Rozpad PiS nie naprawi sceny politycznej
Wielu komentatorów ulega ostatnio dość dziwnemu poglądowi, według którego inicjatywa Joanny Kluzik-Rostkowskiej jest cenna i godna zaufania, ponieważ wprowadza powiew świeżości na zatęchłą, krajową scenę polityczną "zabetonowaną przez zakleszczone PO i PiS" i podporządkowaną "politycznej wojnie totalnej" obu partii. Jest to filozofia dość nośna i od dawna obecna w salonowych mediach, tylko, że moim zdaniem całkowicie oderwana od faktów.
Po pierwsze, gdybyśmy rzeczywiście mieli do czynienia ze śmiertelnym starciem dwóch równie zdeterminowanych w zniszczeniu przeciwnika potęg, to taka ocena stanu faktycznego byłaby dość oczywista. Gdyby przeciwnicy polityczni byli sprawcami obecnego klinczu w równym stopniu, sam podpisałbym się pod wnioskami o zmianę, bo też chcę polityki opartej o realne spory i problemy, a nie o ambicje poszczególnych graczy. Problem polega jednak na tym, że nie ma tu żadnej równowagi, a PiS w najmniejszym nawet stopniu nie może być uznany za stronę tak samo jak PO odpowiedzialną za degenerację krajowej polityki.
Po drugie od kilku lat w kraju funkcjonuje coś na kształt "propagandy fałszywej symetrii", która z grubsza polega na tym, że kiedy jakiś polityk PO brutalnie atakuje polityka PiS, to propaganda zaprzyjaźnionych mediów ogłasza na zasadzie pozornej retorsji, iż "agresywne, nikczemne słowa płyną ze strony PiS". Tak było dotychczas w każdej sytuacji, a kulminacją tej taktyki stało się obarczenie winą za zamordowanie łódzkiego działacza PiS samego Jarosława Kaczyńskiego. I choć wtedy publicyści tacy jak Łukasz Warzecha czy Piotr Zaremba dostrzegli zafałszowanie kreowanej naprędce alternatywnej rzeczywistości, to w normalnej codzienności widzą jednak ową mityczną (i fałszywą) zaproponowaną wówczas równowagę. Przykład jeszcze świeższy – kampania samorządowa. PO nie ma żadnego programu, poza kuriozalnym nawoływaniem obywateli do niewtrącania się do polityki, bo to de facto oznacza hasło „z dala od polityki” (na spotach widać za jakich idiotów ma partia rządząca swoich wyborców jeszcze dokładniej). PiS ma natomiast Akademię Samorządową, kompleksowy program dla społeczności lokalnych, ciekawych ekspertów. Tymczasem w mediach obowiązuje narracja, że „nikt nie ma programu dla samorządów”. Skoro nie można bowiem otwarcie powiedzieć, że PiS ma program a PO nie, rozgłasza się publicznie, iż nie ma go nikt. Ot „symetria”. I co ciekawe wielu publicystów, w tym ci prawicowi, najczęściej nieświadomie wpada w tę pułapkę i powtarza (czasem zapewne w dobrej woli) owe nieprawdziwe tezy.
Tak samo jest z rozłamem w PiS. Ostatnio Łukasz Warzecha rozwodził się nad rzekomo złą sytuacją polityków głównej opozycyjnej partii, którzy zostali z niej wyrzuceni bądź sami uciekli i w uznaniu "zasług" dał im swój „kapitał zaufania”. Jak mniemam w nadziei na naprawę sceny politycznej. Tymczasem to nie partia Kaczyńskiego, nawet w obecnym stanie osłabienia najbardziej psuje krajową politykę. To niezliczone quasi mafijne zagrywki PO (choćby skok na publiczne media, gospodarka kolesi, próba przejmowania gazet i uciszania przeciwników politycznych, afery) stanowią realne oraz namacalne zagrożenie dla Polski i powinien sobie z tego zdawać sprawę każdy, kto uważa się za bezstronnego obserwatora. Symetrii tu żadnej nie ma i nigdy nie było. Jedyne co na dłuższą metę może uzdrowić naszą scenę polityczną, to nie rozpad PiS, a zrozumienie w kręgach popierających PO, że opozycja i ludzie inaczej myślący też mają prawo do istnienia i głoszenia swoich racji. Do momentu w którym propagandyści PO nie zrozumieją, że są pewne granice manipulacji dopuszczalne w demokracji, dopóty dziesięć rozpadów PiS nie zmieni sytuacji, bo jaki by nie był przeciwnik rządu, narracja medialna będzie taka sama jak dotychczas. Kiedy dziś fetowani rozłamowcy przestaną być potrzebni do niszczenia PiS, sami natychmiast staną się obiektem zaciekłych ataków, chyba, że przyjmą rolę koncesjonowanej „konstruktywnej opozycji”, tylko, że z demokracją i „uzdrowieniem” nie będzie to mieć już wtedy nic wspólnego.
W tej chwili jedyną realną alternatywą dla PO jest PiS, dlatego niszczenie partii Kaczyńskiego musi być odbierane jednoznacznie jako pomaganie Tuskowi. Udawanie iż jest jakaś symetria między posiadającą wszystko władzą a czasem dość rozbrajająco niemrawą opozycją jest przykładem bezgranicznej naiwności i ślepoty. Potencjalny rozpad partii Kaczyńskiego prędzej doprowadzi do hegemonii PO niż normalności.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2698 odsłon
Komentarze
Jaki rozłam ? Ja nie widzę
16 Listopada, 2010 - 22:56
Jaki rozłam ?
Ja nie widzę .
Niedawno całkiem doszli ludzie z:
-"Polska Plus"
-"Rolnicy"
PiS-owi sztywnieje :)
miernie oceniane sondy - 20% nie odpowiadają prawdzie.
stanowią jedynie potwierdzenie -sztywnego elektoratu.
To nie AWS , czy inne Konwenty.
Uważam PiS przetrwa i to w dobrej formie- "delegując" część małą do centrum (pod warunkiem działań "Pań")
Re: Rozpad PiS nie naprawi sceny politycznej
17 Listopada, 2010 - 01:06
Dzisiejszą sceny polityczną, zmieni jedynie, sąd nad winnymi zamachu w Smoleńsku. Bez tego, nie ma szans na jakąkolwiek stabilizację, niezależnie czy PIS przetrwa czy nie. Jest pewne, że poglądy na sprawę Smoleńska przetrwają, choćby PO z Tuskiem na czele, wprowadziły rządy dyktatorskie, czy totalitarne. Wszystkie próby stabilizowania, takie jak twierdzi Kluzik, są nic nie warte, ponieważ nie ma poważnego partnera, by proces ten był skuteczny. Zawsze będzie powrót do kwesti zamachu, i każda taka próba skończy na manowcach. Samooczyszczenie się szeregów PO, przez usunięcie ze swoich szeregów osób dzisiaj pełniących funcje rządowe, w tym Tuska, i wyrzeczenie się Komorowskiego, jako prezydenta pochodzącego z tej formacji, poprzez wotum nieufności w sejmie, doprowadzenie do zerwania koalicji i rozpisanie nowych wyborów na wiosnę, mogłoby przywrócić w Polsce demokrację i równoprawne traktowanie PO, jako polskiej parti politycznej. Obecnie, przynajmniej dla mnie, jest to niemożliwe. Jeżeli ktoś z PO czyta przypadkiem ten wpis, to niech potraktuje to, jako dobra rada wujka balsama, natychmiast do realizacji, szkoda polskiego czasu, bo to prędzej czy później nastąpi, ale skutki mogą być nieprzewidywalne!!! Pzdr.