Koalicja czy chore ambicje?
Czy są w Polsce ludzie, których cieszy to co dzieje się w Zjednoczonej Prawicy? Ależ oczywiście. Miałoby ich nie być, skoro w Parlamencie Europejskim zasiadają jawni zdrajcy Polski i jej racji stanu? Przecież można mieć pretensje o to czy tamto, co robi rząd, ale jest odpowiednie forum, na którym ścierają się poglądy i koncepcje – obie izby Polskiego Parlamentu. I tu nikt nikogo nie ma prawa nazwać zdrajcą, nawet jeśli zgrzyta zębami na wypowiedzi, które godzą w jego przekonania. Mieliśmy teatrzyki sejmowe i ludzi, którzy pokazywali co potrafią, ale słowo: zdrajca nie padło pod niczyim adresem. Europosłowie z Polski, z pewnych ugrupowań, którzy wszczynają agresję wobec własnego Państwa, licząc na poparcie europejskiego lewactwa, a na oku mając jedynie powrót do rządów, których przez dziesiątki lat sprawować nie potrafili, albo sprawując je, szukali tylko własnych korzyści, na takie miano zasługują, jak kiedyś na nie zasłużyła Targowica. Nikt im honoru nie ujmuje, czynią to oni sami.
Cała ta dywersja, a nawet rzec można sabotaż, smuci i budzi niepokój. Wszakże nic to w porównaniu z tym, co dzieje się w obozie rządzącym, jak się okazuje, niesłusznie zwącym się koalicją. Bo co znaczy to słowo? W Internecie znajdujemy takie jego znaczenie: „porozumienie partii politycznych, które realizują wspólne cele polityczne tworząc rząd albo działając w opozycji”.
Otóż nie bez racji będzie pytanie, czy PiS, Porozumienie i Solidarna Polska miały i mają wspólne cele polityczne, czy były one i są gotowe do ich solidarnej realizacji bez tych złowrogich, niszczących każdą dobrą inicjatywę: „chyba”, „jeżeli”, „pod warunkiem”. A właściwie inaczej należy sformułować pytanie: czy chodzi o cele polityczne, czy też może zachodzi niecierpliwość w przypadku zbyt długiego oczekiwania na stołki w rządzie, ciepłe posady i to nieprzytomne parcie na władzę, jak u wielu polityków parcie na szkło, czy na ekran, jak kto woli?
Te pytanie, bynajmniej nie retoryczne, są dziś konieczne i powinny się znaleźć w rachunku sumienia. Jednym jest on potrzebny, bo czują swą odpowiedzialność przed Bogiem, inni dlatego, że prędzej czy później rozliczą ich w doczesności. Wierzymy, że takich, którzy w ogóle nie wiedzą co to jest sumienie wśród rządzących nie ma. To, że błąkają się oni pośród rozmaitych pretendentów do władzy jest stare jak świat i niech sobie będzie.
Postępowanie opozycji takiej, jaka ona u nas obecnie jest, nie zaskakuje, bo od tych ludzi nigdy niczego innego spodziewać się nie było można. Nawet europosłowie tych ugrupowań – choć ich postawa jest ze wszech miar naganna – nie budzą dziwienia. Zresztą od strony historycznej na to patrząc, wiemy że takich nigdy nie brakowało. Co innego ludzie sprawujący dziś władzę. Przez tych pięć, bez mała, lat sprawili, że nawet notoryczni pesymiści zaczęli dostrzegać światełko w tunelu. Oczywiście PiS z koalicjantami był na przegranej pozycji już u samego początku, bo sanacji wymiaru praworządności, najbardziej w czasie PRL skorumpowanego środowiska, zaniechano już w 1989 r.. To biczuje naród po dziś dzień. Ale, gwoli prawdy i sprawiedliwości, zmieniono wiele, dlatego „dobra zmiana” to konotacja bynajmniej nie na wyrost. I właśnie dlatego grzebanie tego wszystkiego dla przyczyny co najmniej zaskakującej – bo przecież nadużycia popełniane w stosunku do zwierząt to temat stary jak świat i wymagający rozwiązania w ramach władz pilnujących porządku publicznego – toteż stawianie tego zjawiska na wokandzie politycznej jako „być albo nie być” jest po prostu jakąś aberracją?
Zatem zapytajmy jeszcze raz, co jest tak naprawdę na rzeczy? Czy czasem nie czyjeś ambicje. Czy czasem nie jakaś prywata, albo coś co trudno odgadnąć? Narodowi należy się odpowiedź, bo w większości był za dobrą zmianą i nikt ani osoba ani zbiorowość nie ma prawa przywracać tego, co było, bo czym było wiemy wszyscy dobrze. Przestańmy wreszcie mówić o jakiejś koalicji, bo w każdej koalicji jest bakcyl konkurencji, a w dobrym zespole jej być nie powinno, gdyż obligatoryjne jest tam współdziałanie. Jeśli ktoś dla takiej czy innej przyczyny pragnie miast niego rywalizacji, to nic po nim tam, gdzie zagrożone jest dobro ogółu. A groźbą jest zarówno rząd mniejszościowy, z góry skazany na wegetację, albo na kompromisy grzebiące nawet najwspanialsze idee. Groźbą są też przedwczesne wybory, bo w atmosferze w jakiej do nich dziś by doszło, nie można mieć nadziei na dojrzałe decyzje wyborców. Po prostu padną autorytety, a pozostanie wygrana tego, kto więcej kłamstwa zdoła przemycić w propagandę przedwyborczą.
Dodać jeszcze można, że zwierzętom i tak nikt nie pomoże, bo znajdzie się aż nadto wiele furtek, które pomogą być może nawet pogorszyć ich los.
Ufamy w Opatrzność Bożą, która oby nas ustrzegła od zła, jakie nad nami wisi, ale pamiętamy też o tym, że Pan Bóg pozwala niekiedy chwastom róść aż do żniwa. A termin jego On sam wyznacza.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 4 odsłony