Towarzyszu, oddaj krowę!

Obrazek użytkownika glowiak
Humor i satyra

Było późne czerwcowe popołudnie roku 2035. Mimo, że według kalendarza było lato, na dworze było minus dziesięć stopni, i jak okiem sięgnąć wszędzie leżała gruba warstwa śniegu.

Jak codziennie, pan Zdzisław Kułak przemierzał trasę ze swojego domu do swej stodoły, aby sprawdzić, czy z krową wszystko w porządku.

Mieszkał na wsi, daleko od jakiegokolwiek miasta.

Jego gospodarstwo nie było duże, ledwie kilka hektarów. Na nim też mieścił się jego dom, oraz stodoła, w której podczas mrozów siedziała krowa.

Krowa ta dawała mleko. Mogłoby się zdawać - nic nadzwyczajnego, ale nie.

Nie uwierzą państwo, ile ludzie płacili, za prawdziwe mleko.

Tak dużo, że pan Zdzisław utrzymywał się właściwie z tej jednej krowy.

(choć teoretycznie handel produktami niewegańskimi był nielegalny, więc wszystko było w sekrecie)

Wszedł do stodoły.

Stojąca tam czarna krowa w kropki bordo gryzła trawę kręcąc mordą.

Żuła sobie spokojnie siano jak gdyby nigdy nic odpoczywając sobie.

Krowa ta nie była jakiejś wykfintnej rasy, ani w ogóle. Po prostu krowa jak krowa.

Krowa ta była praktycznie wszystkim, co pan Zdzisław miał. I był z tego bardzo dumny.

Co jak co, ale posiadanie czegoś - a co dopiero krowy - było w tych ciężkich czasach dumą człowieka.

Odkąd Europejskie Imperium zakazało własności prywatnej, a wszystkie zwierzęta hodowlane zagazowano (dla dobra klimatu oczywiście), niewielu miało cokolwiek.

Ludzie w miastach wszystko mieli na subskrybcje. Auta, czajniki, nawet klapki.

A pan Zdzisław miał krowę. Na właśność!

Czuł się z tego powodu prawdziwym szlachcicem.

Gdy kiedyś przyszli do niego euroubecy, schował tą krowę, i tak zostało.

O! Coś było nie tak! Ktoś rozchylił deski i wszedł.

Kilku ktosiów właściwie.

Weszło pięciu osobników, których płci nie wolno było ustalić pod karą śmierci.

Jeden z nich był pulchny jak samochód. Ubrany był w stary zielonoczarny mundur z mnóstwem medali, zaś na głowie miał hełm ze szpiclem, na którym naczepiona była czerwona gwiazda.

Pozostali mieli broń.

Dowódzca oddziałku odezwał się:

- Priwiet towarzyszu! Jesteście aresztowani za działalność wywrotową, zrzucanie stonki, działanie przeciw klimatowi i klimatycznemu socjalizmowi!

Pan Kułak nic sobie z tego nie robił:

- A to co? Sia nie przyczepicie. Nie ma ino do czego. Krasula siedzi tu, i wytwarza mi prąd.

Faktycznie, krowa miała ogromne "majty", od których odchodził kabel prowadzący do jakiejś mruczącej maszyny.

Oficer się wściekł:

- Nie wolno posiadać!

- A czy ktoś powiedział, że jo posiada? Krowa tu stoi ino, bo tak chce. A zapytajże sia ja pan, kogo ona. Ino nie odpowie, bo to krowa! - roześmiał się

- Muuuu! - zaryczała krowa

- Ta krowa jest zrobiona z mięsa! Mięso jest zakazane! - oficer był cały czerwony ze złości

- A czym odróżnisz to mięso od tego waszego świństwa z laboratorium?

- PRZEZ TĄ KROWĘ NASTĘPUJE GLOBALNE OCIEPLENIE!!!!!!

- To dobrze, trochę mi się już znudziły te mrozy.

Oficer nie wytrzymał. Zaczął krzyczeć:

- Nie możemy popadać w pułapkę prawniczego formalizmu!!!! Na demokrację bitewną, zastrzelcie go!!!!!

Żołnierze jakoś się do tego nie garnęli. Jeden z nich przyznał niepewnie:

- Ale właściwie to on ma racj...

Nie dokończył, bo oficer go zastrzelił.

Inni żołnierze przerażeni już gotowali się do strzału, gdy tu nagle krowa rozpędziwszy się uderzyła rogami w oficera.

Zrobiwszy dziurę w ścianie przeleciał on do pomieszczenia obok, gdzie wylądował w odchodach tejże krowy.

Tak oto się wygrywa z klimatycznym komunizmem.

Twoja ocena: Brak Średnia: 4.5 (2 głosy)