O co właściwie chodzi tzw. opozycji?

Obrazek użytkownika Zygmunt Zieliński
Kraj

         W jednym z programów TV wczoraj (9 VI 016) pewna pani – nie uchwyciłem nazwiska, ale z całą pewnością z jednej, z dziś liczniejszych niż kiedykolwiek, opcji opozycyjnych zbijała argumenty przemawiające za celowością 500+. Rzecz jasna nie była przeciwko wspieraniu rodziny, ale dowodziła, że świadczenia, jakie rodzina otrzymywała w takiej czy innej formie od poprzednich rządów były wystarczające. Natomiast Polskę nie stać na 20 miliardów, jakich wymaga owo 500+. Przeciwko temu wsparciu rodziny i po raz pierwszy w III RP konkretnej trosce o ratowanie demografii z zapaści, w jaką popadła, argumentowała opozycja w bardzo rozmaity sposób. Nawet à rebour, tzn. w postaci projektu PO, by każdemu dziecku dawać tę sumę. Oczywiście w dalszym ciągu biadając nad groźbą zawalenia się budżetu. Dziwna to była debata, trochę podobna do rady udzielonej żebrakom, że mają przecież do dyspozycji śmietniki, niech więc najpierw wykorzystają to, co w nich jest jeszcze do spożycia. I wykorzystują, a jakże. Sam to obserwuję każdego dnia. Ale rada tych sytych, siedzących w drogich restauracjach jest haniebna i wcale nie dziwi, że u tych biedaków próżno było szukać litości dla owych sytych po dziurki w nosie i nieczułych na cudzy niedostatek, kiedy zdarzyła się okazja, by się  upomnieć o swoje. Trzeba przyznać gwoli prawdy, że tzw. demokracja ludowa wystrzegała się tej obojętności na biedę. Wprawdzie nikt, może poza tą najwyższą półką bonzów, nie miał za wiele, ale nie było tej chciwej swego obojętności na cudzą biedę.

            Kiedy więc w szeregach „opozycji” na marszach widzę dawnych (powiedzmy tak) komunistów, którzy przecież tym sposobem protestują przeciwko państwu socjalnemu, zadaję sobie pytanie, kiedy oni byli poważni i wiarygodni i czy w ogóle takie coś miało miejsce? Opozycja utkana jest – nie licząc młodych w niej obecnych, bo ci dopiero po czasie spostrzegą, w jakim siedzą bagnie – z ludzi w taki czy inny sposób tęskniących za establishmentem skleconym w 1989 r., nie tylko zresztą przy Okrągłym Stole i w Magdalence, a uratowanym w „noc długich noży”, kiedy ratowali skórę, obalając rząd Olszewskiego i w czasie, kiedy wreszcie przez 8 lat rządów PO/PSL odcinali kupony od złotego dla nich i chudego dla narodu interesu.

            Kiedy się zważy ów egoizm tkwiący u podłoża „opozycji” wszelakiej maści, rozumie się też haniebne środki, jakimi ona dąży do odzyskania panowania nad korytem. Tak jest, nad korytem, bo o żadne idee, o demokrację, o Trybunał Konstytucyjny tu nie chodzi, ale o koryto. Zachodni linksliberałowie im to koryto zagwarantowali, ale w zamian za to, żeby w Polsce utrzymać system kolonialny. I oni na to poszli. Stąd w wielu przypadkach mamy do czynienia ze zdradą stanu. Bo obnoszenie się ze swą opozycją za granicą i samozwańcze reprezentowanie ogółu Polaków tamże, niczym innym nie jest. Byłoby więc  o wiele lepiej, gdyby oponenci obecnej władzy w Polsce zamiast tych haseł ogranych i po prostu nudnych, jasno powiedzieli czego chcę, jakiś pan Schetyna premierostwa, pan Petru minimum ministerium Szkolnictwa Wyższego i Oświaty, ku czemu ma wszelkie dane, ktoś inny mógłby zarzynać resztki krów na wsi, bo n. p. Francuzi nie mają gdzie sprzedawać mleka, no i oczywiście konieczny byłby ingres byłego prezydenta, gdyż ktoś musiałby gwarantować trwałość odzyskanych drogą zdobytej władzy profitów. I któż by się upomniał o Trybunał Konstytucyjny, tak potrzebny, jak psu piąta noga?

            Naród, to dziś pojęcie już nie tak jednoznaczne, jak na ogół bywało to w naszych najnowszych dziejach, kiedy obcy dawali nam bolesną lekcję. Wielu się podszywa pod to pojęcie, dlatego pojawiają się głosy, że prezydent wybrany niewielką większością – a tak było przecież w przypadku wszystkich wyborów prezydenckich, choć wskazuję się tylko na Dudę – właściwie nie ma mandatu narodu, czy jak to inaczej pokrętnie się wyraża, mówiąc o mandacie społecznym. I któż to podnosi taki głos? Akurat ktoś, kto ma certyfikat narodowy, obojętnie czy w kraju czy za granicą. Wiadomo tylko, że jest on fałszywy, a Polacy, którzy nie dostrzegają takiej hucpy powinni zastanowić się czy i do jakiego narodu chcą należeć.  Może zresztą słowo „naród” wyszło dziś z mody, bo łatwiej rządzić tłumem nie mającym własnej tożsamości. Z tego też trzeba zdać sobie sprawę i to, jak najszybciej, bo inaczej nauczą nas nasi goście, którzy tłumnie zjawiają się u naszych drzwi. Oni doskonale wiedzą kim są.

            Tak jest Państwo Drodzy! Maszerujcie więc (wir werden weiter marschieren bis alles in Scherben fällt – czyż tak nie śpiewali żołnierze Hitlera? I stało się tak jak śpiewali, wszystko legło w gruzach),  protestujcie, idźcie na skargę do Schulzów i im podobnych, ale jeśli nie macie nic rozsądnego do zaproponowania, a nie macie, pozwólcie pracować, tym którzy tego chcą i to robią.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (8 głosów)

Komentarze

Znakomity tekst. Maszerujcie tak dalej, ale weżcie przykład od tych resotowych dzieci i wnuków, którym tak dupska liżecie. To posłuchajcie, zobaczcie, jak to było, a na koniec zaśpiewajcie razem z nimi: haili hailo haila! Z wiadomym salutem. A co potem z was zostanie? Amen: No to klikajcie liżydupska na: https://www.youtube.com/watch?v=GjzlHSnXBvU

 

Vote up!
2
Vote down!
-1

Nasza Szkapa

#1514759