KIM NAPRAWDĘ JEST PROF. ANDRZEJ RZEPLIŃSKI

Obrazek użytkownika Aleszumm
Kraj

KIM NAPRAWDĘ  JEST  PROF. ANDRZEJ RZEPLIŃSKI? O  CO  GRA  SZEF  TRYBUNAŁU  KONSTYTUCYJNEGO?

RZEPLIŃSKI ZHAŃBIŁ PAMIĘĆ BŁ. KS. JERZEGO POPIEŁUSZKI

ZATAJAJĄC SWOJĄ WIEDZĘ O GŁÓWNYCH SPRAWCACH MORDU BEZPIEKI Z ATAKIEM NA RADIO MARYJA W TLE

66-letni prof. Andrzej Rzepliński, szef Trybunału Konstytucyjnego chce uchodzić za apolitycznego obrońcę Konstytucji. Prestiżowe funkcje zawdzięcza jednak głosom polityków Platformy Obywatelskiej i postkomunistów z SLD. Cieniem na jego wizerunku kładzie się milczące przyzwolenie na bezkarność faktycznych sprawców mordu na bł. ks. Jerzym Popiełuszce, przez wycofanie się Fundacji Helsińskiej z monitorowania śledztwa, a także firmowanie przez niego zapisów w ustawie lustracyjnej z 1998 roku, które chroniły najważniejszych konfidentów peerelowskich tajnych służb.

MARSZAŁEK TRZECIEJ IZBY STRAŻNIK III RP

Trybunał Konstytucyjny pełni w polskim systemie politycznym funkcję bezpiecznika III RP.

Profesor Rzepliński dużo czasu poświęcił w ostatnich tygodniach, aby podkreślać przynależność członków TK do korporacji sędziowskiej. Faktycznie TK w polskim ustroju jest trzecią izbą parlamentu, tyle, że wybieraną przez polityków. Szef TK pełni w nim rolę zbliżoną do Marszałka Sejmu lub Senatu. W zamyśle komunistycznych twórców TK (powstał on w latach 1982 - 1985, a więc w apogeum stanu wojennego) miał on zagwarantować obronę ich pozycji, wpływów, majątków po dokonaniu transformacji.

Stabilności tego "bezpiecznika" miały służyć długie 9 - letnie kadencje sędziów TK. Aby móc zmienić III RP, trzeba było zdobyć większość , pozwalająca zmienić Konstytucję, albo utrzymać się przy władzy minimum dwie kadencje, by obsadzić swoimi ludźmi TK. Czyli scenariusz bardzo trudny do zrealizowania.

Rzepliński do TK trafił w 2007 roku dzięki głosom koalicji PO - PSL. Na początku grudnia 2010 roku dzięki wskazaniu prezydenta Bronisława Komorowskiego został prezesem TK. To bardzo odpowiedzialna funkcja, bo to szef TK decyduje o priorytetach prac Trybunału, a także ustala składy sędziowskie. Tuż po nominacji w wywiadzie udzielonym Robertowi Mazurkowi otwarcie przyznał: mój system wartości konserwatywnego liberała  jest bliski systemowi wartości Platformy Obywatelskiej.

Zanim Rzepliński został sędzią TK, Platforma próbowała bezskutecznie uczynić go w 2005 roku Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Dwukrotnie przegrywał głosowania w 2005 roku. Najpierw w Sejmie, a przy drugim podejściu w Senacie zdominowanym wówczas przez SLD. W obu wypadkach przeciwko jego kandydaturze głosowali także politycy PiS.Platforma zgłosiła po raz pierwszy kandydaturę Rzeplińskiego na członka TK, ale nie uzyskało to aprobaty większości sejmowej.

Przez 8 lat bycia sędzią TK Rzepliński starał się budować wizerunek bezstronnego strażnika Konstytucji. Czasem jednak ponosił go wrodzony temperament lub konieczność spłaty politycznych długów. Gdy w 2014 roku po kompromitujących wpadkach  Państwowej Komisji Wyborczej przy wyborach samorządowych (trwające tygodnie obliczanie wyników, ogromna liczba nieważnych głosów, bardzo duża różnica między sondażami przed lokalami wyborczymi a podanymi wynikami) podniosły się głosy opozycji  (PiS, SLD, Korwin), domagające się powtórzenia wyborów, Rzepliński wszedł w rolę komentatora politycznego. To był dobry moment, żeby zejść, a nie został wykorzystany - powiedział, odnosząc sie do apeli szefa SLD Leszka Millera, kwestionujących uczciwość wyborów.

Dowód, że pamięta o sympatiach politycznych dał tuż po nominacji  na szefa TK w kwietniu 2011 roku, gdy zażądał zmiany prowadzącego debatę poświęconą pamięci Rzecznika Praw Obywatelskich, która miała się odbyć w siedzibie Trybunału.

Grożąc odmową goszczenia uczestników, zmusił organizatorów do rezygnacji z zaproszenia dla krytykującego rząd PO - PSL publicysty Łukasza Warzechy.

Największy popis lojalności partyjnej Rzepliński dał jednak patronując skokowi PO na Trybunał Konstytucyjny po przegranych wyborach prezydenckich w maju 2015 roku. PO, czując zbliżającą się kolejną klęskę wyborczą, postanowiło zadbać o ugruntowanie swoich wpływów i przegłosowało nowelizację ustawy o TK . Jednocześnie dokonało wyboru pięciu nowych sędziów , którzy mieli zastąpić w TK tych, którym w końcu tego roku upływała kadencja.

W wypadku dwóch sędziów kadencja miała się skończyć się dopiero w grudniu, ale zmiana prawa  umożliwiła dokonanie wyborów na "zapas".

W ten sposób PO chciało uczynić z TK skuteczny miecz do waliki z prezydentem Andrzejem Dudą i przyszłym rządem PiS.

Rzepliński nie tylko nie bronił TK przed zawłaszczeniem go przez koalicję PO - PSL, ale odegrał w tej operacji kluczową rolę. To on był prawdziwym twórcą projektu PO dotyczącego nowelizacji ustawy o TK i to on akceptował ostatecznie wszystkich kandydatów na nowych sędziów, jakich zgłosiła koalicja PO - PSL.

Czy powinno to być zaskoczeniem? Raczej nie!

Rzepliński od początku narodzin III RP zajmował się technicznym "doglądaniem" trwałości jej konstytucyjnej konstrukcji po to, aby odpowiadała ona potrzebom jej elit.

FUNDACJA HELSIŃSKA UMYWA RĘCE, ZBRODNIA ESBECKA DOKONANA NA KSIĘDZU JERZYM POPIEŁUSZCE

Wraz z ukonstytuowaniem się rządu Tadeusza Mazowieckiego duża część społeczeństwa miała nadzieję na wyjaśnienie zbrodni komunistycznej bezpieki. Również tych najgłośniejszych, np. na ks. Jerzym Popiełuszce - kapelanie "Solidarności". I początkowo nadzieje te wydawały się mieć realne podstawy. W sierpniu 1989 roku powołano Sejmową Komisję Nadzwyczajną do Zbadania Działalności MSW na czele której stanął poseł Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego (OKP) Jan Maria Rokita.

Wiosną 1990 roku w Departamencie Prokuratury ówczesnego Ministerstwa Sprawiedliwości powołano specjalny zespół prokuratorów, który miał zająć się śledztwami w sprawie zbrodni komunistycznej bezpieki. W zespole tym znalazło się m.in. dwóch doświadczonych prokuratorów: Józef Gurgul i Andrzej Witkowski, którym w lipcu 1990 roku powierzono do prowadzenia sprawę kierowania wykonaniem zabójstwa księdza Jerzego Popiełuszki. Od początku było jasne, że kluczowymi osobami  w tym śledztwie będą skazani w procesie toruńskim z 1985 roku czterej esbecy: Grzegorz Piotrowski, Adam Pietruszka, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski. Sprawą tego śledztwa od początku interesowało się wiele organizacji, w tym przede wszystkim działacze  polskiego Komitetu Helsińskiego w osobach Marka Nowickiego i Andrzeja Rzeplińskiego. Uczestniczyli oni prowadzonych przez Gurgula i Witkowskiego przesłuchaniach skazanych w toruńskim procesie. Głównie dlatego, że do Komitetu Helsińskiego dotarły informacje o tym, że ich prawa jako więźniów są od wielu lat nagminnie łamane. Chodziło zwłaszcza o Pietruszkę, który najbardziej nie mógł pogodzić się z werdyktem, jaki zapadł w jego sprawie. Najważniejsze przesłuchanie miało miejsce w dniu 8 czerwca 1990 roku w Zakładzie Karnym w Barczewie. Odpytywany przez prokuratora Gurgula Pietruszka bardzo precyzyjnie opisał wówczas w jaki sposób szef MSW Czesław Kiszczak zmuszał go do przyjęcia na siebie winy za zbrodnię na ks. Jerzym Popiełuszce. Fakty, jakie wyjawił w czasie tego przesłuchania Pietruszka, dawały podstawę do postawienia byłemu szefowi MSW zarzutu manipulowania śledztwem w sprawie zbrodni na księdzu, jakie MSW prowadziło na przełomie listopada i grudnia 1985 roku. Na protokole ze wspomnianego przesłuchania widnieje następująca adnotacja: stosownie do prośby Adama Pietruszki przy wykonywaniu niniejszej czynności procesowej są obecni przedstawiciele Komitetu Helsińskiego: panowie Marek Nowicki i Andrzej Rzepliński , zamieszkali w Warszawie.

W ten sposób Rzepliński stał się powiernikiem kluczowej wiedzy na temat tuszowania tej zbrodni przez gen. Kiszczaka.

Ale uczestnictwo w tamtym przesłuchaniu stało się dla Rzeplińskiego sygnałem do tego, aby...wycofać się z udziału w czynnościach procesowych. Mogło to wydawać sie dziwne, albowiem Rzepliński jako działacz walczącego o prawa człowieka Komitetu Helsińskiego powinien czuć się szczególnie zobligowany do zbadania sprawy w aspekcie praw, jakie przysługują wszystkim więźniom, a byłych esbeków ewidentnie szykanowano, ograniczając widzenia z rodziną i uniemożliwiając korespondencję z otoczeniem. Skąd taka postawa?

Bardzo szybko okazało się, że w sprawie tuszowania zbrodni na księdzu Jerzym Popiełuszce, obok szefa MSW, zamieszane były także inne ważne osoby. Chodziło przede wszystkim o ówczesnego Rzecznika Praw Obywatelskich (RPO) prof. Ewę Łętowską, a także sędziów Sądu Najwyższego, prokuratorów Prokuratury Generalnej. Kiszczak najzwyczajniej w świecie przesyłał im informacje o ustawianym przez siebie śledztwie, dzieląc się z nimi przy okazji odpowiedzialnością za swoje ustalenia. Rzepliński zachował się pragmatycznie. Nie chciał walczyć z wpływowymi ludźmi "po fachu". Zapewne ocenił, że to mogłoby zwichnąć całą jego zawodową  karierę. Musiał też mieć świadomość, że rewizja "prawdy" ustalonej na procesie toruńskim mogłaby rozsadzić fundamenty na których zbudowano Polskę po roku 1989. Tym fundamentem była bezkarność Kiszczaka i jego szefa gen. Wojciecha Jaruzelskiego.

Właśnie te czynniki przesądziły ostatecznie o porzuceniu przez niego roli bezstronnego  obserwatora śledztwa z ramienia Komitetu Helsińskiego.

Zresztą los tego śledztwa został ostatecznie przesądzony latem 1991 roku, gdy Witkowski postanowił postawić zarzuty Kiszczakowi.

Został wówczas odsunięty od prowadzenia sprawy, a całe śledztwo zablokowane na ponad dekadę. Trzeba było wielu lat, aby pojawiła się szansa na ponowne jego podjęcie.

Taka szansa zaistniała z chwilą powołania Instytutu Pamięci Narodowej.

Formalne śledztwo w sprawie zamordowania ks. Jerzego Popiełuszki(dotyczyło istnienia związku przestępczego w strukturach MSW) zostało wznowione w 2002 roku, a jego prowadzeniem zajął się powołany w ramach lubelskiego IPN zespół kierowany przez wspomnianego prokuratora Witkowskiego.

Początkowo wszystko w tym śledztwie szło dobrze. Ale po dwóch latach atmosfera wokół śledztwa zaczęła znów się zagęszczać. Latem 2004 roku, kiedy Witkowski zamierzał postawić zarzuty byłemu szefowi MSW, zaczęły się dziać "dziwne rzeczy".

Członkowie kolegium IPN - ciała doradczego prezesa Leona Kieresa(obecny sędzia TK) - zaczęli zarzucać Witkowskiemu , prowadzi śledztwo wbrew historii. A ta, jak można było się domyślać z ich słów, została już dawno napisana.

Swoje zastrzeżenia wobec śledztwa zaczął również formułować  Andrzej Rzepliński - doradca ówczesnego prezesa IPN Leona Kieresa, zarzucając Witkowskiemu m.in. to, że formułuje zbyt  radykalne wnioski i że jest zbyt blisko...Radia Maryja.

13 października 2004 roku prof. Witold Kulesza szef pionu śledczego IPN , w latach 2000–2006 dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu po konsultacjach z Rzeplińskim podjął decyzję o odsunięciu Witkowskiego od śledztwa. Formalnym powodem tej decyzji miało być to, że w 1993 roku został on w nim przesłuchany w charakterze świadka. Ów pretekst był całkowicie nieprawdziwy, bowiem Witkowski został przesłuchany jedynie w związku z pobocznym wątkiem sprawy ks. Popiełuszki, który został wyłączony ze śledztwa głównego do odrębnego postępowania. W ten sposób po raz drugi nie doszło do postawienia zarzutów Kiszczakowi, a prof. Rzepliński miał w tym swój udział.

W późniejszych latach prof. Rzepliński dał dowód ogromnego, autentycznego, pozytywnego zaangażowania w sprawy śledztw, z którymi wymiar sprawiedliwości, w jego ocenie, sobie nie radził. Potrafił np. w ostrych słowach łajać prokuratorów, którzy w sprawie śmierci Jarosława Ostapkowicza przyjęli wersję wypadku. Rzepliński konsekwentnie domagał się rewizji ustaleń kilku śledztw prowadzonych w tej sprawie i uznanie, że doszło do morderstwa, piętnując je z pasją i swadą godną publicysty, a nie poważnego prawnika. Nie wnikając w szczegóły tej skomplikowanej sprawy można zauważyć tylko różnicę w podejściu prof. Rzeplińskiego do sprawy obu śledztw. Z jednej strony duże zaangażowanie w sprawę o znaczeniu lokalnym, z drugiej brak zainteresowania i zaangażowania w wyjaśnienie i ukaranie winnych jednej z najważniejszych zbrodni popełnionej w imieniu władz PRL.

LUSTRACJA KONCESJONOWANA

Po zwycięstwie wyborczym Akcji Wyborczej  "Solidarność" stało się jasne, że dalsze próby blokowania w Polsce procesu lustracji są niemożliwe. Wiadomo było, że odpowiednia ustawa musi powstać. I tutaj było jak w słynnej powieści Giuseppe Tornasi di Lampedusa  "Lampart", opisującej transformację Włoch po zjednoczeniu w XIX wieku: wiele się musiało zmienić, aby wszystko zostało po staremu. A rolę tego, który zadbał o odpowiednie zapisy, wziął na siebie właśnie Rzepliński. To on był głównym twórcą ustawy o IPN, którą 18 grudnia 1998 roku przegłosował Sejm. Zawierała ona zapis chroniący najbardziej wpływową agenturę PRL. Na mocy art. 39 ustawy szef Urzędu Ochrony Państwa (dla służb cywilnych) i minister obrony narodowej (dla służb wojskowych) mogli zastrzec, że do przekazywanych przez nich do powstającego IPN-u dokumentów, nikt , poza wskazanymi przez nich osobami, nie będzie miał dostępu. Na podstawie tych przepisów  w 2003 roku szef IPN Leon Kieres (późniejszy senator z list Platformy Obywatelskiej, a obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego) zawarł specjalne porozumienie z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencją Wywiadu ( powstały po zreformowaniu   UOP w 2001 roku) oraz Wojskowymi Służbami Informacyjnymi.

Na mocy tych umów polskie tajne służby mogły od tej pory zastrzegać znajdujące się w IPN dokumenty, które uważały za "istotne dla bezpieczeństwa państwa". Owo "bezpieczeństwo państwa" nigdy jednak nie zostało zdefiniowane. W praktyce oznaczało to, że nie wszyscy byli tajni współpracownicy komunistycznych służb mogli zostać zlustrowani. Aby tego uniknąć wystarczyło, że nawiązali współpracę ze służbami specjalnymi III RP. Bardzo często nie musieli spełniać nawet tego warunku, bo same służby decydowały o tym, kogo umieścić w tzw. zbiorze zastrzeżonym IPN. W ten sposób w czasach III RP lustracji uniknęła spora część agentury, z reguły ta, która dalej funkcjonowała  zawodowo na różnych poziomach struktur polskiego państwa. Miało to zasadnicze konsekwencje dla przebiegu  lustracji w Polsce. Gdy odpowiedzialny za lustrację Rzecznik Interesu Publicznego  sędzia Bogusław Nizieński zwracał się do IPN o akta lustrowanych osób publicznych otrzymywał informacje wyłącznie na podstawie zbioru ogólnego IPN. Skutek był taki, że wielu agentów pełniących funkcje publiczne pozytywnie przeszło cały proces lustracyjny. Materiałów ze zbioru zastrzeżonego nie ujawniano także prowadzącym śledztwo prokuratorom.

Prowadzącemu śledztwo w sprawie morderstwa ks. Popiełuszki prokuratorowi Andrzejowi Witkowskiemu odmówiono kwerendy w zbiorze zastrzeżonym.

Rzepliński tworząc ustawę o IPN, nie mógł nie wiedzieć, że wprowadzony do niej zapis będzie kneblował nie tylko lustrację, ale i cały proces rozliczania komunistycznej przeszłości.

Rzepliński odpowiadał zresztą nie tylko za regulacje prawne, ale również za pierwsze lata działalności IPN. Został bowiem najważniejszym doradcą prezesa IPN prof. Leona Kieresa, człowieka o słabym charakterze, który kierował instytutem w latach 1998 - 2005.Nie jest tajemnicą, że najważniejsze decyzje w IPN podejmował wówczas nie Kieres, a właśnie Rzepliński. Ta ich "współpraca" przeniosła się później do TK, w którym dzięki poparciu Rzeplińskiego znalazł się Kieres. 

W 2005 roku, gdy rząd PiS próbował zmienić ustawę lustracyjną, tak aby była ona bardziej powszechna i realna, jednym z jej głównych krytyków z ramienia fundacji Helsińskiej był właśnie prof. Rzepliński. Kres ustawie położyło orzeczenie TK z maja 2007 roku, w której zakwestionowano zakres lustracji, przychylając się do poglądów prof. Rzeplińskiego. TK zakwestionował wówczas m.in. lustrację rektorów, prokuratorów i dyrektorów szkół niepublicznych, a także objęciem lustracją naukowców ze szkół prywatnych, szefek spółek będących wydawcami oraz szefów spółek giełdowych i...ogółu dziennikarzy.

Pogląd, że uczestnicy życia publicznego nie mogą być zmuszani do składania oświadczeń lustracyjnych, jest delikatnie mówiąc bardzo konrowersyjny.

Służy po prostu ochrony interesów agentury służb PRL.

PIROMAN STRAŻAKIEM 

Obrona interesów wąskiej prawniczej kasty III RP, do której sam Rzepliński przynależy zawsze była jego najważniejszym celem. Być może ma to związek z jego pochodzeniem. Rzeplinski należał do pokolenia, które awans społeczny wiązało z powstaniem PRL.. Urodził się w chłopskiej rodzinie pod Ciechanowem , w której jako jedyny z trójki dzieci zaczął się uczyć na wyższym poziomie.

- Mój ojciec jest przykładem ówczesnego awansu społecznego; jedno z dzieci się uczy, reszta pozostaje na gospodarce - opowiadała w jednym z wywiadów jego córka Róża.

W 1971 roku Rzepliński wstąpił do PZPR, w której pozostawał do 1982 roku. Gdy do partii wstępował Rzepliński nikt nie mógł mieć wątpliwości, czym jest komunizm w PRL, było to przecież kilka miesięcy po masakrze robotników na wybrzeżu w 1970 roku. Z partii Rzeplinski  nie wystąpił też po pacyfikacji protestów robotniczych w Radomiu w 1976 roku i zmianach Konstytucji PRL w tymże roku, polegającej na wpisaniu wieczystej przyjaźni z ZSRR. Z partii usunięto go w 1982 roku, jeżeli wierzyć "Gazecie Wyborczej", to za spalenie legitymacji partyjne. Tej historii nie towarzyszą jednak żadne konkrety.

Charakterystyczne jest, że w CV Rzeplińskiego jest infnormacja, że doradzał też Zbigniewowi Siemiątkowskiemu, koordynatorowi służb specjalnych w czasie rządów SLD, konsekwentnemu przeciwnikowi lustracji.

Analiza kariery prof. Rzeplińskiego pozwala postawić tezę, że jest oportunistą i koniunkturalistą, gotowym dla osiągnięcia swoich celów tworzyć prawo, manipulować faktami, wywierać brutalne naciski, a jeśli i to zawodzi to "wzniecić pożar", aby potem wystąpić w roli strażaka zbierającego pochwały za jego gaszenie.

Dokładnie tak jest obecnie w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. To prof. Rzeplinski odpowiada w największej mierze za powstanie kryzysu wokół TK. Jego rola wydaje się być kluczową w operacji zdominowania Trybunału przez Platformę Obywatelską.

Gdyby rzeczywiście Rzeplińskiemu  zależało na zachowanie bezstronności i autorytetu Trybunału, podniósł by larum już wówczas, gdy Platforma Obywatelska ujawniła  zamiar jego bezprawnego opanowania i kiedy szykowała nowelizację ustawy o TK, a potem forsowała niezgodnie z prawem wybór swoich sędziów. Ale Rzepliński tego nie zrobił. Wymownie milczał. Zrobił to nie tylko w imię interesów Platformy Obywatelskiej, ale także dlatego, że PiS i prezydent Andrzej Duda otwarcie mówią o konieczności zmiany konstytucyjnej konstrukcji Polski, a to niewątpliwie zagraża interesom obecnych elit, do których zalicza się prof. Rzepliński.

A te są gotowe - niczym komuniści - uciąć każdą rękę, która podnoszona jest na ich przywileje.    

 

Źródła:

 

Leszek Pietrzak

Jan Piński

"Warszawska Gazeta" ; 31 grudnia 2015 - 7 stycznia 2016.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (24 głosy)

Komentarze

Mam nadzieję że kobiety i dzieci poszły spać więc mogę odpowiedzieć na tytułowe pytanie
 
Skurwysynem
Vote up!
12
Vote down!
-1
#1526603

mamy w Polsce sędziokrację a nie demokrację. Tylko po co nam w takim razie rząd i parlament...skoro sobie nie potrafią poradzić z takim przypadkiem?

Vote up!
10
Vote down!
-5

Verita

#1526607

Sorry Verito za bluzgi
 
Byłem przekonany że już śpisz :-)))))
Vote up!
6
Vote down!
0
#1526614

Naprawde ciekawe dlaczego rzad i parlament nie potrafia sobie poradzic z TK i jeszcze sami zaprawszaja Komisje Wnedcka a premier tlumaczy sie trzeciorzednym politykierom w parlamancie UE. No i po co pojechala do Izraela?

 

pozdrawiam,

 

Vote up!
4
Vote down!
-1

Vik

#1526727

Ode mnie też dostał:

Vote up!
12
Vote down!
-1

contessa

___________

"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński

 

 

#1526617

A internet kręci się cały czas a wpisy tak łatwo nie znikają.

 

Vote up!
5
Vote down!
0

... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...

#1526692

po 19 grudnia ,TK będzie nadal paraliżowany przez znaczną część sędziów wybranych przez  byłą juz koalicję PO-PSL-SLD.

Vote up!
8
Vote down!
0

zza winkla

#1526702

Z HGW i jej najemnikami, rząd sobie poradzić nie może, a co dopiero z TK. Zamknąć za byle co; rzucenie ciastkiem w sędzinę, wymachiwanie krzesłem do prezia Komora i setek, jak nie tysięcy innych; za bęknięcie byle czego, oplucie szumowiny, nie zapłacenie alimentów, itd. Wieją Polacy z kraju, niszcząc majątki i rodziny. Tymczasem państwowi hochsztaplerzy, pogrążają państwo coraz bardziej. Co tu jest grane? 

[Refren: Dudek P56]

I kto odpowie mi na pytanie jedno

Co tu jest grane?

Jest ostry rozpierdol

Vote up!
6
Vote down!
0

Nasza Szkapa

#1526740

19 grudnia 2016 r. skończy się w Polsce postkomunizm.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1526776

Vote up!
2
Vote down!
-1
#1526778

 jesli ma spełniać rolę do jakiej go powołano - musi być "wiarygodny". Dlatego - być może - opłaca się mieć ludzi "do zadań specjalnych" którzy poza tym robią to wszystko co na ich miejscu robiłby "zwykły człowiek". 
Co do Komitetu Helsińskiego, zwróćmy uwagę na podobieństwo problemu do problemu z lewacko-pacyfistyczną grupą "Wolność i Pokój" której co poniektórzy dawniejsi uczestnicy znaleźli ("przypadkiem"?) obecnie swoje miejsce w realizującej wyjątkowo obrzydliwy scenariusz grupie Pawła Kasprzaka. Podobnie jak w "Wolność i Pokój", obecne są tu zarówno osoby które w perspektywie kilkudziesięciu lat oceniam jako godne szacunku, jak i takie o których tego bym nie powiedział, lub co najmniej miałbym wobec nich wątpliwości. 
Vote up!
3
Vote down!
0
#1526781