczycieli niezwykle złośliwy), a także jest pozbawiony autorytetu (czytaj: pomiatany przez uczniów i rodziców) i tonie po uszy w durnej biurokracji.
Ma także źle rodzic, bo dziecko nie wytrzymuje, i ma tego dość.
Jedynymi beneficjentami tego systemu są partyjniaki w ministerstwie, którzy skoszą za swą niechlubną robotę pensyjkę, i pochwalą się, że dzieci muszą być mądre.
Apeluję o rozsądek, bo dłużej to tak nie pociągnie.
PS: Wiem, że za ten post zleci mi ilość punktów, ale wisi mi to. Czy państwa kiedykolwiek ktoś w dorosłym życiu pytał o wasze oceny z podstawówki, czy o ilość punktów na maturze?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 422 odsłony
Komentarze
Tak!!!
27 Czerwca, 2025 - 08:43
Stanowczo sprzeciwiam się jakiejś tam chemii, matematyce, fizyce wuefowi. I, i, i innym takim a zwłaszcza skrótowcom!!
A jak się nie podoba, trzeba powtórzyć liczenie średniej ocen a już najlepiej całą podstawówkę!!!!
Mówię w imieniu wszystkich Rozumnych Inaczej będących Razem Silnymi.
Odrzucającymi to całe kapitalistyczne przegniłe wyszk, wkaszl, wuszka... Nnooo, to całe klasyczne nałczanie!!!! Zwłaszcza ćwiczenie tej co trzeba o niej nie pamiętać, znaczy najpierw pamięci a potem historii. Histeria na pierszym miejscu!!!
Odtąd Nasz Ruch, narucha ze siebie wszystko aby wszyscy nie odstawali wiedzom od takich wielkich autorytetów jak Młot. Bezczelnością i agresją od Wielkich Macanosów czy innych Mercedesów.
A ogólnom postawom życiowom i karierom od wielkiego Elektryka co jednymi kombonierkami całom komunem wyłonczył.
O!!
I poważna sprawa. Choć to wyżej poważne choć sarkazm.
Muszę na jakiś czas wstrzymać się z notkami.
Poważna syt.w domu.
Walczymy z chorobą i następstwami poważnej operacji u jednej z osób.
To już jest długa a będzie dłuższa walka.
Na dniach kolejna- u mego 80- cio letniego Taty.
Nie mam głowy.
Może z kimś pogadam, zrzucę ułamek zmartwienia.
Ulży?
Ech.
Dr.brian
nikt nie rozumie dramatu uczniów
27 Czerwca, 2025 - 10:46
Spodziewałem się takiego komentarza, wszak większość konserwatystów ma na czole wypisane "DZIECI MUSZĄ BYĆ MĄDRE" obok "JESTEŚMY ZA, ALE NIE TAK RADYKALNIE".
Bo wszyscy wypowiadający się w tej sprawie szkołę dawno już skończyli, więc nie pamiętają już, jakie to piekło.
Życzę zdrowia Tobie i Twojej rodzinie.
Евросоюз, идите вы в жопу!
Dzięki za wyrazy... Naprawdę.
27 Czerwca, 2025 - 18:03
A wykształcenie klasyczne, uzupełnione o treści konieczne w dzisiejszej rzeczywistości było i jest Kuźnią Elit.
Nie pseudo, nie partyjnych. Nie czczących wciąż nowych bożków.
Wiem, może odbierać część radości nieskrępowanego dzieciństwa.
Młodości. Ale jest i źródłem zdrowego, tak, zdrowego buntu. Gdzie chce się zmieniać, budować nowe. Jednak mając jakieś podstawy. Jak rzemieślnik który opanował ciesielstwo a teraz chce wyjść poza schemat budowy chat.
Jak malarz nauczony podstaw, odkrywający samodzielnie nowe spojrzenie.
Do tego jest potrzebne klasyczne nauczanie. Wiem, może boleć za młodu. Ale później taki człowiek, nawet pracujący jako mechanik samochodowy potrafi zaskoczyć klienta znajomością matematyki czy sztuki.
Czy to złe?
Wiem, jest wiele przykładów.
Lecz osobiście mimo wieku, jeszcze się na to"załapałem".
I dzięki temu ciągnie mnie do mądrzejszych ode mnie. Więc Tu jestem.
Bądź zdrów.
Dr.brian
Problem w tym, że nie wymaga
27 Czerwca, 2025 - 21:58
Problem w tym, że nie wymaga się od ucznia wykształcenia klasycznego.
Wymaga się od ucznia wykształcenia akademickiego.
Uczy się uczniów za przeproszeniem pierdół, które im się w ogóle w życiu nie przydadzą, a których na pamięć nie znają nawet znawcy tych dziedzin.
Panie Brajanie, czy kiedyś w życiu przydała się panu wiedza o tym, że mięsień składa się z brzuśca i czegoś tam jeszcze, o tym, że osłonka mielinkowa przyspiesza transport informacyj przez akson, o tym, jak policzyć w atomach energię potencjalną ðupy podnoszącej się z sedesu, o tym, o tym, jak obliczać wzrost człowieka na podstawie kątu padania jego cienia, itd?
Jakiś czas temu też nasi krzyczeli, że to źle, że ministrzyca kasuje lektury.
Kasowanie Bitwy pod Grunwaldem nie było dobre, ale wcześniej tego było zwyczajnie za dużo (i wciąż jest).
Po prostu nie ma czasu, by przerobić cały materiał, więc to potem się rozwkleka, i wszyscy są do tyłu z materiałem, itp.
Powinno się uczyć podstaw, a dalej tego, czego delikwent uczyć się chce.
A jak nie chce się uczyć? Proszę bardzo. Prędzej czy później trafi na ścianę w zatrudnieniu, i uczyć się będzie musiał.
Евросоюз, идите вы в жопу!
Wsijo jarka:) ( Nie tego Jarka:)
28 Czerwca, 2025 - 21:49
Ale bez ogólnych podstaw, jak młody człowiek ma się dowiedzieć, która dyscyplina naukowa jest tą"jego"? A które potraktuje zasadą trzech zet?
Aha, co do ogólnych podstaw, znajomość budowy kośćca przydała mi się w życiu. Tak jak zaliczyłem ogólne zasady( może mniej olałem? ) udzielania pierwszej pomocy.
Dzięki czemu cztery razy reanimowałem nieszczęśników. Szkoda że tylko dwa razy skutecznie- ratownicy powiedzieli że ci którzy zeszli i tak nie mieli szans.
Dzięki temu pierwszemu od razu, nim naszło opuchlizną rozpoznałem skręcenie kostki.
I... nim się kolega zorientował, po chamsku pociągnąłem go z całej siły za stopę.
Zawył, potem zdumienie. Cud!!!!
Chemia? Do dziś niewiele pamiętam. Ale takie procesy nitryzacji już nie dokończę czego, doskonale. Łącznie z tym jak zachować reguły bezpieczeństwa.
Kiedy zaczepiłem znajomą laborantkę( pracuje w kontroli jakości nawozów ) była zdumiona, skąd to wiem. Ja: nie spałem na chemii.
Takie rzeczy mogą się przydać w niespodziewanych momentach. Pierwsza pomoc, podstawy znajomości budowy kostnej, domowa produkcja...
A tak? Kto ma nas zastąpić? Armia fachowców z klapkami na oczach?
Fachowców?
Gortatów?
Mam znajomego. Emerytowany dyrektor podstawówki. Erudyta. Zdarzyło się że właśnie z nim reanimowaliśmy, nieskutecznie, jednego z wymienionych wyżej.
Możemy porozmawiać praktycznie na każdy temat. Jak i ze starym kolegą Ojca- architektem z którym znają się jeszcze z czasów SW. I... nie dziwi się temu. Jego wnuk, po studiach już nie daje takiej szansy dziadkowi. A mój własny Tato jest już człowiekiem którego wykształcenie techniczne zdominowało wszystko inne.
Dr.brian