Ostatni Jedi. [SPOILERY]
W klasycznych kreskówkach jak rakiecie kończyło się paliwo to spadała w dół. Ale dowcip odgrzewany po raz tysięczny przestaje być śmieszny. Po epoce klasycznych kreskówek powstał film "Imperium Kontratakuje", gdzie zarys fabuły był taki: Rebelia ewakuuje się i ucieka przed siłami Imperium, w tym czasie młody adept Jedi pobiera nauki u starego mistrza. Uciekający po perypetiach trafiają w bezpieczne miejsce, gdzie jednak padają ofiarą zdrady. Młody adept w międzyczasie zderza się z Ciemną Stroną i leci ratować tamtych, mimo sprzeciwu owego mistrza. W sumie to się mu udaje, jednak nie do końca. Teraz mamy zaś "Ostatniego Jedi".
UWAGA: Recenzja zawiera spoilery, zdradza szczegóły fabuły i zakończenia. Przeważnie głupie. Jak nie chcesz wiedzieć to nie czytaj. SPOILER:
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
Jeśli ktoś ma horyzont na poziomie "Piratów z Karaibów" to niech kręci "Piratów..." a nie "Gwiezdne Wojny", które dzieją się w kosmosie. Kluczowe starcie w owym "Ostatnim Jedi" jest na poziomie pościgów żaglowców w owych "Piratach". I spodziewałem się tego. Dlaczego tak się dzieje? Tak się tworzy scenariusze teraz, przy poklasku publiki. Jeśli jest jakiś problem fabularny to rozwiązują go poprzez dodawanie nowych elementów, mocy itp. Nie zastanawiają się nad spójnością świata przedstawionego. Czyli: dlaczego wcześniej takich możliwości nie było i czemu ich nie ma później. Mamy też wyciąganie zużytych motywów, jak ten brak paliwa. Czy w Gwiezdnych Wojnach przed OJ komuś brakowało paliwa? No nie. (Nie mówię tu o komiksach, książkach, kreskówkach itp.). Jeszcze im zostały podróże w czasie do wykorzystania. I wampiry. Jak się w Star Warsach pojawią podróże w czasie to znaczy, że już się wyprali z pomysłów i niech kończą, wstydu oszczędzą. No zobaczymy.
Weźmy tu wyprawę Finna, Rose i BB 8 w poszukiwaniu hakera. Skoro oni mogli się wyrwać niepostrzeżenie, to czemu inni nie mogli się ewakuować? Czemu flota rebeliancka musiała lecieć w kupie i nie mogła urywać się na boki? Zwróćcie uwagę: Ci mogą bo jest potrzeba szczenarzysty a inni nie mogą bo nie i już. Podobnie rebelia atakuje bombowcami, zebranymi w kupie a ów Porządek nie ma bombowców aby zbombardować rebelii. W ogóle skąd pomysł, że w próżni statek bez paliwa zatrzymuje się? Statek w próżni leci z tą samą prędkością (modulo oddziaływania grawitacyjne) tak jak np. Apollo na Księżyc. Jeśli bieg statku kosmicznego hamują opory powietrza to hamują one tez gwiazdy, planety i asteroidy, które powinny pospadać. Ale gdzie mają pospadać jak nie ma dołu w kosmosie? Zatrzymać się powinny. Próby tłumaczenie tego są żałosne. Wielgachny Porządek nie mogący dogonić wrogiego krążownika to nieporozumienie. Pozostając przy technice zauważam prymitywizm użytych środków walki. Te bomby, które trzeba zrzucić bezpośrednio nad wrogim pancernikiem... W sumie nie wiadomo po co bo można by minować drogę wrażej flocie, skoro jesteśmy z przodu a oni z tyłu. Albo podczepić je pojedynczo pod myśliwce. Konkluzja jest taka:
Oglądając film o kosmosie chcę odnosić wrażenie, że dzieje się w kosmosie. A kosmos jest wielki, chce więc odnieść wrażenie ogromu. Dużych odległości. Panuje tam nieważkość i próżnia, oczekuję zatem wrażenia braku grawitacji i pustki.
Tego wszystkiego Ostatni Jedi nie daje widzom, jest tu nawet dużo gorzej niż w starych Star Trekach. Horyzont przestrzenny twórców jest mniej-więcej taki, jak horyzont w westernach: mamy pustkowia, w których znajdują się miasteczka, w których jest saloon. W obecnych Gwiezdnych Wojnach jest podobnie: odpowiednikiem miasteczek są osady na planetach. Zauważyliście, że przeważnie na planecie jest tylko jedno miasto? Ano niby dlaczego?
II
Mówiąc krótko kompletnie niewykorzystana jest postać Phasmy, lufa ją grająca nie pokazuje nawet twarzy. To po co brali tą lufę? Niewykorzystane są porgi. Myślałem, że będą miały jakąś większą rolę fabularną, porównywalną z Ewokami. A tu nic. Niewykorzystany jest Czubaka, który robi za taksówkę. Obcięty jest ten cały hakier, który jest postacią ciekawą. Taki Han Solo, ale zgorzkniały i zdegenerowany. Zamiast rozwinąć te postacie wprowadzają nowe. rozbili Leię na 3 kobitki. Wprowadzili tą Rose, która jest o tyle fajna, że wprowadza tzw. zwykłych ludzi. Jak widać pomysł na romans Ray-Finn upadł i Finn musi się zadowolić grubą Rose. Bo żeby taki Poe Dameron to nie. Ktoś tu nie umiał wprowadzić dyscypliny kreacyjnej i ograniczyć liczby postaci do rozsądnego minimum. Maz Kanata jest z kolei zupełnie zbędna. Przecież prowadziła ona mordownię, więc jakie ma kwalifikację na hakerkę? To mi umknęło. Snoke wyglada tragicznie i nic nie robi, więc jego śmierć wzbogaca film. Mimo długości filmu sprawia on wrażenia strasznie przyciętego. Wątki się pojawiają i znikają nierozwinięte. Lewacka disnejoza Canto Bight dobija.
III
Co boli fanów to kompletne przekreślenie pierwszej trylogii, która jest drugą. Zniszczenie drugiej Gwiazdy Śmierci i wykończenie Imperatora nie przywróciło pokoju w Galaktyce. Luke Skywalker załamał się i zwątpił.Dlaczego? Bo nie wyszło z Benem Solo, który stał się Kylo Renem. No i co? Co zrobił, żeby wykończyć owego Snoke? A no właśnie. Osiadł na laurach po wykończeniu Palpatine? Film nie jest jednak dla fanów. Dla młodego pokolenia, nie poczuwającego się do takich związków z częściami IV-VI, Luke wypadł rewelacyjnie. Film ten stoi bohaterami, którzy wzbudzają u widza pozytywne emocje. Dodatkowo plusują wszelakie fabularne zaskoczenia, jak wykończenie owego Snoke. Dobrze się to ogląda, lubimy ich. W odróżnieniu od fatalnego Rogue One.
IV
Gwiazda Śmierci musi jednak być. Tym razem zresetowali rozmiar - jest ona malutka. I śmieszna. Koncepcja bazy na Craith też jest śmieszna. Że owych drzwi nie da się niby wysadzić. A jedna bombka z bombowca by nie wystarczyła? Pomysł, że Rebelia wykańcza wielki pancernik aby Porządek rzucił do walki jeszcze większy okręt Snoke jest słaby. Zniszczenie owego okrętu też jest niepoważne. Skoro tak łatwo można wykańczać wielkie pancerniki gwiezdne to po co je budować? A przedtem uciekać przed nimi? Inne jednostki Porzadku nie biorą udziału w bitwie, aby nie było smutno rebeliantom. Cały ten wątek jest żałosny. Mogli tam iść w stronę parowego napędu gwiezdnej floty. Albo na wiosłach mogli uciekać. Spodziewałem się wioseł. Pomysł, że Rebelia zwieje na transportowcach i Porządek ich nie wypatrzy, ale jak ten hakier puści parę z pyska to już wypatrzy jest niepoważny. Żałosny.
Co ciekawe sporo jest recenzji krytycznych bo ludzie wyłapują powoli te niedoróbki. Ja zaś daję Ostatniemu Jedi ocenę 8/10 bo dobrze się ogląda i daje sporo wzruszeń (emocji) widzowi, czyli mnie. Niestety idzie to wszystko ku gorszemu. Jest to słabsze od poprzedniej części, czyli Przebudzeniu Mocy. Oczekiwałbym jednak, że z części na część będzie lepiej a nie gorzej. Puściłem sobie scenę pościgu z Nowej Nadziei i niebo a ziemia. Problem z genezą Snoke jest inny: chodzi głównie o to, że powinien on już istnieć w czasach pierwszej (czyli drugiej) trylogii, tymczasem go nie było. Co wtedy robił i gdzie się znajdował? Informacje o nim są niewystarczające a w porównaniu informacje o Palpatine były wystarczające. Tu się kłania tzw spójność świata przedstawionego. Dalej powstaje kwestia: czemu tak późno? Planety zostały zniszczone, miliardy ludzi zginęło i dlaczego? Duch mocy Yody nie mógł się wcześniej pojawić, tzn od razu? A duch mocy Vadera nie mógł wytłumaczyć Kylo Renowi, jak bardzo pobłądził? Snokowi mógł wytłumaczyć. Wszystko to jest niepozbierane. Ale dobrze się ogląda. A tzw. prequele oglądało się beznadziejnie.
Przebudzenie Mocy to był rimejk Nowej Nadziei, powielający wiernie fabułę. W Ostatnim Jedi wprowadzili pewne zmiany względem Imperium Kontratakuje, poszli jednak w złą stronę. i tu jest problem. Nie wystarczy zmieniać, trzeba zmieniać dobrze. Teraz widze, że niesłusznie obawiałem się rimejka Imperium... Niechby już nic nie zmieniali, jak nie umią.
Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi (2017)
Star Wars: The Last Jedi
reżyseria: Rian Johnson
scenariusz: Rian Johnson. Słaby jednak.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2832 odsłony
Komentarze
w punkt
19 Grudnia, 2017 - 00:23
Dokładnie takie same miałem odczucia (ostatnia sobota). Obejrzałem film z przyjemnością, ale drażniły mnie może nie tyle wypunktowane przez Ciebie nieciągłości fabuły, co nielogiczności fizyki. Bombardowanie krążownika??? A niby co miało spowodować, że bomby leciały w dół a nie do góry, albo na boki?
Podobnie jak piszesz - najciekawszą postacią był zdegenerowany haker, choć nie wiadomo co on hackował, skoro do otworzenia drzwi do jednego z najtajniejszych pomieszczeń statku - wystarczyło zrobić zwarcie. Koniecznie najlepszym przewodnikiem w galaktyce, żadnym tam miedzianym drucikiem.
Generalnie... pewnie pójdę na kolejną część, bo... pójdę, ale film coraz bardziej skręca w kierunku disney'owskiej kreskówki dla małolatów. W tej części, pewnie nie wiedząc o mającej się zdarzyć rzeczywistej tragedii Carrie Fisher, uśmiercili Luka, w kolejnej pewnie tak czy inaczej zginie Leia i... w przygotowaniu już są pewnie scenariusze następnej trylogii dla widza, który nie będzie już wiedział (bo nie będzie musiał) kim był Luke Skywalker, czy Obi Wan Kenobi. Bo zauważ, że "stare" uniwersum spina już jedynie Księżniczka Leia a ta z wiadomych powodów już nie wystąpi.
Dla mnie to będzie koniec pięknej sagi, towarzyszącej mi, z różną intensywnością, przez większą część życia. Wziąwszy dodatkowo pod uwagę fakt, iż przemysł filmowy za wszelką cenę usiłuje ze mnie zrezygnować jako ze swojego klienta (z roku na rok wydłużając wyświetlane przed seansem reklamy) pewnie odpuszczę sobie śledzenie losów Rebelii. W kinie pozostanie mi już tylko ostatnia pozycja obowiązkowa - Bond, przynajmniej do czasu, w którym w ramach politycznej poprawności do scenariusza wkleją wątek romansu Jamesa z mężczyzną.
pozdr...
/benjamin
Odpuściłem sobie dwa
19 Grudnia, 2017 - 00:36
Odpuściłem sobie dwa poprzednie odcinki. Mnie, miłośnika sf , zaczęło to nudzić i złościć. Najnowszą część oglądała córka ze swoim mężem. Zbędnego naruszania fizyki i logiki - nie wybaczam ! Oni też.