O łozowaniu na KOD

Obrazek użytkownika Honic
Kraj
Chyba każda grupa którą łączy wspólnota działania i zainteresowań lub miejsca przebywania, poczynając od plemion i narodów, poprzez środowiska zawodowe, wyższe uczelnie, skończywszy na pensjonariuszach koszar dawniejszej Zasadniczej Służby Wojskowej, zakładów penitencjarnych oraz ulicznych gangach wytwarza swoje specyficzne słownictwo, użytkowane w ich i tylko ich wąskim kręgu.  
Krzysztof Łoziński jest autorem publikacji "Trzeba założyć KOD" dokonanej na portalu "Studio Opinii" szefowanym przez samego Stefana Bratkowskiego, w dniu 18 listopada 2015 r. Podobno historia "KOD", a przynajmniej jej oficjalna część,  rozpoczęła się od momentu tej publikacji. 
Krzysztof Łoziński, o którym opinie są bardzo zróżnicowane, znany jest także jako pisarz, wydawca, mistrz wschodnich sztuk walki, opozycjonista, ofiara działań bezpieki, alpinista i taternik. Jak sam stwierdza, jest w tym ostatnim środowisku "postacią powszechnie znaną, choćby ze względu na dorobek górski". W czasopiśmie "Taternik" nr. 1-2/2000 str. 51 w artykule "Słowniczek taterników i taterniczek" autorstwa Beaty Słamy, pod hasłem "wyłozować kogoś, łozowanie" napisano: "Wyłozować kogoś, łozowanie - wystawić do wiatru (od nazwiska Krzysztofa Łozińskiego, autora słynnego powiedzenia: "Mogę iść ale będą jaja". Łozuje się na coś: "na klamkę" (zabiera się klamkę od pokoju w którym śpimy, partner nie może wejść i molestować nas żebyśmy wstali), "na pogodę" (mimo słonecznej pogody wmawiamy partnerowi że zaraz nastąpi całkowite załamanie), "Na chorobę" (udajemy chorego). Jeżeli, nie daj Boże, będziemy zmuszeni do wyjścia, możemy wyłozować kogoś w trakcie wspinania. Do legendy przeszło łozowanie "na żyłkę"; wmawiamy partnerowi że pękła nam pewna tajemnicza, niewidoczna żyłka i zaraz wykrwawimy się na śmierć, zarządzamy więc wycof. Po powrocie do schroniska stan naszego zdrowia ulega gwałtownej poprawie". 
Tekst ten stał się podstawą pozwu Krzysztofa Łozińskiego do Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 12 grudnia 2000r. przeciwko Polskiemu Związkowi Alpinizmu o ochronę dóbr osobistych. Domagał się on od redakcji "Taternika" przeproszenia za "oszczerstwa", zasądzenia na rzecz powoda sumy 20 000 zł z odsetkami od daty wszczęcia procesu oraz pokrycia kosztów procesu i zabezpieczenie powództwa. Nie był to jego pierwszy proces wytoczony przeciwko PZA o zapłatę. Dla zainteresowanych - szczegóły opublikowane są w kwartalniku "Taternik" nr. 4/2000. Fakt ten stał się w następnych latach tematem licznych komentarzy i opinii, w części do dziś ogólnodostępnych w Internecie. W kolejnych, późniejszych słownikach gwary taternickiej "łozowanie" jako "robienie kogoś w konia" funkcjonuje nadal, tyle że bez informacji dotyczacej etymologii słowa. Termin ten zaistniał więc na stałe w slangu taternickim a dzięki sprawie sądowej stał się znany szerzej, jakkolwiek oficjalnie funkcjonuje już bez skojarzenia z nazwiskiem delikwenta któremu zawdzięcza swe zaistnienie. 
Komentarz ze strony redakcji "Taternika", "W odpowiedzi na pozew", autorstwa p.o. prezesa PZA Wojciecha Swięcickiego określiłbym jako łagodny i ugodowy. Cytuję fragmenty: "Jest jednak faktem, że z osobą Krzysztofa Łozińskiego vel Łozy wiążą się liczne, na ogół śmieszne anegdoty, które były powszechnie znane już w połowie lat 70., a więc w czasach gdy SB zajmowała się raczej innymi osobami niż bywalcy taboriska przy Morskim Oku. Ponadto należy uczciwie stwierdzić, że dorobek górski Krzysztofa Łozińskiego nie znalazł jeszcze uznania w oczach historyków taternictwa. Na razie trwają dyskusje na temat pierwszeństwa na niektórych ścianach, spory co do rzeczywistego przebiegu dróg oraz ich trudności, a ponadto (o zgrozo), ciągle są nie rozwiane wątpliwości w kwestii prawdziwości niektórych relacji. Nie ma się zresztą czemu dziwić, gdyż zwłaszcza w przypadku przejść dokonywanych samotnie, opinia publiczna często nie daje wiary nawet bardzo wybitnym alpinistom (...) Od pięciu lat przed różnymi sądami w Warszawie toczy się proces o zapłatę, który wytoczył Krzysztof Łoziński najwyraźniej niezadowolony z z rozliczeń finansowych związanych z wydawaniem kwartalnika "Taternik". (...) Niektórzy są wielcy, niektórzy mali, niektórzy tylko śmieszni. Ale żyją w anegdocie! I co więcej żyć będą, gdyż stali się postaciami legendarnymi."  
Sformułowanie "łozować na KOD" wydaje mi się więc uprawnione do istnienia i obecnie już nie zagrożone pozwem za "oszczerstwa". Jest też - jak wierzę - całkiem zrozumiałe. Polecam.
 
Wykorzystane linki:
 
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (3 głosy)