Mój Kraków - „Klub Pod Jaszczurami”.

Obrazek użytkownika jwp
Blog

To był lokal legenda. Teraz powiedziałoby się kultowy. Słowo potworek.

Wtedy do „Gadów” chodziła elita. Elita dosyć specyficzna. Dwudziesto i trzydziestolatki, dla których najważniejsze na świecie były spotkania towarzyskie, pogwarki późno w noc, miliony anegdot i dowcipów, zaciekłe dyskusje przy wódeczce.

Wszystko to w towarzystwie pięknych dziewczyn, inteligentnych facetów, szarmanckich bywalców, a także artystów, postaci z telewizji i gazet. Ten sam cel, a jakże pięknie się różnili! Przychodzili tu z różnych dzielnic miasta, czasem spoza niego. Różnie wykształceni, czasem wcale, różnie zapracowani, czasem w ogóle. Przychodzili właśnie tu... Artyści wszelkiego autoramentu: muzycy, głównie jazzmani, tradycyjni i nowocześni, ale także muzycy tzw. rozrywkowi i klasycy. Przychodzili plastycy, malarze, znani i ci warci szybkiego zapomnienia, także wielu grafików, scenografów. Czasem nazwiska z samego parnasu, ale też i „rzemieślnicy” spod Bramy Floriańskiej. Przybywali literaci, poeci. Zamyśleni autorzy pojedynczych tomików. Laureaci prestiżowych nagród rozmieniający swój młody talent na pięćdziesiątki wódki z colą. Scenarzyści wielkich widowisk i marni redaktorzy młodzieżowych pisemek „po linii”. Dziennikarze krakowskich dzienników oraz tygodników, dyskutanci i politykierzy. Działacze studenccy najwyższego szczebla, przyszli ministrowie, ale i opozycjoniści z drugiego obiegu. Zmarnowane diamenty utopione w wódzie, ale i grafomani, późniejsze kadry PRONU i Trybuny Ludu... Wszyscy w jednym, wielkim, najczęściej nocnym maratonie... Niektórzy trwali na swym posterunku codziennie, jak wieczne ikony jaszczurowej działalności. Miał swój ulubiony stolik legendarny „Wuj Potok” – wieczny działacz studencki – przesiadujący codziennie z fotografem Maćkiem lub „Fafikiem” czy jaszczurowym akustykiem, niegdyś światowej sławy pływakiem, wielokrotnym mistrzem Polski – ponad dwumetrowym Piotrusiem Chmielewskim. Bywali gwiazdorzy, kabareciarze, piosenkarze i pożal się Boże politycy. Przychodzili aktorzy, wspaniałe gwiazdy krakowskich teatrów oraz filmowcy i etatowcy z TV, z Krzemionek. Zjawiali się sportowcy w otoczeniu swoich złożonych z kibiców świt. Czasem wielkie, choć często już emerytowane nazwiska. Zawodnicy największych krakowskich klubów, reprezentanci kraju, ale i absolwenci AWF – nie koniecznie sportowcy. Oni zresztą pilnowali porządku, trzymając „bramę”. Te legendarną, starą „bramkę” z Jaszczurów, która nie tylko pilnowała porządku, ale również stanowiła nieodzowny element klubowego pejzażu towarzyskiego, jego ducha.

]]>]]>A porządek, – choć specyficzny – był. Nie każdy mógł wejść, a już na pewno nie każdy mógł się upić. Stali bywalcy byli chronieni i bezpiecznie odseparowani od gawiedzi – widzów koncertów i miłośników dyskoteki. Jedni i drudzy byli w miarę grzeczni, trzymani w rygorze dobrego zachowania widmem przerażającego „zakazu wstępu”! Zresztą wśród gości dyskoteki też było wielu stałych „jaszczurowców”. Długie szyje, jak ich nazywałem. Stali przy barze albo pod filarem, z drinkiem w ręku, wyciągali szyje i stając na palcach, wypatrywali w tłumie, na parkiecie nowych panienek. Jeszcze nie przechwyconych, młodych dziewczyn, które w końcu, po to tu przychodziły, żeby dać się poderwać z wszelkimi konsekwencjami! Stałymi klientami byli też, późniejsi biznesmeni, a wówczas koniki, czyli waluciarze, handlarze złotem i innymi precjozami, często drobni naciągacze. Nie brakowało też przedstawicieli tzw. prywatnej inicjatywy – zalążku dzisiejszych sporych interesów. Przychodzili też regularnie milicjanci i oczywiście ubecy... Nawet mniejszościowe orientacje seksualne miały swoją reprezentację w postaci Bogusi, uroczej cioty we wdzianku w kolorze „mysim”, który był wręcz maskotką bramkarzy. Był raz nawet skandal! Przybiegł „na bramę” Janusz, prowadzący wówczas dyskotekę. Okazało się, że po schodkach prowadzących na antresolę, do królestwa prezentera, weszło na górę dwóch facetów. Nie podeszli jednak do niego, lecz poszli jeszcze wyżej, w stronę zamkniętego o tej porze przejścia do tzw. Rady Okręgowej ZSSP. Prawdopodobnie – jak podejrzewał Janusz – siedzą tam po ciemku i piją prywatną wódkę! Jeden z bramkarzy zerwał się błyskawicznie. Łomot był bankowy!!! Wbiegł na górę, a grupa ciekawskich za nim. Zapalono światło... i zamiast łomotu usłyszeliśmy: „No panowie!? Ubierać spodnie i opuścić klub.” Wszyscy byli tak zaskoczeni, że nawet nikt nikogo nie szturchnął!

Zaczynało się około południa. W zależności od epoki (Gierek, Solidarność, Stan Wojenny, Jaruzelski) zmieniały się godziny otwarcia klubu. W latach osiemdziesiątych doszła jeszcze słynna 13.00 do której nie podawano alkoholu! No, był nawet okres prawie całkowitej prohibicji, kiedy Klub nie dostał koncesji na gorzałkę! Wszystko to i tak było fikcją. Alkohol lał się spod stołu, z aktówek, zza baru, w tajnych butelkach po mineralnej. Pito w „kańciapach”, czyli pomieszczeniach służbowych. Pito w zamkniętej dla ogółu „Małej Żyrafie” – ostatniej sali w podziemiach, do której wstęp mieli tylko wybrani z wybranych. Na piwo koncesja była, więc odbywało się dozowanie. Po jednym na głowę. Dla bardziej zasłużonych więcej. Były też takie durne czasy, że piwo podawano tylko – jak mówiono – do konsumpcji. Stały przeto na stołach piramidy talerzyków z jajkami na twardo lub korkami z sera żółtego, obeschniętego ze starości bo „wielorazowego użytku”! Mało kto to jadł więc obracało się tym jak talonem – a w razie kontroli zakąska była podana. No i cena piwa była niepostrzeżenie podwyższona... Nieodżałowany Wojtek Bellon – wielki bard i spiritus movens w każdym tego znaczeniu – budował z owych jajek, serowych korków i zapałek, architektoniczne konstrukcje godne oka Franka Lloyda Wrighta! W południe i po południu siedziała zawsze duża grupa stałych gości. Później grono się przerzedzało – ci, którzy mieli rodziny, szli do domu na obiad. Niezależni lub leniwi maszerowali do „Stasi” na pierogi lub do innej jadłodajni – choćby na Sienną, a czasem do „Staropolskiej”. Około 18.00. robiło się pusto...

]]>]]>O dwudziestej zaczynała się działalność nocna – dyskoteka lub koncert. Czasami odbywały się też pokazy filmów (wypożyczanych często z konsulatu USA), wyświetlanych przez Bogusia, dziś zacnego pedagoga, dyrektora szacownego krakowskiego liceum. Schodzili się powoli wszyscy stali bywalcy i w tym szalonym mikście zabawy, dyskusji i alkoholu, opowiadali sobie wrażenia z dnia wczorajszego. Zaczynały się gorące utarczki artystyczne i drobne polemiki towarzyskie. Wszystko to w gęstym sosie żartu i anegdoty, zakrapianym odrobiną wódeczki... Po dwudziestej drugiej był już niemiłosierny tłok. Większość lokali w mieście zamykano o tej porze i tylko „Jaszczury” tętniły muzyką, dudniły basem aż pod Mariacką Farę i mrugały kolorowymi światłami na szarych przechodniów. Dostać się do środka to był wyczyn, nobilitacja i powód do dumy. Zwłaszcza na popularne imprezy – jazzowe Zaduszki czy jam sessions, słynne nocne Kabaretony, albo inne znane imprezy cykliczne. Sale w podziemiu, dolny bar i tak zwaną „Żyrafę” okupowali bywalcy, dla których nie miało specjalnego znaczenia jaki koncert odbywa się na górze, ani co gra dzisiaj dyskoteka. Tłum gęstniał z godziny na godzinę. Rej towarzyski na dole wodził wszędobylski Adaś Galas – dziś warszawski menedżer „Perfectu” – sypał anegdotkami, częstował alkoholem, sprzedawał najnowsze dowcipy, obłaskawiał damy a panów doprowadzał do płaczu ze śmiechu. Brylował, huczał, zaczepiał i ośmieszał – a zawsze w towarzystwie pięknych dziewcząt i gwiazd rozrywki. Artystyczni przybysze ze stolicy i innych miast zaglądali tu chętnie – bramkarze znali swój fach, zawsze byli „na bieżąco z kulturą” i wpuszczali kogo trzeba. Gesty tłum widzów okupował podłogę tuż przed estradą, schody na antresolę i w dół, a także „komin” czyli słynną dziurę w dół, przez którą widać było skrawek dolnego baru i stoliki piętro niżej. Przez lata nieistniejący już dziś komin zabezpieczała stalowa krata, ale niegdyś – przed jej założeniem spadł na dół jakiś pijaniusieńki gość i podobno zmiażdżywszy wszystkie szklanki na stoliku poniżej, poszedł z powrotem na górę, posłuchać artystów! A na scenie Jaszczurów działo się, oj działo! Największe nazwiska jazzu starały się aby tu wystąpić. Artyści estradowi tu przygotowywali nowe programy. Stąd wyruszano w trasy koncertowe po kraju i tu promowano nowe projekty. Dla młodych, początkujących muzyków, występ na jaszczurowej scenie był przepustką do wielkiego świata, paszportem do zawodowej ligi! W konfrontacji z jaszczurową publicznością, dojrzałą i wymagającą sprawdzano nowe, artystyczne pomysły. To tu działał, zawsze intrygujący i nowatorski Teatr 38, tu poeci walczyli o słynny, nobilitujący Jaszczurowy Laur! Tu organizowano konkursy, festiwale, turnieje... Przed północą zawiązywały się przyjaźnie, kojarzyły małżeństwa, powstawały zespoły i rodziły się pomysły piosenek, spektakli. W barwnym tłumie jaszczurowej publiczności każdy chciał zaistnieć, pokazać się. Ekstrawaganckie stroje i zachowania były na porządku dziennym. Bliskość gwiazd oblewała czarem, wejście na estradę to były Bramy Niebios... Gdy pewnemu genialnemu saksofoniście urwał się pasek od tenoru, z dumą wraz z Markiem „Karo”, legendą polskiej fotografii, na przemian użyczaliśmy Mistrzowi kolano jako podpórkę pod instrument. Pamiętam urzeczone spojrzenia dziewcząt stłoczonych na podłodze, u stóp zespołu, a część tego uznania i splendoru spływała i na nas!.. Potem jeszcze tylko ostatni taniec, ostatni drink i nocny tramwaj lub długi ogonek na postoju taksówek albo powrót polewaczką do domu, hotelu, pociągu...

Kolorowy świat, który odszedł w przeszłość. Tak jak odeszła Babcia Klozetowa, ulubiona przez wszystkich bywalców, wielbicielka literatury, zawsze zatopiona w lekturze. Babcia, która gdy wspaniałemu piosenkarzowi Andrzejowi Zausze podczas koncertu, urwał się guzik przy rozporku, postanowiła go przyszyć. Bez ściągania spodni – żeby szybciej! Akurat odgryzała nitkę w kroku Andrzeja, gdy do toalety weszła jego żona!!! Odeszły też wspaniałe kelnerki i barmanki ze Stasią na czele – niezapomniane, zawsze uczynne i koleżeńskie. Choć wciąż narzekające na Mariana lub inne służby techniczne! Nie ma już biura w podwórku – królestwa Kuby Florka – nie ma i księgowości, gdzie można było niepostrzeżenie przegadać ponad godzinę. Nie ma bramy, nie ma starej szatni... W nowym, wyremontowanym lokalu pełno szkła, zimnych profili, aluminium i jarzeniówek, krzykliwych barw... Chłód, brak klimatu, jakiegoś nastroju... Małolaty, nie pchają się już na dyskotekę tak tłumnie jak kiedyś. Starszych w ogóle nie ma. Artyści omijają z daleka. Dawni pracownicy wzdychają... Minęła epoka. Inne czasy! W najbliższej okolicy, prawie dwa tysiące knajp, klubów, barów, kafejek. Tylko nieliczne mają swoją atmosferę i swoją publiczność. Czasem, w którejś z nich, uda się spotkać kogoś z dawnych czasów. Powspominamy trochę, pożalimy się, ponarzekamy i... To se ne vrati, pane Havranek!

]]>]]>(od lewej: Tadeusz Pocieszyński, Jacek Chruściński)

Autor artykułu: ]]>Jacek Chruściński]]>.

Ukazało się w Dzienniku Polskim 9.08.2003 r.

Publikacja za zgodą autora, mojego przyjaciela.

Polecam też

Moja Polska - Zwierzyniec.

"Często pytają mnie za kim jestem, w tym kraju prosta to sprawa. Mówię, najbardziej popieram szyld z napisem - Bar na Stawach " -  Konstanty Krumłowski . Była  kiedyś w Krakowie dzielnica Zwierzyniec.

Brak głosów

Komentarze

Był też koncert Zbigniewa Seiferta, tuż przed jego przedwczesną śmiercią....
Pozdrawiam melancholijnie!

Vote up!
0
Vote down!
0

http://www.nessundormablog.com

#156672

Czegóż tam nie było ?, Raj zmieszany z Piekłem. Melancholia to piękne choć trudne uczucie. Pozdrawiam muzycznie jwp Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.
Vote up!
0
Vote down!
0

jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

#156674

Song For Christopher cudownie melancholijny,  wiesz komu dedykowany ?
może  Komedzie ?
Pozdrawiam nostalgicznie
etopiryna jak Goździkowa

Vote up!
0
Vote down!
0
#156737

Song For Christopher cudownie melancholijny,  wiesz komu dedykowany ?
może  Komedzie ?
Pozdrawiam nostalgicznie
etopiryna jak Goździkowa

Vote up!
0
Vote down!
0
#156738

Jak sądzę Komedzie.

Również Pozdrawiam

jwp

Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

Vote up!
0
Vote down!
0

jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

#156775

Nie znałem tego tekstu. Aż ciarki po plecach chodzą, moja młodość. Pod Jaszczury, kiedy tylko byłem w Krakowie, chodziło się, żeby zdechnąć do reszty albo nabić akumulatory. Pamiętam pewien dzień we wrześniu 1964, kiedy tam zrozumiałem, że trzeba być nikim, żeby być kimś, i do dziś się tego trzymam (może coś z tego jeszcze będzie?). Wielu tam poznanych przyjaciół już dawno nie żyje, ale dla mnie nie umrą nigdy.
Muldi

Vote up!
0
Vote down!
0

Muldi

#156710

Dziękuję za komentarz i uznanie w imieniu autora - Jacka.
Masz rację - nikt nie umiera do końca i tylko od nas zależy ile pozostaje go w nas.

Pozdrawiam

jwp

Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

Vote up!
0
Vote down!
0

jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

#156776

*jwp*.... posłuchaj jak śpiewają Nasze Dzieciaki ...
To dedykacja dla "Grupy Krakowskiej ".
http://www.youtube.com/watch?v=VDU9i0MWv6k&feature=related
ps.
ten gitarzysta , obok Jacka to *jwp* ??? :-))
Ps. 2
...... nie mogę kupić książki Jacka .... podaj proszę.... adres Wydawcy....
ps.3
Dbaj o -"TO OKNO" !!!!
pozdrawiam
Marek
ps.4
pozdrowienia dla p. Gożdzikowej !

Vote up!
0
Vote down!
0
#156772

Dzięki za dedykację.
Ten gitarzysta to NIE JA.
Co do książki to się załatwi.

Pozdrawiam

jwp

Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

Vote up!
0
Vote down!
0

jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

#156779

........ szkoda... bo myślałem ,że razem coś "zmontujemy"..:-))
Powiedz, proszę.... czy wtedy wiedziałeś ,że istnieje takie zjawisko jak, Czas??
Ściskam "Naszą grupę "
A, tę Panią "Gożdzikową".... pozdrawiam i proszę. :pamiętaj o Chłopakach z Jazz Club from Kraków ...
ps.
.... czy na ul. Św. Marka ... w dalszym ciągu są "kocie łby"? :-))
ps. 2
.... Kurczę, jak bardzo tęsknię za Waszym Miastem.... zresztą- to również MOJE !!!
... Tam, pochowany jest... Mój, i mam absolutną nadzieję ,że Wasz - Prezydent RP
ps. 3
..... wiesz * jwp* ...? chyba Nas wypieprzą z NP.... " gadamy " o Muzyce, a nie o Polityce :-))
ps.4
.... wiesz,* jwp*. dla mnie i Baśki Trzetrzelewskiej- wszystko zaczęło się w Twoim , Cudnym Mieście.... dlatego tak kocham Kraków. Hala "Korony"- .... Boże, Dzięki !
ps.5
....... no sorry, muszę o tym "powiedzieć"... mój pierwszy wzmacniacz do gitary ,powstał u Jacka Kafla ...wiem, wiem mieszka w Ameryce... i tęskni za Krakowem ! niech tęskni, po co wyjeżdzął :-))
ps.6
.... no kurczę, nawet nie znam Twojego Imienia ??:-))
Pozdrawiam
Marek

Vote up!
0
Vote down!
0
#156795

Zmontować zawsze coś można.
Co do czasu to lepiej by było wiedzieć, ale było jak było.
Na różnych uliczkach są kocie łby.
Gadamy o czym chcemy i o to chodzi.
Jacek Kafel, znałem i warsztacik odwiedzałem ja i koledzy.
A kiedy wybierasz się do Krakowa ?
Napisz na Pocztę Wewnętrzną.

Pozdrawiam

jwp

Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ?
Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

Vote up!
0
Vote down!
0

jwp - Ja też potrafię w mordę bić. Hr. Skrzyński - Panie Marszałku, a jaki program tej partii ? Marszałek Piłsudski - Najprostszy z możliwych. Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

#156797