Poddaństwo wobec USA -rachunek zysków i strat.
Czy poddaństwo Polski wobec USA zacznie w końcu przynosić jakiekolwiek realne profity?
Jest taka nadzieja, choć wiadomo, jak to z nadzieją jest.
A to za sprawą stanowczej postawy Trumpa wobec Putina. Utrzymanie lub wprowadzenie kolejnych sankcji przeciwko Rosji może nie tylko wstrzymać projekt budowy Nord Stream 2, ale i pozbawić opłacalności zrealizowaną już inwestycję w postaci pierwszego podbałtyckiego rurociągu.
http://www.energetyka24.com/637442,koniec-nord-stream-2-francja-i-niemcy...
Gdyby tak się stało, mielibyśmy w końcu wyraźne i widoczne korzyści ze „współpracy” z Wielkim Bratem. Bo trudno takimi nazwać sprzedaż broni i gazu (za darmo przecież tego nie dostajemy).
USA prowadzi świetny biznes. Wszczyna wojny i wznieca konflikty (Irak, Afganistan, Arabska Wiosna/Syria, Ukraina) stwarzając poczucie zagrożenia, a następnie sprzedaje broń lub „dofinansowuje” odbudowę zniszczonych przez siebie państw poprzez uzależniające kredyty/dotacje – z których środki i tak wędrują do amerykańskich firm biorących udział w odbudowie danej ofiary (jak to było w przypadku Iraku). Efekt jest taki, że państwo – ofiara staje się politycznym lennikiem i gospodarczym dłużnikiem USA.
Mechanizmy amerykańskiego „wprowadzania demokracji” oraz altruistycznej postawy „finansowania odbudowy” wspaniale opisał John Perkins w książce „HITMAN Wyznania ekonomisty od brudnej roboty” ale to temat na odrębny artykuł (a nawet, jak widać w powyższym przykładzie – całą książkę).
Wracając do relacji na linii pro-amerykański rząd PIS – administracja Donalda Trumpa.
Z informacji jawnych (ponieważ nie wiemy, co ustalono za kurtyną), bilans przedstawia się w ten sposób:
Polska dla USA:
- szczekanie na Rosję, użyczenie terytorium Polski w celu wywarcia nacisku militarnego na Rosję (USA ciśnie Kreml w celu nakłonienia ich do wystąpienia u boku Amerykanów przeciwko Chinom),
- stanowienie przeciwwagi dla pro-rosyjskiej polityki UE prowadzonej przez Niemcy i Francję,
- monopol na zakup broni z USA,
- zakup gazu z USA,
- wspieranie „majdanu” na Ukrainie,
- wojskowe wsparcie na misjach w Afganistanie, Iraku, Syrii (dziś polskie F-16 stacjonują w Katarze).
USA dla Polski:
- wsparcie polityczne względem Rosji, obecność wojsk USA w Polsce – co na dobrą sprawę było nam zbędne, dopóki nie realizowaliśmy polityki USA przeciwko Kremlowi, tym samym USA nie jest wcale „przyjacielskie” tylko realizuje w ten sposób własne interesy,
- wsparcie polityczne względem UE (gesty dyplomatyczne, naciski na Berlin i Paryż), co w zasadzie nie jest gestem dla Polski, tylko niezbędnym elementem, który pozwala Polsce na brużdżenie Niemcom i Francji w UE, czyli de facto jest to działanie skierowane w celu osiągnięcia celów USA,
- sprzedaż sprawdzonych w licznych konfliktach systemów uzbrojenia, dość zaawansowanych technologicznie, jednak moglibyśmy te same systemy pozyskać z innych źródeł,
- sprzedaż gazu dzięki czemu, rynek tego surowca został zdywersyfikowany, ale przecież równie dobrze można kupować gaz z Norwegii czy Bliskiego Wschodu,
- pomoc w budowie tzw. Międzymorza – które jest dla USA niezbędnym narzędziem nacisku na Francję, Niemcy i Włochy (które są raczej pro-rosyjskie).
Jak widać, na razie, absolutnie ŻADNE działanie USA nie jest bezinteresowne i praktycznie KAŻDE nastawione jest na cel, który realizuje Washington. Tzn. na razie nie zrobili niczego z własnej chęci, co nie służyłoby ich interesom.
Korzyści PL:
- wsparcie polityczne USA, daje: możliwość przeciwstawienia się autodestrukcyjnej polityce UE (imigranci), możliwość przeciwstawienia się Niemcom, którzy wyzyskują gospodarki słabszych państw, w tym Polski,
- wsparcie polityczne USA – Międzymorze – amerykański parasol nad projektem międzymorza jest wabikiem dla innych państw, które upatrują siłę projektu właśnie w USA, a nie w słabej Polsce, która jest jedynie prokurentem amerykanów, projekt Międzymorza może okazać się pożyteczną inicjatywą, która pozwoli zbudować przeciwwagę dla zachodniej dominacji w UE,
- słaba i przyjaźnie nastawiona do nas Ukraina leży w naszym interesie, ale zagrożenie wojną za naszą wschodnią granicą budzi jednak niepokój,
- dobre wojsko, to zaprawione w bojach wojsko (np. na misjach „stabilizacyjnych),
- USA naciska Polskę (i nie tylko) na inwestycje w armię, co akurat w naszym przypadku wychodzi tylko na korzyść, owszem planujemy wydać nie mało pieniędzy na modernizację, Obronę Terytorialną, nowy sprzęt, ale z drugiej strony czasy są już niepewne, a kto wie, czy w przyszłości do dyplomacji nie będzie potrzeba dobrego czołgu na postrach.
Zespół Scorpions śpiewał: „Listening to the wind of change”... Dziś rzeczywiście można wyczuć powiew nadchodzących w świecie zmian. Ponieważ to USA było i jest nadal gwarantem naszej niepodległości (jaka by nie była i jak jej nie oceniać), nie ma innego wyjścia jak tylko obrać stronę właśnie Amerykanów. Bo nikomu innemu w tej chwili nie zależy na niepodległej III RP.
Odporność na próbę prowadzenia dyktatorskiej wobec Polski polityki UE jest być może dzisiaj największą wartością, jaką zawdzięczamy USA. Dzięki temu przyszły problem „Starej Europy” w postaci mieszanych społeczeństw zagrożonych wewnętrznymi konfliktami i terroryzmem póki co, nas nie dotyczy.
Koszty PL:
- realizacja polityki USA przez Polskę wiążę się nieciekawą lokalną sytuacją polityczną: wróg ze wschodu (Rosja), wrogowie z zachodu (Niemcy, Francja),
- bycie prokurentem USA i realizacja celów USA własnymi środkami (terytorium, polityka, wojsko) stawia nas w sytuacji zagrożenia, jesteśmy jednym z pierwszorzędnych celów dla Rosji – jesteśmy niemalże na pierwszej linii politycznego frontu,
- wydamy bardzo duże środki (choć i tak zapewne za małe w stosunku do potrzeb) na zbrojenia, co nigdy nie jest dobrą inwestycją o ile nie wybucha wojna,
- ograniczenie swobody w polityce międzynarodowej (aczkolwiek nie oszukujmy się, nigdy takowej nie mieliśmy, za czasów PO, to Niemcy kierowali naszą polityką - a ponieważ Niemców mamy tuż za granicą, to ich wpływy w naszym kraju zawsze muszą być bardziej niepokojące niż wpływy położonego za oceanem USA).
Zagrożenia PL:
- Najważniejszym zagrożeniem w obecnej sytuacji dla Polski jest ponowny reset stosunków amerykańsko-rosyjskich. Paradoksalnie im na świecie gorzej, tym dla nas lepiej. Konflikt polityczno-gospodarczy USA – Rosja sprawia, że Polska jest bardzo ważnym ogniwem politycznym dla USA. Potrzeba posłużenia się Polską, jest jednocześnie gwarancją naszej niepodległości. Taka smutna prawda.
- W sytuacji wycofania się USA z polityki w Europie, Polska zostanie osamotniona w UE, projekt Międzymorza rozpadnie się natychmiast, a my zostaniemy sami przeciw wrogo nastawionym wobec nas Niemcom, Francji i Rosji... Francją przejmować się tak bardzo nie trzeba, ale połączone we wspólnym celu dania nauczki niepokornemu sąsiadowi Niemcy i Rosja, są dla nas śmiertelnym zagrożeniem.
- Drugim ogromnym zagrożeniem dla Polski jest wciągnięcie nas w wojnę na Ukrainie. USA może spróbować sprowokować Putina do inwazji na Ukrainę (przyciśnięty do ściany niedźwiedź, pozostając bez możliwości wyjścia/ucieczki, zaatakuje i zagra va bank). W takim scenariuszu to nie amerykańscy, a właśnie nasi żołnierze wkroczą na Ukrainę w celu „bratniej pomocy” i „ochrony ludności zachodniej Ukrainy” przed inwazją „separatystów”. Oczywiście do otwartego konfliktu NATO vs Rosja nie dojdzie, ale może się tak złożyć, że „wojska stabilizacyjne” NATO nawiążą kontakt bitewny z „separatystami”. Innymi słowy pisząc, Polacy i prawdopodobnie Rumunii będą ginąć za ukraińską niepodległość wobec Rosji.
Czytając powyższe, ktoś może stwierdzić, że dobrze, iż PIS wygrało wybory i skierowało Polskę w takim kierunku polityki międzynarodowej, a nie innym. Że Polska stanowi forpocztę dla amerykańskiej politycznej agresji, ale nie jest dzięki temu ofiarą polityki migracyjnej UE.
W mojej opinii ocena ta będzie błędna. To nie PIS wygrało wybory i wciągnęło Polskę w wir polityki USA. To służby USA mające konkretny pomysł na politykę międzynarodową (presja na Rosję) zamontowały niejako w Polsce rząd, który będzie realizował cele Waszyngtonu. Temu właśnie służył tzw. „Spisek Kelnerów”, którym udało się nagrać setki godzin rozmów byłego premiera Donalda Tuska z... Jego prywatnej rezydencji (bo gdyby podsłuchy mieli tylko u Sowy to jeszcze by tłumaczyło ich rzekomą samowolkę).
PIS straci władzę natychmiast, gdy Trump dogada się z Putinem lub nawet jeszcze wcześniej, jeśli jakakolwiek inna polityczna siła w Polsce obieca Amerykanom lojalność i służalczość. Oczywiście za cenę tańszą, niż ta, jaką bierze PIS.
Ale to już na zupełnie osobny artykuł.
pozdrawiam
Krzysztof Wojczal
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1699 odsłon
Komentarze
Generalnie tak
2 Sierpnia, 2017 - 15:08
ale dodałbym jeszcze, że korzyści Polski z takiego obrotu sytuacji geopolitycznej i usadowienia rządów PIS w IIIRP są jak mogliśmy się przekonać, wymierne w brzęczącej monecie, bo poprzez zahamowanie złodziejskich praktyk, coraz więcej pieniędzy, które były wyprowadzane do kieszeni miejscowych i zagranicznych mafii, zasila polski budżet.
Po drugie, z historii wiadomo, że zasadnicze zmiany na scenie geopolitycznej nie następują z dnia na dzień i należy przypuszczać, ze zmiana ostatnia(koniec resetu) daje Polsce i rządowi PIS czas potrzebny do prowadzenia podmiotowej polityki wobec UE a taka polityka realnie wzmacnia Polskę.
Mrzonki amerykańskich administracji, że podporządkują sobie Rosję(tak było po I WS gdy ich agent Trocki oddawał zachodnim koncernom majątek Rosji we władanie na wiele lat, ale przyszedł Stalin i skończyło się eldorado).
Drugim razem spróbowali po wygraniu zimnej wojny ze ZSRR, kiedy to osadzili na Kremlu pijaka Jelcyna, który poszedł dalej niż Trocki i oddawał w prywatne żydowskie ręce majątek Rosji. I znowu przyszedł Putin i skończyło się złodziejskie eldorado.
Wtedy postanowiono za pomocą metody marchewki i kija przyciągać Rosję do Zachodu. Za marchewkę posłużyły ceny ropy naftowej i związane z nimi ceny gazu, które potrafiły w ciągu tego intensywnego "przyciągania do Zachodu" uróść od 2000 do 2008 roku z ~25$ za baryłkę do ponad 140$ za baryłkę w lipcu 2008 roku. Gdy Putin się znarowił i w 2008 roku n ajechał Gruzję, USA wyciągnęły kij i ceny poszybowały w dół by w grudniu 2008 roku osiągnąć około 44$ za baryłkę.
Wygrana w wyborach w 2008 roku Obamy i zapowiedź polityki resetu wobec Rosji spowodowała schowanie kija i wyciągnięcie znowu marchewki.
Ceny ropy podczas polityki resetu USA-Rosja znowu poszybowały w górę, by osiągnąć w szczytowym okresie w marcu 2011 roku około 125$ za baryłkę. Potem nastała "arabska wiosna" i Rosja zaczęła się ustawiać coraz bardziej na nie w stosunku do polityki USA i ceny ropy zaczęły się wahać by po twardym zagraniu Putina w Syrii i stanięciu w obronie Assada doprowadzić do końca erę miłości Obamy z Putinem.
USA zafundowała Rosji Majdan na Ukrainie na co Rosja odpowiedziała zajęciem Krymu i wojną na wschodzie Ukrainy.
Wtedy USA znów sięgnęły po kij i nałożyły sankcje na Rosję a ceny ropy poszybowały w dół i jak na razie oscylują na poziomie minimalnej opłacalności dla Rosji(około 50-55$ za baryłkę).
Wzasadzie, tak
15 Września, 2017 - 13:52
ale nie do końca się zgadzam z ogólnie postawiona tezą, iż albo z USA albo "śmierć". W funkcji czasu (wbrew pozorom) PiS uniezależnia się od USA, przynajmniej politycznie. Militarnie, zgoda jesteśmy na ich garnuszku, ale po reanimacji armii przez ministra "nienawistnika" powoli nabieramy znaczenia, nawet gdyby nastąpił nowy reset. Nie od razu się na nas rzucą, najpierw się zastanowią.
Nie mam zamiaru recenzować całego wpisu, który jest pożyteczny, gdyż dobry pod względem merytorycznym, więc stawiam "pionę" i żałuję, iż tak niewielu czytelników Portalu się zapoznało.
Pozdrawiam serdecznie
Apoloniusz