Uniwersytet w czasach postprawdy
Gdy piszę ten tekst jeszcze nie znam wyników głosowania na najważniejsze słowo roku 2017. Tymczasem w roku poprzednim hasłem tym była postprawda, czyli wyraz opisujący świat, w którym fakty nie mają znaczenia. Stało się ono nawet przedmiotem Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej pt. „Postprawda w dyskursie publicznym”, która odbyła się w czerwcu 2017 r. w krakowskiej uczelni Ignatianum.
Na spotkaniu rozpatrywano rozmaite ujęcia tego słowa – na gruncie filozofii, socjologii, nauk o polityce, nauk o mediach, czy o bezpieczeństwie – ale pominięto o dziwo grunt akademicki. Celem konferencji była krytyczna analiza fenomenu postprawdy we współczesnym dyskursie publicznym, ale akademicki pominięto, mimo propozycji interdyscyplinarnego ujęcia badanego problemu.
Krytyczne analizy materii akademickiej – nie tylko słowa postprawda – z przestrzeni akademickiej dawno już zostały wyeliminowane i jest to fenomen czasów dzisiejszych, czasów dominacji postprawdy.
Czy to jest jeszcze uniwersytet ?
Jeszcze do końca ubiegłego wieku najstarszy polski uniwersytet– matka rodzicielka pozostałych rodzimych uczelni – był określany jako korporacja nauczanych i nauczających poszukujących razem prawdy. I takim winien być, ale chyba nie zdołał podołać swoim powinnościom, stąd na jubileusz Uniwersytetu Jagiellońskiego A.D. 2000 z takiej definicji w statucie zrezygnowano.
Poniekąd – paradoksalnie rzecz biorąc – była to decyzja zgodna z prawdą, bo uczelnia nie tylko przestała szukać prawdy, lecz wręcz uznała tę wartość -jak można sądzić po jej poczynaniach – za przeszkodę w podstawowej działalności nowoczesnej placówki dydaktycznej, jaką stała się produkcja jak największej ilości dyplomów i tytułów.
Skąd ta niechęć do prawdy ? Już w czasach PRL z uczelni wyrzucano idealistycznie nastawionych nauczycieli akademickich, którzy razem ze studentami realizowali swe powinności zgodnie z „przestarzałymi” ( w mniemaniu władzy) standardami uniwersytetu, w dodatku oskarżając ich o negatywny wpływ na młodzież ! Inaczej mówiąc – o ‚psucie’ młodzieży, aby nawiązać do akademickich korzeni greckich ( casus Sokratesa).
Uczenie studentów krytycznego myślenia i nonkonformizmu naukowego stanowiło śmiertelne zagrożenie nie tylko dla unowocześnianego uniwersytetu, lecz także dla całego systemu komunistycznego opartego nie na prawdzie, lecz na kłamstwie, konformizmie, bezkrytycznym stosunku do najlepszego z systemów i jego instalatorów/propagatorów, także w systemie akademickim.
Trwająca wiele lat patologia zrobiła swoje . Do tego z roku na rok do wieczności zaczęli odchodzić rzetelni poszukiwacze prawdy rodem z II RP siła rzeczy zostawiając do zagospodarowania przestrzeń naukowcom uformowanych w warunkach kłamstwa. Ci natomiast dali sobie spokój z poszukiwaniem prawdy na uniwersytetach, aby mieć szansę na robienie akademickich karier. I swego dopięli, ale czy to co po sobie pozostawili można jeszcze nazywać uniwersytetem ?
Od poszukiwania do oszukiwania
Po rezygnacji z poszukiwania prawdy nie trzeba było długo czekać na
znalezienie innowacyjnych metod funkcjonowania uczelni. W gruncie rzeczy, i to zgodnie z prawdą, stan dzisiejszy uczelni najlepiej określił rektor UJ na inaugurację nowego roku akademickiego 2016, tego, w którym taką zawrotną karierę robiło słowo „postprawda”. Otóż naukowiec wyznał – „my oszukujemy studentów”. I tak jest. Uniwersytet przeszedł twórczo drogę od poszukiwania (prawdy) do oszukiwania ( studentów, choć nie tylko).
Uczelnia już otwarcie weszła w nowy okres swej działalności – okres postprawdy i wcale się z tym nie kryje. Ten stan nie wpływa negatywnie na oceny uczelni przez akademickie organy kontrolne, dotacje z budżetu państwa (z kieszeni podatników) i miejsca w polskich rankingach, choć spadki w klasyfikacji światowej są widoczne.
Na konferencjach naukowych wdrażanie postprawdy w życie akademickie i tego konsekwencje nie są poruszane. Urzędu cenzury już nie ma, ale tematy tabu są i samo środowisko znakomicie się nawzajem cenzuruje.
Przebierańcy w togach
Przed kilku laty znalazło się jednak kilkunastu profesorów i to Uniwersytetu Warszawskiego zaniepokojonych odchodzeniem ich kolegów po fachu od prawdy, którzy oznajmili otwarcie „Gdyby Uniwersytet kiedykolwiek zrezygnował z poszukiwania Prawdy, to stalibyśmy się tylko zbiorowiskiem przebierańców w togach.”
Na inauguracji roku akademickiego A.D. 2017 na KUL przypomniał o tym abp. Gądecki argumentując „Wszelka kultura uniwersytecka bierze swój początek z człowieczego pragnienia poznania prawdy. Cel każdej autentycznej wyższej uczelni kryje się właśnie w pragnieniu poznania istoty rzeczy, odkrycia jej ukrytej natury oraz nazwania jej po imieniu. Tego rodzaju pragnienie nadaje badaniom naukowym ich godność i wielkość.” Dalej pouczał „Profesor, który postawił sobie jakieś inne cele ponad prawdą, w sensie moralnym przestaje być profesorem wyższej uczelni, choćby posiadał uprawniające go do tego dyplomy. Gdy profesorowie nie odnoszą się do prawdy jako najgłębszej potrzeby własnego intelektu i gdy ta prawda ich nie przemienia, uniwersytet przestaje być uniwersytetem. „ oraz przestrzegając „ Prawdziwe niebezpieczeństwo polega na niewierności nauczyciela akademickiego prawdzie i jej wymogom, zwłaszcza wymogom etycznym „
Duchowny przypomniał jednocześnie to co zostało na uczelniach zapomniane: „ Zadaniem wyższej uczelni jest nie tylko poszukiwanie prawdy oraz wierność prawdzie, ale również przekazywanie prawdy. Nie idzie przy tym o prosty przekaz wiedzy, ale raczej o wdrażanie studenta do myślenia kierowanego przez prawdę.”
To jasny sygnał do konieczności powrotu do tradycyjnego uniwersytetui przywrócenia na uniwersytetach należytych relacji mistrz-uczeń. Ale czy nasze uniwersytety okażą się zdolne do takiego powrotu ?
Uniwersytet autonomiczny
Póki co, nasze uniwersytety są autonomiczne, co często podkreślają szczególnie ich rektorzy. Tego, że nasze uniwersytety są niezależne, ale często od faktów, etyki, a nawet od zwykłej ludzkiej przyzwoitości, na ogół się nie podnosi.
Uniwersytety autonomicznie nie chcą zrywać z komunizmem, z systemem kłamstwa, w którym funkcjonowały przez lata. Fakty świadczące o postawie środowiska akademickiego w czasach komunistycznych, o osobach i strukturach przewodniej siły narodu przewodzącej także uniwersytetom, skrupulatnie są niszczone lub ukrywane przez dziesiątki już lat, co – rzecz jasna – powoduje (samo)ograniczenie wolności badań i prowadzi do fałszowania historii, szczególnie tej dotyczącej uniwersytetów.
Choć niektórzy zauważają, że uniwersytety były matecznikami komunizmu, częściej są przedstawiane jako reduty walki z komunizmem, jako ośrodki stanowiące zagrożenie dla systemu komunistycznego. O represjach wobec antykomunistów się nie mówi, prędzej usłyszymy o ucisku wobec komunistów. Tak , tak, takie są fakty. Ale w czasach postprawdy nie budzą one zainteresowania.
Reforma ? Tak !
W Polsce rząd dobrej zmiany przygotowuje reformę dotyczącą uniwersytetów, ale niestety oderwaną od korzeni, od ich historii. Ma być przyjazna dla tych, którzy wyrośli w systemie kłamstwa, lub zostali przez beneficjentów tego systemu uformowani. Ci, którzy mieli mocny kręgosłup, zachowali twarz, stanowią na uniwersytetach margines, bo tacy na sukces akademicki nie mieli większych szans i stojąc na gruncie prawdy nie nadają się do oszukiwania studentów ( i nie tylko) – są z systemu wykluczeni/wyklęci.
Ale ta reforma też ich wyklucza, jakby dostosowywała się do czasu postprawdy, do standardów wypracowanych i zweryfikowanych w czasach komunizmu i kultywowanych przez lata III RP.
Minister – reformator się zastrzega, że nie ma kompetencji jeśli chodzi o poznanie fundamentów akademickich, o odpowiedź na pytanie – skąd się wzięły obecne kadry akademickie ? Zdaje sobie sprawę z niedoboru elit, ale jakby nie chciał poznać przyczyn tego stanu rzeczy. Czy można uleczyć organizm jeśli nie wiadomo na co i dlaczego choruje ?
Trudno być optymistą, aby taka reforma mogła spowodować dobrą zmianę.
Uniwersytet jest w zapaści, wymaga reformy i to radykalnej, przeprowadzonej na fundamencie prawdy, aby uczelnie wróciły do swej misji – poszukiwania prawdy i to wspólnego – profesorów oraz studentów, a nie funkcjonowały tylko jako centra oszukiwania, fabryki dyplomów i tytułów zarządzane przez przebierańców w togach w czasach postprawdy.
Tekst opublikowany w miesięczniku Nowe Państwo nr 1/2018
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3300 odsłon
Komentarze
Uczelnie w III RP bardziej skomunizowane niż w PRL
7 Stycznia, 2018 - 11:33
Zupełnie niedostrzegany fakt - Po czystkach i "weryfikacjach" stanu wojennego, kiedy usunięto sporą część kadry dydaktycznej za zaangażowanie w Solidarności, uczelnie stały się bardziej skomunizowane niż w latach 70-tych. Ten stan utrzymał się w III RP. Taki mechanizm występował również w odniesieniu do sądów czy redakcji.
Leopold
Ten fakt od dawna dostrzegłem
7 Stycznia, 2018 - 16:47
Ten fakt od dawna dostrzegłem i piszę o nim od lat- co najmniej dziesiątki tekstów, ale fakt że inni - szczególnie decydenci akademiccy- nie chcą tego dostrzec. Nie bez przyczyny - są beneficjentami tych komunistycznych czystek. Ci uformowani w II RP w latach 70-już całkiem odchodzili, stąd skomunizowanie rosło a III RP ten stan rzeczy utrwaliła.
Józef Wieczorek
@ Leopold
8 Stycznia, 2018 - 13:52
Wyczyszczono uczelnie techniczne ze specjalistów. Do dzisiaj kuleją laboratoria. Po ćwierćwieczu zaproponowano mi ponowne uruchomienie aparatury ! Ćwierć wieku w fizyce ciekłych kryształów ....
warto przeczytać dla
7 Stycznia, 2018 - 17:02
warto przeczytać dla uzupełnienia
( nadal aktualne)
Jak profesoria ochrania esbecję
https://blogjw.wordpress.com/2016/12/12/jak-profesoria-ochrania-esbecje/
Józef Wieczorek
"Postprawda"!
7 Stycznia, 2018 - 19:17
Podoba mi się ten dziwoląg logiczno-lingwistyczny. Obawiam się jednak że ci którzy nie są związani z nauką, mogą nie dostrzec o co chodzi. To coś jak postmodernizm i różne inne "posty". Przebierańców można się pozbyć tylko wówczas gdy pozbędziemy się naczelnego bóstwa naukowców - prestiżu, wyrażanego w ilości publikacji w tak zwanych "dobrych czasopismach". Problem jest niestety nie tylko "nasz", lecz całego świata. Obaj wiemy że istnieją profesorowie (nominowani) których kariera opiera się na punktowaniu publikacji z tak zwanej "listy filadelfijskiej". Od tego powinno się zacząć. Ale żeby zacząć, potrzebni są ludzie kompetentni. Nie marionetki zliczające punkty.
Mente et malleo
pozdrawiam
Honic