Nie tylko koni żal
Ranek, za oknem słońce, a mnie budzi ostrzegający pulsujący dźwięk wydobywający się ze śmieciarki, który włącza się automatycznie po wrzuceniu przez kierowcę wstecznego biegu. Później wiadomo, charakterystyczny szczęk i głośny łomot opróżnianych pojemników na śmieci. Spania już nie będzie. Nie muszę wyglądać przez okno. Obraz, jaki towarzyszy tym hałasom znam na pamięć.
Zaczynam przypominać sobie, jakie dźwięki, hałasy oraz towarzyszące im obrazy budziły mnie w słoneczne poranki w przeżywanym w czasach PRL dzieciństwie? Pierwsze, co mi się przypomina to metaliczny brzęk emaliowanych baniek na mleko, z którymi nasze matki pędziły do sklepu by przygotować śniadanie dla swoich pociech. Latem z kolei takim naturalnym budzikiem były uprawiające handel obnośny kobiety krzyczące pod oknami: jagody jagody jagody!!! albo maliny maliny maliny!!! Zdarzało się często, że między bloki zajeżdżały chłopskie furmanki zaprzężone w jednego lub dwa konie, a z nich dobiegało wykrzykiwane męskim głosem reklamowe hasło: kartofle, pomidory, ogórki!!!. Zjawiał się też na moim podwórku jegomość, który waląc jakimś metalowym prętem w kawał wiszącego na rzemieniu żelaza krzyczał: noże ostrzę, noże ostrzę!!! Gospodynie schodziły na dół z marnymi zestawami noży kuchennych i nożykami od maszynek do mięsa. Ustawialiśmy się z kumplami dookoła obserwując wprawne ruchy fachowca wykonywającego swoją robotę na bardzo prymitywnym i wyraźnie już wysłużonym urządzeniu. Te dźwięki i obrazy odeszły już gdzieś na zawsze i pozostały tylko w mojej głowie. Nie ma co się roztkliwiać. Trochę żal, ale tak stać się musiało, bo przecież świat cały czas pędzi do przodu i jak śpiewał Stan Borys:Dawne życie poszło w dal, dziś pierogi, dzisiaj bal / Tylko koni, tylko koni, tylko koni, tylko koni żal
Jednak wraz z tym wszystkim odeszło również coś, co wcale odejść nie powinno i nie musiało. Pamiętam z tamtych dziecięcych lat księży, którzy po ulicach dumnie kroczyli w sutannach, a my chórem i obowiązkowo pozdrawialiśmy ich gromkim - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus, – na co zawsze słyszeliśmy – na wieki wieków amen. Dzisiaj nasi kapłani wtopili się w cywilny tłum i postanowili być incognito. W większości przetrwały przydrożne kapliczki i krzyże, które znam z dzieciństwa, a księża w sutannach chodzący ulicami nagle i nie wiedzieć czemu, zniknęli jak te kobiety sprzedające jagody i maliny, facet ostrzący na podwórku noże, czy konie ciągnące wozy z produktami rolnymi.
Dzisiaj, kiedy przypominam sobie tamtych kapłanów, którzy w czasach głębokiej komuny odważnie demonstrowali swoją postawę i tożsamość, porównuję ich do żołnierzy majora Hubala, czyli Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego, który po wrześniowej klęsce przechodząc do wojny partyzanckiej nie zrzucił polskich mundurów. W ten sposób Hubalczycy dodawali Polakom nie tylko otuchy, wiary i nadziei, ale przede wszystkim siły.
Czyżby wojna wydana Kościołowi przez III RP okazała się bardziej skuteczna i niszcząca niż ta prowadzona przez komunistyczną swołocz? Czyżby Czerskim i lewackiej spółce udało się zastraszyć i zapędzić księży do kruchty? A może kręgosłupy moralne i siła wiary już nie te same, co u kapłanów, których zapamiętałem z dzieciństwa? Drodzy nasi kapłani, na koniec będzie coś, co u wielu z was powinno wywołać wyrzuty sumienia lub choćby tylko wewnętrzny niepokój i poczucie winy. Przypomnę wam te oto słowa kardynała Stefana Wyszyńskiego:
Nie mogę odłożyć pióra zanim nie dotknę tu jeszcze jednej sprawy, która ma dla wspólnoty kleru większe, niż się wydaje znaczenie, a dla Ludu Bożego jest społecznym wyznaniem wiary. Mam na myśli sutannę kapłańską, która nie jest ubiorem w szeregu innych strojów, ale jest wyznaniem wiary przed ludźmi, jest odważnym świadectwem danym Chrystusowi, jest przyznaniem się do Kościoła. Kiedy raz przybrałem ten strój, muszę nie tylko pytać siebie, czy go noszę, ale w rachunku sumienia pytać – jeśli to miałoby się zdarzyć – dlaczego zdjąłem znak wiary i kapłaństwa. Czy z lęku? Ze słabości? Nie! Zdjęcie stroju duchownego to to samo, co usunięcie krzyża przydrożnego, aby już nie przypominał Boga.
Artykuł ukazał się w Warszawskiej Gazecie, a tutaj o „Łajdakach na wizji w TVP”
Polub moją stronę
Nowy numer Polski Niepodległej już jutro w kioskach
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1982 odsłony
Komentarze
Kokos26
19 Maja, 2015 - 12:38
Witaj
Sutanna jest także oznaką sługi Bożego.
A to już nie po myśli co niektórych hierarchów.
Olśnieni blaskiem salonów, zapominają o swej służbie Bogu i Kościołowi.
Pozdrawiam
Tylko ta myśl ma wartość, która przekona kogoś jeszcze
księża
19 Maja, 2015 - 15:33
Niestety czasy księzy niezłomnych wychownych przez wyszyńskiego czy kominka to juz przeszłość, wielu tam koniunkturalistów, cwaniaków czy po prostu lizusów każdej władzy jak np. kardynal Nycz.Ksiądz Malkowski czy Isakowicz -Zalewski to tylko wyjątki potwiersdzajace regułę...
Yagon 12
Nie wypada
20 Maja, 2015 - 06:03
pisać nazwiska tak zacnych duchownych z małej litery i wypada pisać kardynał S. Wyszyński a nie jakiś Wyszyński czy Kominek. Gdyby tak było napisane o Nyczu,wtedy bym nie zareagował.
Bądź zawsze lojalny wobec Ojczyzny , wobec rządu tylko wtedy , gdy na to zasługuje . Mark Twain
Pamiętam zdarzenie na
20 Maja, 2015 - 06:26
Pamiętam zdarzenie na ruchliwej ulicy w Poznaniu w latach 1950-tych. Do chorego (umierajacego?) zdąża kapłan w komży z Panem Jezusem. Musi przejść przez tę ruchliwą ulicę. Widząc ten zamiar motorniczy zatrzymuje tramwaj !!! i umożliwia spieszącemu kapłanowi swobodne przejście.
Szacunek dla Boga, dla kapłana i dla człowieka, który na tego Boga i kapłana czeka.
Dzisiaj nie do pomyślenia!
Jerzy Zerbe
kokos26
19 Maja, 2015 - 23:07
No cóż p.Mirku , świat się zmienia tylko czy aby na lepsze ? Odnoszę podobne wrażenie mijając znajomych kapłanów kroczących po mieście Opolu w "cywilkach" . Najczęściej spotykam kapłanów na codzień posługujących w kościele przy parafii "Jezuitów" z ul.Ks.Czaplaka w Opolu, Wydaje aię iż to zakonnice są bardiej charyzmatyczne w tej kwesti bo zawsze ubrane są w habit. Oczywiście są i tacy pośród opolskich duchownych , którzy nie minęli się z powołaniem i służą Bogu jak i ludziom o każdej porze dnia czy nocy . Niech zatem za przykład prawdziwych pasterzy Kościoła Katolickiego posłuży zgromadzenie braci Franciszkanów także z Opola, ssam wiele Im zawdzięczam i choć mieszkam w okolicy kościoła "Jezuitów" na mszę św, maszeruję aż do centrum właśnie do "Franciszkanów" . W kościele szukam spokoju powagi i ciszy potrzebnej mi by skupić się na modlitwie , To dla mnie sprawa najważnijsza wbrew temu co proponują "nowocześni" Jezuici tworząc w miejsce tradycyjnej mszy coś na kształt ...sam nie wiem do jakiej kategorii należałoby zaliczyć tego rodzaju występy . Byłem tam kilka razy i to mi wystarczyło bym poszukał sobie innego miejsca do kontenplacji z Panem Bogiem,,,
poxdrawiam
-----------------------------------------
Andruch z Opola
]]>http://andruch.blogspot.com]]>