Siała baba MAK, nie wiedziała… JAK(40)
Siała baba…
No cóż, raport MAK ktoś przecież napisać musiał, tyle że oprócz literatury zawierającej domniemania, insynuacje, wątpliwe aspekty psychologii… konieczne stało się opieranie na „faktach”, nawet tych wyprodukowanych na potrzeby tejże literatury.
Takim „faktem”, a jednocześnie ważnym filarem większości domniemań i spekulacji autorów rosyjskiego raportu, są niewątpliwie „stenogramy z tupolewa”, opublikowane 1 czerwca 2010 roku, których wartość ma jednak pewne ostrze. Dobrze obrazuje je autor artykułu (link poniżej), w którym gwałtowne opadanie samolotu TU-154, zwane „próbą lądowania”, budzi wątpliwości zwłaszcza, że sami możemy łatwo sprawdzić wyniki, mając podane linki do stenogramów w całości i po polsku. (Tu pewna uwaga: otóż można w stenogramach fałszować wypowiedzi, ale czas pomiędzy wysokością 400 a 20 metrów prawdopodobnie powinien się jakoś zgadzać, choćby dlatego, że jeden z rejestratorów lotu jest w polskich rękach… i trzeba było rozłożyć sekundy z „komendami nawigatora”, mieszcząc się w tymże czasie. Inna sprawa, że bez oryginału czarnych skrzynek, cały ten zapis to lipa).
http://www.pluszaczek.com/2010/06/05/stenogramy-z-czarnych-skrzynek-tu-1...
Poniżej stenogramy po rosyjsku i po polsku:
http://i.wp.pl/a/i/wiadomosci/pdf/Transkrypcja_rozmow_zalogi_samolotu_Tu...
http://doc.rmf.pl/rmf_fm/store/Transkrypcja_rozmow.pdf
Chodzi o stenogramy z czarnych skrzynek i proste obliczenia prędkości zniżania, które miejscami sięgają 20m/s! [autor trochę przesadził, ale 11m/sek. miejscami…] Wszędzie, gdzie temat zniżania tupolewa jest podejmowany, mamy do czynienia z próbami zniekształcenia jego wartości do 7/8 m/s (Dotyczy to raportu MAK oraz różnych polskich specjalistów, być może w nadziei, że nikomu nie będzie się chciało sprawdzać). Tyle, że taka wartość zniżania również zakrawa na cyrkowy wybryk. Najczęściej jednak ta sprawa jest przemilczana, i nic dziwnego, bo wywraca całą konstrukcję insynuacji dotyczących katastrofy i zachowania pilotów w oczywisty sposób. Można dodać, że jeśli kapitan bał się prezydenta, to poobijanego i [proszę wybaczyć] zarzyganego prezydenta musiałby bać się jeszcze bardziej, że o reszcie pasażerów nie ma co wspominać. Takie lądowanie byłoby końcem jego kariery w transporcie VIP-ów. Dlatego ględzenie o brawurze w tym przypadku jest nonsensem.
Jeśli samolot niepokojąco zniżał lot od jakichś 400 metrów, to wyjaśnia się poniższa zagadka dotycząca telefonów komórkowych na pokładzie tupolewa czyli, że był czas na podjęcie decyzji, włączenie, logowanie…
Smoleńskie Twin Peaks
Dalej można jeszcze dodać, że skoro załoga dowiedziała się o tym, iż samolot jest za wysoko w stosunku do lotniska, którą to tezę wciskają nam od wielu miesięcy różni „magicy od lotnictwa”, chcąc wytłumaczyć dużą prędkość schodzenia samolotu, to warto by zadać pytanie: Czy właśnie dlatego piloci nie powinni odejść już z wysokości 500 metrów na drugi krąg i po okrążeniu zweryfikować wszystkie dane tak, by można było schodzić normalnie? Bo skąd wiedzieli, że „nurkując” uda się im trafić w początek pasa startowego, co warunkowało bezpieczne lądowanie, skoro jakieś przyrządy zawiodły już wcześniej i w rezultacie są w złej odległości od lotniska? Otóż nawet gdyby mgły na dole nie było, brawurowe schodzenie w warunkach zamglenia, na samych przyrządach, przy takiej pomyłce w odległości jest wątpliwe. Kolejne gwałtowne korekty mogłyby doprowadzić pasażerów do szału! A przecież to byli jedni z najlepszych pilotów w naszym lotnictwie.
„Dowódca kpt. Arkadiusz Protasiuk (36 lat) był pilotem klasy mistrzowskiej. Latał głównie tym typem samolotu. Z 3528 godzin tzw. nalotu spędził w kabinie tupolewa 2937 godzin (według wojskowych standardów jest to duży nalot, choć nieporównywalny np. z pilotami cywilnymi latającymi na długich trasach).
Drugi pilot mjr Robert Grzywna (rówieśnik Protasiuka) był pilotem pierwszej klasy, miał 1939 godzin nalotu. Jako pilot Tu-154 spędził w powietrzu 506 godzin.”
Więcej... http://wyborcza.pl/1,105770,7795970,Lot_PLF_101_cz__1__Przed_wylotem.htm...
A to jeden z piękniejszych wpisów między innymi na temat ostatnich chwil pilotów… walczących do samego końca… polecam!
http://tupolew.blog.onet.pl/Do-ostatnich-metrow-wszyscy-w-,2,ID407188036,n
Ponadto autor ma wątpliwości związane z czasem przelotu tupolewa, jako pilot cywilnego lotnictwa… oto fragment:
„To wszystko zdarzyć się miało gdy kapitan – lub obaj piloci, bo w takiej chwili działa się zespołowo – ratowali już nie samolot, lecz ludzi, próbując poderwać go (udało się); próbując przelecieć jeszcze nad jezdnią, gdzie w poprzek toru lotu przebiegają mordercze rowy odwadniające i wały ziemne (to też się im udało); próbując przelecieć ponad grubymi drzewami rosnącymi sobie przed lotniskiem (prawie udało się i to); próbowali dociągnąć w powietrzu do właściwej – co z tego że porośniętej drzewkami – PŁYTY LOTNISKA (to też się udało!!!); i wylądować (tu nastąpiła detonacja, i kompletna dezintegracja płatowca).
Koniec.
Jeśli jest jakiś argument za tym, że to jednak oryginalny rządowy samolot spadł na PŁYTĘ LOTNISKA Siewiernyj w Smoleńsku to jest nim ten ostatni fragment lotu, owo absolutnie mistrzowskie wyprowadzenie spadającej maszyny tuż nad samym gruntem; poderwanie przez obdarzonych refleksem pilotów nad samą ziemią tego samolotu, skazanego przez podawane mu fałszywe wskazania przyrządów na crash na zboczu przedlotniskowej niecki.”
A tutaj następny, z tych ciekawych i odważnych,: między innymi autor próbuje wyjaśnić zniknięcie z radaru…
„Kapitan wykonał manewr uniku perfekcyjnie, w odpowiednim momencie dając maksymalny ciąg (co słyszy i potwierdza pilot Yaka) i leciał tuż nad ziemią, w celu zniknięcia z radarów stacji radiolokacyjnej (co potwierdza kontroler lotów). Samolot ucieka z matni, załoga próbuje ratować maszynę i życie pasażerów. Lecą po łuku w lewo, cały czas tuż nad ziemią, kosząc gałęzie drzew”
http://el.ohido.siluro.salon24.pl/190539,dlaczego-kapitan-milczal-czyli-...
A teraz ciekawostka o zmianie przepisów – na miesiąc przed katastrofą – dotyczących możliwości decyzji o lądowaniu, jaką może podjąć kapitan zagranicznego statku powietrznego na terenie Federacji Rosyjskiej. Czyli, że wcześniej przepisy nie pozwalały na łatwe zwalenie winy na pilotów… Jacy przewidujący ci Rosjanie? Zupełnie jak w tej „historii” o kondolencjach Putina, mającego problemy ze strefami czasowymi, na co Tusk miał odpowiedzieć – jeszcze nie wylecieli!
Całość najlepiej obrazuje ten artykuł: Smoleńsk, 10 kwietnia 2010 - fatamorgana, w którym to tekście jest celne podsumowanie wszystkich wątpliwości…
*******
Nie wiedziała… Jak(40)
O zamachu i ewentualnym sposobie jego wykonania napisano już sporo. Wczytując się w kolejne hipotezy przedstawiane przez dociekliwych internautów, można natknąć się na coś, co szczególnie zaciekawia…
Zaczęło się od „25 pasażerów Tupolewa, czyli brakujące ogniwo”, który to tekst czytałem z niedowierzaniem, gdyż motyw „przesiadki” mnie nie przekonał, niemniej jednak inna rzecz przykuła moją uwagę: Otóż szansa by całkiem przypadkowo stan ciała prezydenta oraz osób należących do jego najbliższego otoczenia, w liczbie 25, różnił się znacząco od reszty, jest jak losowanie w multilotku, tyle że 25 z 96! A skoro tak, to warto się przyjrzeć sprawie Jaka-40, którym ewentualnie miałby lecieć prezydent.
:
Tymczasem dwa wpisy charakteryzujące wątpliwości, co do oficjalnej wersji wydarzeń:
Oko żaby
Drugi Katyń
Cóż, teorie ciekawe, a przy tym poruszające wiele ważnych wątków (warto przyjrzeć się także wpisom pod tekstami…). Czytając te i wiele innych, rośnie pokusa, aby zwrócić szczególną uwagę na sprawę wylotu Jaka-40 z prezydentem na pokładzie.
Wiele wskazuje na to, że w przygotowywanej podróży naszej delegacji do Smoleńska na 10 kwietnia 2010 roku brano pod uwagę wylot trzech samolotów, dwóch Jaków-40 i jednego TU-154.
(Chociaż oficjalna wersja zamówień Kancelarii Prezydenta mówi o jednym Jaku-40 i Tu-154). Oto link do pierwszej audycji TVN24 z dnia katastrofy, w której powołując się na rzecznika MSZ pojawia się informacja o rozbiciu samolotu Jak-40 z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie:
http://www.youtube.com/watch?v=gFc4lMVsBQU&feature=related
Na tym nie koniec, gdyż inna informacja przedstawiana oficjalnie jako element walki dyplomatycznej pomiędzy Kancelariami Premiera i Prezydenta oraz jako gra rosyjskiej dyplomacji (chodzi o status wizyty prezydenta w Rosji, w dniu 10 kwietnia), również wskazuje, że tupolew mógł nie być samolotem przeznaczonym w tym dniu do goszczenia na swoim pokładzie głowy państwa. Chodzi o nadanie przez rosyjską stronę statutu „HEAD”, który nadaje się statkom powietrznym właśnie z „głową państwa” na pokładzie.
Oto link, z którego może przecież wynikać, że nie nadali, bo się nie należało:
http://www.rp.pl/artykul/594191.html
To link do „Naszego Dziennika” potwierdzający te przypuszczenia, a w nim relacja o uprzedzeniu rosyjskich poborowych, co do przylotu trzech samolotów z Polski…
Należy spostrzec, że w przygotowanie ewentualnego zamachu nie można było wtajemniczyć wszystkich. I dlatego w Rosji, jak i w Polsce pewne informacje urzędowe (na przykład rzecznik MSZ informujący o tym, że „Jak-40 z prezydentem na pokładzie nie przyziemił…”) mogą stanowić ważne poszlaki do tego, aby rozsupłać zagadkę.
Aż wreszcie artykuł , który dosyć obszernie traktuje ów temat (ciekawe komentarze):
„Dwa Jaki i Tupolew, kolejno: 5. 30, 6. 50, 7. 27
Zresztą częściowo chodzimy tymi samymi tropami i w podobnym kierunku ponieważ:
O trzech samolotach do Smoleńska - intheclouds - NowyEkran.pl
No tak, o co chodzi z tym jakiem, dlaczego to takie ważne? Cierpliwości jeszcze kilka linków. Na przykład ten: Z kim i czym miała lecieć śp. Agnieszka
Jeśli już się domyślacie, że coś jest na rzeczy, to koniecznie zerknijcie tutaj:
„Tajemnica lotu do Smoleńska w dniu 9 kwietnia 2010 roku
Autor przytacza wypowiedź ojca stewardesy śp. Justyny Moniuszko:
„ - Wpadła na święta. Tylko na chwilę, bo ciągle była w rozjazdach. Już musiała lecieć do Gdańska, do premiera Tuska. Opowiadała, że zaraz po świętach co chwila będzie w podróży do Katynia i Smoleńska. Dzień przed katastrofą też tam była, nawet leciała tym samym samolotem. To latanie to było całe jej życie.”
Jak widać ojciec Justyny nie mówił o tupolewie, tylko o tym samym samolocie!
Dalej autor opisuje fragmenty raportu MAK, które dotyczą rzekomego lotu z 9 kwietnia samolotu TU-154M 101 oraz wzmianki, że taki lot się odbył, natomiast brak potwierdzenia tego faktu w rejestratorach lotów, mimo iż poprzednie loty (do 8 kwietnia) są zapisane??? Ze swojej strony dodam, że w raporcie są dane osobowe pilotów i nawigatora, a w nich, w rubrykach wyszczególnione informacje za 3 ostatnie doby: drugi pilot – nalot 1 godzina 14 minut i w dniu 10 kwietnia również – 1 godzina 14 minut, analogicznie nawigator! wyjątek to dowódca statku powietrznego – za 3 ostatnie doby 2 godziny 56 minut, a 10 kwietnia – 1 godzina 14 minut, czyli że 9 kwietnia nigdzie razem nie latali! To jakim samolotem i jaka załoga leciała 9 kwietnia do Smoleńska, a wiemy – że taki lot musiał się odbyć, gdyż:
http://wzzw.wordpress.com/2010/08/04/to-arabski-koordynowal-lot-do-smole...
Jest wymóg, aby samolot, którym ma lecieć prezydent, z tą samą załogą dzień wcześniej w ramach przygotowania obleciał trasę w locie komisyjnym… pod powyższym linkiem opis przygotowań wizyty śp. Prezydenta RP w Katyniu na 10 kwietnia, a pod tekstem film, w którym pan Macierewicz o tymże wymogu, a ściślej o instrukcji „HEAD”, co nieco… wyjaśnia.
Tymczasem w poniższym linku, jako ciekawostkę, można znaleźć cudowne wyjaśnienie problemu lotu komisyjnego. To, że nie zgadza się ta informacja ani z raportem MAK, ani wieloma innymi doniesieniami prasowymi, to pikuś – albo pan Pikuś. Jest to ujawniony przez wojskową prokuraturę 4.8.2010r. harmonogram przygotowań do lotu 10 kwietnia, z którego wynika, że „(…) oblot komisyjny Tu-154 odbył się 6 kwietnia i dotyczył lotów na 7 kwietnia, 8 kwietnia i 10. ” Czyli niejako w hurcie… wiadomo… pewnie w ramach akcji „tanie państwo”. (Jeśli jednak prezydent miał nim nie lecieć, to wszystko się zgadza).
http://www.fakt.pl/Zobacz-jak-przygotowywano-lot-do-Smolenska,artykuly,7...
Na ten temat w raporcie MAK na stronie 26 czytamy:
„Na zapytanie Komisji o przebieg wstępnego przygotowania załogi przed lotem na lotnisko
Smoleńsk „Północny”, strona polska przedstawiła informację, że przygotowanie do tego lotu załoga przeprowadziła samodzielnie 09. 04. 2010. Wyniki przygotowania załoga przedstawiła
dowódcy pułku i dowódcy eskadry. Zapisy o przeprowadzeniu przygotowania, rozpatrywanych problemach, wykorzystanych materiałach i wynikach kontroli przez przełożonych gotowości załogi do wylotu nie były dokonywane. Podczas przesłuchania
dowódca eskadry oświadczył, że prowadzenie kontroli gotowości podwładnych mu załóg nie należy do jego obowiązków. W pododdziale znajduje się dziennik zadań (przedstawienie wyników wstępnego przygotowania i gotowości załogi), wypełniany przez dowódcę statku powietrznego, w którym widnieje wpis tylko o składzie załogi, numerze zadania lotniczego (rozkazu) Nr 69/10/101 i rodzaju lotu. Dalej znajduje się rubryka z podpisem dowódcy statku powietrznego o gotowości załogi. (…) Załoga do wykonania lotu szczególnie ważnego została skompletowana 2 kwietnia.” http://slimak.onet.pl/_m/TVN/tlumaczenie_rap.pdf
Po przeczytaniu powyższego, można pomyśleć, że jakaś załoga „dziewiątego kwietnia” mogła być w Smoleńsku (we własnym zakresie) na rowerach… poza tym (wyżej) w harmonogramie załogę wyznacza się 9 kwietnia!?
Zanim będzie, czy prezydent leciał jakiem czy tupolewem, kilka ciekawych spostrzeżeń. Marszałek Komorowski chciał dosyć szybko przejąć kancelarię prezydenta, co było rozumiane często „na ulicy” przez prawicowy elektorat, „że chce dorwać się do akt WSI”. Otóż jeśli to był zamach, to marszałek chciał się „dorwać” do dokumentów dotyczących uzgodnień przelotu prezydenta do Smoleńska. Sprawę rozmieszczenia delegacji w samolotach lub ewentualnego dodatkowego jaka trzeba było ukryć, bo katastrofa dwóch samolotów w odstępach kilku minut, bez względu na mgłę, byłaby nie do sprzedania. Warto zauważyć, że w takim wypadku przygotowania Kancelarii Prezydenta byłyby prawidłowe, czyli delegacja zgodnie z wymogami bezpieczeństwa miała lecieć dwoma, a wliczając dziennikarzy prawdopodobnie trzema samolotami. I tak właśnie sądzili „niewtajemniczeni Rosjanie”, co było powyżej w „Naszym Dzienniku”.
Tu pewna uwaga: W dokumentach z Kancelarii Prezydenta (przynajmniej tak oficjalnie się podaje), co potwierdza raport MAK, pojawia się zamówienie na dwa samoloty, ale w pierwotnym scenariuszu dziennikarze, jako część delegacji, mogli przecież lecieć tupolewem.
http://www.press.pl/press/pokaz.php?id=2071
Z powyższego… wygląda, że tak było! Chociaż informacja, że „Niektórzy o zmianie maszyny dowiedzieli się dopiero w sobotni ranek, gdy czekali na lotnisku wojskowym na warszawskim Okęciu” budzi podejrzenie, czy aby to prawda. Musieli być wyjątkowo przewidujący, skoro zdążyli na lot o 5. 30, zamiast 7.00?! Ta informacja może służyć przekonaniu czytelników, że prezydent miał na pewno lecieć tupolewem.
Podobnie i ta (przypomina się sztuczny tłok robiony przez kieszonkowców w tramwaju w wiadomym celu…), w tym wypadku usprawiedliwia nienaturalną decyzję o przelocie dziennikarzy jakiem:
„- Wszyscy chcieli lecieć. O miejsca w samolocie prezydenckim ludzie aktywnie walczyli - twierdzi marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Jak zdradza, zabiegało o to u niego kilkudziesięciu senatorów.
Drugi samolot Jak-40 zamówiono tylko dla dziennikarzy. - Zawsze latali z prezydentem, tym razem zabrakło miejsca. Dyskutowaliśmy: nie zabrać ich w ogóle albo zabrać drugim samolotem - opowiada cytowany już rozmówca z Kancelarii Prezydenta.”
Więcej... http://wyborcza.pl/1,105770,7795970,Lot_PLF_101_cz__1__Przed_wylotem.htm...
Skoro tak zabiegano o zaszczyt lotu z prezydentem, to dlaczego tak wielu (17) zrezygnowało?
I każdy miał „dobrą” wymówkę… http://acontrario.nowyekran.pl/post/3333,kolejne-niejasnosci-wokol-lotu-...
Tak, tak – wiem – można się pogubić, więc wyjaśniam, że wskutek „tłumu chętnych” Kancelaria Prezydenta musiała złożyć dodatkowe zamówienie na jeszcze jednego Jaka-40.
A musiała, bo brakło miejsca w dwóch samolotach dla zawyżonej liczby gości. Wszystko dlatego, że przepisy bezpieczeństwa nie zezwalają na wspólny przelot prezydenta i generałów, a „zamachowcy” nie mieli pewności, czy prezydent da się „namówić” na wspólny przelot z generałami jednym samolotem. Jeśli rozpatrujemy teorię zamachu, to na miejscu spiskowców wymuszałbym pewne posunięcia. Otóż dwa samoloty, nie mogły spaść, bo nikt by nie uwierzył w „wypadek”, a strącenie jednego, to upieczenie tylko jednej pieczeni, ponieważ z dużym prawdopodobieństwem prezydent i generałowie lecieliby osobno. Zamówienie trzeciego samolotu rozwiązywało sprawę, trzeba było go tylko dobrze ukryć! Natomiast listę pasażerów tuż przed odlotem należało „odchudzić”, ponieważ liczba ofiar musiała pasować tylko do liczby miejsc w tupolewie.
To pierwsza lista pasażerów:
http://acontrario.nowyekran.pl/post/3752,kolejne-niejasnosci-wokol-lotu-...
Poniżej link odnoszący się do przyczyn zamówienia drugiego samolotu w ogóle, czyli Jaka-40 rzekomo „(dla dziennikarzy)”, a to dlatego, że w harmonogramie przygotowań wizyty czytamy:
„9 marca - korekta pisma Strużyny - prośba: dodatkowe zapotrzebowanie na Jaka-40 (m.in. dla dziennikarzy).”
Skąd pewność, że 9 marca zamawiano jaka dla dziennikarzy, skoro prezydent zaprosił generałów… dalej czytamy przecież…
„16 marca - Stasiak informuje MON, że prezydent zaprasza na uroczystości katyńskie szefa Sztabu Generalnego WP gen. Franciszka Gągora, dowódców rodzajów Sił Zbrojnych i dowódcę Garnizonu Warszawa.”
http://www.tvn24.pl/1,1667912,druk.html
Wygląda to tak, że kancelaria 9 marca zamówiła Jaka-40 i kiedy otrzymała pozytywną odpowiedź, zaprosiła oficjalnie generałów. Dziennikarze, jak już wiemy, zawsze latali z prezydentem, co było wcześniej… Co do generałów, to zgodnie z instrukcjami bezpieczeństwa, potrzebny był drugi samolot, gdyż prezydent i dowódcy powinni lecieć osobno… poza tym takie zamówienie, to nic niezwykłego, skoro wizytę delegacji premiera w Katyniu z 7 kwietnia obsługiwały aż cztery samoloty, mimo że liczyła tylko 49 osób!
Dlatego również poniższa relacja Pawła Świądra, mówiąca o tym, że nie wiedział do końca, którym samolotem poleci, świadczy przeciwko zamawianiu jaka (9 marca) dla dziennikarzy. Bo skąd ta tajemnica, dlaczego nie wiedział?
http://www.rmf24.pl/opinie/komentarze/pawel-swiader/news-boje-sie-powrot...
Następne spostrzeżenie dotyczy tego, że jeśli zamachu nie było, to sprawa ukrycia Jaka-40 i tak obciąża obecny rząd w sposób katastrofalny. Możemy założyć taką wersję zdarzeń: Prezydent, wraz z mającymi mu towarzyszyć w Jaku-40 osobami, zjawia się na lotnisku i dowiaduje (podobnie jak wcześniej dziennikarze, którzy przesiadali się z jednego jaka do drugiego: http://www.press.pl/newsy/pokaz.php?id=22257 ), że samolot Jak-40 uległ awarii i wszyscy mogą, jeśli chcą zdążyć, lecieć tupolewem… akurat jest miejsce dla całej delegacji… no i wsiedli. Przeczy jednak temu relacja z ostatniej telefonicznej rozmowy braci Kaczyńskich, chodzi o to, że przesiadka na lotnisku mogłaby być zauważona w tej rozmowie, gdy tymczasem Jarosław niczego niepokojącego w ostatniej rozmowie telefonicznej z bratem nie widzi. „Zamachowcy” musieli zrobić tak, aby nie budzić podejrzeń. Chodzi o uwagę prezydenta, jak i pracowników ochrony, często latających, a więc znających z widzenia personel. Z relacji Jarosława Kaczyńskiego, z ostatniej rozmowy, wynika raczej, że żadnej zaskakującej przesiadki nie było.
A teraz pokrótce to, co jeszcze przemawia za tym, że prezydent mógł lecieć Jakiem-40:
Relacje ekip ratunkowych, szczątkowe ale jednak:
Rosjanie nie wiedzieli gdzie spadł Tupolew
I co nagrał Bild
http://niepoprawni.pl/blog/2006/wypadek-smolenski-macie-swoj-wypadek
http://www.youtube.com/watch?v=Z3ZoiUI8Q64
Cokolwiek nagrał, nie wygląda to na Tupolewa, sylwetki dwojga ludzi zdradzają wielkość obiektu.
Tutaj dziwaczna relacja: Dziennikarz TVN24, Jan Mróz mówi tak - Wchodząc otrzymaliśmy karty pokładowe: wylot - godz. 5.00, numer lotu: PLF03.
A dalej:
„Dziennikarze zajęli miejsca, ale pilot poinformował, że doszło do awarii i wszyscy muszą przesiąść się do innego, znajdującego się tuż obok sprawnego i zatankowanego Jaka-40. - Około 5:15, 5:20 wzbiliśmy się w powietrze i obraliśmy kurs na Smoleńsk”
http://www.tvn24.pl/12690,1690165,0,1,zuch-tak-wieza-chwalila-pilotow-ja...
Dziwaczna, ponieważ coś poszło nie tak, jeśli „wchodząc” do „zepsutego” jaka dostali karty pokładowe… to znaczy, że nie wszyscy z „obsługi” byli wtajemniczeni w awarię samolotu…
A także, nieco już zapomniana sprawa odejścia pilotów z 36 pułku do cywila.
Dziewięciu pilotów, technicy, nawigatorzy, razem blisko 30 osób!
Panika:
http://www.tu154.eu/index.php/archives/2147
http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-piloci-odchodza-z-36-specjalnego-p...
Oficjalna wersja mówi, że poszło o emerytury… a nieoficjalna, że o honor pilotów, trudno uwierzyć w którąkolwiek, raczej coś ich wystraszyło, bo czegoś się domyślili…
Oto ciekawa informacja o tym, że Warszawa nie wiedziała o katastrofie i w rezultacie śledzono samolot z prezydentem do godziny 8.56 czasu polskiego?! A śledzono zgodnie z instrukcją HEAD. Wiemy, że tupolew był już rozbity. To zapis z tego, jak szukano zapasowego lotniska…
http://www.wprost.pl/ar/215934/Oficerowie-monitorujacy-lot-Tu-154-Witebs...
No i relacja Wiśniewskiego, która pasuje bardziej do godziny 8.56 oraz, jak podaje Wiśniewski: taka „mała katastrofa”, „mały sportowy samolot” i temu podobne…
„(…)W pierwszej chwili pomyślałem: a może to jakiś mały sportowy samolot?(…) „
http://prawdaxlxpl.wordpress.com/2010/04/19/wywiad-z-montazysta-tvp-slaw...
Warto też przyjrzeć się tym wpisom: http://freeyourmind.salon24.pl/281532,efekt-motyla
http://freeyourmind.salon24.pl/285328,miedzy-jakiem-a-tupolewem#comment_...
Stenogramy z „wieży” chwilami zastanawiają, jeśli idzie o to, o który samolot chodzi?
No cóż, przyszedł czas na zeznania członków załogi jaka, którym lecieli dziennikarze. Podobno cała załoga była na płycie lotniska, niby nic, ale skąd ewentualni zamachowcy wiedzieli, że Wojsztyl i Musia nie będą podsłuchiwać przez radiostację ostatnich rozmów załogi Tu-154 z wierzą i wyjdą na zewnątrz? Byliby przecież idealnymi świadkami tego, nad czym głowi się cała Polska, czyli ostatnich chwil załogi tupolewa i zapewne słyszeliby słynny sygnał Mayday, czy coś w tym rodzaju?! Tyle, że czasami Wosztyl mówi, iż był w jaku, bo… coś tam z tankowaniem, a czasami, że nie był?!
Tutaj mówi, że był na płycie lotniska: http://www.tvn24.pl/12690,1657219,0,1,mowilismy-uwazajcie-strasznie-pote...
Tutaj, że w samolocie:
http://wyborcza.pl/1,75478,7913721,Tupolew_wcale_nie_ladowal.html
Za to Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka-40, udziela takich wyjaśnień:
http://www.tvn24.pl/-1,1663248,0,1,dostalismy-zgode-na-50-metrow-tu_154-...
A najlepiej zerknąć w tej sprawie tu: http://niepoprawni.pl/blog/74/dwoch-wosztyli-w-smolensku
Najwyraźniej jednak jego postawa budzi wątpliwości:
http://ostateczne.salon24.pl/250724,zamach-transparentne-niczym-smolensk...
Niewiele wiemy o tym, czy poinformował załogę tupolewa o kłopotach z przyrządami w jaku podczas swojego lądowania…
A do tego: „Rzecznik sił powietrznych ppłk Robert Kupracz tłumaczy, że czarne skrzynki "zabezpiecza się" z urzędu tylko po katastrofie. Dlatego gdy Jak-40 wystartował z powrotem do Warszawy, nowe zapisy skasowały całą procedurę ze Smoleńska.”
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75478,9032805,Jak_ladowal_Jak_40.html#ixzz1Ek3wCCE1
Poniżej autor z „Wyborczej” co prawda „wykonuje swoją pracę”, ale przy okazji cytuje ciekawą wypowiedź Wosztyla, na temat: czy odradzał lądowanie? pochodzącą ze stenogramów… (w tym przypadku z uwagi na wątpliwą wartość samych stenogramów, jak i wątpliwe chęci autora „Wyborczej”, który najwyraźniej pisze na polecenie – a to dlatego, że załoga jaka znalazła się w niełasce – należy spojrzeć na ten fragment z przymrużeniem oka. Z drugiej strony stenogramy upubliczniono 1 czerwca… na pół roku przed „niełaską”. )
- Wiesz co, ogólnie rzecz biorąc to p... tutaj jest. Widać jakieś 400 m około i na nasz gust podstawy są poniżej 50 m, grubo - mówił kapitan jaka do załogi tupolewa. Mimo to zachęcał do lądowania: - No, natomiast powiem szczerze, że możecie spróbować, jak najbardziej (...). Jeżeli wam się nie uda za drugim razem [!], to proponuję wam lecieć np. do Moskwy albo gdzieś.
Więcej... http://wyborcza.pl/1,105744,9032929,Ulanska_szarza_Jaka_40.html#ixzz1Ek4...
A to finał, jeśli chodzi o odejście pilotów z pułku i ewentualne dalsze zeznania oraz losy bohaterów, którzy się czegoś domyślają, coś wiedzą albo nie wiedzą…
http://www.se.pl/wydarzenia/kraj/piloci-z-36-specpulku-beda-sie-szkolili...
Brzmi chyba dosyć jednoznacznie.
Wszystko to jest o tyle ważne, że hipoteza o locie drugiego „jaka” z prezydentem na pokładzie ma pewne wady, i to istotne. Trzeba by było, chcąc ukryć jego przelot, zapewnić sobie dyskrecje załogi pierwszego jaka, z uwagi na radiostację, a także potrzebna by była jeszcze jedna załoga, (do drugiego jaka).
To teraz wreszcie kilka możliwości na temat, jak mogło być.
1) Otóż jeśli leciał Jak-40 z prezydentem na pokładzie, to jego radiostacja mogła mieć zaszyfrowaną częstotliwość (tego dnia pojawiła się „niby przypadkiem” wiadomość o planowanym ataku terrorystycznym na europejski samolot… więc samolot z prezydentem „ukryto”…) i przez to, nikt inny nie słyszał rozmów z wierzą ani rozmów w ogóle. Lecąc tym samym torem co TU-154 trafił na podobne „przeszkody” i „wylądował” z podobnym skutkiem (Bild) niedaleko tupolewa. Było to o 8.56 czasu polskiego. Wcześniej Iłł-76 latał i zagłuszał upadek Tu-154. Pytanie, czy Wosztyl mógłby pomylić silniki tupolewa z jakiem? Na razie myli mu się tylko to, czy był na płycie lotniska, czy w samolocie w momencie wypadku… O Wiśniewskim szkoda pisać, tak się przejął pochwałami Rosjan, że aż wcześniej nakręcił dwugodzinny film „mgła” z parapetu… do tego gałęzie „strzelały” i wygląda na to, że do tej pory robi „uniki”. (Oczywiście lądującego w międzyczasie jaka z dziennikarzami na tym filmie nie ma, a przecież „lądował” jeszcze Ił-76, i to dwa razy, i też go nie ma?!) Można tylko dodać, że gdyby nie zerwana linia napięcia i film „Koli”, wersja Wiśniewskiego pieczętowałaby wersję rosyjską, co do godziny wypadku… (chociaż wszystkiego ignorować nie można).
2) Wersja druga dotyczy tego samego, czyli „ukrycia przelotu samolotu”, ale załoga jaka z prezydentem na pokładzie ląduje „bezpiecznie” na przykład na Jużnym, a po „wysadzeniu” pasażerów (w tupolewie też ich podobno „wysadzono”… „termobarycznie” i dlatego stan ciał tych, którzy lecieli z prezydentem, różni się od reszty z tupolewa.) leci z powrotem do Polski. W tym przypadku odpada problem ewentualnie rozbitego jaka i zaginionej załogi, co w pierwszym przypadku stanowi pewną trudność. To rozwiązanie byłoby najprostsze, tylko czy znalazłaby się taka „wierna inaczej” załoga? To mogło być nieosiągalne, dlatego pierwszą wersję mimo wszystko trudno skreślić.
Nie sposób nie przytoczyć tutaj tekstu: ZAMILCZANY TAJEMNICZY KOMUNIKAT, którego autor słusznie rozważa wagę i znaczenie oraz różne aspekty następującej informacji z dziewiątego kwietnia 2010 roku: „Dyżurna Służba Operacji Sił Zbrojnych RP przekazała do Centrum Operacji Powietrznych w Warszawie informacje o zagrożeniu atakiem terrorystycznym jednego z samolotów Unii Europejskiej”.
Poprzestanę na dwóch hipotetycznych przykładach, bo chodzi raczej o kierunek myślenia, a nie o fantazje. Tak czy owak internauci nie odpuszczają i kto wie, czy to nie oni sprowokowali pewne działania, w rezultacie których, pojawiły się, po długim czasie od „katastrofy”, takie oto rewelacje: Otóż od niedawna możemy się zapoznać przynajmniej z dwoma świadkami pożegnania prezydenta na Okęciu, są to: pan Klarkowski i pan Szczegielniak. Obaj byli na lotnisku i czynili honory „gospodarzy” w stosunku do przybywających gości… Usprawiedliwiając swoją obecność, powołują się na protokół dyplomatyczny. Również niedawno prokuratura pochwaliła się filmem z kamery przemysłowej, z Okęcia, na którym jest moment, kiedy kolumna samochodów podjeżdża do samolotu… ale jakoś tak słabo widać?!
http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/katastrofa-tu-154...
Tutaj widać jakby więcej, ale również stanowczo za mało:
YouTube - Kłótnia między Gen. Błasikiem a pilotem Protasiukiem
Pan Klarkowski wystąpił nawet w telewizji „Trwam”, zalecam jednak najpierw zerknąć tutaj: http://www.psychomanipulacje.com.pl/artykuy/73-czy-te-oczy-mog-kama.html
A dopiero potem:
YouTube - Polski Punkt Widzenia (TV Trwam) 27_02_2011 - Andrzej Klarkowski.flv
Niczego nie sugeruję, nie wiem co o tym sądzić. Wiem natomiast, że wszyscy świadkowie, którzy byli w pobliżu miejsca katastrofy w Smoleńsku, tacy jak: dziennikarze, pracownicy Kancelarii Prezydenta, ambasador Bahr i wielu innych… w krótkim czasie po zdarzeniu, musieli wyraźnie słyszeć cztery strzały! A skąd to wiem i wiedziałem już wtedy, skoro tego dnia byłem w domu, a na film „Koli” natrafiłem wiele dni później? Jak to skąd, z naszej telewizji!!! A było to tak, że rano kiedy zadzwonił telefon i dowiedziałem się o katastrofie, natychmiast włączyłem telewizor i, jak na samca przystało, skakałem po programach szukając wiadomości. Otóż w programie TVP Info, między godziną 11.20 a 12.20 (dokładnie nie pamiętam), była następująca relacja: Barbara Włodarczyk z grupą dziennikarzy biegnie na miejsce katastrofy. Drogę zastępują im rosyjscy mundurowi. Dochodzi do gwałtownej wymiany zdań. Barbara Włodarczyk krzyczy po rosyjsku – że to nasz Prezydent – nasz samolot itp. Rosjanie mówią swoje, nie puszczają. I tak by się kłócili dalej, gdyby nie to, że nagle rozlegają się cztery głośne strzały! Na co uczestnicy sporu reagują bardzo wymownie. Otóż Rosjanie są tym wyraźnie zmieszani, ale nic poza tym, natomiast dziennikarze „kulą głowy” w charakterystyczny sposób dla ludzi nieprzyzwyczajonych do huku broni, po czym, jeśli dobrze pamiętam, pada czyjeś pytanie – co to jest? I relacja telewizyjna zostaje przerwana, jak się okazuje do dzisiaj. W Internecie trudno cokolwiek znaleźć na ten temat. Jeszcze tego samego dnia wieczorem lub następnego rano pojawia się informacja o strzelającej – pod wpływem ognia – broni „borowców…”
A jak się to ma do pana Klarkowskiego i jego relacji? No cóż nie pamiętam, by ktoś przez te dziesięć czy jedenaście miesięcy mówił lub pisał o wystrzałach na Siewiernym inaczej, jak tylko: „Strzały na filmie w Internecie”… Podobnie można się trochę dziwić: dlaczego dopiero teraz pojawiają się „rewelacje” świadków z Okęcia wraz z niewyraźnym filmem kamery monitoringu, mającym nas – niby przypadkiem – przekonać, że prezydent wsiadł do tupolewa?! Co ciekawe migawki z „podjeżdżającymi samochodami” pokazano pod pretekstem śledzenia domniemanej kłótni śp. Błasika ze śp. Protasiukiem?! Wygląda to tak, jakby prawdziwą przyczyną „owych rewelacji” były wątpliwości internautów, opinii publicznej, co do wydarzeń na Okęciu, czyli tego: jakim samolotem leciał prezydent.
************
Powyżej zamieszczone informacje stanowią poważną przesłankę, że Jak-40 był w realnych planach lotu z prezydentem. I dlatego „zamachowcy” musieli zatrzeć ślady po przygotowaniach jego prawdziwego przeznaczenia, jak również wyreżyserować zmianę „planów” tak, aby wszyscy oficjalnie, czy też naprawdę, zginęli w Tupolewie. Świadczy o tym brak statusu HEAD dla tupolewa, relacja TVN24 z 10 kwietnia, sprawa lotu komisyjnego, harmonogram przygotowań wizyty w Katyniu, wywiad z ojcem stewardesy śp. Justyny Moniuszko, dziwne kadry „BILD”, śledzenie przez „Warszawę” samolotu prezydenta do godziny 8.56, podejrzany sztuczny tłok „chętnych”, którzy nie polecieli i wiele innych…
Jacek Trzaska
PS
Do zwolenników Platformy:
OCZYWIŚCIE, JEŚLI TO BYŁ ZAMACH? W końcu prawie dziewięć milionów ludzi 4 lipca 2010 roku nie mogło się mylić! A co z nami będzie, jeśli się pomylili?
Data przebita na 20III @Danz.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 7660 odsłon
Komentarze
Dziękuję za to podsumowanie.
19 Marca, 2011 - 10:53
Dzięki takim jak Ty , wstępuje we mnie nadzieja ,że jeszcze n ie wszystko stracone, prawda ujrzy światło dzienne i otworzy ludziom oczy..
Nie umiem tego skopiowac na swój komputer a chciałabym rozesłać po znajomych. Jesli możesz wyślij Twoją analizę na mój adres e-mail.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam
Gaja52
19 Marca, 2011 - 11:41
Jacek Trzaska
Nie wiem, jaki jest twój adres, chętnie ci wyślę, zwłaszcza
że nie wszystkie linki się tutaj podpięły i możesz mieć pełną wersje.
Pozdrawiam
Jacek Trzaska
Bardzo mocne wejście na NP
19 Marca, 2011 - 11:45
To co pisali intherclouds czy FYM wymagało poczynienia założeń, by całość się nie rozsypała. Za krótki czas by wszystko przeanalizować, ale u Ciebie chyba wszystko gra: brak filmu z wsiadania na Okęciu, niewytłumaczalna przesiadka dziennikarzy, jednak brak celowego złamania procedur i rzekomego wysłanie najważniejszych w państwie tutką, informacja w TVN24 o rozbitym Jaku-40, informacja rosyjskich blogerów o polskim samolocie bez kół pod czołgiem-pomnikiem, różnica w wyglądzie zwłok, różnym stanie rzeczy osobistych, niezrozumiała ucieczka personelu z 36 itp.
Tak jak tu już pisano tutaj, a ostatnio powiedział o tym nieomal wprost Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla Gapola, że wiedzzą jak to się stało, ale można sprawę doprowadzić do końca tylko wtedy gdy PiS będzie rządził samodzielnie.
Wielkie dzięki
19 Marca, 2011 - 19:29
Jacek Trzaska
Oczywiście pisząc taki temat, musiałem przerobić praktycznie wszystko, co tylko można namierzyć... ale nie ma miejsca, trzeba by książkę napisać.
Pozdrowienia
Jacek Trzaska
Jacek Trzaska
kuriozum
19 Marca, 2011 - 12:30
"Pan Klarkowski wystąpił nawet w telewizji „Trwam”, zalecam jednak najpierw zerknąć tutaj: http://www.psychomanipulacje.com.pl/artykuy/73-czy-te-oczy-mog-kama.html
A dopiero potem:
YouTube - Polski Punkt Widzenia (TV Trwam) 27_02_2011 - Andrzej Klarkowski.flv"
Skoro NIC nie mozna zrobić z jednoznacznym i wiarygodnym polskim świadectwem trzeba odwołać się do zjawisk paranormalnych.
Kuriozum.
A tu:
"Z relacji Jarosława Kaczyńskiego, z ostatniej rozmowy, wynika RACZEJ, że żadnej zaskakującej przesiadki nie było"
Nie ma żadnego powodu by umieszczać znieczulacz w postaci RACZEJ.
Kuriozalny tekst ma wywołac wrażenie że cos tam moze być na rzeczy. Z czym, a raczej z kim?
Ano przypadkiem z polskimi świadkami.
Psychomanipulacje
19 Marca, 2011 - 15:00
Jacek Trzaska
Akurat tak się składa, że gdyby nie psychomanipulacje w szerokim tego słowa znaczeniu, to mielibyśmy od dawna inny rząd, innego premiera, prezydenta, inną sytuację gospodarczą, politykę zagraniczną itp. Nie twierdzę, że pan Klarkowski kłamie, nie mam podstaw i nie o to chodzi, ale o to, że mam prawo mu nie dowierzać. a to zupełnie inna sprawa. Od kilku wieków mamy w Polsce problem z "Prawdziwymi Polakami", co kończyło się nieraz dla uczciwych patriotów tragicznie. Co do Kancelarii Prezydenta, to przypomnę, że w 2005 roku śp. Prezydent Lech Kaczyński jechał limuzyną, na której była odwrócona polska flaga, ale to pewnie jakieś krasnoludki. Wpisanie Jaruzelskiego na listę sybiraków...znowu krasnoludki. Ułaskawienie znajomego męża Marty Kaczyńskiej, jakże by inaczej - KRASNALE, a co jeszcze się okaże...? Osobiście wolałbym, aby pan Klarkowski mówił prawdę, dzielę się jednak moimi niepokojącymi odczuciami na ten temat... napisałem zresztą, że "Niczego nie sugeruję, nie wiem co o tym sądzić". Tym samym nie narzucam jakiegoś swojego zdania, raczej poddaje myśl, by być ostrożnym, a to nie zaszkodzi nikomu.
Jacek Trzaska
.
19 Marca, 2011 - 19:17
"Akurat tak się składa, że gdyby nie psychomanipulacje w szerokim tego słowa znaczeniu, to mielibyśmy od dawna inny rząd, innego premiera, prezydenta, inną sytuację gospodarczą, politykę zagraniczną"
To prawda, ale to nawet nie wątłego choćby związku ze świadectwem Klarkowskiego.
"Nie twierdzę, że pan Klarkowski kłamie, nie mam podstaw i nie o to chodzi, ale o to, że mam prawo mu nie dowierzać. a to zupełnie inna sprawa"
Właśnie widzę...
Jesli by przymierzyć to świadectwo do jakiejs relacji TVN24, kadrów ze szwabskiego Bilda, to kto tam wie, prawda?
"Tym samym nie narzucam jakiegoś swojego zdania, raczej poddaje myśl, by być ostrożnym, a to nie zaszkodzi nikomu."
Nie wiem czemu ostrożnym trzeba byc akurat w wypadku polskich świadectw, świadectw złozonych juz spokojnie. Nie wiem czemu równoważyć te świadectwa medialnymi wrzutkami. Chyba wyłacznie po to by zasugerować że tak jak Bild moze zmyslac, tak zmyslac może i pan Klarkowski czy pan Sasin.
Tak jak wiemy że Rosjanie kłamali tak dopuśćmy i myśl że i polscy świadkowie mogą łżeć i uczestniczyć w jakiejś zmowie.
Cel takich za przeproszeniem analiz jest dla mnie jasny. Odebranie polskim swiadkom wiarygodności. To cel którego inspiracja jest wyłacznie rosyjska - nie sposób uczynic urodzonych kłamców chocby nieco bardziej wiarygodnymi to w imie pogłębienia zamieszania rzućmy choćby cień podejrzeń na polskie świadectwa. To zupełnie wystarcza w wojnie dezinformacyjnej.
Świadectwo
19 Marca, 2011 - 21:36
Jacek Trzaska
Cel takich za przeproszeniem analiz jest dla mnie jasny. "Odebranie polskim swiadkom wiarygodności. To cel którego inspiracja jest wyłacznie rosyjska - nie sposób uczynic urodzonych kłamców chocby nieco bardziej wiarygodnymi to w imie pogłębienia zamieszania rzućmy choćby cień podejrzeń na polskie świadectwa. To zupełnie wystarcza w wojnie dezinformacyjnej".
Tak się składa, że zakwestionowałeś wolność słowa i rzucasz poważne oskarżenia o inspiracji rosyjskiej! Ponieważ byłem na onecie w dziennikarstwie obywatelskim, więc ci powiem: tam jest więcej oskarżycieli niz tu, a oskarżają zwolenników Kaczyńskiego o bolszewizm, sprzyjanie Rosji, komunizm... wychyliłeś się mocno, a co ci tak zależy na tych świadkach? bo to "polskie świadectwo", to chyba jakiś żart.
Jacek Trzaska
Pierwsze słowa się liczą- ostatnie bywają nieobliczalne ...
19 Marca, 2011 - 14:49
10 kwietnia 2010r. obok wielokrotnie powtarzanej wiadomości o wylocie prezydenckiego Jaka 40 ( o 6: 50) pojawiła się informacja, że minister Szojgu spiesząc na miejsce "katastrofy" (z konwjem) wjechał w mikrobus - „ wiozący dwudziestu świadków katastrofy TU 154 - na komendę milicji, w celu przesłuchania” ( wszyscy świadkowie katastrofy zginęli)...
WiaryGodne informacje nie są omawiane,LUB MY jesteśmy perfiDnie -noce, wieczory i POranki- okłamywani ... LubMy POcenzurowanie ! ...
"Mówienie prawdy w epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem" - George Orwell.
(1.09.2009r. Westerplatte) Wł.Putin :
”” W STOSUNKACH MIĘDZYNARODOWYCH NIE POWINNIŚMY POSTĘPOWAĆ TAK JAK „lekarze” KTÓRZY ZAKAŻAJĄ PACJENTÓW CHOROBAMI, ABY NA „leczeniu” ZARABIAC””.
Mamy(?)MEDIA- mające społeczne mienia do maMienia i zamieniania informacji o faktach na dezinformujące „fakty medialne” = paszę do paszczy chowających prawdę- dla hodowania społeczeństwa dezinformacyjnego, hołdującego pasożytnictwu urzędNiczemu, dywersji mentalnej, bezdusznemu chaosowi- zarządzanemu przez POstaci dorzynające przedsiębiorców społeczeństwa informacyjnego - wiaryGodnie uduchowionego ...
“Tylko małe sekrety muszą być strzeżone. Wielkie są trzymane w tajemnicy dzięki niedowierzaniu opinii publicznej.” - Marshall McLuhan.
Pozdrawiam
J.K.
Jacek!, POprawili snajpera.Polonium pewnie było przygotowane?!
19 Marca, 2011 - 15:56
ale śp Prezydent Lech Kaczyński nie bywał w barach sushi!
pzdr
antysalon
Świetne opracowanie i wszystko można dopasować
19 Marca, 2011 - 19:30
Moim zdaniem, prawie wszystko pasuje, od siebie dodam, że zaplanowany haos na poranek 10 kwietnia, spowodowany donosem o prawdopodobnym ataku na samolot UE, byl jednym z glównych elementów zamachu??? Ponieważ taki sygnal, wprowadzil procedury, do których nawet generalowie, musieli się dostosować??? Więc zaminy samolotów, zmiany miejsc, i zmiany na listach pasażerów, nikogo z ważnych oficjeli, nie dziwily, a inni, poprostu się dostosowali??? Z tych ustaleń, wynika bezspornie, że wszystko na lotnisku w Smoleńsku bylo dokladnie zaplanowane, nawet niby przypadkowi świadkowie, jak również najważniejsi oficjele, byli tam nie przypadkowo??? Każdy mial swoje zadanie, swoją rolę, każdy byl wyznaczony na dane stanowisko tak, by ktoś przypadkowy, nie zająl tam miejsca??? Uważam, i to jest moje osobiste podejrzenie, że nawet osoby z kancelarii prezydenta, mają tam swój angaż i nie przypadkowo, wszędzie ich wypowiedzi i świadkowanie i falszywa troska, jak w filmie "mgla", prawda że poruszający, ale ile w nim cynizmu???
Wosztyl, też ma swoje klamstwo, powiedzial, że kiedy silniki zawyly, coś trzaslo i ucichlo, że w tym momencie z wieży natychmiast wybiegl ktoś wzburzony, i na pytanie "gdzie Tupolew" odpowiedzial, że "odlecial", to niemożliwe odpowiedzial sobie Wosztyl, "a po kilku sekundach zawyly syreny". Więc jak to się ma, do filmiku "Koli", który zarejestrowal pobojowisko, ludzi przeszukujących teren, wygasające ogniska, a potem dopiero syreny??? Gratuluję zaangażowania i sensownego, logicznego zestawienia wszystkich faktów.Pzdr.
Dywagacje
19 Marca, 2011 - 22:49
Przyjęcie takiej tezy pociąga za soba następujące sprawy:
1. Wrzuta ustami Jane Burgemeister, że generalicja miała lecieć CASą, uwiarygadniała awarię drugiego Jaka-40, który w domyśle opinii publicznej nie mógł tego dnia wylecieć i stąd bardziej prawdopodobny stał się wylot tylko dwóch samolotów.
2. Operator Knyż - jeśli sfilmował Jaka-40, o którym początkowo donosiła TVN24, to po powrocie do kraju zapewne zrozumiał czego był świadkiem.
3. Pozostaje jeszcze załoga Jaka-40, którym leciał Prezydent; ludzie w pułku zapewne dobrze wiedzieli jakimi samolotami i kto miał lecieć do Smoleńska.
W świetle podanej tu przez J. Trzaskę teorii, zarówno zamieszane osoby ze strony polskiej, jak i rosyjskiej, są żywotnie zainteresowane by dochować tajemmnicy związanej z tą całą sprawą, a także by być zdecydowanym w zastraszaniu osób, które mogłyby być użyteczne przy rozwikłaniu okoliczności katastrofy.
Akcja ta mogłaby mieć tylko wtedy powodzenie, gdyby w najbliższym otoczeniu byli sami swoi. Grzegorz Michniewicz nie był swój, był typowym urzędnikiem, który mógł pracować dla każdego rządu, więc przy tak zakonspirowanej głęboko misji nie był elementem zbyt pewnym dla sitwy. Mogli go zwolnić pod byle pretekstem, ale taki człowiek już po katastrofie mógłby zacząć kojarzyć pewne fakty, które w codziennej pracy zwykle uciekają uwadze.
Został praktycznie usunięty, a to świadczyłoby o cholernej bezwględności żołnierzy organizatorów, ale nie tylko ich.
Z grona ofiar możnaby wykluczyć Marka Dulinicza wraz z żoną, bo archeolodzy w Smoleńsku i tak mieli praktycznie związane ręce oraz byli pod ustawiczną kontrolą Rosjan, jednak z drugiej strony ta akcja opóźniła ich wyjazd o następne miesiące.
Ze scenariusza opisanego przez Jacka Trzaskę wynika też powód zamordowania Eugeniusza Wróbla. Z jednej strony aktualnie nie był w żaden sposób związany z funkcjami rządowymi, bo wrócił na uczelnię i był zajęty organizowaniem zajęć na nowym kierunku związanym z lotnictwem, ale z drugiej strony, z racji swej pracy w ministerstwie, znał wielu obecnych posłów, senatorów czy urzędników i miał wielu znajomych i przyjaciół, w tym składającego ostatnimi czasy wiele interpelacji posła Polaczka (byłego szefa prof. Wróbla).
Podejrzewam, że ponieważ był z dala od Warszawy, to wiedział o samej katastrofie tyle co wielu z nas, więc trick z rozbitym Tu-102, to legenda dla telewidzów i czytelników. Sam sposób zamordowania Eugeniusza Wróbla, oskarżenie syna o morderstwo, zrobienie z niego osoby psychicznie chorej i szybkie umorzenie śledztwa było sygnałem dla tych, którzy być może mieli skrupuły lub się wahali. Dodatkowym przesłaniem było to, że karę może ponieść nie tylko ten, który mógłby posiadać trefną dla zamachowców wiedzę, ale jego, czy jej rodzina, którą jak rodzinę Wróblów mogą zmasakrować, pogrążyć lub/i rozbić psychicznie. Makabryczne uderzenie w niezwiązanego ze sprawą naukowca, jak i w jego rodzinę zrobiło tym większe wrażenie na zainteresowanych, bo zaświadczyło o bezwzględności i zdecydowaniu mocodawców, jak i ich wykonawców.
Jest jeszcze jedna ciekawa sprawa, a mianowicie sam Bogdan Klich, który od czasu katastrofy, musi robić za wyjątkowego nieudacznika, który dopuścił do złamania wielu procedur. Woli jednak to, niż szybki skon.
Wrócę jeszcze do wieńca wiezionego przez polską delegację do Katynia, a znalezionego na miejscu katastrofy Tu-154M, który był w zdumiewająco niezniszczonym stanie. Było jeszcze coś innego, równie zastanawiającego, ale odsyłam do źródła w sznurku poniżej.
Ów wieniec to również swoisty przekaz dla stosownego adresata, który go zapewne odczytał, a o powodach używania jezyka symboli w odsyłaczu.
http://niepoprawni.pl/blog/3290/dwa-certyfikaty-czyli-symbolika-tajnych-sluzb
Dywagacje RE
20 Marca, 2011 - 00:48
Jacek Trzaska
Miło spotkać kogoś bystrego.
Pominąłem szereg wątków ze względu na ogrom informacji. Rzeczywiście tajemniczych zgonów, które można wiązać ze smoleńską sprawą jest kilka. Co do załatwiania niektórych spraw przez likwidację, to najlepszym przykładem był wypadek drogowy prowadzących pierwsze śledztwo w sprawie śmierci księdza Jerzego Popiełuszki milicjantów. Oczywiście wypadek był śmiertelny dla wszystkich i zginęły dokumenty sprawy. Chodzi o to, że w tamtych czasach PRL-u milicjanci, chociaż niewtajemniczeni, byli dość integralną częścią systemu, a mimo to ich zlikwidowano. Podobnie i teraz, słusznie zauważasz zależność zbrodni dokonanej na Eugeniuszu Wróblu i konsekwencji. Co do Bogdana Klicha, to polecam mój wpis: http://niepoprawni.pl/blog/3539/hans-kloss-kto-major-nkwd-udajacy-polaka-w-niemieckim-mundurze%E2%80%A6 Znajdziesz w nim informacje dotyczące obsady MON, czyli odpowiedź jaką rolę pełni Bogdan Klich (oczywiście w domyśle, ale to nietrudne).Co do śmierci Marka Dulinicza trzeba wziąć pod uwagę to, że nie był to ich człowiek, sam się zgłosił, pewnie w najlepszej wierze, z najlepszym sprzętem zresztą tu jest trochę...
http://andrzejbuda.blog.onet.pl/Kolejne-ofiary-Zbrodni-Smolens,2,ID415902340,n
To tyle kończę, muszę się położyć...
Pozdrawiam
Jacek Trzaska