POLSKA I RUMUNIA dwie wieże na ukraińskiej szachownicy
RUM-POL – czyli amerykańska zapora na międzymorzu.
Gdyby nieco uważniej spojrzeć w stronę południa, można dostrzec bardzo prężnie modernizowane gospodarczo państwo, którego władze zdecydowały się ponadto na dość poważne inwestycje militarne.
W ciągu ostatnich paru lat rząd Rumunii rozpoczął kierunek obniżania lub likwidowania podatków, co oczywiście przełożyło się na wzrost wpływów budżetowych do skarbu państwa (wbrew protestom i przewidywaniom Międzynarodowego Funduszu Walutowego). Obniżka podatku VAT, zlikwidowanie ponad 100 podatków i opłat jedną ustawą, wprowadzanie uproszczeń dla prowadzących działalność gospodarczą, plany obniżki stawki PIT z 16% do 10% i 8-krotnego (!!) podwyższenia kwoty wolnej od podatku (od stycznia 2018 roku).
Rumunia jest doskonałym przykładem prawdziwości tez stawianych przez prawicę, której przedstawiciele zawsze powtarzali – im więcej podatków i im one są wyższe, tym gorzej dla gospodarki i dla Skarbu Państwa. Co zresztą przez lata było przedstawiane przez polskie media i główne siły polityczne jako „absurd”.
Polityka gospodarcza rządu w Bukareszcie uwalnia potencjał, jaki drzemie w tym całkiem sporym państwie zamieszkiwanym przez 20 mln. mieszkańców.
Dawniej Rumunia była dla nas symbolem biedy i zacofania. Dziś wyrasta na lokalną siłę, którą, ze względu na jej położenie geograficznie, dostrzegli i docenili Amerykanie.
Stąd też amerykańskie plany dozbrojenia Rumunów m.in. w systemy plot i przeciw rakietowe – Patriot, systemy rakietowe ziemia – ziemia HIMARS, czy samoloty wielozadaniowe F-16. Rumuni w ciągu najbliższych 9-10 lat planują wydać blisko 10 miliardów Euro na modernizację armii. Najwięcej na tym zarobi oczywiście USA.
Ten scenariusz (plany ogromnych zakupów sprzętu wojskowego w USA) jest bliźniaczy do tego, jaki znamy z własnego podwórka. Powodów tego można podać kilka:
- Polska i Rumunia leżą w zasięgu oddziaływania Moskwy, która podjęła ostatnio kilka agresywnych działań (niezależnie od powodów/przyczyn – które leżą po stronie Wielkie Brata zza Atlantyku),
- armie państw dawnego Bloku Wschodniego posiadają ogromne braki, jeśli chodzi o nowoczesne uzbrojenie i już dawno była potrzebna modernizacja,
- Amerykanie produkują jedne z najlepszych na świecie systemów uzbrojenia, które wielokrotnie przetestowali w warunkach wojennych.
Jednak najważniejszą przyczyną tego stanu rzeczy jest to, że USA od kilku lat dąży do osłabienia i politycznej kapitulacji Moskwy poprzez podejmowanie politycznych i ekonomicznych środków nacisku. Ponieważ na tego rodzaju presję Putin odpowiedział militarnie – tj. poprzez m.in. zajęcie Krymu oraz wprowadzenie wojsk do Donbasu, Amerykanie szukają symetrycznej odpowiedzi w tym regionie.
Oczywiście Stanom Zjednoczonym nie zależało nigdy na tym, by na Ukrainę wysyłać własnych marines. Zamiast tego administracja z Waszyngtonu wolała podporządkować sobie politycznie i dozbroić militarnie dwa najważniejsze państwa regionu - Polskę i Rumunię. Amerykanie pieką dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony próbują grać w regionie za pomocą pośredników, z drugiej, nieźle zarabiają na sprzedaży broni, którą zagrożone zaistniałą sytuacją państwa chętnie kupują.
Oceniając „problem Ukrainy” z szerszej perspektywy, wystarczy spojrzeć na mapę Europy. Polska i Rumunia to dwa duże państwa w centrum kontynentu, które praktycznie zamykają przesmyk pomiędzy M. Bałtyckim, a M. Czarnym. Oba państwa graniczą z Ukrainą, ponadto Rumunia ma dostęp, poprzez Mołdawię, do pro-rosyjkiego Naddniestrza.
Jest to bardzo ważne z tego względu, iż Moskwa zajmując Krym i wchodząc do Donbasu wysłała jasny sygnał dla USA. Patrzcie. Na razie weszliśmy tutaj, jednak w każdej chwili możemy pójść znacznie dalej z zajęciem Kijowa włącznie. I co nam wtedy zrobicie?
Można to porównać do ruchu pionka na szachownicy, który to ruch sugeruje kolejny – ten szachujący.
Amerykanie zrozumieli przesłanie. W 2014 roku nie byli gotowi na podjęcie w tym regionie jakiejkolwiek symetrycznej reakcji. W tej chwili, dozbrajając Polskę i Rumunię, mają już gotową odpowiedź na ruch szachujący. Wyprowadzili w pole dwie wieże. Jeśli Putin ruszy na Kijów, Amerykanie będą mogli wysłać do walki z „separatystami” Polaków i Rumunów.
Sugestia podjęcia tego rodzaju działania jest, w mojej opinii, dość wyraźna. Temu, moim zdaniem, służyło głośne swojego czasu przesunięcie Leopardów na wschód.
Ze strategicznego punktu widzenia, przy stosowaniu doktryn obronnej, przesuwanie najlepiej wyposażonych jednostek w stronę granicy państwa (i w zasięg rakiet średniego zasięgu przeciwnika), wydaje się być błędem. Przecież to atakujący wybiera czas i miejsce uderzenia. Przeważnie pierwsze uderzenie jest najsilniejsze, zadane z zaskoczenia i skierowane przeciwko najbliższym formacjom obronnym, które chronią dostępu do głębi terytorium. W sytuacji, w jakiej znajduje się Polska, ryzyko utraty jednostek położonych na wschód od Wisły jest dość wysokie (zwłaszcza z uwagi na wrogie: siły rakietowe i lotnictwo). Dlatego tak istotne jest posiadanie silnych odwodów, stacjonujących poza zasięgiem rażenia przeciwnika, które przetrwają pierwsze uderzenie i będą wstanie realizować założenia operacyjne w późniejszym okresie wojny obronnej.
Również z punktu widzenia ekonomii, przesuwanie Leopardów na wschód jest marnotrawstwem środków i pieniędzy. W końcu serwis niemieckich czołgów jest w gestii niemieckiego przemysłu. Żagań leży praktycznie na granicy polsko-niemieckiej – z argumentami logistycznymi, nie da się w tym przypadku dyskutować.
Mając na uwadze zdolności obronne Polski, tego rodzaju roszady znajdują wielu krytyków (m.in. z powodów wyżej wymienionych).
Patrząc szerzej, łatwiej jest wyciągnąć inne, niż te od razu się nasuwające, wnioski. Technicznie sprawa wygląda tak:
Twarde znad Wisły wysłano na wschód i do państw Bałtyckich w ramach kontyngentu. Ze starych T-72 planuje się sformować siły przygraniczne (czy to w formie OT czy też dodatkowej planowej dywizji). Leopardy trafiły pod Warszawę do Świętoszowa.
W miejsce Leopardów przybył do Żagania kontyngent amerykański. Gdyby żołnierze US Army mieli rzeczywiście stanowić swoistego rodzaju polityczną tarczę dla Polski, to właśnie oni powinni trafić na granicę z Obwodem Kalingradzkim lub Białorusią. Tymczasem ich obecność (i to tymczasowa) w Żaganiu w żaden sposób nie odstrasza Rosji od ewentualnych kroków militarnych na granicę Polski. Z politycznego i militarnego punktu widzenia, obecność Amerykanów jest praktycznie symboliczna – tymczasem nasza armia przesuwa się na wchód rzekomo w imię obrony wschodnich granic. Obrona ta, jeśli zostanie zaatakowana, będzie tak samo symboliczna jak obecność US Army w Polsce.
Czemu więc mają służyć te wszystkie roszady?
Wojsko Polskie rozrzucone przy wschodniej granicy w większej ilości, nie stawi silniejszego oporu w czasie obrony, ale będzie za to wstanie w stosunkowo szybkim czasie tą granicę przekroczyć.
Pomimo kampanii straszenia Rosją, uderzenie na Polskę ze wschodu jest, jak na razie, bardzo mało prawdopodobne. Również rozwiązanie w postaci tzw. wojny hybrydowej, w jednolitym etnicznie państwie nie znajdzie politycznego usprawiedliwienia i będzie wyglądało na zwykłą agresję ( i to w stosunku do państwa NATO). Dlatego legenda o budowie obrony na wschodzie niespecjalnie mnie przekonuje.
Inaczej mają się sprawy w sytuacji, gdy przesunięcia i reorganizacja wojsk służą umożliwieniu przeprowadzenia... Zadań ofensywnych...
W sytuacji podjęcia przez „separatystów” marszu na Kijów (nie twierdzę, że to nastąpi lub że Putin tego chce, Moskwa po prostu używa takiej sugestii jako argumentu politycznego), Rumuńskie i Polskie Wojsko również będzie mogło podjąć niejako wyścig o stolicę Ukrainy. W ramach „bratniej pomocy” polscy i rumuńscy żołnierze będą mogli ruszyć na wschód w celu niedopuszczenia, by „separatyści” zajęli całe państwo ukraińskie.
Jest to jasny sygnał na szachownicy od Amerykanów dla Rosjan. Jeśli grozicie szachem, to my wykonamy stosowną kontrę.
Gra rozwija się praktycznie z miesiąca na miesiąc. W tej chwili organizowane są na Białorusi największe od lat manewry ZAPAD 2017.
Stosując szachowe analogie, jest to dobrze ulokowany po środku szachownicy rosyjski goniec, który zagraża w tym przypadku polskiej wieży (duży, skomasowany, bezpośredni atak od strony Białorusi jest praktycznie nie do powstrzymania przez Warszawę – brakuje nam sił i środków).
Ze swojej strony Amerykanie posłali na moskiewskie skrzydło 3 pionki (Litwę, Łotwę i Estonię), które wszakże stanowią jakąś siłę, jednak pozostawione bez wsparcia, mogą zostać łatwo zbite, a rosyjski goniec (ZAPAD 2017) nie tylko grozi zbiciem polskiej wieży, ale i właśnie odcięciem od reszty NATO nadbałtyckich pionków.
By to zobrazować, Putin zorganizował ostatnio piękną paradę marynarki w Petersburgu, przy jednoczesnej koncentracji sił w rejonie Pskowa (co już trwa od jakiegoś czasu). Ponadto w praktyce nie istnieje scenariusz skutecznej obrony państw bałtyckich, zwłaszcza w kontekście możliwości odcięcia ich poprzez uderzenie z terytorium Białorusi w tzw. przesmyk suwalski.
Rozgrywka trwa w najlepsze, a należy pamiętać, że to jest jedynie wycinek większego politycznego frontu (Syria, Irak, Iran, Turcja, Gruzja, Afganistan, Korea).
Jakie będą kolejne ruchy na szachownicy?
Po decyzji amerykańskiego kongresu o utrzymaniu dotychczasowych i nałożeniu nowych sankcji w stosunku do Rosji, powinniśmy dowiedzieć się tego niebawem.
pozdrawiam
Krzysztof Wojczal
Źródła:
http://www.defence24.pl/638762,rumunia-miliardy-na-odbudowe-armii-dwukro...
https://www.money.pl/gospodarka/unia-europejska/wiadomosci/artykul/rumun...
http://gazetaliberty.com/2017/01/09/kolejne-obnizki-podatkow-w-rumunii/
http://wmeritum.pl/obnizka-pit-w-rumunii-oraz-8-krotna-podwyzka-kwoty-wo...
http://www.defence24.pl/509688,leopardy-pojada-na-wschod-macierewicz-pot...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 5397 odsłon
Komentarze
Krzysztof Wojczał.
4 Sierpnia, 2017 - 13:28
Witam
Bardzo dobre opracowanie.
Zabrakło mi tylko jednego elementu - to tarcze antyrakietowe tu i tam. Tak na prawdę nie wiemy za dużo o ich faktycznym przeznaczeniu. Ja sądzę, że za nimi kryje się coś więcej niż śledzenie startu rakiet balistycznych.
Pozdrawiam
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
Ta linia od Bałtyku ku Morzu Czarnemu wygląda dość logicznie
6 Sierpnia, 2017 - 21:56
Jest więcej niż pewne, że wielu w Europie nie chciałoby widzieć Rosjan, przełamujących dziarsko tę linię i wdzierających się do Europy. Zresztą taki scenariusz to niewątpliwie III wojna światowa, której raczej nikt by dziś nie wygrał. Pozdrawiam.
Sławomir Tomasz Roch
Wojtusiu, Wojtusiu
7 Sierpnia, 2017 - 22:14
Wszystko byłoby super, gdyby nie takie drobiazgi:
1 czołgów nie przesunięto pod ukraińską granicę.
2 Jednostki OT też nie są w Rzeszowie, lecz w Białymstoku.
3 Rakietom rosyjskim wszystko jedno, czy dolecą pod Warszawę, czy pod Żagań - mają odpowiednio duży zasięg.
Wizja kompletne nie trafiona. Niestety.
Niestety bardzo :)
Już dwa lata temu uświadamiałem kolegów w pracy, że Polska powinna rozlokować na Podkarpaciu szybkie jednostki powietrzno - desantowe, oraz brygady pancerne, by w razie ruskiego marszu na Zapad nasze jednostki opanowały mosty na Dnieprze i "skazały szto nie nada dvigatsja wpeireid ".
A Ukraińcom powiedzieć, że niech się cieszą, że teraz będą w Europie...
I tu też byłaby potrzebna współpraca Rumunii, której armia przeszłaby przez Dniestr...
@junak
8 Sierpnia, 2017 - 12:26
Mamy XXI wiek. Nie do wszystkich to dociera. Zresztą junaki to element historyczny.
Aż by się sz.pan zdziwił, jakie byłoby współczesne pole walki i front. Czołgi? Jednostki pow- desantowe? To już powoli też zmierzch. Może w Afryce, lub nawet Ukrainie. Ale nie USA kontra ZSRS.
JK
Przepłynąłeś kiedyś sam ocean? Wokół tylko morze. Stajesz oko w oko ze swoim przeznaczeniem.
@jazgdyni
9 Sierpnia, 2017 - 09:39
No tak, w Donbasie to dopiero Rosja pokazała nowoczesną wojnę...
Nie obchodzi mnie, jak USA i Rosja będą się wyniszczać. Uważam, że w razie wejścia ruskich czołgów na Ukrainę w naszym interesie jest, byśmy zajęli jak największy kawałek Ukrainy, by zrobić z niej bufor niezależny od Rosji.
Przy okazji: powinniśmy mieć w dupie to, co o tym pomyślą w USA i Niemczech.