I w Paryżu nie zrobią z owsa ryżu
Te stare nasze przysłowia są wprost bezcenne. Pozwalają n. p. nie nazywać kogoś, jak na to zasługuje, głupcem, prymitywem, a nawet chamem, gdyż pewne zachowania i wypowiedzi na taką kategorię zdecydowanie zapracowały. Mocno starsi – sam do nich należę – zwykli, o ile pamięć u nich dobrze funkcjonuje, porównywać zachowania z czasów ich młodości, może nawet wieku dojrzałego, z obecnymi. Oczywiście nie chodzi o klientów budki z piwem, ale o persony w takim czy innym sensie oficjalne. Kto do tej kategorii należy? To pytanie otwarte, choć najczęściej sprawa jest jasna, kiedy ten czy ów dochrapał się stanowiska państwowego z górnej półki, albo fortuny, obojętnie jak nabytej. Oczywiście mowa tu także o posłach i senatorach. Wielu uważa się za osoby cieszące się jakimś mniej lub bardziej samozwańczym immunitetem. Ma on swoją realną, choć nieformalną postać. Wskażmy n. p. celebrytów, którzy mając kryminalną hipotekę, poszli siedzieć. Taki immunitet nie jest równoznaczny z prawem do szacunku. Weźmy n. p. zachowanie niektórych posłów w okolicznościach wymagających powagi ze względu na godność państwa i narodu. Oto coś z ostatniej chwili (za Niezależna.pl 6 VIII 2020): „Powaga opozycji podczas Zgromadzenia Narodowego i okazanie braku szacunku wobec Konstytucji (w końcu konstytucyjne obrady ZN) na jednym zdjęciu - pisze Sebastian Kaleta. Klaudia Jachira dała kolejny popis, tym razem podczas zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy w Sejmie. W jej rękach: transparent z hasłem: "Krzywoprzysięzca"”.
Dwie kategorie zła mieszczą się w tym wyczynie: oszczerstwo i .lekceważenie, nie tyle wobec Prezydenta, ile Zgromadzenia Narodowego, które trudno nazwać gremium niepoważnym. Ktoś mi zaraz podpowiedział, że od tej osoby nie można oczekiwać niczego innego. Może i nie, ale pytanie, czego można oczekiwać od tych, którzy ją wybrali? Tu nie o chamskie wygłupy chodzi, ale o odpowiedzialność tych, którzy chętnie wycierają sobie usta słowem „demokracja”, „konstytucja” a mają to w głębokiej pogardzie.
Mniej drastyczne, ale nie licujące z powagą kogoś, kto uwierzył, że może zostać prezydentem i nadal wierzy w taką możliwość, są enuncjacje pana Hołowni:
Nie mam tu za bardzo wyboru. Muszę uznać to, że Polacy zdecydowali tak jak zdecydowali. Proszę pamiętać, że frekwencja była bardzo duża. Ludzie podjęli decyzję.
Zdawać by się mogło, że uznał swoją obecność na zaprzysiężeniu za wskazaną, aliści dziś (6 VIII) czytamy już:
Wiem, co się dzisiaj wydarzy. Nie potrzebuję oglądać zaprzysiężenia prezydenta Andrzeja Dudy. Po co mam oglądać inaugurację czegoś, co nie będzie dobre dla Polski - ocenił w czwartek lider ruchu Polska 2050 Szymon Hołownia.
Rzecz jasna, „dobre dla Polski” byłoby w jego samoocenie, gdyby został on prezydentem. Nie wiem ilu poważnie podziela to jego schlebianie sobie? Nie wiem też czy to brak samokrytycyzmu, czy jakieś zdalne sterowanie. Pan H. nie zrozumiał wagi uczestnictwa w dzisiejszej uroczystości, a to już jest źle. Tam nie wypadało pójść ani dla zaspokojenia gapowego, ani dla robienia quorum. Człowiek o takich ambicjach winien wiedzieć do czego zobowiązuje polityczny savoir vivre. Pociecha dla niego, to jego brak u wszystkich luminarzy PO. I pomyśleć, że wielu nadal myśli, że jest to środowisko inteligenckie!?
Na marginesie tych spostrzeżeń nasuwa się inny, choć dość podobny temat.
Jest to wypowiedź jednego z aktorów, pod którą, jak sądzę podpisałoby się więcej osób tej branże. Janusz Gajos powiedział:
„Chcę powiedzieć o jednym. Coś takiego, co wykonał mały - przepraszam za wyrażenie - mały człowiek, jednym ruchem ręki podzielił nasz kraj i nas samych na dwie części. To jest zbrodnia (...) W ten sposób powstawały najgorsze sprawy na świecie. Tak powstawało to, co się później nazwało hitleryzmem”.
Zdumiewa nonszalancja tej wypowiedzi i zachowania jej autora. Rzecz jasna, Jarosław Kaczyński jest niskiego wzrostu, ale operowanie takim argumentem, zwłaszcza publiczne jest po prostu niesmaczne. Nazwiska i aparycja bliźniego dla kulturalnego człowieka są nietykalne. Rzecz jednak w tym, że wypowiedź Gajosa jest merytorycznie co najmniej kulawa. Bo w końcu, jaką zbrodnię popełnił Kaczyński? Ktoś powie: wygrał kilka z rzędu wyborów, co dla pewnych ludzi jest zbrodnią, gdyż oni je przegrali. Inny nonsens: „podzielił nas kraj i nas samych ma dwie części”. Takiego hołdu Kaczyńskiemu nie złożyli nawet najzagorzalsi jego czciciele. Dotychczas tezy Gajosa to zwykle faule, ale uderzył także poniżej pasa. „Tak powstawało to, co się później nazwało hitleryzmem”. Tego nie powinien był powiedzieć. Bo jest to bubel gdy chodzi o historię, a gdyby mnie ktoś pytał czy zgadzam się z panią Mazurek, to na takie dictum musiałbym odpowiedzieć pozytywnie. Bo dziś pilniejszy uczeń wie, że Hitler nie podzielił ani Niemiec ani tym bardziej Niemców. Ein Volk ein Reich, ein Führer. I rzeczywiście Niemcy w swej masie stanęli za Hitlerem. Tylko Gajos tego nie wie, bo zapewne myśli według formuły DDR, gdzie pod dyktando Moskwy spreparowano Niemcy demokratyczne, miłujące pokój i Niemcy kapitalistyczne spadkobiercy narodowego socjalizmu.
Taka, jak wyżej, argumentacja świadczy o brakach we wiedzy, obecnie stale przypominanej. Ale aktorzy – nie wszyscy – lecz zapewne wielu, chcieliby stanowić, jak kiedyś może było, zwłaszcza w starożytności, śmietankę intelektualną, dyktować co wypada, a co nie, dawać inwestyturę desygnującą do rządu dusz, rzecz jasna według własnych norm. Tak chcieliby, ale tak nie jest. Odtwarzanie roli nie wymaga nawet wczytania się w jej treść. Tylko wyjątkowo utalentowani to potrafią. Nie poruszam tu intencji, jaka towarzyszyła lub towarzyszy pewnym sztukom scenicznym. Ale n. p. przedstawienie Niemców w serialu Stawka większa niż życie jako naiwnych i topornych bandytów, to błąd. Bo zaraz nasuwa się pytanie, jak doszło do zagarnięcia przez Niemców aż tylu krajów, Jak to było możliwe, że naród który tak łatwo można było wykiwać, jak to czynił niejako Kloss, potrafił z połową świata prowadzić wojnę przez tyle lat? Dziś coraz więcej dowiadujemy się na temat tego, jak bliskie było zwycięstwo hitlerowskich Niemiec. Ale pan Gajos i jemu podobni wiedzą swoje, a raczej niewiele. Film był topornie propagandowy, ale przez to i głupi, oglądało się go z zażenowaniem.
aktora nie jest łatwą, o ile traktuje on swój zawód jako powołanie i nie rozmienia się na drobne, biorąc chałtury. Osobiście nie oglądam filmów o Janie Pawle II, o kardynale Wyszyńskim. Nie ogląda ich wielu, którzy obu znali. Bo te obrazy, które są dostępne obecnie są po prostu nieprawdziwe. Ktoś, komu całkowicie obcy jest świat kreowanego bohatera nie jest w stanie powiedzieć o nim prawdy. Aktor grający Jana Pawła II – widziałem tylko fragmenty filmu – nie dorósł do tej roli i dlatego stworzył jakiś ersatz postaci papieża. Jeszcze gorzej wyszedł prymas Wyszyński w wydaniu Seweryna. Przyznać trzeba, że obie postaci są dla aktora wymagające. Tak jest zresztą z wieloma rolami, na szczęście widownia wie na temat bohaterów spektakli jeszcze mniej niż ich odtwórcy.
Słusznie powiedział minister Gliński, że pan Gajos nie jest świętą krową. Właściwie nikt nią nie jest i ubolewać trzeba, jeśli ktoś za takową się uważa. A co do aktorów, to jest tam tych świętych krów zdecydowanie za wiele. Chcieliby pouczać naród, ale z czego wziąć? Skoro często pustka w duszy, a przestronnie bywa, że i w głowie.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 26 odsłon