Papież, a tego nie widzi?
Papież Franciszek pośrednio odpowiedział na postawione mu zarzuty herezji w „Synowskim upomnieniu” grupy teologów świeckich i duchownych poprzedzonym formalnym zapytaniem – tzw. dubiami 4 kardynałów, na które odpowiedzi nie doczekali.
Wychodzi na to że wchodzi w rachubę powołanie przez niego komisji do dialogu z tymi, którzy mu te zarzuty postawili i tymi, którzy podpisali już postawiony zarzut herezji (a to już 146 głosów ważnych ludzi Kościoła), i że czeka nas zażarta dyskusja.
Oczywiście do winy się nie przyznaje, abdykować nie zamierza, jednak już precyzuje swoją linię obrony. - Po pierwsze prawda, po drugie tomizm. Oczywiście w specyficznej interpretacji – oba tematy są na dość głębokie aby dochodziło do użycia mataczeń. Czyż to nie zapowiada prób dyskusji akademickich i skupienia się na jakichś szczegółach gubiąc obraz całości?
Jeśli chodzi o prawdę, to Franciszek powołując się na Benedykta XVI łączy ją ze spotkaniem - i to nie spotkaniem prawdy jako klasyfikacji (filozoficznej, jednoznacznej), lecz jako prawdy „zawsze w dialogu z rzeczywistością”, a więc w dalszej drodze.
„„Benedykt XVI mówił o prawdzie jako spotkaniu, to znaczy nie jest to już klasyfikacja, lecz droga. Zawsze w dialogu z rzeczywistością, bo nie możesz uprawiać filozofii za pomocą tablic logarytmicznych”.
A cóż to „zawsze w dialogu z rzeczywistością” jest jak nie szukanie do wszystkiego wyjątków, czyli zbaczanie z drogi do celu który wytycza prawda, rozmywanie rzeczywistej prawdy, stanowienie prawdy swojej, lokalnej?
Przecież prawda to już są fakty, które spotkały rzeczywistość życia!
– Ile by miało być tych spotkań, w końcu spotkań Boga, w którego oczach tą prawdę jedyną widzimy? Czyż to nie zapowiedź dalszego kontestowania wyroków Bożych, jako niezgodnych z oczekiwaniami tak, jak to się odbywa w dzisiejszej „demokratycznej” polityce światowej?
Nie ma w duchowości „spotkań na próbę”. Spotkać to i uznać! Spotkać Boga, to i uznać Boga. Spotkać prawdę to i uznać prawdę. I więcej już nie szukać. Kto dalej szuka ten wątpi, ten co najwyżej się otarł, ale nie uznał, nie uwierzył i nie spotkał.
Jasne, że to szukanie prawdy „zawsze w spotkaniu z rzeczywistością”, a więc w dalszej drodze to manipulacja, prestidigitatorstwo – to wsadzanie wszystkiego do jednego kapelusza i wyciąganie w zależności od zmiennych potrzeb interpretacyjnych gołąbka lub królika, czy wstążki. To odnoście drogi jako prawdy „zawsze w spotkaniu z rzeczywistością” to i powołanie się na Jezusa: „Jestem drogą, prawdą i życiem”. – Interpretować Jezusa?
Czyżby Jezusowi o to mogło chodzić, żeby pobłażać cudzołożnikom? Czyżby po to mówił „Idź i nie grzesz więcej”?
Chodzi o stosunek do prawdy - nie jako prawdy obiektywnie istniejącej, świętej prawdy, prawdy jedynej, a prawdy interesownej, stanowionej pod aktualne, choć możliwe, że tylko pod chwilowe potrzeby własne. Oczywiście że takie potrzeby mogą być koniecznością życiową, a więc rzeczywistością moralną, ale kiedy się próbuje je zaspokajać na drodze prawdy stanowionej, to one już nabierają wartości absolutu, a to znaczy że już zamyka się sobie drogę powrotu do życia prawdą rzeczywistą. A to jest już zawsze iluzja i oszustwo...
Stosunek papieża Franciszka do prawdy jest więc typowo żydowski.
Oni też nie dorobili się pojęcia prawdy jako istniejącej obiektywnie. Oni tak samo - nie spotykają prawdy i nie idą już z nią dalej, tylko spotykają ją i idą z nią o tyle tylko, o ile jest im po drodze. To jest ta ich „twardość karku” o którym mówi Biblia.
Inaczej mówiąc, to i całą prawdę którą spotykają poddają kryterium użyteczności dla ich interesu, a nie kryterium mającym porządkować ich służebność.
Dotyczy to i spotkania prawdy Bożej. Bóg już w swoim pierwszym przykazaniu mówi, „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”, Mojżesz na to konto kazał wymordować 23 tysiące zwolenników „złotego cielca”, czyli bożka baala, a ci co pozostali, coraz bardziej swoje życie organizowali wokół pieniądza i już za czasów Jezusa weszli ze swoimi geszeftami aż na dziedziniec świątyni Bożej. Dzisiaj sięgają nie tylko banków centralnych w większości państw świata, ale i po korporacjonistyczno-syjonistyczno-globalistyczny rząd światowy z ich głównym udziałem. – No i oczywiście wdzierają się z tym rozumieniem prawdy i do serca KK.
Prawda to fundament naszych ludzkich konstrukcji, jednak prawda stanowiona to już fundamentalizm - ideologia za którą może iść już dowolne odczłowieczenie po bestializację i satanizm.
Może to wyjaśnia te jego powiązania: https://codziennik24.pl/2017/09/04/franciszek-spedzil-6-miesiecy-na-tera...
Po drugie to papież Franciszek twierdzi że moralność „Amoris Laetitia” nie jest kazuistyczna, tylko jest tomistyczna. Według Franciszka tak twierdzi kardynał Schönborn – przedstawiony jako autorytet. Pytanie tylko, od kiedy to Kościół stoi na autorytecie? – Choćby kardynała, choćby świętego?
- To, że jakiś filozof poczytał Tomasza z Akwinu interpretując go w sposób „nowoczesny” jest pewną ciekawostką, ale wcale nie znaczy, że to jest w duchu nauczania tego świętego, a już tym bardziej w duchu nauczania Jezusa. To właśnie odpowiada sytuacji kiedy żyd bierze do ręki książką Akwinaty i czyta w niej to, z czym mu po drodze, zupełnie pomijając inne treści, które przeczą jego faktycznemu zapotrzebowanie na poparcie planów.
Być kazuistyczną, to tutaj zwłaszcza:
- drobiazgowo rozważać problemy moralne danego przypadku na podstawie zasad ogólnych, ale tak, że następuje skupienie na przypadku a nie na zasadzie;
- stosować sofistyczne, pokrętne argumentowanie dla uzasadnienia założonej z góry tezy;
- stosować typowo jezuicką gradację grzechów – zwłaszcza poprzez tworzenie ich grupy jako lekkich z lekceważeniem ich zaraz jako tych, z których nawet nie trzeba się spowiadać – i to jeszcze „w ogóle” (choć naprawdę to z każdym trzeba walczyć, i z każdego grzechu trzeba się spowiadać przy kolejnej okazji do spowiedzi, i z każdego się poprawiać, po każdym naprawiać jego skutki, za każdy zadośćuczynić, po każdym odzyskiwać wiarygodność i zaufanie że się nie powtórzy. Bez tego to już droga dekadencji i bylejakości, a nie droga życia i „stawania się doskonałym jak doskonałym jest Ojciec nasz niebieski”);
- z łatwością usprawiedliwiać poszczególne przypadki przez robienie z nich wyjątków od twardych zasad, a więc zmierzać ku teologii „łatwego chrześcijaństwa”, czy „szerokich bram raju”.
Tu wchodzi w rachubę nawet idiotyzm traktowania miłości i przebaczenia jako należnych, jako praw, choć to łaski, czy też miłosiedzia Bożego jako mogącego działać nawet po śmierci człowieka, a więc jako daru, choć też jest łaską z którą trzeba współpracować (a po śmierci te możliwości współpracy przecież ustają).
Ta łatwość usprawiedliwiania pozwala przechodzić od traktowania przypadku z moralnego do np. medycznego, sprawiedliwościowego lub prawnego; od duchowego do literalnego i materialnego; od priorytetu tego co Boże i wspólnotowe po priorytet indywidualistycznego; od postrzegania celu działań (i zaniechań działania) jako służebności, po argumentowanie odejścia od niego zaspokajaniem potrzeb (żeby choć konieczności).
Ta łatwość usprawiedliwiania dotyczy nawet zupełnego odejścia od zasad dotyczących grzechu dla korzyści czy przyjemności pod pretekstem że to np. za trudne (lub zbyt bolesne, nienowoczesne, inni tak nie robią...). Tymczasem usprawiedliwienie prawdziwe dotyczy sytuacji, gdy poświęcamy wartość niższego rzędu dla wartości wyższego rzędu (np. kradniemy, aby wyżywić dziecko, które musi zjeść na czas aby zachować zdrowie i życie).
Życie, moralność, to wartości wyższego rzędu jak skrzywdzenie materialne, niesprawiedliwość. Tu więc usprawiedliwienie jest, natomiast przypadki odejścia od przykazania moralnego jakim jest „Nie cudzołóż” dla usprawiedliwienia wymagałyby już wykazania groźby utraty życia lub poważniejszej. W przypadkach dotyczących „Amoris laetitia” tego nie ma, to i usprawienia nie ma, a są tylko próby naginania zasad.
Jest to więc bezdyskusyjne odejście od nauki Chrystusowej ku jej przeciwieństwu.
Papież, a tego nie widzi?
Papież Franciszek w sprawach poruszanych w „Amoris laetitia” powołuje się na Synod biskupów, tylko że ten synod i jego nauka powinny być przez niego potępione tak samo jak papież Pius VI w roku 1794 potępił synod związany z jansenizmem. Tam było przegięcie od nauki świętego Augustyna, tu zaś jest przegięcie od nauki świętego Tomasza.
http://gosc.pl/doc/3076352.Adhortacja-Amoris-laetitia-pelny-tekst
http://www.pch24.pl/kardynalowie-upublicznili-swoj-list-do-papieza--pros...
http://www.pch24.pl/jest-reakcja-watykanu-i-papieza-na-krytyke-za-glosze...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2541 odsłon
Komentarze
@miarka
4 Października, 2017 - 22:24
Sprawa bardzo ważna...ale nie do dyskusji na tym portalu. Myślę ,że papież wie co robi. W tym szaleństwie jest metoda. Leon XIII, papież powiedział : "Najgorszym rodzajem heretyka jest ten, który nauczając w większości prawdziwą doktrynę katolicką, dodaje jedno słowo herezji, niczym kroplę trucizny do szklanki wody".
Pozdrawiam
https://gloria.tv/article/PJGw68exA4aJ1U9WKEMi9JFiU
http://www.radiochrystusakrola.pl/
Verita
Verita
4 Października, 2017 - 22:32
"Myślę ,że papież wie co robi. W tym szaleństwie jest metoda"
Jeżeli tak jest, to jest jeszcze gorzej jak myślimy - bo tu chodzi o baaardzo złe rzeczy.
To, co ważne wyczytasz z mojego komentarza na innym forum:
"Obejrzałem polecane filmy i serię nnych. Tak, to wszystko jest bardzo bulwersujące.
Najlepiej to wszystko podsumował ksiądz Natanek widząc tu najgorszą rzecz w ekumeniźmie. Ekumeniźmie widzianym jako wrzucenie wszystkich religii do jednego worka.
Jasne że to już dzieło diabła.
Benedykt XVI widział ekumenizm całkiem inaczej - np. np anglikanów przyjął do Kościoła, ale jako nawróconych na religię katolicką.
Natomiast to co robi Bergoglio to kpiny z Kościoła. On przyjmuje do niego muzułmanów i protestantów, a poprzez wychwycony przeze mnie w notce stosunek do prawdy również źydów takimi jacy są w ich zupełnej odmienności.
Nadto twierdzi, że wszystkie te religie wierzą w tego samego Boga, co jest zupełną bzdurą (Natanek "tylko" nazywa to herezją - to coś znacznie gorszego). Owszem, Bóg jest jeden i wszystkie te religie wierzą w jednego Boga, ale na tym podobieństwa się kończą.
To jest sianie złudzeń dla tych innowierców, że mają rację, to powoduje ich bezsensowne roszczenia i łudzi prawami, a w rezultacjiw może mieć tylko jeden skutek - to będą wszystko wrogowie wewnętrzni takiego "kościoła -zlepka", będzie to typowy "dom skłócony", który według Biblii "się nie ostoi".
Ksiądz Natanek mówi że nie wolno słuchać Bergoglio właśnie z powodu ekumenizmu i ma 100% racji.
Ale nie tylko dlatego.
Ja tu wychwytuję jego stosunek do moralności - zupełnie wyzbyty postawy samozachowawczej. To już głos wroga wewnętrznego zmierzający do naszego pełnego rozbrojenia w obliczu nacierającego wroga, który chce nas zniszczyć. - A to już wróg na wszystkich poziomach lewactwa z faszyzmem, korporacjonizmem-syjonizmem-globalizmem, liberalizmem, genderyzmem i homoseksualizmem i dowolnym szowinizmem ideologicznym, prawnictwem, komunizmem, socjalizmem i satanizmem włącznie - z każdą ideologią jako destrukcyjną dla człowieczeństwa.
Posłuszeństwa papieżowi nie może być nigdzie wszędzie tam, gdzie atakowana jest moralność, czy choćby "tylko" siana jest demoralizacja - brak postaw obronnych dla życia ludzkiego (tu wielki ukłon za kolejny komentarz w temacie aborcji) - a przecież oni nawet wymyślają prawa związane z aborcją. Tak samo z depopulacją, którą już dosłownie popiera ulubieniec zbrodniczej ONZ Bergoglio.
Posłuszeństwa nie może być wobec żadnej niemoralnej władzy, a co mowa władzy duchowej|.
Pozdrawiam. miarka
Ks. prof. Guz
4 Października, 2017 - 23:24
Co mówi?
https://www.youtube.com/watch?v=a3HphCf6mc4
A może papieżem jest ciągle tylko Benedykt XVI?
https://www.youtube.com/watch?v=3WIoE1E-rfM
A może sedewakantyzm jest odpowiedzią na kryzys w kościele?
https://www.youtube.com/watch?v=mVT7uAKVYk8
Verita
Verita
5 Października, 2017 - 13:43
Sprawa jest bardziej skmplikowana.
Trafiłem dziś na trójkę wartościowych filmików:
https://youtu.be/fDTotHqTEJY?list=PLuF2nhOE0OMqPMIAEI07NMbvWt7vdhycW
https://youtu.be/vAipGPd-TPc?list=PLuF2nhOE0OMqPMIAEI07NMbvWt7vdhycW
https://youtu.be/YepqMnaw-p0?list=PLuF2nhOE0OMqPMIAEI07NMbvWt7vdhycW
Razem 67 minut, ale warto. Nawet sadekwantyści mają problem.
miarka
Zaraz zobaczę, miarko
5 Października, 2017 - 14:08
...ale chyba główne problemy w Polsce wynikają z tego ,że Polacy są katolikami tylko z nazwy...ale nie mają pojęcia (oprócz I komunii św.) nie wiedzą o co w tym wszystkim idzie.
PiS udaje, że reprezentuje elektorat katolicki, manifestując swoją obecność na uroczystościach kościelnych, odwołując się do religijnych symboli czy wreszcie występując w katolickich mediach. Jednakże w sprawach fundamentalnych dla katolicyzmu i jego wyznawców PiS nie uczyniło niczego, co potwierdzałoby działanie na ich rzecz.
https://www.gloria.tv/article/4CrCdgEV44cq2AWhADzjpoNU7
Verita
@miarka
5 Października, 2017 - 18:07
Obejrzałam....no, trochę skomplikowałeś mój pogląd na te sprawy. Do tej pory wszystko wydawało się bardzo proste i zrozumiałe. Nie mniej, tak do końca nie jestem przekonana, że papież jest...ale go nie znamy. Co do sedewakantystów...sama nie wiem. Ks. Stehlina słuchałam z wielkim zainteresowaniem. Zastanawia mnie jednak, dlaczego Szymon Klucznik nie powiedział nic o tradycji. Ona w wierze katolickiej odgrywa ważną rolę. To właśnie oderwanie od tradycji zwalnia niejako od posłuszeństwa papieżowi. Tajemnica to wielka....a ja mówię w odniesieniu do Chrystusa i kościoła...(por.Ef5)
Pozdrawiam
Verita
Verita
5 Października, 2017 - 22:22
"...To właśnie oderwanie od tradycji zwalnia niejako od posłuszeństwa papieżowi."
A co to ma do rzeczy? Prawdziwy papież ma moc, by zmusić każdego wiernego do uznania prawd które głosi.
Bergoglio tylko wygaduje głupoty by mącić ludziom w głowach czym wpływać na politykę, bo jakby to powiedział oficjalnie to każdy katolik by mu powiedział: "... się facet".
Moim zdaniem i tak przegiął w jawny sposób tym "Amoris laetitia", czyli prostestantyzacją Kościoła, a w pokątny w ogóle przyłączaniem do Kościoła protestantów, muzułmanów i żydów - wszystkich "jak leci", a więc i jego dni są policzone, bo już bunt będzie tylko rósł.
Problem, że to i tak jeszcze mało... Filmiki tylko sygnalizują problem. "Jeden, święty, powszechny i apostolski".
miarka