Gruzjo, na co ci to było?
Wojna o Osetię Południową (a w konsekwencji też o Abchazję) skończyła się totalną porażką rządu gruzińskiego. Od tego konfliktu minęło już ponad 6 miesięcy. To dobry okres, by wyciągnąć wnioski z zaistniałej sytuacji.
Podziwiam optymistów, którzy do dziś bronią decyzji Saakaszwilego, ale naprawdę nie widzę żadnej korzyści z przegrania wojny z Moskwą. Ad. marzec 2009 Saakaszwili jest – zgrabnie tu ujmując – politycznym looserem, co skutkuje tym, że nikt go nie traktuje poważnie.
Obejmując urząd prezydenta Gruzji Michail Saakaszwili obiecywał odzyksanie kontroli nad Osetią Południową i Abchazją. Gruzini nie wyobrażają sobie swojego państwa bez tych terytoriów, pomimo stanowienia w tamtych regionach etnicznej mniejszości. W dodatku realna sytuacja polityczna była bardzo niekorzystna, bo znajdowały się tam, zupełnie legalnie, wojska rosyjskie. Separatystyczne repubiki posiadały i posiadają własną administrację, rząd etc. De facto kontrolę nad nimi sprawuje oczywiście Federacja Rosyjska. Bez jej wsparcia, marionetkowe rządy nie miałyby szansy się utrzymać. Sami Gruzini nie lubią Osetyjczyków, ani Abchazów i vice versa.
Gruzja w starciu z Rosją miałaby szansę tylko wtedy, gdyby otrzymała militarne i polityczne wsparcie Stanów Zjednoczonych. Można się śmiać z rosyjskiej armii, że nie ma pieniędzy na paliwo dla części czołgów, a niektóre myśliwce nadają się tylko na złom. Tak, to prawda, ale Rosjanie w Gruzji mogli wykorzystać tylko najbardziej doświadczone i zdyscyplinowane jednostki, a i tak to „nie robiło szału”. Od początku było wiadomo, że Tblisi nie ma żadnych szans na zwycięstwo w powietrzu i rosyjskie samoloty spokojnie mogą sobie bombardować gruzińską infrastrukturę. Złośliwi powiedzieliby, że przypominało to walkę głuchego ze ślepym. Tak, tylko, że lepiej nie słyszeć przeciwnika, niż go nie widzieć. Dlatego wygrali Rosjanie.
Oczywiście, pojawiały się informacje o tym, że Rosjanie chcą zająć, a wcześniej zbombardować Tblisi. Przed tym drugim – według prezydenta Saakaszwilego - miała ocalić Gruzinów podróż Drużyny Pierścienia z Lechem Kaczyńskim na czele. Prawda prawdopodbnie jest jednak zupełnie inna. Putin z Miedwiediewem mogli zając Tblisi, a nawet całą Gruzję, ale było im to zupełnie niepotrzebne ze strategicznego punktu widzenia. Osiągnęli swój cel – tj. spowodowali, że Gruzja niemal na pewno już nigdy nie odzyska separatystycznych republik, ośmieszyli Gruzinów i Unię Europejską, czego najlepszym dowodem jest Sarkozy, który się chwali, że powstrzymał rosyjski i jest albo komiczny albo cyniczny. Przede wszystkim jednak Moskwa wysłała jasny sygnał, kto w tej części świata nadal rozdaje karty, co doskonale zrozumieli np. Azerowie, a Amerykanie swoją defensywną polityką zarazem potwierdzili. Rosjanie nie chcieli zajmować Gruzji. Osiągnęli na tyle korzystną sytuację polityczną, że w rozmowach z Sarkozym uzyskali wszystko to, co im było potrzebne, za wyjątkiem usunięcia prezydenta Gruzji. Rosjanie w dowolny sposób interpretują sobie porozumienie rozejmowe, a społeczność międzynarodowa musi to akceptować. Stąd pobyt jednostek osetyjskich na posterunkach, które przed wybuchem wojny były pod jurysdykcją Gruzji.
Gruzini twierdzą, że to Rosjanie rozpoczęli wojnę, a Rosjanie, że Gruzini. Na pewno Saakaszwili wydał rozkaz „przywrócenie konstytucyjnego porządku”, który jest dla mnie oczywisty. Wojska gruzińskie wkroczyły przecież do Osetii Południowej, co było złamaniem rozejmu. Bardzo możliwe, że Rosjanie sprowokowali Gruzinów, ale polityka poznaje się po efektach, a nie intencjach.
Efekty są opłakane. Gruzini ostatecznie stracili Abchazję i Osetię Południową. O ile przed sierpniem można było mieć złudzenia, że uda się porozumieć w ramach autonomii, jak z Adżarią, to teraz, co jest skutkiem wojny, Osetyjczycy i Abchazowie nie będą nawet rozważać takiej możliwości. Co więcej, oni już ogłosili niepodległość. Zachód też ma problem, bo sytuacja tych republik jest analogiczna do Kosowa i łatwo zarzucić Unii Europejskiej hipokryzję w tym względzie. Rosjanie już szykują sobie w Abchazji bazę morską. Rosyjskie wojska są zresztą gwarancją tego, że status Osetii Południowej i Abchazji nie ulegnie raczej zmianie.
Wojna gruzińsko-rosyjska miała otworzyć oczy Europy na problem polityki Kremla. Nic się jednak nie zmieniło. Europejczycy nadal nie rozumieją bezwzględności Moskwy, dla której jedyną uznawaną wartością jest siła (i – w czasach kryzyu – pieniadz). Stany Zjednoczone rozważają wystawienie swoich sojuszników, czyli Polaków i Czechów, do wiatru w sprawie tarczy antyrakietowej. Z lekcji gruzińskiej nikt nie wyciągnał wniosków. Saakaszwili przegrał też w/s NATO. Zachód postanowił współpracę z nim oprzeć, przynajmniej na razie, na sympatycznie brzmiących deklaracjach. Gruzję w swoich szeregach uważają za zbędny balast. Sam prezydent gruziński występuje tutaj w roli hamulca, bo swoją polityką przypiął do siebie łatkę „nieobliczalnego” i „niebezpiecznego”. Nie powinno to dziwić, przecież bokser wagi piórkowej rzucił wyzwanie bokserowi wagi ciężkiej. Gruzini nie otrzymali jeszcze MAP-u (Planu na Rzecz Członkostwa). Politycy europejscy powinni to zrobić, ale nie mogą się do tej koncepcji ostateznie przekonać. Winny jest obecny prezydent Gruzji.
Nie wiem, czy coraz popularniejsza koncepcja, by podziękować mu za Rewolucję Róż oraz odwagę i jednocześnie wysłać na emeryturę, nie byłaby najkorzystniejsza dla Gruzinów. Z Saakaszwilim nikt już nie chce rozmawiać, w Europie – poza nielicznymi wyjątkami – traktowany jest z nieufnością. Moskwa zgarnęła całą pulę. Goerge Bush popierał rewolucjonistę z Tblisi, ale nie musi tego robić Barack Obama. Zwłaszcza, że próbuje otworzyć nowy rozdział w kontaktach z Federacją Rosyjską.
Bilans więc jest prsoty. Abchazja i Osetia Południowe stracone dużym kosztem, sytuacja geopolityczna pogorszona, a integracja z Zachodem zamrożona. Ktoś jeszcze chce bronić decyzji Saakaszwilego? Może korzystniej byłoby nie przywracać „konstytucyjnego porządku”? Nie sztuką jest grać wysoko i wszystko przegrać.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2040 odsłon
Komentarze
Patryk Gorgol
25 Marca, 2009 - 19:37
Nie umiem odpowiedzieć na te dwa ostatnie pytania, bo brakuje mi odpowiedzi na pierwsze, które trzeba postawić.
Jak teraz wyglądałaby sytuacja w Gruzji, gdyby nie było wtedy tej wojny?
Katarzyna
Katarzyna
25 Marca, 2009 - 20:11
Rosjanie prawdopodobnie mogliby doslac wiecej zolnierzy do Osetii Poludniowej i Abchazji. Czyli to, co obecnie ma miejsce. Teraz Rosjanie moga to uzasadnic, wtedy by nie mogli. Ja juz nie mowie o zniszczonej infrastrukturze i zabitych ludziach.
Politycznie Saakaszwili tez bylby prawdopodobnie mocniejszy.
Pozdrawiam, Patryk
Patryk Gorgol
26 Marca, 2009 - 01:25
1) Rosja rękami Osetyńców notorycznie naruszała integralność terytorialną Gruzji. "Czekistowskie" para - państewko terroryzowało pogranicze (co w przypadku rozmiarów terytorium Gruzji ma swoje znaczenie). To trochę tak, jakby (hipotetycznie) zwasalizowana przez Rosję bardziej niz teraz Białoruś do spółki z Kaliningradem regularnie nękały Białostockie i Suwalszczyznę. Trochę głupio byśmy się z tym czuli, nieprawdaż?
2) Osetia i Abchazja nie miały i nie mają podmiotowości prawnomiędzynarodowej. Ich status to pokłosie skandalicznej uległości świata wobec Rosji, która pod pozorem wprowadzenia sił rozjemczych de facto oderwała te terytoria od Gruzji, by zazegnać konflikt, który troskliwie był przez nią latami pielęgnowany.
3) Co do Kosowa - pełna zgoda. Uznanie tego mafijnego państewka to wielki błąd.
pozdrowienia
Gadający Grzyb
pozdrowienia
Gadający Grzyb
Kosowo
26 Marca, 2009 - 05:18
"Co do Kosowa - pełna zgoda. Uznanie tego mafijnego państewka to wielki błąd."
Nie jestem przekonana. Probujac zrozumiec motywy tego posuniecia, stawialabym na to, ze jako niepodlegle panstwo Kosowo jest duzo bardziej kontrolowalne przez Zachod a dzieki temu - relatywnie zabezpieczane przed wplywami islamistow. Innego powodu tego posuniecia nie widze, w sentymentalizmy - tak jak wy - nie wierze.
Gruzja ma swoje interesy, Rosja swoje, a USA - wojne z terroryzmem islamistycznych fanatywow i macherow ( bo wyglada na to,ze tylko USA traktuje powaznie to nieslychane zagrozenie naszej cywilizacji, reszta swiata jest mniej lub wiecej zachwycona, ze ta dumna Ameryka dostaje po karku i jest oslabiana).
Kaska
Witam po długiej nieobecności :)
27 Marca, 2009 - 00:28
Co do Kosowa - chodzi nawet więcej niż tylko o powstrzymanie wpływów jihadystów na Bałkanach - Stany Zjednoczone (przynajmniej rep. i neoconi - nie wiem, co z Barakiem HUSSEINEM Obamą AL ABID'EM) zamierzają stworzyć bezwarunkowo prozachodnie państwo islamskie, a wręcz proamerykańską wersję islamu.
Jihadyści, czy jak to Pani nazywa, islamiści - idą na pasku sowietów: kgb i gru. Nawet, jeżeli ich szeregowi o tym nie wiedzą.
http://www.abcnet.com.pl
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
analogia do Suwalszczyzny, moim zdaniem, całkiem na miejscu....
26 Marca, 2009 - 08:10
Rosjanie, wykorzystując swoją przewagę, na każdym kroku i zawsze posługiwali się prowokacją.
Wolna Gruzja (jak i cała reszta utraconego imperium) nie jest im w smak, stąd też należy oczekiwać kolejnych wrogich pochodów ze strony Rosji.
Tak jak mówił Kaczyński - "dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie i Polska...".
Agresja Rosji na Gruzję tak, czy siak i tak by nastąpiła.
Mnie natomiast poraża wyśmiewanie Kaczynskiego ("druzyna pierscienia"), ktory starał się zrobic wszystko, aby Gruzja nie została osamotniona.
Doświadczenia historyczne jasno wskazują, ze ze strony Rosji nic dobrego nas nie czeka. Jedyną szansą jest montowanie koalicji niepodległych panstw powstałych na wschodzie. To robił Kaczynski. Za to był atakowany przez rodzimy TPPR (o dziwo, kupa takich rusofilów egzystuje na prawicowych forach - np. prawy.pl)
andygo
Patryk Gorgol
26 Marca, 2009 - 10:12
Zanim się coś napisze należałoby poznać fakty. Wiara w jedno, rosyjskie źródło jest głupotą.
U mnie kalendarium, natomiast niżej lektura obowiązkowa.
http://www.kaukaz.pl/agresja-rosji-na-gruzje/agresja-rosji-na-gruzje.php#lektura-obowiazkowa
Pełna zgoda...
27 Marca, 2009 - 00:52
...z Andygo, Gadającym Grzybem (btw- niezła ksywa;)) i Markiem D.
Ciekawe, jak by śpiewał autor artykułu, gdyby armia rosyjska stacjonowała z "misją pokojową" np. w "Republice Prus Wschodnich"(Warmia, Mazury), czy w "Republice Białorusi Zachodniej"(Białostocczyzna". Albo na Kaszubach - tyle że ta opcja nie wchodziłaby w grę - ruscy dostaliby od nas łupnia w wojnie partyzanckiej ;)
Do GG: Można dodać jeszcze fakt (omawiany także w mainstreamowych mediach i programach - np. w Studiu Wschód), iż w Abchazji jak i tzw. Osetii Płd. już od wiosny 2008 (jak nie dłużej) przebywali nie tylko tzw. Mirotworcy, ale wojska inżynieryjne, reperujące infrastrukturę drogową i kolejową, zwł. Abchazji. Chyba tylko ostatni naiwniak uznałby to za bratnią pomoc "matuszki rassiji bratniemu narodowi Abchaskiemu". A sądząc po - dziwnym trafem coraz częstszych - wypowiedziach uczestników różnych for prawicowych, niejeden by tego rodzaju "bratniej pomocy" chciał (tjaaa, na bank zmodernizowaliby drogi ;))
W tej agresji chodziło o:
1) Niedopuszczenie do uniezależnienia Gruzji od neo-sowietów,
2) Przejęcie kontroli nad gruzińskim odcinkiem rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan, co odcięłoby Europę od dostaw alternatywnych wobec tego, co oferują Rosjanie,
3) Wysondowanie nastrojów europejskich. Oprócz prezydentów państw Międzymorza, Europa - że się wyraże bardzo poetyckim językiem - dała dupy.
http://www.abcnet.com.pl
-------
http://jaszczur09.blogspot.com/
Re: Pełna zgoda...
27 Marca, 2009 - 09:25
Panowie, wątpie, czy autor jest fanem Putina, wręcz przeciwnie. Trudno jest poczytać ze zrozumieniem jego teksty? Bo tak dojdzie do kolejnej trzaskaniny bez sensu... :|