Remis ze wskazaniem
Po wyborach parlamentarnych w 2015 roku red. T. Lis powiedział, że do władzy doszła mniejszość. Miał rację – wyborcy PiS stanowią mniejszość, a władzę zawdzięczają premii od pana D'Hondta – belgijskiego matematyka, twórcy metody dzielenia mandatów w wyborach parlamentarnych. Opinia ta została potwierdzona także w ostatnich wyborach – na PiS zagłosowało 8 051 935 osób, a na opozycję różnego autoramentu ponad 2 mln więcej. Posłanka Pomaska stwierdziła, że "te wybory były do wygrania" i miała rację. Gdyby poparcie PiS-u było o jeden procent mniejsze, wieloprzymiotnikowa koalicja ("europejska", "demokratyczna", "polska"), wróciła by do władzy i spełniłyby się oczekiwania tych, co marzą, aby "było tak, jak było". Taki obrót sprawy przyjęto by też z najwyższym zadowoleniem zarówno na bezkresnych obszarach dawnego Związku Radzieckiego, jak i w centrach decyzyjnych Unii Europejskiej.
Nie ma wątpliwości, że wzajemne zdolności koalicyjne "konserwatywnych liberałów", "lewicowych demokratów" i "chrześcijańskich ludowców" wynikają z ich wspólnych korzeni i zbieżności celów. Być może ojcowie, czy dziadowie obecnych polityków w przeszłości razem walczyli o "utrwalenie władzy ludowej", a nic tak nie łączy jak np. picie z jednej manierki podczas obławy na "bandy leśne". Ale o tych zaszłościach mogą wiedzieć tylko najstarsi górale, lub poeta, który pamięta...
Głosowanie nad wotum zaufania po orędziu premiera pokazało, że faktycznie w parlamencie są jedynie dwie partie – PiS i "antypis". Oprócz wszystkich posłów Zjednoczonej Prawicy "za" głosowało tylko dwóch parlamentarzystów z KO. Przypominało to głosowanie z grudnia 2016 roku nad ustawą budżetową.
Wówczas zdolny poseł Szczerba zorganizował pucz – zablokowano mównicę sejmową, zaprzyjaźniona stacja telewizyjna skrzykiwała ludzi na "majdan", niejaki Diduszko brawurowo odegrał rolę trupa (zdjęcie "ofiary reżimu" obiegło cały świat), a we Wrocławiu, w "blokach startowych" czekał Donald Tusk by "ratować Ojczyznę". Dzięki zimnej krwi marszałka Kuchcińskiego i pomocy DWÓCH (tylko!) posłów Kukiza, budżet zdołano uchwalić (opozycja orzekła, że "budżet jest nielegalny", a my cały 2017 rok przeżyliśmy z "nielegalnym" budżetem, czego nawet nie zauważyliśmy).
Mimo, że gniewni antysystemowcy od Kukiza głosowali zazwyczaj tak samo, jak "totalsi", uważaliśmy ich za "naszych", bo w dyskusjach telewizyjnych potrafili przemówić "ludzkim głosem" (co dzisiaj już im się nie zdarza). Nigdy też nie traktowaliśmy ich jako fragmentu "postkomuny" i długo utrzymywały się nadzieje na koalicję z tym ugrupowaniem. Niestety "kordon sanitarny" wokół PiS (ZP) okazał się nie do pokonania.
Nadzieje związane z Konfederacją jako koalicjantem rozwiały się znacznie szybciej i dziś już nie ma wątpliwości, że do "antypisu" dołączył czwarty element - czyli tzw. "ideowa prawica" (jak o sobie mówią konfederaci).
Na wezwanie aktorów, ludzie przestali świrować i poszli na wybory aby odsunąć PiS od władzy. W niektórych dzielnicach Poznania frekwencja sięgała 85 % - nie głosowały jedynie matki w połogu i sparaliżowani starcy przykuci do łóżek.
Z pewności sytuację w Polsce wnikliwie obserwują różne służy mniej lub bardziej zaprzyjaźnione. Wniosek dla wszystkich jest oczywisty – lewica wyczerpała już wszelkie rezerwy, a jedyną metodą odsunięcia od władzy dziś rządzących jest "dopompowanie" Konfederacji. Ponieważ ugrupowanie to nie może liczyć na głosy ze środowisk postkomunistycznych, szansą są transfery rozczarowanych wyborców PiS zarzucających rządzącym "wyprzedaż wartości na rzecz czystego, bezideowego technokratyzmu, jałowego trwania u władzy".
Aby "trwać u władzy" politycy PiS zrobili naprawdę dużo – udało im się pozyskać ok. 3 mln nowych wyborców, równocześnie tracąc na rzecz Konfederacji prawdopodobnie ok. miliona. Ideowi konserwatyści sądzą, że Konfederacja lepiej wypełni ich oczekiwania. Nie chcą oni 500+, ani trzynastej emerytury, ale chcą walki ideologicznej:
"Bezwzględnie i stanowczo żądam wreszcie i natychmiast asertywności!!
Kompletny brak asertywności obecnej władzy jest oczywistym efektem przyjęcia taktyki umizgów do centrowego elektoratu (z natury pacyfistycznego, aideowego, technokratyczno-socjalnego i bardzo labilnego etycznie). Stąd to paniczne unikanie wszelkich konfliktów ideowych (...) Brak asertywności musi w końcu skutkować ostatecznym zniechęceniem najbardziej twardego i ideowego elektoratu! I wtedy PiS zostaje z niepewnym i labilnym mitycznym centrum, stając się jednocześnie jego aideowym zakładnikiem!"
Takie odczucia są często spotykane wśród ludzi zniechęconych do "dobrej zmiany".
Atak z flanki
Mimo ogromnej sympatii którą cieszy się piękny Marsz Niepodległości organizowany przez Ruch Narodowy, konfederaci jako całość głoszą tak pomieszane i dziwaczne poglądy, że nie sposób traktować poważnie ich programu, czy raczej programów, bo liczni liderzy ugrupowania zdają się mieć swoje indywidualne "programy". Co gorsza, są one nie tylko sprzeczne między sobą, lecz wręcz wykluczające się. Na przykład – nie sposób pogodzić ortodoksyjnego katolicyzmu z zoologicznym (mówiąc Michnikiem) turboliberalizmem.
Przypadkowo poznałem idee, które zainspirowały charyzmatycznych ekonomistów Konfederacji. W zespole, którym kierowałem, miałem muzyka – członka amerykańskiej partii libertariańskiej. Od niego dostałem publikacje Instytutu Katona (Cato Instytute), prace Ayn Rand i Ludwiga von Misesa – twórcy "austriackiej szkoły ekonomicznej", który jest naczelnym "guru" libertarian. Ayn Rand (Alissa Rosenbaum ur. 1905 w Petersburgu) w książce pt. "The Virtue of Selfishness" pochwala egoizm jako siłę wyzwalającą energię ludzką – to dzięki niemu wyszliśmy z jaskiń i polecieliśmy na Księżyc. Równocześnie piętnuje tłamszący inicjatywę i demoralizujący altruizm (nie wspominając już o "rozdawnictwie"). Prace ideologów libertarianizmu amerykańskiego przy "pierwszym czytaniu" wydają się być całkiem logiczne, spójne i bardzo przekonywujące. Później następuje krytyczna refleksja i zaczyna się dostrzegać pewne mielizny. Np. wiadomo, że 2 procent mieszkańców planety jest w stanie wykarmić, ogrzać i napoić całą resztę. Tej reszty (zbędnej) nie można jednak poddać eutanazji, bo ci ludzie (98 %) są potrzebni jako konsumenci. Ale co warci są konsumenci z zerową siłą nabywczą? Mogą oni co najwyżej zatańczyć, zagrać, czy świadczyć usługi erotyczne producentom.
Te mechanizmy, które proponują teoretycy austriackiej szkoły, prowadzą niechybnie do sytuacji, w której jeden człowiek może zostać właścicielem całego świata. Poniekąd tak właśnie się dzieje – już obecnie 1 % ludzi posiada 50 % dóbr światowych.
Mój krajan (choć nie rodak) – Ludwig von Mises urodził się we Lwowie w 1881 roku, a jego pradziadek otrzymał patent szlachecki z rąk cesarza Franciszka Józefa I ("von Mises" znaczy "od Mojżesza").
Nietrudno zauważyć, że idee teoretyków skrajnego liberalizmu stoją w zasadniczej sprzeczności z katolicką nauką społeczną ("jeden drugiego brzemiona noście" – Św. Paweł).
Wspólne "minimum programowe" liderów Konfederacji można sprowadzić do kilku punktów – niechęć do płacenia podatków i rozbudowanego "państwa socjalnego", zbędność istnienia biurokracji (urzędnicy przejadają nasze pieniądze), niezgoda na socjalizm, który rzekomo chce wprowadzić PiS, i szkodliwość sojuszu z USA, gdyż "powinniśmy mieć własną silną armię" (jak ją zbudować przy szczątkowych podatkach- nie wyjasniono).
Ponadto "wolnościowcom" nie podoba się "zmiana klęczników" z Berlina i Brukseli na Waszyngton. Ich zdaniem "egzotyczny" sojusz z "odległym państwem" nie daje gwarancji bezpieczeństwa (co już doświadczaliśmy w historii). Należy szukać sojuszników bliżej. Powinniśmy zatem wystąpić z Unii Europejskiej i NATO, a zamiast "wisieć" na sojuszu z USA – prowadzić politykę "wielowektorową" – taką jak Węgry czy Turcja. Być może przywódcy "ideowej prawicy" nie zdają sobie sprawy, że żaden z tych krajów nie leży między Rosją, a Niemcami (nawet nie graniczy z nimi!), a Turcja ma potężną armię.
Zdaniem polityków Konfederacji, Centralny Port Komunikacyjny jest potrzebny Amerykanom do sprowadzania "wojsk okupacyjnych". Dlatego Janusz Korwin – Mikke uważa pomysł za "głupotę" (czy przekonał go Trzaskowski, że "będziemy mieć piękne lotnisko w Berlinie"?), a Grzegorz Braun obawia się, że przy okazji budowy CPK, Izrael zbuduje sobie swoją infrastrukturę na terenie Polski. Reżyser chyba wykrakał, bo wkrótce po jego wypowiedzi ukazała się informacja w mediach, że Izrael będzie pomagał nam przy tej inwestycji.
Jako monarchista Grzegorz Braun "chce być poddanym, a nie obywatelem". Jednak podczas spotkania w Poznaniu, nie był w stanie dać przekonywującej odpowiedzi na moje pytania "kto powinien być królem" i czy nie obawia się, że króla podstawi nam KGB.
Naczelny ideolog Konfederatów – Janusz Korwin – Mikke jest przeciwnikiem polityki socjalnej wychodząc z założenia, że każdy jest kowalem własnego losu, a ludzie zdolni, energiczni i zaradni dadzą sobie radę w życiu (słabi i niezaradni powinni udać się "na drzewo"?). Sam jest zaradny, bo znalazł sobie doskonały sposób na życie – jako lider niszowych partii prosperuje znakomicie mając pracę lekką, ciepłą i czystą. W każdych wyborach na jego formację głosują młodzi, a partia uzyskuje 3% głosów. Po czterech latach ci, którzy głosowali na JKM wyrastają i odchodzą, ale przychodzą nowe "koty", i tak to się kręci od 30 lat.
Politycy Konfederacji widzą proste rozwiązania nawet najtrudniejszych problemów. Zdaniem Korwina receptą na uzdrowienie służby zdrowia jest pozbycie się urzędników z placówek medycznych ("zaoszczędzone pieniądze dać lekarzom i pielęgniarkom"). Nie znajduje uznania u JKM praca recepcjonistek przyjmujących telefony i umawiających wizyty, nie mówiąc już o ludziach sprzątających, wymieniających żarówki, płacących za prąd itp.
Poseł Winnicki równie prosto widzi rozwiązanie problemu zakazu aborcji:
"Mieli rząd, Sejm, Senat, prezydenta – wystarczyło tylko podpisać ustawę". Pomijając już uliczne awantury i wycie światowych autorytetów nad "drastycznym ograniczeniem praw kobiet", wejście na "pole minowe" jakim jest tematyka aborcyjna, wiązałoby się z ryzykiem przegrania wyborów (według wewnętrznych sondaży, "ruszenie" tematu aborcji spowodowało by znaczne "tąpnięcie" poparcia dla partii).
Prezes był widziany, jak przystępował do komunii w jednym z kościołów, co zdaniem rygorystycznych katolików było świętokradztwem, gdyż ma on na sumieniu życie nienarodzonych. Ale gdyby Kaczyński dał sobie odebrać władzę, byłby to jego najstraszliwszy grzech, gorszy od "krwi niewiniątek na jego rękach", bo chyba wszyscy sobie zdają sprawę, że utrzymanie władzy jest niezbędnym warunkiem naprawy państwa.
Pomimo "rozdawnictwa" i świetnych wyników gospodarczych, sondaże w zasadzie się nie zmieniają, a siły PiS-u i "antypisu" są mniej więcej równe.
Nasuwa to pewną refleksję. Niemal cały osiemnasty wiek dyplomacja carska pracowała nad rozkładem Rzeczpospolitej utrzymując równowagę dwóch walczących ze sobą stronnictw. Stronnictwo słabnące otrzymywało szybką pomoc. Dobrze byłoby, żeby ludzie władzy i obojga opozycji (totalnej i nietotalnej) w walce politycznej nie przekraczali granicy, za którą zaczyna się szkodzenie państwu.
W Wielkiej Brytanii siły zwolenników i przeciwników brexitu są dokładnie takie same. Stabilny, funkcjonujący wiele stuleci system polityczny uległ załamaniu. Kraj jest sparaliżowany i grozi mu secesja Szkocji.
Podobnie sytuacja wygląda w Stanach Zjednoczonych.
Tak się złożyło, że własnie te kraje były najbardziej zdeterminowane w powstrzymywaniu komunizmu. Czyżby Rosjanie wciąż korzystali ze swoich osiemnastowiecznych doświadczeń?
Kłopoty z "nadbudową"
Zdaniem środowisk opiniotwórczych i licznych autorytetów, Polska "nie przepracowała Oświecenia". Mimo trwającej wiele dekad pracy Urbana i Michnika, w kraju wciąż "kult katolicki" jest żywy, co oczywiście jest naganne i wymaga naprawy. Być może potrzebna będzie pomoc zewnętrzna, bo zakres zmian powinien być duży – wręcz rewolucyjny.
Ponieważ zaś każda rewolucja zaczyna się od słowa, Polki i Polacy (a także wciąż nieliczni Polacy – obojnacy) są już świadkami rewolucji w obszarze języka. Te neologizmy i dziwolągi słowne związane z dowartościowaniem "dyskryminowanych" kobiet, wciąż nas jeszcze rażą, ale wkrótce przywykniemy do zdań typu "weganki i weganie ryzykując, że staną się anorektyczkami i anorektykami, walczą o klimat i postęp stając się kontynuatorkami i kontynuatorami sowietek i sowietów".
Ideologiczna agresja, jaką siły postępu zamierzają przeorać nasz kraj, oczywiście nie ograniczy się do języka. Tej agresji trzeba się przeciwstawiać, ale wchodząc w ostry konflikt ideologiczny ryzykuje się przegraną – "nadbudowa" to obszar na którym "świat postępu" ma przewagę.
Kilkusettysięczna armia żołnierzy Broniarza, dywizje docentów marcowych, profesorów mniej lub bardziej habilitowanych, rzesza artystów, noblistów, celebrytów – to siła dysponująca ogromną "siłą ognia". To dzięki nim PiS przy znakomitych wynikach gospodarczych zamiast 80 % poparcia, uzyskał tak mierny wynik.
A ilu my mamy żołnierzy?
Dlatego Kaczyński stara się unikać konfrontacji na polu, które usiłuje narzucić mu przeciwnik. W tej sytuacji postawienie na "michę" - wzrost zamożności - jest słuszne.
PiS skoncentrowany na "bazie" ma osiągnięcia bezsporne - Polacy żyją dostatniej, kraj się bogaci, a związek suwerenności z bogactwem kraju i zamożnością społeczeństwa nie ulega wątpliwości. Działania na rzecz rozwoju gospodarczego i likwidacji ubóstwa nie wywołują takich negatywnych emocji, jak próby ingerencji na obszarze "nadbudowy". Konsekwentna, wieloletnia praca Jarosława Kaczyńskiego nad zwiększeniem podmiotowości Polski zaczyna przynosić efekty - dziś już nikt nie powie, że "Polska straciła szansę żeby siedzieć cicho".
Ponieważ jednak "baza" czerpie energię z "nadbudowy", w dłuższej perspektywie nie da się uniknąć napięć społecznych wynikających z walki ideologicznej, którą trzeba będzie podjąć. Wiemy, że łatwo nie będzie, bo Krystyna Janda zapowiedziała - "nie oddamy wam kultury".
Aktorzy - ulubieńcy tłumów - cieszą się estymą (chyba przecenioną) i uwierzyli, że mają coś istotnego do powiedzenia, ale najlepiej wychodzi im, gdy mówią nie swoje teksty. Niestety czasem artykułują swoje przemyślenia. Oczywiście nie tylko aktorzy źle czują się w Polsce rządzonej przez "dyktaturę populistów " - inni artyści też mają powody do niezadowolenia, a już szczególnie cierpią twórcy pochodzenia żydowskiego. Agnieszka Holland skarżyła się, że gdy przyjeżdża ze świata do kraju, to czuje się jakby "wchodziła do pokoju, w którym ktoś puścił bąka".
Podobne odczucia ma jej ziomek - malarz Wilhelm Sasnal:
"Problem polega na tym, że w Polsce jesteś w pokoju z paskudnym widokiem i jeszcze musisz znosić bekanie i pierdzenie rodaków, którzy w nim z tobą siedzą. (...) Żyjemy w kraju, w którym ciemnota zaserwowała sobie i nam dyktaturę ciemniaków"
Zdaniem malarza, sprawcą wszelkiego zła jest Kościół – "to instytucja, która psuje kraj bardziej niż cokolwiek innego".
Chyba wszystkich jednak przebił muzyk Michał Urbaniak:
"Sytuacja jest trudna i bardzo radykalna. Myślę sobie czasem, czy rozbiory nie były najlepszym rozwiązaniem wobec tego kraju i mówię to z całą odpowiedzialnością"
Do tych szokujących słów wybitnego muzyka podchodzę ze zrozumieniem, gdyż znam problemy saksofonistów. Pewien znajomy wirtuoz tego instrumentu powiedział mi, że podczas gry czuje jak wskutek drgań mózg obija mu się o czaszkę (szczególnie przy niskich tonach) i potem trudno mu się skupić. Urbaniak wcześniej grał na skrzypcach, ale na nieobojętnym dla mózgu saksofonie, gra już 50 lat.
Rząd Beaty Szydło podjął nieudaną próbę pozyskania przychylności środowiska artystycznego – przywrócono ulgę podatkową dla artystów na "koszty uzysku". Chodzi o to, że twórcy, wynagradzani głównie w formie "umowy o dzieło", aby uzyskać dochód, muszą najpierw ponieść koszty (kupić farbki, struny, kalafonię), które to wydatki można następnie odliczyć od podatku. Taka zasada funkcjonowała od czasów PRL aż do rządów ludzi Platformy Obywatelskiej, którzy szukając rezerw słusznie założyli, że oskubani artyści się nie obrażą. (Pierwszą wpadką Małgorzaty Kidawy – Błońskiej, była deklaracja, że rząd KO "przywróci ulgę podatkową na koszty uzysku dla artystów", a ulga ta już była przywrócona przez rząd PiS).
Przyszli socjologowie będą badać dziwaczną niechęć, czy wręcz nienawiść środowisk
artystycznych do rządów PiS. Czy jest to owczy pęd, obawa przed ostracyzmem środowiska, czy jakieś przekonania polityczne (w co trudno uwierzyć)?
Sądzę, że wynika to raczej z nadzwyczajnej zdolności wykrywania powiewów wiatru historii, bo artyści mają znakomite rozeznanie gdzie są frukta – jak należy pisać, jak malować, jakie filmy tworzyć.
Może twórcy zmienią nastawienie, gdy zorientują się, że rządów PiS nie da się przeczekać?
Ale lepiej będzie, jak środowisko niepodległościowe wytworzy własne kadry. Należy to zrobić możliwie szybko, bo proces ten wymaga lat, a czasu jest niewiele. Trzeba zmienić obecną postkomunistyczną "nadbudowę", zanim ona zmieni rząd.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2461 odsłon
Komentarze
@
29 Listopada, 2019 - 23:36
Gdzie jest Konfederacja, gdy lewica próbuje zmieniać polską historię? Dlaczego nie broni ponad 100 tys. Polaków zamordowanych ku czci "wyzwolenia Polski" w 1945 r.?
Nic. Zajęci są występami w telewizji i walką z PiS.
Konfederacja nie chce podpaść Putinowi?
Leopold,
Ukryty komentarz
Komentarz użytkownika kefas z giathalassy został oceniony przez społeczność negatywnie. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 2. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność. Pamiętaj że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
30 Listopada, 2019 - 10:33
Z przykrością zauważam, że jeśli chodzi o tematy współczesne, polityczne, to ty zaczynasz mówić nowojęzykiem Borowskiego, Żaryna a nawet dołączyłbym tu Wyszkowskiego. Nie wspominam towarzyszy Kaczyńskiego czy Macierewicza, bo to już jest wyższa półka nowomowy partyjnej.
Ale o co mi konkretnie w tym przypadku chodzi: No, ciężko mi uwierzyć, że taki świadek naszej najnowszej histori, taki bezkompromisowy działacz, autor takich wspaniałych wpomnień i analiz na tym portalu, z taką naiwnością jak w tym wpisie spostrzega współczesną, to jest 2019, rzeczywistość!
No, na jakiej podstawie przychodzi ci do głowy, że PiSowi w ogóle pozwolonoby na jakąkolwiek koalicję z Konfederacją.
Przecież kto jak kto, ale ty musisz dobrze wiedzieć, że oni stają na głowie, żeby się opędzić od podejrzeń o "sprzyjanie" faszystom, bo by ich to kosztowało utratę władzy.
cheers
Czy pozwolono by na taką koalicję?
30 Listopada, 2019 - 15:45
Prawdopodobnie by nie pozwolono. Wiemy, że środowiska żydowskie mają bardzo silne "trzymanie" ("lewarowanie") na rządy w Polsce (zresztą wszystkich opcji politycznych). To dlatego nie można "ruszyć" geremkowszczyzny z MSZ, czy ziomków Rostowskiego z ministerstwa finansów (Banaś był ministrem finansów tylko przez miesiąc). No i dwa główne kanały informacji wtłaczanych w głowy krajowców (Czerska i Wiertnicza) muszą być pod kontrolą tych środowisk. Pamiętamy z jaką reakcją ambasador USA spotkała się próba lekkiego dokuczenia TVN -owi ("wolność mediów wartością najwyższą" - słowem odp...cie się od TVN).
Wynika to z jakichś ustaleń, o których nie wiemy, a które poprzedzały proces "upadku komunizmu". Sygnatariuszami tych porozumień musieli być Sowieci, Niemcy i Amerykanie, a także właściciele długów Gierka - krewni i znajomi Michnika. Chyba najtrafniejsza jest diagnoza G. Brauna - "kondominium rosyjsko - niemieckie pod żydowskim zarządem powierniczym". Z pewnością nie przewidywano pełnej suwerenności Polski - musiała zostać "państwem teoretycznym". Jakiekolwiek próby poszerzenia zakresu podmiotowości spotykają się ze zgodnym przeciwdziałaniem wszystkich zainteresowanych.
Na świecie funkcjonuje opinia, że obecny rząd jest skrajnie nacjonalistyczny, antysemicki i homofobiczny. Na "polski rynek" uruchomiono inną, bardzo perfidną wersję - "rząd najbardziej proizraelski" . Jest to zarzut straszny, ale nie można go łączyć z zarzutem antysemityzmu...
A co złego jest w "nowomowie" Borowskiego, Żaryna, Wyszkowskiego, Kaczyńskiego i Macierewicza?
To zaszczyt być w takim towarzystwie.
Leopold
partia wolnościowa
30 Listopada, 2019 - 12:03
partia wolnościowa
rab za rabem się chowa...
to partia wolnościowa!
jan patmo
Jeszcze przed wyborami
30 Listopada, 2019 - 12:58
Jeszcze przed wyborami wiadomo było, że Konfederacja to V kolumna prawej strony politycznej trzymana na pasku Moskwy czego sie nawet, w swoich wypowiedziach, nie wypierają.
To ya.
na straży
30 Listopada, 2019 - 16:57
na straży
polska wolność
rabów parzy
antypolacy na straży
jan patmo
Było już?
3 Grudnia, 2019 - 21:21