Idą hipisi
Od końca lipca do polowy sierpnia Pielgrzymka Młodzieży Różnych Dróg, zwana powszechnie pielgrzymką hipisów, przeszła przez południową część Polski. Przemierzyliśmy trasę z Ludźmierza koło Nowego Targu do Częstochowy, po drodze odwiedzając grób Andrzeja Szpaka, księdza i hipisa. Ale czy Szpaku był hipisem?
Odpowiedź nie jest prosta. Jeślibyśmy próbowali ontologicznie zdefiniować
tożsamość hipisowską wyjdą potworki w stylu Charles Manson, Timothy Leary czy wreszcie zlepek pojęciowy o nazwie "arystokracja hipisowska" - którego ostatnio "Gazeta Wyborcza" użyła wobec "Psa", dziś ważnego polityka.
Możemy jednak zastosować analizę systemową. Hipis to człowiek, który dąży do eliminacji przemocy w życiu społecznym i politycznym nie przez zastosowanie lepszych narzędzi przemocowych, ale przez eliminację źródeł konfliktów, które ostatecznie prowadzą do wojen i ofiar śmiertelnych.
Ilustrując to przykładem możemy przyjąć, że dla wyeliminowania patologicznego żebractwa pewna grupa może zastosować narzędzia przemocowe polegające na pobiciu starej Rumunki przez zorganizowaną i sprawną bojówkę. Inna grupa poprzez rzetelny, stały monitoring i śledzenie pobytu żebraków może wskazać jak działa i kto jest beneficjentem, kto ofiarą procederu, dostarczyć materiały policji a potem pilnować by nie doszło do niezgodnego z interesem społecznym pobłażania motywowanego korzyściami ekonomicznymi.
Kolejna grupa przeprowadza rzetelną analizę procesów społecznych i tworzy mechanizmy zapobiegające powstawaniu napięć ekonomicznych.
Najskuteczniejsza grupa tworzy niszowe obszary w których zjawiska patologiczne są maksymalnie ograniczone, przez co napięcia społeczne są wystarczająco silne by motywować, ale jednocześnie na tyle słabe, aby nie przeradzały się w konflikty z użyciem przemocy fizycznej.
Hipisi to ludzie którzy zdecydowanie odrzucają pierwszą formę działania a najbliższa im jest czwarta metoda.
Taka analiza pozwala nam na pozbycie się Charlesa Mansona, ponieważ zastosował metodę pierwszą. W jego czasach wydawała się w miarę skuteczna, ale dziś wiemy że nie działa.
Jeśli Idzie o Timothy'ego, jego promocja narkomanii była z dzisiejszego punktu widzenia zbrodnicza, ale musimy brać pod uwagę stan świadomości społecznej. Pół wieku temu ludzie wierzyli we wrota percepcji i podobne rzeczy, teraz jesteśmy odrobinę dalej, mamy kognitywistykę, lingwistykę i neuronauki, nie używamy drzwi ale bardziej subtelnych metod poznawania rzeczywistości.
Co najważniejsze, nie mamy arystokratów, guru ani przywódców. Każdy z nas jest dokładnie tak samo ważny jak inni.
Patrząc z tego punktu widzenia, Andrzej był tak samo hipisem jak każdy z nas. Można oczywiście zadać pytanie o tożsamość hipisowską i spędzić kilka lat na dociekaniu i próbie definicji, ale reguła podwójnej kontyngencji Luhmana uczy nas że nie warto tracić czasu na rzeczy nie do rozstrzygnięcia.
Co sam o sobie mówił? Czasem mówił że jest hipisem, czasem mówił że nie jest. Typowe dla nas. Od zawsze istniała moda wśród hipisów na negowanie przynależności grupowej i deklaracje
w stylu "jestem sobą, nie utożsamiam się". Element wspólnotowości zwykle jednak przeważał.
Ludzie którzy spotkali Szpaka na swej drodze coraz głośniej mówią o ścieżce na ołtarze. Rozważania o beatyfikacji są coraz konkretniejsze. Gdyby się to udało byłby pierwszym błogosławionym którego osobiście znałem i z którym rozmawiałem, ale nawet bez oficjalnej
pieczęci kościoła Szpaku jest dla nas świętym, posiadał wzorcowe cechy kapłana a jednocześnie był do bólu szczery i otwarty, co powodowało jego kłopoty w formalnej strukturze zakonu do którego należał.
Pielgrzymka w tym roku szła po raz 41. To ewenement w skali świata. Nigdzie indziej ruch hipisowski nie związał się tak silnie z katolicyzmem wchodząc w interakcje z żywymi parafialnymi strukturami. Wiejscy proboszczowie najczęściej reagowali lękiem, dystansem a nawet jawną wrogością. Później jednak dochodziło do przełamania lodów i spotykaliśmy się z wielką serdecznością i wspaniałą gościnnością zwykłych ludzi, parafian, pań z kółek różańcowych, kościelnych, członków chórów, ministrantów, gospodyń wiejskich które gościły nie tylko sercem, ale też pysznymi potrawami. Niektórzy nasi bracia-hipisi, zwłaszcza niechętni kościołowi uważają nas za odszczepieńców od idei, ale zarzuty hipisów wobec hipisów że nie są prawdziwi tyko udają są tak stare że weszły do kanonu środowiskowych dowcipów, dotyczących wydawania legitymacji pod pomnikiem Mickiewicza w Krakowie.
Od festiwali na Woodstock minęło 50 lat, my ciągle idziemy.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1018 odsłon