Znowu głośno o naszych profesorach
No niestety nie dlatego, że jeden czy drugi zadziwił świat – w świecie, owszem, są tacy profesorowie, którzy egzystują po cichu (większość u nas), choć na ogół bywa o nich głośno. U nas bywa o nich głośno nie dlatego , że dokonali jakiś przełomów w swej dziedzinie, ale dlatego, że są głośni w mediach (dają głos dla mediów); dając głos – obszczekują kogoś lub coś: ostatnimi laty obszczekują państwo lub rząd polski (który im przecież płaci). Niezależność godna pozazdroszczenia (ranga tytułu naukowego nie spadła jak w innych kastach) i tak też ją lud traktuje, łykając ten autorytet jak leci: „profesor powiedział…”. A taki, nie krępując się zupełnie, szczeka jak obśliniony buldog. Dzisiejszy przykład:
prof. Bogdan Góralczyk, sinolog, komentuje: - W interesie Chin leży wejście do Polski, bo tak wynika z mapy. Polski rząd mógłby na tym coś ugrać, ale brakuje mu woli politycznej i wyobraźni, bo woli Amerykę i fort Trump. https://www.money.pl/gospodarka/nowy-jedwabny-szlak-ominie-polske-konkurencja-nie-spi-6386924004382337a.html
Sinolog to rzecz jasna ekspert od Chin, ALE NIE OD POLITYKI PAŃSTWA, a już jeśli – to na poziomie towarzyskim. No żesz! – pomyślałem sobie – co to za towarzystwo? I oto Wiki podaje wszem i wobec: Rocznik1954. Po studiach dziennikarskich i sinologicznych oraz doktoracie na Uniwersytecie Warszawskim od 1984 do 1991 został (w stanie wojennym! – wtedy było dopiero sito!) pracownikiem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Od listopada 2001 do maja 2003 szef gabinetu ministra spraw zagranicznych Włodzimierza Cimoszewicza.
Jednym słowem – nowy Hartman. Albo Matlak. Albo kopy innych „naukowych autorytetów” medialnych (przedruk dała wp.pl na pierwszą stronę).
Dopiero co się przekonaliśmy, że niezawiśli sędziowie mają jednak prawo do poglądów politycznych (i związków zawodowych, zwanych dla niepoznaki, bo konstytucja zabrania, „stowarzyszeniami”), a co dopiero mówić o luminarzach takiej np. sinologii, dendrologii, gender studies, czy astrofizyki…
A naród bierze ich z dobrodziejstwem (komuszego) inwentarza – „profesor (na ogół zresztą uczelniany, choć to bez różnicy: prof. jest prof. - prawda, narodzie otumaniony?) powiedział”…
Toczyłem kiedyś batalię, żeby Jaruzelskiego i jego kompanów tytułować „generał LWP”. Nie przeszło, a z tymi uczelnianymi „bohaterami stanu wojennego” tym bardziej nie przejdzie – co więc robić z nimi?
Opisywać.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1037 odsłon
Komentarze
@civi
3 Czerwca, 2019 - 19:12
"Spisane będą czyny i rozmowy"
o 10 IV inaczej
Niestety, profesorski komuszy inwentarz
4 Czerwca, 2019 - 02:44
jest ciągle żywy i aktywny medialnie! Nie wystarczy im pozycja uczelnianych mandarynów, muszą i chcą ogłupiać, jakże często na zamówienie, naród.
mika54