Nawalanka na Czerskiej

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Trwa konflikt na linii Agora S.A. – Gazeta Wyborcza i może nie zabierałbym głosu na ten temat gdyby nie szerszy aspekt tej „wojny w rodzinie”, która dużo mówi nam także o tym, co dzieje się w Polsce od czasów podwójnego zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych i prezydenckich z 2015 roku. Ta trwająca na Czerskiej wojna jest kolejnym aktem demaskacji i obnaża prawdziwe oblicze ludzi, którzy na co dzień mają pełne gęby frazesów o wolności słowa, sprawiedliwości, demokracji i tolerancji. Michnik twierdzi dzisiaj, że: „Agora powstała po to, aby być zapleczem materialnym dla „Wyborczej”, a nie po to, by nią rządzić”. Przypominam jednak, że to założyciele „Gazety Wyborczej” po otrzymaniu jej od Kiszczaka podczas zakrapianych gorzałą libacji w Magdalence, zgodzili się później, aby Agora weszła na giełdę stając się spółką akcyjną. Mówiąc w skrócie, zawłaszczyli gazetę, która miała służyć całemu środowisku „Solidarności” i przejęli pakiety akcji, dzięki którym z pucybutów niemal z dnia na dzień stali się prawdziwymi milionerami. Wszystko było ok, gdy „Gazeta Wyborcza” była rzeczywiście okrętem flagowym Agory. Nic nie zgrzytało, kiedy z okrętu stawała się coraz słabszym holownikiem. Wojna wybuchła, gdy Wyborcza stała się kulą u nogi koncernu, a za jedną jego akcję wartą kiedyś butelkę niezłej whisky dzisiaj można kupić puszkę piwa.    

To, co dzisiaj wyprawiają redaktorzy Wyborczej ta prawdziwa komedia, ponieważ w większości już dawno sprzedali posiadane akcje Agory za grube miliony, a dzisiaj chcą nadal rządzić spółką i mieć na nią większy wpływ niż akcjonariusze. Wygląda to tak, jakby ktoś sprzedał komuś samochód, a później robił awantury nowemu prawowitemu właścicielowi o to, że jeździ sobie dokąd chce i jeszcze na dodatek wozi autem swoją żonę i dzieci. To jest właśnie mentalność Michnika i spółki. Im się wydaje, że generałowie Kiszczak i Jaruzelski powierzyli im na zawsze nie tylko „Gazetę Wyborczą”, ale i całą Polskę. Dla nich nie ma żadnego znaczenia fakt, że nie są już akcjonariuszami Agory ani to, że w 2015 roku w sposób demokratyczny zostali przez Polaków odsunięci od władzy. Według nich Polska nadal należy im się jak psu zupa, zaś Agora ma się słuchać Michnika, a nie akcjonariuszy, bo to Michnik trzydzieści lat temu przy wódce tak się umówił z komunistycznymi zbrodniarzami Kiszczakiem i Jaruzelskim.

Rok temu zmarł dawny przyjaciel Adama Michnika i były dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Stanisław Remuszko, z którym kilkakrotnie rozmawiałem. Choć w wielu sprawach bardzo różniliśmy się to niewątpliwie był on człowiekiem niezwykle uczciwym ideowym, odważnym i bardzo zatroskanym o Polskę.   

Wytrzymał w redakcji GW niewiele ponad półtora roku, czyli od wiosny 1989 do lata 1990 roku. Mało kto dzisiaj pamięta, że to Stanisław Remuszko był pierwszym, który odważył się mówić prawdę o Michniku i jego dziennikarskiej psiarni. Oto obszerny fragment jego wywiadu udzielonego „Opoce” dwanaście lat temu: „Kiedy w roku 1989 na osobiste zaproszenie Adama Michnika zaczynałem pracę w Gazecie, do głowy mi nie przyszło, że wyrodzi się z niej coś, co będzie zaprzeczeniem idei leżących u jej powstania. Oczekiwaliśmy, że Wyborcza stanie się gazetą nas wszystkich, wytęsknioną wolną trybuną całego społeczeństwa, w której po latach cenzury będą mogli zabierać głos ludzie prezentujący cały wachlarz poglądów demokratycznych — z prawa, z lewa i ze środka. Z czasem okazało się jednak, że ramy owego vox populi stają się coraz węższe, a on sam zaczyna nabierać wyraźnego „różowego” koloru. Dlatego też, po niespełna półtora roku pracy w Gazecie, strząsnąwszy proch z sandałów odszedłem, nie chcąc brać udziału w czymś, co było nie tylko sprzeczne z tymi założeniami, ale przede wszystkim niemoralne. Majątek Gazety na mocy umowy Okrągłego Stołu został dany nie konkretnym ludziom, ale całej stronie opozycyjno-solidarnościowej. Michnik dostał wszystko za darmo - papier, lokal, transport, drukarnię, kolportaż, najlepsze pióra w kraju oraz rzecz najcenniejszą: codzienną złotówkę wpłacaną przez miliony Polaków spragnionych wolnego słowa. Ale on nie otrzymał tego na własność; to był kredyt zaufania dla całej polskiej opozycji antykomunistycznej. Tymczasem już rok później szefowie Wyborczej dokonali skoku na gazetę, przywłaszczając sobie to, co zostało dane całemu społeczeństwu. I to jest właśnie grzech pierworodny Gazety Wyborczej. Pewnego majowego dnia 1990 roku przyszedłem do redakcji i w swojej skrytce znalazłem, podobnie jak wszyscy pozostali pracownicy, niepozorną niebieską kartkę, w której mniej więcej stało oto, iż trzej panowie - Bujak, Wajda i Paszyński, którzy podczas obrad Okrągłego Stołu założyli spółkę Agora, składając się po 5 dzisiejszych złotych - zgodzili się przekazać swoje udziały 16 osobom, wchodzącym w skład kierownictwa Gazety. Jako szeregowy pracownik natychmiast skierowałem do szefostwa pismo z prośbą o wyjaśnienie kulisów tej „przekształceniowej” operacji. Nigdy żadnej odpowiedzi nie dostałem. A dwa miesiące później przestałem być pracownikiem Gazety. Poszedłem do Ernesta Skalskiego i po prostu złożyłem na jego ręce wymówienie. On, taki zaskoczony, pyta:, ale za co? A ja na to: za wszystko. Za całą obłudę, za to, coście zrobili z gazetą nas wszystkich. Śp. Stanisław Lem, z którym wówczas miałem zaszczyt dość intensywnie korespondować, napisał wtedy do mnie: to pan jesteś większy kozak niż myślałem, skoro rzucił się pan z luksusowego pokładu Gazety Wyborczej w odmęty dziennikarskiego bezrobocia…”

Taka jest prawda o „Gazecie Wyborczej” i jej załganych założycielach. Pusty śmiech mnie ogarnia, kiedy zatroskani o los redaktorów z Czerskiej wyznawcy Michnika tak dzisiaj dramatyzują.

Jasio Hartman: „Jako czytelnik i autor jestem zgorszony i zaszokowany awanturami w Agorze i Gazecie Wyborczej. Publiczne pranie brudów to prezent dla reżimu i niszczenie reputacji gazety, która od 32 lat pozwala nam oddychać”.

Wiele lat związana z Wyborczą posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska: „PiS zabrał mi demokratyczną Polskę. Rząd zabiera mi wiarę że trzeba być uczciwym i przyzwoitym. A teraz moi, w części niegdyś koledzy, chcą nam zabrać Wyborczą.!! To nie jest gazeta z którą trzeba się zgadzać. To jest gazeta, która przyniosła nadzieję. Szanujmy ją”.

Żona Andrzeja Wajdy, Krystyna Zachwatowicz-Wajda: „Jestem zrozpaczona, że dożyłam dnia, kiedy zarząd spółki Agora odrzuca swoje najważniejsze, pierwotne zobowiązanie”.

Wszystkich jednak przebił szef opozycyjnej antyrządowej bojówki „Obywatele RP”, Paweł Kasprzak, który w liście do „Gazety Wyborczej” napisał: „Moim zdaniem przychodzi dziś czas, by tworzyć fundusz dla „Gazety Wyborczej”. […] „Wyborcza” to nie tylko i nie przede wszystkim anty-PiS, demokracja i podobne rzeczy. To ni mniej, ni więcej tylko przetrwanie inteligencji”. Jak widzimy o przetrwanie inteligencji, chce walczyć dzikus i barbarzyńca, którego głównym zajęciem przez ostatnie lata było zakłócanie miesięcznic i rocznic smoleńskich oraz nieludzkie próby blokowania Jarosławowi Kaczyńskiemu dostępu do grobu brata i bratowej na Wawelu.

Spoglądam przez ramię na półkę i widzę na niej książkę, „Proces. Gazeta Wyborcza. Początki i okolice”, śp. Stanisława Remuszki z piękną dedykacją. 26 grudnia minie rok od śmierci autora, który wydając tę książkę zadawał sobie pytanie, czy geneza powstania „Gazety Wyborczej” i narodzin III RP jeszcze kogoś interesuje? We wstępie czytam: „Gdy piszę te słowa, Europę zalewają Obcy (to jest sedno), w Polsce zaś rośnie społeczne napięcie, symbolicznie rozpoczęte konfliktem wokół Trybunału Konstytucyjnego. Czy w tej bezprecedensowej złej sytuacji, i międzynarodowej i wewnętrznej, zwykłych ludzi mogą jeszcze obchodzić nieznane kulisy naszych świeżych dziejów? Czy to właściwy czas na serwowanie unikatowej medialno-sądowniczej wiedzy i zapraszanie do samodzielnej refleksji? Boję się tej obojętności potencjalnych odbiorców, ale nie mam wyboru. Nigdzie się nie spieszę, lecz dobiegam siedemdziesiątki (za mną trzy zawały, dwa udary i bajpasy), wokół młodzi zdrowi sześćdziesięciolatkowie mrą jak muchy, i czuję, że jeżeli nie wydam tego dziś, to nie wydam nigdy”.

Na koniec zamieszczę jeszcze krótki, bardzo tajemniczy fragment tej książki: „Pan Lech Kaczyński zawsze, nie wiedzieć czemu, traktował mnie bardzo życzliwie (zachowało się trochę zdjęć).. Gdy przed piętnastu laty został ministrem sprawiedliwości, poprosiłem, aby mi opowiedział o dyskrecjonalnych okolicznościach powstania „Gazety Wyborczej”, których był naocznym świadkiem. Pamiętam, że trochę bałem się podsłuchów, więc namówiłem go, abyśmy nie nagrywali w jego gabinecie, i zeszliśmy bodaj piętro niżej, gdzie LK poprosił jakiegoś dyrektora, aby użyczył nam swego pokoju, i przez dobre pół godziny rejestrowałem tę rozmowę. Kasetę-pamiątkę mam do dziś, ale po rewizjach w domu gen. gen. Kiszczaka i Jaruzelskiego schowałem ją głęboko i prędzej skonam, niż ją udostępnię IPN-owi czy innej ABW”. Czy dowiemy się kiedyś, co było na tej kasecie?

Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie”

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 4.9 (12 głosów)

Komentarze

Wywiad USA: Po drugiej wojnie światowej żydzi wymordowali Polaków i przejęli władzę w Polsce.

 

https://www.bitchute.com/video/4XKmazpCp6RE/

Vote up!
5
Vote down!
0

Prezydent Zbigniew Ziobro 2025
Howgh

#1638609

- kieruje mnie na stronę z animacją equalizera fonii.

Dobrze jest opisać link choć w skrócie co jest w nim zawarte.

Vote up!
2
Vote down!
0

Motto na dziś: "Lepiej z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć".

#1638766

To on w 10 -lecie powstania Gazety Wyborczej, w momencie jej największej potęgi wydał książkę demaskatorską o początkach GW. Stanisław Remuszko chciał zamieścić ogłoszenia w gazetach z reklamą swojej książki, lecz ŻADNA gazeta (łącznie z Gazetą Polską) nie odważyła się zamieścić takiego ogłoszenia.

Vote up!
2
Vote down!
0

Leopold

#1638765