A GDY NAM LOS WYŁAMIE DRZWI....

Obrazek użytkownika Lwow47
Kultura

A GDY NAM LOS WYŁAMIE DRZWI…

 

Moja zmęczona Matko! Polsko!

Składam najprościej zgrzebne słowa

Gdy Twoje serce z bólu drży

I we mnie struna łka Hiobowa

 

I ja zarastam perzem smutku

Gdy coraz mroczniej myśli łączę

Dlatego proszę w progu stań

Gdy nam niepewność kroki splącze

 

I rozpal w piecu wielki ogień

I obrus biały złóż na stole

Tak by z daleka światło z okna

Wiodło przez zaorane pole

 

By jak w dzieciństwie kiedy nocą

Gdy w rękach niosłem chłodny strach

Na miejscu obok starej gruszy

Był domu wielki znany dach

 

I jeszcze lekko uchyl drzwi

Bym pewny był że na mnie czekasz

Gdy w przyciemnionym świetle lamp

Noc przesypuje ból w powiekach

 

Położę głowę u Twych kolan

Porozmawiamy cicho z Bogiem

Aż przyjdzie snu łagodny Anioł

I o wolności nam opowie...

 

I tak dotrwamy aż do świtu

Gdy ptaki zrzucą ciemność z piór

A słońce będzie złotym palcem

Rysować grzbiety sennych gór

 

Moja zmęczona Matko..! Polsko..!

Przyjmij te zgrzebne metafory

Bo gdy nam Ciebie znów zabraknie

Już nie potrzebne będą spory...

 

Kto z nas Ci służył z większą wiarą

Bo gdy nam los wyłamie drzwi...

To zamiast papierowych ptaków

W progu wyrosną…malwy krwi..!

 

 

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)