Ukryte życie polskiej diaspory?

Obrazek użytkownika wawel24
Kraj

image

 

 

Każdy z nas pamięta z dzieciństwa wywierającą wrażenie opowieść o królu, szachownicy, ziarnku ryżu i rycerzu. Opowieść, która zdradzała tajniki postępu geometrycznego. Jedno ziarnko położone na pierwszym polu szachownicy dawało na ostatnim tryliony ziaren. Czegoś z tych tajemnic doświadczamy, gdy rozpatrujemy jak dana populacja w normalnych warunkach i przy dodatnim przyroście naturalnym podwaja się co pewien czas. W naszej opowieści bardzo ważne jest wiedzieć, ile ziaren kładziemy na pierwszym polu. Szklankę czy pełną miskę. Wyglądająca na małą początkowa różnica w końcowym efekcie daje monstrualną różnicę. Mała różnica w danych na wejściu daje ogromną na wyjściu. Standardową, przyjętą mocą tradycji liczbą Żydów w Polsce na rok 1947 (ew. 1949) jest liczba 300-350 tys. (bez odliczenia emigracji do Izraela). Potem odlicza się dwie fale emigracji izraelskiej (ok. 150 tys.) i zostaje nam ok. 150-200 tys. Żydów w rodzącej się „Polsce”. Która to ilość, głosicielom takiego rachunku wydaje się być tak nie godna zainteresowania, że nawet nie zajmują się tym, co się z nią dzieje, uważając, że jest prawie zero, a przecież zeru nie wypada się... rozmnażać. Tak prowadzony rachunek pozwala dzisiaj podawać dowolne, mikroskopijne liczby jako aktualną liczbę Żydów w Polsce (np. 1100 osób), lub po prostu przepisywać liczbę członków wyznania mojżeszowego (10-30 tys.). A przecież nie takie było pytanie. Pytanie jest, ilu Żydów, bądź też Żydów w rozumieniu izraelskiego prawa powrotu ( "prawo powrotu" ]]>heb.]]> חוק השבות, hok ha szwut, osoby mające jedno z rodziców lub jednego z dziadków będącego Żydem) mamy dzisiaj w Polsce. Ostatnio swoje wyliczenia zaprezentował p.Dariusz Stola, głośny też z dnia wczorajszego, gdy w wywiadzie radiowym zaatakował uczczenie 75. rocznicy powstania NSZ i same NSZ nazywając je faszystami. Zamierzam przedstawić własne wyliczenie oparte na częściowo odmiennych źródłach. A co ma do tego opowieść o ziarnach i szachownicy? Tylko i aż tyle ma, że D.Stola kładzie na pierwszym polu szachownicy jedno ziarno (330 tys.), milcząco zakładając, że później to jedno ziarno wydziobał jakiś ptak i szachownica została pusta. Ja zaś kładę na pierwszym polu dwa ziarna pszenicy (600 tys.) i pozwalam im się multiplikować w postępie geometrycznym. Ponieważ minęło 70 lat, to dochodząc do 4. pola na mojej szachownicy na tym polu leży już 4 mln 800 tys. ziaren pszenicy (szczegółowe wyliczenia w drugiej części tekstu). Czyżby w Polsce dzisiejszej między nami (obok nas?) żyło ok. 4,8 mln obywateli polskich żydowskiego pochodzenia? Dlaczego prof. Stola nie dopilnowuje swojej szachownicy i pozwala ptakowi porwać to jedno (zamiast dwóch) ziarnko nie dając się mu rozmnażać? Czy nawet w demografii musi być miejsca na manipulację polityczną? Kto zadekretował niejawnie, że wielkość populacji żydowskiej w Polsce ma być ukrywana? Czemu tyle biorąc wzorców z USA nie bierzemy za dobrą monetę i tego obyczaju Żydów w Ameryce, że przytłaczająca większość z nich, będąc obywatelami USA nie ukrywa swych żydowskich korzeni a wręcz jest z nich dumna?

 

Wszyscy znamy piękną piosenkę "W żółtych płomieniach liści" z wersem „Wśród ptaków wielkie poruszenie, ci odlatują, ci zostają”, kojarzonym powszechnie (choć ponoć niezgodnie z autorskim zamiarem) z marcem 1968,  ale mimo wszystko nie pozwalajmy ptakom wydziobywać wszystkich ziaren prawdy historycznej. Bo co nam zostanie? Pusta szachownica? W angielskiej Wikipedii są tysiące haseł w kategorii „Amerykańscy Żydzi” i Żydzi ukraińsko-żydowskiego, białorusko-żydowskiego, rosyjsko-żydowskiego pochodzenia. Są też hasła o firmach, przedsięwzięciach żydowskich. Jest np. hasło o... sklepie, głównie rybnym prowadzonym przez żydowską rodzinę. A w naszej Polsce? Cóż, u nas jest coś, co można by skwitować refleksjami Gombrowicza mówiącego, że nie ma nic bardziej żałosnego, niż Żyd skrywający swoje pochodzenie, awanturujący się, gdy ktoś mu o nim mówi. Jak to pisał w swoim Dzienniku: „Nie podoba mi się w Żydach, gdy nie są na wysokości swego powołania.”

 

Zobaczmy o ile by było prościej, gdyby w Wikipedii w ramach kategorii „Polsko-żydowska kultura w Polsce” było hasło „Gazeta Wyborcza”, podobnie jak w angielskiej Wiki w kategorii „Polsko-żydowska kultura w USA” jest hasło „Sklep Jesiotr Murrayów”. I wszystko jest jasne. Są tacy, którzy nie znoszą dań rybnych z tego sklepu, podobnie jak w Polsce tacy, którzy nie trawią ani jednego artykułu z Gazety Wyborczej. Ludzkie prawo: nazywać autora menu wg tradycji kulinarnych, którymi się posiłkuje, lub wg pochodzenia założyciela danego interesu i oceniać jego propozycje. Ale po co mieszać do tego... Hitlera i holocaust, jak to w Polsce się odbywa, gdy tylko wspomnieć pochodzenie założyciela któregoś z żydowskich interesów. W dobie internetu i powszechnie dostępnych baz danych genealogicznych czynienie tematu tabu ze swoich przodków jest ekstrawagancją. Ekstrawagancja ta jest tym bardziej absolutnie niepojęta, gdy dotyczy ludzi pochodzących z narodu, który od momentu swego powstania fundamentem swojej tożsamości uczynił właśnie... pochodzenie i odmienność etniczną i wg badań antropologów kulturowych jest nacją najsilniej kultywującą swój etnocentryzm. Po cóż więc robić z tego sztuczną tajemnicę, temat o posmaku tabu nakręcający tylko niezdrowe dociekania i domysły. Trzeba wiedzieć, że im bardziej ktoś chce coś skryć, tym bardziej wzbudza niezdrowe zainteresowanie i podejrzenia, że ma coś na sumieniu. Czas więc, by mający przodków z narodu od zawsze chlubiącego się swoją specyfiką zaczęli występować – jak mężczyźni - z odkrytą przyłbicą, zamiast skrywać po kątach swoją nieporównywalną z innymi, szlachetną krew i awanturować się, gdy ktoś jakąś z tych tajemnic poliszynela upubliczni obrzucając go od razu insynuacjami, że jest... faszystą. Tak infantylne, wyglądające jak tchórzliwe zachowania i nerwowe reakcje po prostu nie przystoją potomkom dumnej nacji. Nie ma nic bardziej śmiesznego, czy może raczej  tragikomicznego, niż Żyd wstydzący się swojego pochodzenia.

Aby zakończyć ten wątek „wstydliwości i tchórzostwa” względem przyznawania się do swojego pochodzenia nie można obejść się bez zacytowania Gombrowicza, który tę samą „aferę” zniewieściałego skarżenia się na kogoś, kto po prostu podaje fakty (fakty o pochodzeniu, fakty o zmianie nazwisk, fakty o organizacjach do których on, lub jego rodzice należeli) błyskotliwie opisał: „Żyd zbyt uporczywie domagający się aby go traktowano „jak człowieka”, to jest, jakby niczym nie różnił się od innych  wydaje mi się Żydem nie dość świadomym swojego żydostwa”. Żądając tej równości, oni mają rację— to słuszne, to zrozumiałe — ale to nie na miarę ich rzeczywistości. Zbyt proste, zbyt łatwe... Nie podoba mi się w Żydach, gdy nie są na wysokości swego powołania. (...) Gdy słyszę z ust tych ludzi, że naród żydowski jest jak inne, odczuwam to mniej więcej jak gdybym słyszał Michała Anioła twierdzącego, że niczym od nikogo się nie różni (...) Niestety! Ci, którym dano prawo do wyższości, nie mają prawa do równości. (...)  Geniusz żydowski  jest najściślej połączony z chorobą, upadkiem, poniżeniem (...) genialny, dlatego, że chory...Twórczy, bo anormalny. (...) Historia tego narodu jest tajną prowokacją (...)  nawet przeciętny Żyd  (...) jest skazany na samobójczą i rozpaczliwą walkę z własną formą, gdyż nie lubi siebie (...) Więc tej grozy nie załatwicie, wyobrażając sobie że jesteście „zwykli” i karmiąc się idylliczną zupką humanitaryzmu. Oby jednak walka z wami stała się mniej podła.” Tyle Gombrowicz.

 

Spójrzmy np. na Adama Michnika. Gdy słucha się jego wspomnień, tego jak mówi o swej roli w kluczowych momentach dziejów Polski, gdy podkopywał fundamenty komunizmu, gdy  bez skrupułów rwał się do wyznaczania premierów i prezydentów, gdy raz zwalczał Wałęsę, raz lansował (zawsze, oczywiście, w swoim mniemaniu mając rację, o ile nie „rację stanu”), gdy jeździł po Europie namawiając do interwencji w sprawie niepokornych posunięć Orbana, gdy czuł się po prostu demiurgiem dziejów Europy Wschodniej, gdy jego dziennikarze judzą w niemieckich gazetach na Polskę, gdy lansuje anarchistyczne, antypolskie organizacje (KOD, Obywatele RP) – to widzi się spójny obraz specyficznej mentalności. Gdy ktoś kojarzy ten nieporównywalny z jakimkolwiek profil jego działań i wyborów – z jego pochodzeniem, wpada w szał. Dlaczego? Co potwierdza ten jego szał, gdy ktoś próbuje tłumaczyć „konsekwencję” i „pozapolskość” jego zachowań – jego pochodzeniem? Dlaczego nie jest skłonny przyznać, że kierunek i sposoby jego działania wynikają z jego kodu kulturowego, z określonego systemu myślenia? Dlatego, że tego nie widzi. On traktuje własne słowa i decyzje jako głos konieczności dziejowej, jako najlepsze rozwiązanie dla Polski, jako JEDYNE możliwe rozwiązanie. Bezpaństwowość, nomadyczność będącą losem Żydów chce wszczepić narodowi, który ledwie jeden wiek może cieszyć się niepodległością. Tak absurdalny pomysł mógł przyjść do głowy tylko narodowi, którego geniusz – jak mówi Gombrowicz – połączony jest z anormalnością i chorobą... To musiało się skończyć tragedią dla Adama... I jawnym przyjęciem wsparcia finansowego od czołowego globalnego gracza dążącego do zniszczenia państw narodowych. Czym sam potwierdził rzekomą nieprawdę o Żydach, czyli rozpowszechnioną opinię, że Żydzi przy pomocy swojej finansjery niszczą państwa.

 

Zaprzeczając jednokierunkowości i fanatyzmowi swoich wizji i temu, że wynikają one z kodu kulturowego jego nacji – tym bardziej potwierdza, że ów kod „odmienności żydowskiej” (opartej o bezpaństwowy kosmopolityzm) jest decydujący, gdyż człowiek nie dźwigający ciężaru misji narodu wybranego w końcu zrozumiałby spadające nań nieszczęścia i zacząłby uczyć się na błędach oraz rewidować swoje stanowisko pod naciskiem nieprzezwyciężonego oporu polskiej materii. Gdy zwykły człowiek widzi, jak intelektualista żydowskiego pochodzenia wścieka się na słowa prawdy i odmawia przyjęcia do wiadomości oczywistych rzeczy – to ten zwykły człowiek zyskuje potwierdzenie obiegowych opinii o każdym Żydzie. Im więcej mówi Adam, tym bardziej staje się kontrproduktywny i produkujący „antysemityzm” (którym to tromtadrackim mianem nazywa się w Polsce niechęć do Żydów). Ale „nie obawiajmy się”, on nigdy tego nie zobaczy, że każdym kolejnym słowem pogarsza swoją sytuację. Nie zamilknie, ani nie zmieni się w... Dmowskiego. Polska to dla niego niezrozumiała, dziwna nazwa dziwnej idei, żeby przywiązywać się do jakiegoś miejsca i jakiejś tradycji, która nie jest tradycją jego nomadycznych przodków. Tragedia zaczyna się wtedy, gdy – mówiąc słowami Gombrowicza – nie staje na wysokości powołania swego narodu i gdy nie rozumie, że jego wizja rzeczywistości jest obca każdej osiadłej wspólnocie i ugruntowanej idei. Od ponad 30 lat powtarza, że jest Polakiem ale organicznie i do końca życia nie jest zdolny dostrzec, że Polacy nie chcą jego projektów i że mają kompletnie odmienne. Deklaruje, że jest Polakiem i coraz bardziej brnie w antypolski kosmopolityzm w rezultacie niszczący Polskę, anihilujący polską odrębność, tym samym paradoksalnie potwierdzając swą – jak mówi Gombrowicz – przyrodzoną każdemu Żydowi – odmienność. Jest to węzeł gordyjski, samozaciskająca się pętla, czy jak mówi Gombrowicz: „samobójcza i rozpaczliwa walkę z własną formą”. Mówiąc po gombrowiczowsku, bezładnie walcząc ze swoją formą – jeszcze głębiej się w niej pogrąża... Amerykańscy Żydzi – w większości – radzą sobie w inny sposób. Występują z otwartą przyłbicą. A znajduje to odbicie nawet w Wikipedii... A polska Wikipedia w tematyce wielkości populacji żydowskiej i słynnych osób żydowskiego pochodzenia co ma nam do przekazania? Wprawdzie mamy kategorię „polscy Żydzi”, ale 1. nie ma ona podkategorii „pochodzenie ukraińsko-żydowskie, niemiecko-żydowskie, białorusko-żydowskie, litewsko-żydowskie etc. 2. zawiera b.mało osób z żyjących w Polsce po II wojnie lub obecnie żyjących 3. głównie zawiera osoby, które opuściły Polskę. Stwarza to wrażenie, że – owszem – byli w Polsce Żydzi, niewiele osób,  kilkadziesiąt lat temu, w końcu poumierali, lub wyemigrowali (ew. w narracji grossopodobnej – zostali przez Polaków wymordowani). A zostało jedynie parę tysięcy, nie rzucających się nikomu w oczy, chodzących do nielicznych synagog ortodoksyjnych Żydów, wśród których nie ma żadnego celebryty. Po takiej wstępnej manipulacji encyklopedycznej potem można już w haśle dotyczącym danych o populacji żydowskiej podawać śmiesznie małą liczbę Żydów w obecnej Polsce rzędu 10-20 tys. (w niektórych hasłach Wikipedii nawet podaje się... 1100 osób!).

 

Niedawno w Muzeum Historii Żydów Polskich w ramach cyklu „Życie przecięte”. Żydzi w Polsce 1944-1968  miał miejsce wykład prof. D.Stoli „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” Czy z tego wykładu – jak można by się zgodnie z logiką spodziewać – wynika ilu Żydów jest w Polsce obecnie, czy wręcz przeciwnie, wykład ten uniemożliwia dokonanie takich ustaleń, do tego i do innych zagadnień z kręgu problematyki powojennych deportacji Polaków i Żydów z terenów ZSRR na teren nowotworzonego państwa polskiego (о лицах польской и еврейской национальностей, подлежащих эвакуации в Польшу – jak to nazywają dokumenty z rosyjskich archiwów) – odniosę się w poniższym tekście. Być może da to odpowiedź, czy mamy do czynienia z życiem uciętym, czy też może z życiem ukrytym.

Przy próbie opisu powojennych migracji (repatriacji) rosyjskich  głównie Żydów do Polski i wielkości tych przesiedleń jak i dalszych ich losów napotykamy na kilka klasycznych trudności, które mogą doprowadzić do licznych przekłamań. Ogólnie rzecz ujmując nazywa się to w literaturze przedmiotu „problemem tożsamości” (etnicznej, narodowej, religijnej i państwowej). Podejście obiektywne, faktograficzne musi tu być wyraźnie oddzielone od subiektywnego stosunku danej osoby do faktów związanych z własnym pochodzeniem. Na przykładzie naszego Berniego Sandersa wygląda to tak: nie ma żadnego znaczenia, jeśli Sanders – hipotetycznie – nie uważałby się dziś za Żyda. Byłoby to jego odrzucenie tożsamości żydowskiej (fakt psychologiczny) – nie mające jednak nic wspólnego z jego wielopokoleniowym byciem Żydem. Wiele osób w Ameryce omija konieczność wyboru mówiąc o sobie „amerykański Żyd”. Jest to sformułowanie pragmatyczne typu „Panu Bogu (swojej zakorzenionej w sercu etniczności) świeczkę a diabłu (obywatelstwo amerykańskie) ogarek. Popularność takiego sposobu autoprezentacji jest duża i wbrew pozorom nie mówią tak o sobie tylko religijni Żydzi, ale cała populacja włącznie z osobami świeckimi (agnostycy i ateiści). Tak samo w międzywojniu w Polsce funkcjonowało określenie „polski Żyd”. W Ameryce takie przymiotnikowe określanie swego obywatelstwa przetrwało do dziś, w Polsce zanikło, gdyż z wielu powodów w życiu politycznym zaczęły dochodzić do głosu (zwłaszcza po ogromnym przesiedleniu do Polski w 1905 r. tzw. Żydów litwackich (ok.600 tys.), programowo izolujących się od polskości, poglądy żądające opowiedzenia się po jednej ze stron i dokonania wyboru: „Żyd czy Polak”. Taki wymóg wobec wszystkich polskich Żydów stawiał np. wspaniały polski patriota żydowskiego pochodzenia Julian Unszlicht. Po wojnie sytuacja w Polsce skomplikowała się politycznie, jeśli nie jest profanacją nazwanie komplikacją kolejnej okupacji pobłogosławionej przez „opinię międzynarodową” i „wielkich tego świata”.

Specyfiką polskiej diaspory Żydów (nazwijmy to tak, ze względu na wykazany w dalszej części duży ilościowo wymiar osiedleń) było to, że ilość Żydów religijnych była już od początku mała i z czasem jeszcze się zmniejszała. Kontrastuje to np. z Węgrami, gdzie dziś jest czterokrotnie więcej Żydów praktykujących i Niemcami (trzykrotnie więcej), biorąc pod uwagę procent całej populacji węgierskiej, różnica jeszcze bardziej się uwypukla.

Czas by przejść do wykładu prof. D.Stoli. Wykład ten jest bardzo specyficzny, by użyć eufemizmu. Nie daje klarownej odpowiedzi na postawione pytanie i nie prowadzi do wniosków, które powinny z tego typu rozważań wynikać. W formie jest bardzo nieklarowny, niesystematyczny i pozbawiony jednej, sprecyzowanej metodologii. Jeśli chodzi o źródła, to jest jeszcze gorzej. Pominięte są milczeniem podstawowe materiały źródłowe, jakimi są dokumenty Centralnego Komitetu Żydów Polskich z lat 1944-1947, nie uwzględnia się b.ciekawych (kontrowersyjnych z powodu zaniżania danych) materiałów z archiwów rosyjskich, czyli, było nie było współorganizatora „ewakuacji Polaków i Żydów do Polski”, jak nazywali to złożone logistycznie przedsięwzięcie sami Rosjanie. Trudno sobie wyobrazić wykład na temat „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” bez ustalenia definicji „tożsamość etniczna”, „tożsamość kulturowa”, narodowość, pochodzenie, obywatelstwo itd., a jednak autorowi się to udaje a nawet zapowiada na samym początku, że w rozważanie tematu „Kto jest Żydem?” absolutnie nie będzie się wdawał. Zupełnie nie ruszony został temat socjologicznych, kulturowych i politycznych powodów nie rejestrowania się ogromnych mas przywożonej ludności żydowskiej w oficjalnych spisach, oraz tego, że w przypadku gdy chodziło o zarejestrowanie się po to, by odnaleźć bliskich, to gdy ze Wschodu przyjeżdżały całe rodziny (często wioski), to powód ten odpadał, bądź z wielosobowej rodziny rejestrowała się tylko jedna (głowa domu) osoba, co zaniżało wielokrotnie wszelkie nieoficjalne rejestry. Jednak bez „wdawania się” w to zagadnienie otrzymamy tylko to, co właśnie otrzymaliśmy – garść zupełnie wtórnych impresji, mgławicę kilkunastu liczb płynnie przechodzących w siebie i obdarzonych zastrzeżeniem, że „żadna nie jest pewna”... I, oczywiście, całkiem ortodoksyjnie mainstreamowo całość posypana przyprawą o pogromach i Polakach łowiących Żydów. Słuchając tak nieporządnych i obchodzących dokoła fakty wykładów, nic to, że publicznych (popularnych) – zaczynamy rozumieć powody dla których polskie uczelnie wyższe klasyfikowane są w czwartej setce światowych.

Przejdźmy jednak do właściwej treści, której poświęcone jest to opracowanie, czyli do sytuacji etniczno-demograficznej na ziemiach polskich po II wojnie. Najpierw ustalmy kilka punktów czasowych: 1 marca 1943 powołanie Związku Patriotów Polskich, 31 grudnia 1943/44 PPR powołuje KRN, 4.01.44 Armia Czerwona  przekracza  przedwojenną granicę Polski, styczeń/luty 1944 Sekretariat KC WKP(b) utworzył niejawne Centralne Biuro Komunistów Polskich, , lipiec 1944 Armia Czerwona przekracza Bug z Armią Berlinga, 20 lipca 1944 utworzenie w Moskwie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, 27 lipca 1944 w imieniu PKWN Edward Osóbka-Morawski podpisał w Moskwie Porozumienie między PKWN a rządem ZSRR o polsko-radzieckiej granicy, 9 września 1944 układ między PKWN i USRR o wymianie ludności między Polską a USRR, 12 listopada 1944 powołany zostaje Centralny Komitet Żydów Polskich, 31 grudnia 1944 Józef Stalin przekształcił PKWN w Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej, marzec 1945 zakończenie działań wojennych, maj 1945 kapitulacja III Rzeszy, 29 listopada 1947 ONZ zgodziła się na podział Palestyny na dwa państwa: żydowskie i arabskie, maj 1948 powstanie panstwa Izrael.

„W obliczu tej absolutnej zagłady nad ruinami życia żydowskiego w Polsce rozległy się słowa PKWN, słowa o sprawiedliwej zemście za wymordowane getta, słowa o odbudowie na nowych podstawach egzystencji żydowskich w wyzwolonym kraju” – pisze w 1944 r. na łamach organu ZPP, Bernard Mark, Żyd (polska Wiki – jak już wyżej wspominałem - w niezgodzie ze standardami takiej choćby angielskiej Wiki nie odróżnia „Jew” od „jewish descent” i pisze „polski historyk, publicysta i działacz komunistyczny żydowskiego pochodzenia” odbierając B.Markowi bycie Żydem i przydając mu bycie Polakiem, podczas gdy on sam w innym fragmencie w/w tekstu pisząc „naród nasz” pisze tylko i wyłącznie o Żydach), współzałożyciel ZPP, członek CKŻP i organizator repatriacji Żydów z ZSRR.

image

                                 Bernard Ber Mark


 

Prof. Stola mówi o „płynności liczb i wyliczeń” dotyczących Żydów w Polsce powojennej będącej wynikiem płynnej sytuacji migracyjnej. Ale powiedzieć tak, to za mało powiedzieć. O wiele za mało. Płynność liczb jest skutkiem nie płynnej sytuacji migracyjnej, lecz mobilnej sytuacji geopolitycznej. O tej zaś wykładowca z Muzeum Polin prawie nic nie mówi. Dr Andrzej Leszek Szcześniak uzupełnia tę najistotniejszą lukę. Gdy stawia pytania: jak liczna była populacja żydowska w Polsce Lubelskiej, pisze tak: „Nie zostały nigdzie opublikowane liczby dotyczące tej kwestii. Ogłaszano wprawdzie różne liczby, ale czyniono to z myślą o osiągnięciu określonych efektów politycznych. W publikacjach tych podawano często liczby nawzajem się wykluczające. Można tu tylko podać przybliżone dane ogólne: Histona Polski w liczbach (GUS, Warszawa 1994) na stronie 194 w tabeli 167 podaje, że w 1939 roku było w Polsce 3 500 000 Żydów, straty wyniosły ogółem 2 700 000. Wynika z tego, że ocalono 800 000 (...) Część ocalonych znajdowała się jeszcze pod okupacją niemiecką, część przebywała na wschodzie. Z drugiej jednak strony wiemy, że na ziemie polskie pod okupacją sowiecką masowo napływali Żydzi - obywatele sowieccy, zarówno wojskowi, jak i cywile” [w zgodzie z tym archiwa rosyjskie wspominają o tym, że nawet do eszelonów repatriacyjnych byli wpuszczani Żydzi, którzy nie spełniali warunków podlegania repatriacji, czyli tacy, którzy w 1939 r. nie byli obywatelami RP – przypis mój, wawel]. „Ich zadaniem było zasilenie kadr” nowopowstającego, hybrydowego tworu jakim miał być „sowiecki protektorat kolonialny na ziemiach polskich”, protektorat, dodajmy w zgodzie z obecną historiografią rosyjską (np. Kostyrczenko) sprawowany nad Polakami przez mniejszość żydowską (ściślej: przez żydowskich komunistów). Dr Szcześniak podaje liczbę 800 tys. ocalonych (w małej części więc tych także, którzy zdecydują się nie wrócić do Polski) jako liczbę w którą można by mieć kłopoty, by uwierzyć. Ale zaraz ukazuje, iż może – po odjęciu tych, którzy nie wrócili do Polski i po dodaniu tzw. dzikich migracji oraz Żydów nie będących obywatelami Polski – liczba 800 tys. wcale nie będzie przesadzoną. Ja dodam do tego, że gdy odejmiemy dwie emigracje do Palestyny (później Izraela) szacowane na ok.150 tys. to otrzymamy 650 tys. Żydów na terenie Polski, co już zbliża się (jako dwukrotność) do oficjalnych, potężnie zaniżanych danych, które – jak świetnie to wyłapuje dr Szcześniak – są kompletnie niewiarygodne, gdyż były manipulowane w celu wykorzystywania ich do rozgrywek politycznych. Gdy sam w oparciu o źródła niemieckie, rosyjskie, polskie i żydowskie próbowałem dokonać przybliżonego szacunku liczby Żydów w Polsce powojennej (do czasu zakończenia drugiej fali wyjazdów do Izraela) to wyszła mi liczba bardzo zbliżona do tej, jaką sugeruje (niestety nie rozwijając bliżej tematu) dr Szcześniak, czyli 600-650 tys. (szczegółowe wyliczenie będzie poniżej). Najważniejsze jest to, że rachuby dr Szcześniaka są potwierdzane przez najwcześniejsze dokumenty źródłowe strony zainteresowanej, kiedy to władze mniejszości żydowskiej w Polsce podają realne liczby – bo nie wiedzą w jaką stronę sytuacja się potoczy i w żadnym względzie nie zależy im na przekłamywaniu danych, bo 1. zagrożenie emigracją do Izraela jeszcze nie istnieje a ostry spór z syjonistami jeszcze się nie zaczął 2. reakcja obronna ze strony polskich „patriotycznych komunistów” jeszcze się nie zaczęła.

 

Przejdźmy teraz do dokumentów źródłowych znaczenia pierwszorzędnego.

Jest to list Do ZWIĄZKU PATRIOTÓW POLSKICH, Moskwa [Referat dla spraw żydowskich przy KRN. Warszawa, 15 czerwca 1944 r. (—) Ludwik (—) Ewa, AZHP, 193/11-12. Krajowa Rada Narodowa (konspiracyjna). Referat Spraw Żydowskich, k. 4-8. Maszynopis, odpis]: „Ogólna liczba Żydów w Polsce wynosi więc w chwili obecnej około 250 tysięcy.” Pamiętajmy, że pierwsze pociągi z Żydami repatriowanymi z ZSRR przyjadą dopiero w... pierwszej połowie 1946 r.! O drugim prymarnym dokumencie informuje  Dorota Sula „Komitet Organizacyjny Żydow Polskich w ZSRR w deklaracji przesłanej w czerwcu 1945 r. uczestnikom światowej Konfederacji Żydow Polskich w Nowym Jorku” liczbę Żydów, którzy przyjadą do Polski z ZSRR określił na 250 tysięcy. Oczywiście są to wartości szacunkowe, ale dają wyobrażenie rzędu wielkości. Słowa te padają na 1,5 roku przed rozpoczęciem właściwej, ogromnej repatriacji ! Przez te 1,5 roku każdego dnia docierają "powracający". Cytowany powyżej dokument tak o tym mówi: "Liczba Żydów w Polsce stale wzrasta. Niemal codziennie wracają Żydzi z różnych obozów niemieckich. Również z Zachodniej Ukrainy, Zachodniej Białorusi i Litwy płynie do Polski strumień repatriantów. CK stwierdza, że w związku z tym nastąpiły w jego działalności istotne zmiany. Praca nabrała nowego rozmachu." Przypominam, powyższe słowa padają 1,5 roku przed rozpoczęciem  p i e r w s z e j  z dwóch głównych, największych, "oficjalnych" (uzgadnianych na szczeblu międzypaństwowym) repatriacji!

Trzecie b.ważne świadectwo to „Dos Naje Lebn”, Łódź, nr '6 z 31 maja 1945 r.: „Jednocześnie nawiązano kontakt z zagranicą. Ale z powodu trudności wojennych nadszedł na razie jeden tylko transport z Palestyny i jeden z Ameryki. CK otrzymał wiadomość, że kilka transportów amerykańskich znajduje się obecnie na terenie ZSRR. CK został także poinformowany, że przybędą następne transporty z Anglii i Palestyny. CK czyni przygotowania do przyjęcia rychłej masowej repatriacji polskich Żydów ze Związku Radzieckiego.” Mamy tu dowód na to, że już od początku 1945 r. przychodziły „niezorganizowane transporty” z Ameryki, Anglii, Palestyny, a ponieważ do czasu pierwszych transportów ze Zw. Radz. Pozostał jeszcze rok, to zapewne z tych trzech krajów i jeszcze innych przez ten rok przychodziły jakieś transporty dzikie. Na wiosnę 1947 mamy więc ok. 550 tys. Żydów w Polsce. Jak zauważa – tym razem trafnie – prof. Stola, uwzględnić trzeba także osoby, które podczas okupacji i po wojnie „przestają deklarować się jako Żydzi”, zmieniają dokumenty, zmieniają nazwiska (często po raz drugi) i nie chcą z różnych powodów (psychologicznych, albo czekania, aż sytuacja się „wyklaruje”) rejestrować się w antysyjonistycznych, socjalistycznych Komitetach Żydowskich. Na koniec trzeba dodać do tego trzy jeszcze grupy: 1. kilkadziesiąt tysięcy Polaków i Niemców żydowskiego pochodzenia (spełniających obowiązujące dziś w Izraelu warunki do bycia uznanym za Żyda, czyli tzw. prawo powrotu, tzn mających Żyda wśród jednego z rodziców lub dziadków), najczęściej wyznania protestanckiego, świadomych swego pochodzenia i kierujących się nawet przy zawieraniu związków małżeńskich tymże kryterium, lecz zintegrowanych (do 1918 najczęściej zintegrowanych z państwem niemieckim i austriackim) 2. byłych żołnierzy Armii Czerwonej i Armii Berlinga oraz różne grupy – wg prof.Stoli – „cywili”, wciąż przybywających na przestrzeni lat 1944-47 3. migracje spontaniczne ludności kresowej uciekającej przed czystkami (1942-44) oraz przed frontem latem 1944 (liczba ogólna przesiedleńców kilku narodowości – 600 tys., zob. tabela „Zestawienie liczby przesiedlonych”). Powyższe 4 grupy to szacunkowo ok.170 tys. (liczba bardzo zaniżona, samą grupę „cywili” prof. Stola szacuje na ok. 70 tys.). Do uzupełnienia salda dodatniego pozostała jeszcze druga repatriacja z lat 1955-59, szacowana (wg rosyjskich archiwów) na ok. 30 tys. Żydów przesiedlonych do Polski. Mamy więc ostatecznie 550 tys. + 170 tys. + 30 tys. = 750 tys. Po stronie „ubyli” mamy dwie fale emigracji do Palestyny (Izraela) szacowane na 150 tys. Czyli ostateczna liczba Żydów w Polsce powojennej w roku 1959 wyniosłaby ok. 600 tys. Stanowi to grupę ludności 15-krotnie większą od całej populacji Żydowskiego Obwodu Autonomicznego Birobidżan w tymże samym roku. I to mamy w punkcie startu, na pierwszym polu szachownicy. Nie dajmy tego sprytnym ptakom wydziobać i zobaczmy jak to ziarno się pomnaża.

 

Oczywiście, nauczeni konfliktami z polską ludnością sprzed wojny i aktualnymi napięciami oraz prawie oficjalnym wymogiem Stalina, żeby zwalczać każdą religię (także judaizm) – we wszystkich kolejnych spisach powszechnych te pół miliona Żydów deklarowało się – z konieczności i pragmatyzmu oraz „chuchania na zimne”- jako Polacy. Można to nazwać „asymilacją”, ale będzie to „wishful thinking”, gdyż w rozmowach prywatnych (o czym jest kilka prac amerykańskich autorów) twierdzą nadal, że są Żydami, albo, że w ich sercach jest tylko „żydowskość”. Asymilacja to szczytna i piękna idea,, pełna kurtuazji wobec rdzennych mieszkańców, ale jak wiele z idei najczęściej kończy ona jako idealizm. Deklarowanie zasymilowania – w do niczego nie zobowiązujących jakichś tam spisach powszechnych... powszechnie źle kojarzonych tak w PRL-u jak i obecnie – może być wyrazem nierealnego idealizmu lub dość zrozumiałym wyrazem chęci nie zwracania na siebie uwagi i ukrycia się w tłumie. Taka byłaby więc droga do absurdalnych, dzisiejszych liczb „liczby Żydów w Polsce” podających liczby takie jak: 1133 (2002 r.), 10 tys., 30 tys. Liczby dzisiaj podawane są to różne wariacje na temat, ilu Żydów praktykujących, będących członkami gmin wyznaniowych żydowskich uzna za potrzebne podać w czasie spisu, że są Żydami. Nie ma to nic wspólnego z ilością Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w dzisiejszej Polsce. Specyfika polskiej diaspory znacząco różni się od amerykańskiej. W USA stosunek części praktykującej do indyferentnej religijnie jest w przybliżeniu pół na pół. W Polsce Żydzi ortodoksyjni to promile. Osoby żydowskiego pochodzenia w dzisiejszej Polsce to ateiści albo agnostycy i dość duża liczba osób wyznania rzymsko-katolickiego (jak przyznają, przyjętego bez specjalnego przekonania ku niemu) i pewna, znacząca liczba protestantów (najczęściej heterodoksyjnych odłamów). Jaka więc byłaby realna liczba Żydów (ew. osób żydowskiego pochodzenia) w dzisiejszej Polsce, osób, z których b.duża część ma – jak piszą Susan A. Glenn i Naomi B Sokoloff – swoją żydowskość w sercu i przekazywane pokoleniami poczucie swej radykalnej odmienności (tak określa swoją i wielu swoich przyjaciół tożsamość w w/w książce Żyd z Krakowa, będący katolickim zakonnikiem). Obywatel Polski? Owszem, ale serce ma jednego pana, imię jego – cytuję owego zakonnika – „żydowskość”. 

Mając potwierdzoną dokumentami i świadectwami Centralnego Komitetu Żydów Polskich oraz danymi rosyjskich archiwów urealnioną liczbę Żydów w Polsce powojennej łatwo możemy przy pomocy narzędzi, którymi posługuje się demografia obliczyć liczbę ich dzisiaj. Przy trzyprocentowym wykładniczym przyroście ludności (takim, jaki ma średnio Izrael) dana populacja licząca 600 tys. podwajać będzie liczbę swych obywateli co 23,33 lata. Progi podwojenia wypadają w latach 1970, 1993, 2016, dając na koniec roku 2016 liczbę 4,8 mln. Jest to bardzo ciekawy wynik, być może wyjaśniający wiele z osobliwości polskiego życia politycznego i wiele z tak wyraźnych na mapie wyborczej preferencji wyborczych przedzielonej na pół Polski, gdyż osadnictwo żydowskie dokonywało się głównie na ziemiach odzyskanych ze zdecydowaną preferencją Dolnego Śląska (największe skupisko repatriowanych Żydów rosyjskich, w szczytowym okresie początkowym szacowane na 70-150 tys.), Warszawy i Łodzi. „Mała Moskwa” i siedziba NKWD też nie mogła być gdzie indziej, niż w dolnośląskiej Legnicy.

Wróćmy jeszcze do b.ciekawej książki „Granice tożsamości żydowskiej” pod redakcją Susan A. Glenn,Naomi B Sokoloff, Washington Press, 2010. Mamy tam relacje mieszkańców Polski będących Żydami, ciążących ku miejscom związanymi z historią Żydów polskich, spotykających się z osobami o żydowskich korzeniach, często zatrudniających się właśnie w takich, etnicznych kręgach, kultywujących w sercach swoją „żydowskość” i traktujących to swoje pochodzenie (krew) jako coś wyjątkowego – ale wszyscy oni „nie mówią o tym głośno”, chyba, że są „w swoim gronie”. Inny przypadek to ludzie, których „coś” ciągnie ku żydowskości, np. pewna studentka, która twierdzi, iż czuje, że na 80 % ma żydowskie pochodzenie, zaczyna uczyć się języka hebrajskiego i coraz gorzej czuje się w Polsce. Mówiąc o Polsce stwierdza, że wie, iż to nie jest jest ojczyzna i że jej bardzo nie lubi, gdyż jest pełno brudu, ludzie nieuprzejmi, wysoki poziom przestępczości. W odniesieniu do Polski używa słów: kraj obrzydliwy, odrażający, wstrętny, odpychający, oburzający, przebrzydły, obmierzły. Podobne myśli ma o katolicyzmie, który wybrali dla niej jej rodzice. Oczywiście można to potraktować jako wyjątek, ale można spojrzeć na to, jak na klasyczny przykład konfliktu tożsamości, bądź też procesu wyłaniania i odkrywania autentycznej, głębokiej tożsamości sprzecznej z obywatelskością. Pokusy, która dla obywateli polskich o korzeniach żydowskich może być wyjątkowo silna.

Encyklopedia Judaica pisząc o latach powojennych stwierdza, że ulice polskich miast i miasteczek zapełniały żydowskie dzieci, często sieroty. Wiele z nich zostało adoptowanych przez polskie rodziny bez mówienia im o ich prawdziwym pochodzeniu. Gdy osiągnęli pełnoletniość, rodzice uświadomili im ich korzenie, co spowodowało potężne zmiany w ich życiu. Najbardziej znanym tego przykładem jest historia księdza Romualda Jakuba Weksler-Waszkinela, który dopiero będąc księdzem katolickim dowiedział się, iż jest Żydem. Wtedy zaangażował się w zakładanie loży B’nai B’rith Polska i zaczął zabiegać o emigrację do Izraela. Przez rok żył w kibucu religijnym Sde Eliyahu. Dzisiaj mieszka w Jerozolimie. Głos serca i krwi bywa przemożny. Jak to mówi jeden z bohaterów w/w książki, Żyd i polski zakonnik z Krakowa o kręgu swoich znajomych: „Their hearts are jewish”. Wielu z nich próbuje znaleźć wybieg semantyczny i nie mówi, że są Żydami, ale że czują swoją „żydowskość” i „inność”. Ciekawe, że być może nieświadomie nawiązują oni do dawnej stworzonej przez Żydów aszkenazyjskich, koncepcji Jidyszkajt (jid. żydowskość). Kiedyś była ona związana z Torą i Talmudem. Dziś istnieje w Polsce świecka odmiana „żydowskości”, bo tak a nie inaczej potoczyły się losy PRL-u, wrogiego „wszelkiemu religianctwu”. Na antyreligijnych plakatach różnych ruchów żydowskich komunistów gieroj komunizma (jak ci z otaczających Pałac Kultury rzeźb) zamachuje się młotem na Biblię i religijny zwój żydowski (Torę, Talmud). I tacy też są ci Żydzi polscy anno domini 2017, z wytrąconą z rąk Księgą, czujący swoją obcość i odmienność, dający jej zapewne upust w swych wyborach politycznych, gdyż natura nie znosi próżni, szukający swoich i bojący się na głos mówić o swoich korzeniach. Owszem, w tzw. Polsce Lubelskiej była nieliczna grupa zwolenników asymilacji z ludnością i kulturą polską zrzeszona w Zjednoczeniu Polaków Wyznania Mojżeszowego, Związku Żydowskiej Akademickiej Młodzieży i w Żydowskim Klubie Myśli Państwowej. Jednak asymilanci nie mieli poparcia w masach żydowskich i byli zwalczani przez inne ugrupowania. I tak pozostało do dzisiaj, choć dzisiaj się o tym nie mówi, w złudnym przekonaniu, jakby od samego przemilczania znikały fakty. Na razie możemy o tym przeczytać tylko w książkach wydanych w Waszyngtonie. Okres 1944-49 to okres intensywnych ruchów migracyjnych na i po terenie Polski. Opisanie tego nie jest łatwe, ale nie powinno być kierowane żadnymi innymi względami oprócz prób uchwycenia prawdy o tym, jaki był wymiar i profil  etniczny próbującego się narodzić państwa polskiego i jaki jest on dzisiaj.

 

 

 

=========================

 

Bibliografia

Bernard Ber Mark, Do dziejów odrodzenia osiedla żydowskiego w Polsce po II wojnie światowej, Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, 1964, nr 51, s.3-20

Dorota Sula, Osadnictwo repatriowanej ludności żydowskiej na Dolnym Śląsku w latach 1945-1949. Słupskie Studia Historyczne 3, 1993

Piotr Eberhardt. POLITICAL MIGRATIONS. ON POLISH TERRITORIES. (1939–1950). WARSZAWA 2011

Giennadij Kostyrczenko, "Tajnaja politika Stalina. Włast' i antisemityzm", "Mieżdunarodnyje otnoszenija", Moskwa 2003

]]>http://wszechnica.org.pl/wyklad/ilu-zydow-bylo-w-polsce-powojennej/]]>

К 70-летию репатриации поляков и евреев

]]>http://obl-archive.akmo.gov.kz/page/read/K_70letiyu_repatriacii_polyakov...]]>

Józef Orlicki, Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich, 1918 - 1949, Szczecin 1983

Eric M. Uslaner, ]]>""Two Front War: Jews, Identity, Liberalism, and Voting""]]>

 

Iwo Pogonowski, (foreword Richard Pipes), Jews in Poland: A Documentary History, Hippocrene Books, 1993

Sławomir Cenckiewicz , Długie ramię Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej 1943–1991, Zysk i S-ka 2011

Jolanta Żyndul, Państwo w państwie? Autonomia narodowo-kulturalna w Europie Środkowowschodniej w XX wieku, Warszawa 2000

 

image

Zestawienie liczby przesiedlonych Polaków i Żydów oraz osób innej narodowości w ramach pierwszej repatriacji 1944-46. Zestawienie nie obejmuje wysiedleń Polaków i Żydów w czasie drugiej repatriacji 1955-59 (223 241 osób) oraz nie uwzględnia repatriacji z Kazachstanu, gdzie udział Żydów wśród repatriowanych wynosił w niektórych obwodach 70-90 %. Przeciętny jednak udział Żydów w obu repatriacjach wg rosyjskich archiwów wynosił 12,7 %. Pierwsza i druga repatriacja w sumie – ponad 2 mln wszystkich narodowości (2066463). 12,7 % z 2 066 463 = 262 440, tylu Żydów "ewakuowano" drogą rządową (oficjalną) ze Związku Radzieckiego do Polski do roku 1959 w ramach "wymiany ludności" (Kostyrczenko podaje b.zbliżoną liczbę). Oprócz dwóch repatriacji rządowych (ok. 260 tys.) i wg CKŻP ok.250 tys. ocalonych - przez cały czas płyną "strumienie repatriantów" w migracjach spontanicznych oraz transportach z Anglii, Palestyny i Ameryki

image

image


image

  PROGRAM PRACY REFERATU DLA SPRAW ŻYDOWSKICH PRZY KRAJOWEJ RADZIE NARODOWEJ



image


image

  

image

 

   NARADA PRZEDSTAWICIELI ŻYDÓW POLSKICH W ZSRR

image

image
 image

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)

Komentarze

...wręcz genialny. Szkoda tylko, że brakuje końcowych wniosków i obliczeń ile żydów jest w polskim (?) rządzie. Ile z tego jest niepoprawnych...to już sobie sama obliczę :-)
Pozdrawiam i dziękuję.

Vote up!
1
Vote down!
-1

Verita

#1548639