Pierwszy podejrzany: historyk
Pan od historii ze szkoły Łukaszka wyciągnął się wygodnie na tapczanie. Ach! Przerwa świąteczna! W bloku cisza i spokój. Na wyższych piętrach wyły wiertarki, na niższych ujadały psy. Ale na takie hałasy pan od historii tylko się uśmiechał wspominając poziom decybeli w swoim miejscu pracy.
Gwałtowny dzwonek do drzwi rozszalał się nieprzyjemnym echem w jego sercu.
- Kto to może być? - zapytał sam siebie i nagle pamięć podsunęła mu te wszystkie opowieści o krwawych siepaczach rządowych co to przychodzą nocą i...
- Ale jest dzień - wzruszył ramionami, podszedł do drzwi i otworzył je. Na wycieraczce stał Łukaszek co bardzo zaskoczyło pan do historii. A jeszcze bardziej to, że za swoim uczniem ujrzał grupę ludzi, w tym dwóch funkcjonariuszy policji.
- Hiobowski - rzekł z wyrzutem pan od historii.
- Ja nie donoszę - zastrzegł się od razu Łukaszek. - Ale nasza dozorczyni stawia panu bardzo poważne zarzuty, więc... Zresztą, ja i tam sądzę, że jest pan niewinny, więc na pewno pan się obroni!
- Zarzuty? Obroni? - pan od historii nie wierzył własnym uszom.
Dozorczyni, pani Sitko wysunęła się przed grupę osób.
- Jak pan mógł! - zawyła bliska płaczu. - Co on panu zawinił?! Jak pan mógł?! I najważniejsze: gdzie pan ukrył zwłoki?!
- Czyje zwłoki???!!!
- Mojego męża, ty pedofilu!
Pan od historii niepotrzebnie wdał się w przepychankę słowną na temat połączenia sformułowań "mój mąż" i "ty pedofilu".
- Wszyscy mówią, że są niewinni - odezwał się pierwszy policjant. - Niech się pan przyzna. Tak będzie lepiej dla pana i szybciej dla nas. Gdzie pan ukrył ciało?
Panu od historii puściły w końcu nerwy i zaczął krzyczeć że nikogo nie zabił.
- Wcale nie mówiliśmy o zabijaniu - zauważył z satysfakcją drugi policjant. - Acha, no i mamy pana! Ale się pan odkrył!
- Mówił pan o zwłokach, a one to efekt morderstwa, nieprawdaż?
Drugi policjant popatrzył bezradnie na pierwszego.
- A co się właściwie stało? - zapytał pan od historii.
Pani Sitko, łkając oświadczyła, że jej mąż wyszedł rano na osiedle i do tej pory nie wrócił.
- Może leży pijany w krzakach.
- Niech pan lepiej milczy jak pan nie wie! Pijany, niepijany, na obiad zawsze przychodził! Jak ktoś nie przyszedł, to znaczy to, że ktoś go porwał albo i zabił!
- Ale dlaczego ja???
- Łukasz mi opowiadał czego pan uczy na lekcjach! - pani Sitko wzięła się pod boki. - Niedawno mówił im pan o jakimś facecie, który dowodził Grekami w bitwie pod Pawełkowicami...
- ...pod Platejami.
- Czy ten człowiek żyje?
- Ależ skąd! Oczywiście, że nie!
- Niedawno mówił im pan o Paderewskim. Jego też już nie ma wśród żywych, prawda?
- Tak, ale...
- Piłsudski, Dmowski? Napoleon? Kazimierz Wielki? Krzysztof Kolumb? Czy któryś z nich żyje?
Pan od historii w nagłym przebłysku świadomości ujrzał czyhające na niego zęby pułapki. Otarł pot z czoła.
- No i macie! - pani Sitko wskazała go teatralnym gestem. - Sami nieżywi!
- Pańska fascynacja denatami jest frapująca - przyznał pierwszy policjant wzbudzając swoim słownictwem niekłamany szacunek wśród mieszkańców.
Pan od historii zaczął się jąkać i zaczęły mu drżeć ręce. I nie wiadomo jak by to się skończyło gdyby drugiemu policjantowi nie zadzwoniła komórka.
- Co? Tak, to ja. Acha. Jednak. Jednak. Rozumiem. Jasne, Wykonujemy. No dobra, dziękuję.
Wyłączył telefon i spojrzał triumfująco po wszystkich.
- Teraz wiem już wszystko!! - po czym lekko się zgarbił i dodał ciszej:
- Pani mąż jednak się znalazł. Leżał pijany w krzakach.
Jęk rozczarowania przeleciał przez aparaty mowy zgromadzonych.
Pani Sitko podeszła do pana od historii i spojrzała mu prosto w oczy. Dystans pomiędzy ich gałkami wynosił najwyżej piętnaście centymetrów. Pan od historii uczuł, że robi się zez i jęknął boleśnie.
- Nie wiem jak pan zrobił, ale tym razem się panu udało uciec w ostatniej chwili - syknęła pani Sitko. - Ale ja już będę pan mieć na oku. Niech tylko zginie komuś jakiś kołpak, to pan będzie pierwszym podejrzanym! Ty pedofilu!
Pan od historii wrócił do mieszkania i zamknął drzwi. Poczłapał do barku i wyciągnął wódkę. Wypijał właśnie z gwintami ekwiwalent drugiej szklanki kiedy do mieszkania weszła jego żona. Weszła i wydała okrzyk zgrozy.
- Miałeś w tym roku nie pić!
Pan do historii wymówił się stresem w pracy.
- Co wy, nauczyciele, możecie mieć za stres! A od historii to już w ogóle!
--------------
https://twitter.com/MarcinBrixen
https://pl-pl.facebook.com/marcin.brixen
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2569 odsłon
Komentarze
Bywało w dawnych czasach, że gdy ktoś się chciał zemścić....
29 Grudnia, 2015 - 23:45
......to zwykle rzucał wtedy adwersarzowi krótko w twarz: "Obyś cudze dzieci w szkole uczył!". Doprawdy w naszych trudnych czasach, gdzie ludzie nawzajem wyrywają sobie pracę, jakoby nadgryziony kawałek mięsa z ust, doprawdy trudno uwierzyć, że zawód nauczyciela może być, aż tak niewdzięczny. Niestety pokutują wciąż wydaje się 123 lata nieszczęsnych rozbiorów, gdy dzieci przymusowo germanizowano i rusyfikowano, a zatem postawa krnąbrnych, nieposłusznych, oszukujących i na wszelkie sposoby kombinujących uczniów, jako wręcz dobra i narodowa, weszła nam głęboko za skórę. Potem trudno było wyplenić naleciałości z całych pokoleń. Opór uczniów przed wiedzą, w jakimś sensie stał się normą polskich szkół i tak jest wydaje się po dziś dzień.
Naturalnie myślącego człowieka nie trzeba uświadamiać o szkodliwości, tej historycznej zapadłości polskiej szkoły, a raczej atmosfery niechęci, jaka ją otacza niby naturalny nimb, głupawego Kalego. Tymczasem już z dawien dawna wiadomo jest, że historia jest nauczycielką życia. Po czemu nasi przodkowie, tak właśnie lubili mawiać, ano dlatego że cała historia ludzkości i poszczególnych narodów świata, ba każdego ludzkiego istnienia, po prostu kołem sie toczy. A zatem to co jest i co będzie, to wszystko już było w wiekach starych i wciąż nieustannie kołem ewolucji na nowe tory powraca. Po temu nie jest tajemnicą poliszynela, że kto mądry, to swoich dziadków ma w głębokim poważaniu i często z lubością wsłuchuje się w ich opowiadania. Wiedza bowiem czerpie ze świadectwa, zupełnie tak jak wiara, która rośnie ze słuchania!
Sławomir Tomasz Roch
Obyś cudze...
30 Grudnia, 2015 - 00:27
to znacznie starsza, archaiczna, czy "klasyczna" raczej "forma zemsty".
Otóż - pedagog - paedagogus - był to nauczyciel dobrze, nawet doskonale wykształcony - ale niewolnik.
Tak więc życzenie - miało znacznie bardziej "wyrafinowane podłoże".
A w dodatku - pan od historii Łukasza - był nauczycielem, który uczył prawdy. Panią Sitko powinna spotkać teraz "sprawiedliwość dziejowa" ;) !
Serdecznie pozdrawiam!
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska