12 Kwiecień 2010.
12* Kwiecień 2010. Zdzwoniliśmy się z kolegą z którym często razem wracaliśmy z pracy. Kolega dr.inż. po MEL, MEL to skrót nazwy wydziału Mechaniki Energetyki i Lotnictwa. W tym czasie kończył badania na zlecenie Boeinga elementów ruskich samolotów, (Te elementy były lepsze od amerykańskich, dlatego boeing był ni) Najlepszy specjalista od kadłubów samolotowych jakiego znam. Obecnie już jak ja na emeryturze. No więc kolega wyciąga w pociągu jakiś tygodnik, mógł to być Newsweek, gdzie na rozkładówce widnieje doskonała fotografia rozbitego samolotu. Przez całą drogę tłumaczy mi, że to musiał być wybuch, że tylko w czasie wybuchu ciśnienie rozrywa kadłub samolotu wzdłuż, gdyby samolot spadł na skutek awarii i uderzył w ziemię, to został by zgnieciony, a on został rozerwany. Pokazywał jakąś listwę biegnącą wzdłuż samolotu tłumaczą, że tylko w czasie wybuchu może zostać ona zerwana, że właśnie na siły działające wzdłuż samolot jest najbardziej odporny. Nigdy więcej tak dobrego zdjęcia prawie w całości tego rozbitego samolotu już nie widziałem. Na tym zdjęciu był on rozerwany na dwie części, tak jakby ktoś ciągnął go za ogon. Musiało być ono zrobione zaraz po rozbiciu samolotu. Kilka lat później na pytanie czy "starsi i mądrzejsi wybili mu ten pomysł z katastrofą z głowy, smutno się uśmiechnął. Nic nie robiłem do tej pory nic z tą wiadomością, nie chciałem mu szkodzić, a on nie wiem, większy prawicowiec ode mnie. Ojciec jego leśniczy był w Katyniu uciekł. Kilka razy grałem z nim w brydża. Porządna rodzina. On wyciągał mnie do Hybryd na spotkania urządzane przez klub Ronina.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2989 odsłon