RADOMSKI CZERWIEC 1976
RADOMSKI CZERWIEC
Bezpośrednim pretekstem wystąpienia radomskich robotników było przedstawienie 24 czerwca 1976 roku w Sejmie przez premiera Piotra Jaroszewicza projektu członka Rady Państwa posła Edwarda Babiucha przewidującego drastyczne podwyżki cen żywności: mięsa i wędlin średnio o 69 proc., które miały wejść w życie trzy dni później.
Władze planując podwyżki, liczyły się z akcjami protestacyjnymi, dlatego też już od wiosny 1976 roku w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i sztabach wojewódzkich MO trwały przygotowania do stłumienia ewentualnych strajków. Typowano, iż zamieszki mogą wystąpić w Warszawie, Gdańsku, Szczecinie, Krakowie oraz na Śląsku. Plany te nie uwzględniały Radomia, do którego 25 czerwca 1976 roku skierowano jedynie 75 funkcjonariuszy ZOMO. Już 23 czerwca w przeddzień wystąpienia Jaroszewicza podniesiono gotowość bojową jednostek podległych MSW, rozpoczynając tym samym właściwą fazę „Operacji Lato 76”.
Akcja protestacyjna rozpoczęła się od największego w Radomiu przedsiębiorstwa – Zakładów Metalowych „Łucznik”. Rozrastająca się błyskawicznie demonstracja skierowała się w stronę centrum miasta, przechodząc obok dwóch kolejnych wielkich firm: Zakładów Drzewnych i Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Ok. 10.00 tłum spontanicznie skierował się pod siedzibę Komitetu Wojewódzkiego PZPR.
O godz. 10:15 wiceminister spraw wewnętrznych generał Bogusław Stachura, szef „Operacji Lato 76” rozkazał przerzucić do Radomia pododdziały ZOMO z Lublina, Łodzi, Warszawy i Kielc. Przerzucano też postawione w stan gotowości bojowej pododdziały Wyższej Szkoły Oficerskiej Milicji Obywatelskiej w Szczytnie.
Do godz. 11:00 przed budynkiem KW PZPR zebrało się ok. 4 tys. protestujących, którzy żądali rozmów z kierownictwem partii. I sekretarz komitetu wojewódzkiego Janusz Prokopiak zadzwonił do sekretarza KC PZPR Jana Szydlaka, który oświadczył, że odwołanie podwyżek cen nie jest możliwe. Prokopiak wiedząc, że zdesperowany tłum może zaatakować komitet zdecydował się grać na zwłokę i ok. 12:30 poinformował protestujących, że władze centralne zareagują na protesty do godz. 14:00.
Po upływie tego terminu tłum zniecierpliwiony brakiem jakiejkolwiek reakcji władz wojewódzkich wtargnął do gmachu komitetu. Najpierw protestujący dotarli do bufetu, skąd przez okna rozpoczęli wyrzucać m.in. puszki z szynką. Następnie rozpoczęto demolowanie budynku. Z gabinetów wyrzucono portrety Lenina, z masztu na dachu ściągnięto czerwoną flagę i powieszono w jej miejscu flagę państwową. Następnie budynek podpalono, jednocześnie barykadując znajdujące się przed nim skrzyżowanie ulic, by uniemożliwić jego gaszenie jednostkom straży pożarnej.
Protestujący, do których później dołączyli również studenci i zwolnieni do domu pracownicy, którzy stawili się do pracy na drugą zmianę, rozpoczęli starcia uliczne z jednostkami milicji i ZOMO, które rozpoczęły pacyfikację demonstracji. Próbowali również podpalić budynek Urzędu Wojewódzkiego oraz Biura Paszportów KW MO. Walki trwały do godz. 21:00. O godz. 20:00 rząd wycofał projekt podwyżek.
Do godz. 15:00 walki uliczne były wyrównane, gdyż demonstracje próbowały spacyfikować jedynie lokalne oddziały milicji i ZOMO. Po godz. 15:10 pod siedzibę podpalonego komitetu wojewódzkiego dotarły pierwsze posiłki – V, a następnie VI kompania ZOMO z Warszawy, które rozpoczęły pacyfikację przy użyciu gazów łzawiących i armatek wodnych. Kolejne kompanie ZOMO skierowano do tłumienia zamieszek w centrum miasta. Ok. godz. 16.20 nastąpiło największe natężenie walk i demonstracji, w których udział brało już ok. 20 tysięcy osób.
Łącznie do spacyfikowania demonstracji i zamieszek skierowano 1543 funkcjonariuszy. Milicja i ZOMO przeprowadziły masowe aresztowania zarówno demonstrantów, jak i przygodnych osób, którym zarzucano uczestnictwo w niszczeniu mienia. Zdarzały się również przypadki wyciągania ludzi z domów. Zatrzymanych brutalnie bito i kopano, przeprowadzając przez tzw. „ścieżki zdrowia”.
W trakcie walk ulicznych zginęły dwie osoby: Jan Łabęcki i Tadeusz Ząbecki przygnieceni przez przyczepę ciągnika z betonowymi płytami, którą próbowali zepchnąć w kierunku nadciągających oddziałów ZOMO. Trzecią ofiarą śmiertelną związaną pośrednio z wydarzeniami był 27-letni Jan Brożyna, do którego śmierci 30 czerwca 1976 roku przyczyniło się pobicie przez milicjantów dzień wcześniej.
Rannych w zamieszkach zostało 198 osób. Milicja i ZOMO zatrzymały 634 osoby, a następnego dnia w trybie natychmiastowym zwolniono z pracy 939 osób.
Procesy sądowe czy postępowania przed kolegiami ds. wykroczeń odbywały się z pogwałceniem nawet bardzo ułomnego ówczesnego komunistycznego prawa. Na ludziach biciem wymuszano przyznawanie się do winy, wrabiano ich w rzekome kradzieże ze sklepów i „niszczenie mienia publicznego” oraz oskarżano o udział w zbiegowisku. 26 i 27 czerwca, gdy odbywały się pierwsze procesy w trybie doraźnym. Gdy składy orzekające w kolegiach ds. wykroczeń wydawały zdaniem władz zbyt łagodne orzeczenia wobec „chuliganów”, nakazano im zaostrzenie postępowania i tak się stało.
25 osób osądzono jako prowodyrów wydarzeń. Osiem z nich skazano na kary od 8 do 10 lat więzienia, jedenaście otrzymało kary od 5 do 6 lat, a sześcioro – od 2 do 4 lat więzienia. Dodatkowo ok. 170 osób zostało skazanych przez kolegia do spraw wykroczeń.
Represjonowani w wypadkach radomskich mówili potem nie o wrzaskach, a wręcz o rykach bijących milicjantów, wyzwiskach, wulgaryzmach. Przez niektórych aresztowanych zomowcy byli porównywani do wściekłych psów. Ludzie płakali i krzyczeli z bólu, ale to nic nie dawało, pobicia były jeszcze bardziej dotkliwe i brutalne. Radomski Czerwiec 1976 to jedna z najbardziej haniebnych kart w historii wymiaru sprawiedliwości PRL.
Straty materialne oszacowano na ponad 77 milionów złotych. W trakcie zamieszek spalono 5 samochodów ciężarowych i 19 osobowych, a pożar uszkodził gmach komitetu.
26 czerwca władze rozpoczęły w mediach, na stadionach i placach szeroko zakrojoną kampanię propagandową, która miała na celu potępienie i zdyskredytowanie protestujących, których nazwano „radomskimi warchołami”.
Pacyfikacja demonstracji w Radomiu oraz odbywających się jednocześnie akcji w Ursusie i Płocku spowodowały mobilizację na większą skalę środowisk opozycyjnych oraz po raz pierwszy wspólnych działań środowisk robotniczych i inteligenckich. Pomoc materialna, prawna i medyczna dla ofiar represji i ich rodzin oraz zbiorowe i indywidualne listy protestacyjne zaowocowały powstaniem niecałe 3 miesiące później Komitetu Obrony Robotników.
Dopiero gdy za represjonowanymi ujął się Episkopat, gdy ludzie zaczęli się organizować, m.in. pod szyldem KOR, aby pomagać represjonowanym, polityka karna nieco zelżała. Ludzie cały czas żyli z poczuciem krzywdy. W 1980 roku gdy rodziła się Solidarność, w Radomiu powstała Komisja Rehabilitacji „Czerwiec 76”. Jej przewodniczący Wiesław Mizerski wspomina, że jednym z głównych celów radomskiej „S” było ukaranie winnych stosowania represji wobec protestujących, wyjaśnienie roli sędziów w sfingowanych procesach, rehabilitacja skazanych, wyjaśnienie okoliczności śmierci ks. Romana Kotlarza.
Komisja Rehabilitacyjna miała zebrać relacje poszkodowanych. I radomianie masowo zgłaszali się do Zarządu Regionu „S”. Ludzie chcieli mówić, bo wcześniej musieli o tym milczeć. Wierzyli, że wtedy zaczynamy tworzenie sprawiedliwej Polski i wszystkie przestępstwa zostaną ukarane – wspominał nastroje z lat 1980-1981 Wiesław Mizerski. Ale chociaż komisja zebrała ogromny materiał, wiele dowodów, to za pierwszej „Solidarności” nie udało się nikogo skazać. Potem był stan wojenny, ludzie nadaremnie czekali na sprawiedliwość także po 1989 roku. I dopiero powstanie IPN przyczyniło się do postawienia przed sądem niektórych byłych milicjantów, zomowców i esbeków. Nie wszystkich jednak skazano, bo zabrakło dowodów, zresztą nikt z osób kierujących represjami na najwyższym szczeblu nie stanął przed sądem.
Dotychczas zarzuty z tytułu bezprawnego pozbawienia wolności i sprawstwa kierowniczego podczas wydarzeń radomskich postawiono 4 byłym funkcjonariuszom MO, SB i Służby Więziennej. W sierpniu 2002 dwaj z nich zostali uniewinnieni, a w stosunku do dwóch pozostałych sąd umorzył postępowanie z powodu przedawnienia.
9 czerwca 2006 roku Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Lublinie skierowała do Sądu Rejonowego w Radomiu akt oskarżenia przeciwko funkcjonariuszowi ZOMO z Lublina, oskarżając go o zbrodnię komunistyczną.
25 czerwca 2006 roku przedawniły się zarzuty o zbrodnię komunistyczną.
Roman Kotlarz (ur. 17 października 1928 roku w Koniemłotach k. Staszowa, zm. 18 sierpnia 1976 roku w Radomiu) – Sługa Boży Kościoła katolickiego, polski ksiądz katolicki, działacz opozycji demokratycznej w PRL.
W czasie wydarzeń radomskiego czerwca znalazł się 25 czerwca 1976 roku wśród strajkujących z Zakładów Metalowych „Łucznik” w Radomiu. Ze schodów jezuickiego kościoła pw. Świętej Trójcy w Radomiu błogosławił protestujących robotników w czasie manifestacji. Po brutalnej pacyfikacji dokonanej przez oddziały ZOMO i MO w swojej parafii wraz z wiernymi modlił się za pobitych, aresztowanych i usuwanych z pracy robotników. W swych kazaniach domagał się szacunku dla człowieka i jego pracy, piętnował kłamstwo i niesprawiedliwość.
Został zaliczony przez władze komunistyczne w poczet „radomskich bandytów” i poddany represjom. Wzywany na przesłuchania, przeszedł tzw. „ścieżki zdrowia”. Kilkakrotnie został brutalnie pobity przez funkcjonariuszy SB. 15 sierpnia 1976 roku zasłabł podczas odprawianego nabożeństwa. Dzień później przyjęto go do Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznej Opieki Zdrowotnej w Krychnowicach. Zmarł 18 sierpnia tego samego roku w niewyjaśnionych okolicznościach.
Władze komunistyczne zakazały pochowania księdza na cmentarzu radomskim. Jego pogrzeb, który odbył się 20 sierpnia 1976 roku, przerodził się w manifestację patriotyczną. Został pochowany w Koniemłotach.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2172 odsłony
Komentarze
Panie Aleksandrze, - pozwoliłem sobie zilustrować...
30 Czerwca, 2014 - 18:45
... ten jakże ważny artykuł.
Pozdrawiam Autora i dziękuję
za przypomnienie jakże ważnych
wydarzeń w walce z reżimem
komunistycznym,
___________________________
"Pisz, co uważasz, ale uważaj, co piszesz".
© Satyr
1 lipca 1976 - mam w pamieci
30 Czerwca, 2014 - 18:52
1 lipca 1976 - mam w pamieci do konca zycia.
Rozprawa z "bomby" - adwokat mial tyle do gadania co zyd na gestapo i trwala ok.10 min.
Bylo nas 6 i solidarnie po roczku za WARCHOLSTWO - ROK NIE WYROK
Ale prorokowi bylo malo wiec sie odwolal bo stwierdzil ze jestesmy
bandytami i powinnismy dostac po min.5 lat.
I nie dzialo sie to w Radomiu czy w Ursusie lecz Tarnowie