09. Z SD do UB: „Transformacja” Niemców w resorciaków PRLu

Obrazek użytkownika Eugeniusz Kościesza
Kraj

Postanowieniem moskiewskiego Politbiura  z 21 lipca 1944 roku na bużańsko-wiślańskim obszarze okupowanej Polski powołano sowiecką atrapę polskiego rządu  pod szyldem PKWN-KRN. Marionetkowego organu mającego autoryzować jako polskie, sowieckie  dekrety okupacyjne dla ludności polskiej. 27 lipca 1944 na lotnisko w Chełmie dwa sowieckie transportowce dostarczyły z Moskwy dwudziestu kilku cywilów głównie Aszkenazistów -litwaków  – członków onego powołanego przez Sowietów PKWN-u. 15-tego sierpnia występując jako rzekomy rząd polski w Lublinie,,ogłosili” oni  tzw. Dekret o likwidacji Policji Państwowej[1],  zastępując ją ,,Milicją Obywatelską” powoływaną z terenowych grup zbrojnych Armii Ludowej (AL.) podległych poprzez PPR pod NKWD[2]. Równocześnie powołano policję polityczną pod nazwą Resortu, a następnie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.

Za tymi zredagowanymi uprzednio na Kremlu tzw. dekretami stały określone powody polityczne i sowieckie wytyczne na rzecz  wdrożenia nowej okupacji Polski . Nowa moskiewskiego nadania władza potrzebowała nowego i posłusznego sobie i wobec Sowietów organu przymusu, stąd polską Policję Państwową jako tzw. „policję granatową” propagandowo oskarżano o udział „w faszyzacji ustroju przedwojennego i o wojenną kolaborację z Niemcami”. W sytuacji powojennego chaosu, samo tylko rozwiązanie i eksterminowanie przez okupantów doświadczonych  funkcjonariuszy tej autentycznie polskiej formacji, a powołanie na jej miejsce organizacji zasilonej wyłącznie tzw.  partyzantami z  grup rabunkowo-likwidacyjnych GL/AL[3], siłą rzeczy przyniosło więcej społecznej szkody niż pożytku całej ludności polskiej. Taki awans personalny dotychczasowych kryminalistów i analfabetów jednoznacznie wskazywał na nieczyste intencje stojące za powołaniem owej Milicji.  Jak się zresztą okazało w ciągu  drugiej połowy lat czterdziestych,  formacje te służyć miały nie powszechnemu bezpieczeństwu, ale  tworzeniu czekistowskich struktur  terenowych najniższego szczebla.

Jednak już na starcie tej formacji powstał niebagatelny problem dla jej inicjatorów i decydentów , którzy w międzyczasie pod ochroną NKWD przenieśli się do Łodzi, a następnie do Warszawy jako nowa władza nadzorcza na bużańsko- odrzańskim obszarze okupowanej Polski. Tu już ujawnił się dla niej problem kadrowego zaplecza. Całe ówczesne kadry Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego stanowiło 200 absolwentów kursu szkoly NKWD w Gorkim z 1941 roku  i tyluż po podobnym kursie  NKWD w Kujbyszewie w  1944 roku , łącznie dwało to wszystkiego czterystu polskojęzycznych funkcjonariuszy głównie żydów-litwaków, jako cała czekistowska-oficerska obsada  na wszystkie WUBP-y i PUBP-y od Bugu po Odrę ![4]    

Nie wiele lepiej miała się sprawa z kadrami MO. Ponieważ w swym apogeum istnienia tj. w okresie przechodzenia w Polsce z okupacji niemieckiej na sowiecką, w lipcu 1944 cała ,,Armia Ludowa” liczyła jedynie 6 208 ludzi, zaś oddziały „polskie” podległe poprzez tzw. ,,Polski Sztab Partyzancki” Politbiuru w Moskwie obejmowały 2 300 ludzi [5], tj.  łącznie dawało to niecałe 9000 tyś ludzi.  

Świadczyło to jednoznacznie o niewspółmiernej do najbardziej minimalnych potrzeb samego utrzymania się, szczupłości zaplecza personalnego owych policyjnych formacji ,zarówno wobec wielkości okupowanego terytorium jak i populacji zamieszkującej go ludności. O nikłym, zapleczu politycznym nowej władzy[6] na przyznanych jej przez sowieckiego okupanta obszarach Polski, mówił referat W. Gomułki, wygłoszony na plenum KC PPR w maju 1945 r:,,Kryzys polityczny wyrasta z trudności. Z Wojsk Wewnętrznych trzy bataliony odeszły do lasu. W ciągu kwietnia zdezerterowało 2000 ludzi. To są nasze trudności organizacyjne, nieopanowanie, nieudolność. Ale te nasze trudności wynikają z czegoś . Gdyby było oparcie w społeczeństwie, nie mielibyśmy tych faktów. (..) W stosunku do Rządu tymczasowego istnieje nieufność pogłębiona całym szeregiem faktów. Nie jesteśmy w stanie walki z reakcją przeprowadzać bez Armii Czerwonej. To coś mówi o bazie (..) Niesłusznym byłoby żądanie wycofania wojsk [sowieckich]. Nie mielibyśmy swoich sił aby postawić na ich miejscu.”[7]

Stąd dla swego utrzymania się jako władza reżim tow. Bieruta miał w swej dyspozycji na obejmowanym obszarze blisko 25 dywizji Armii Czerwonej i 15 zmotoryzowanych pułków NKWD[8]. Ale jako władza ludowa wypadało się mu wykazać wobec swoich moskiewskich mocodawców jakimś realnym poparciem społecznym oraz możliwościami przenikania w głąb inwigilowanego  społeczeństwa.  A przecież  to ostatnie zadanie było niewykonalne nawet dla najbardziej bystrych,ale jedynie  rosyjskojęzycznych enkawudzistów, na wyłącznie polskojęzycznym obszarze.   

Stąd w latach 1944-45 werbowano do onej milicji nie tylko tych uprzednio już namaszczonych przez NKWD kandydatów, lecz w tym okresie instalacji  sięgano po miejscowych ochotników,także   tych będących polskiego pochodzenia (wg odgórnych wytycznych przy zaciągu spośród polskiej ludności preferować miano najlepiej  osobników z wykształceniem co najwyżej podstawowym, a najchętniej życiowo zdemoralizowanych, w tym przedwojennych kryminalistów).

Jednak u kresu wojny i zaraz po, wiele obsad posterunków powstawało samorzutnie i oddolnie bez sterowania z Warszawki. Ponadto, na przełomie 1945-46 nawet spośród oficerów MO, jedynie 8–10 proc. deklarowało przynależność do PPR, jednak zdecydowana większość podoficerów i szeregowych do niej nie należała, ani aspirowała. Ponadto w czasie okupacji znaczna część ówczesnych zaciągających się ochotników otarła się uprzednio o polską konspirację. Dla nich wstąpienie w szeregi Milicji był to zapewne naturalny wybór, gdyż wcześniej wchodzili w skład lokalnych grup samoobrony Armii Krajowej czy Batalionów Chłopskich.  Stąd  AK-owcy, którzy po operacji burza pozostali na wolności i nie ujawnili patriotycznej przeszłości nowemu sowieckiego okupantowi i jego czekistowskim grupom pacyfikacyjnym NKWD /UB, także oddolnie tworzyli posterunki Milicji Obywatelskiej zabezpieczając spokój,  porządek i bezpieczeństwo ludności polskiej na własnym terenie. Wielu z ochotników  wstąpiło w szeregi milicji, ponieważ posiadło nie tylko znajomość unitarki,  posługiwaniem się bronią, wywiadem terenowym  i patrolowaniem, a także miało kontakty z czasu I -szej konspiracji, odpowiednią partyzancką praktykę, w tym  dbania o powierzoną swej opiece społeczność, ponadto pamiętało prestiż i wysoką pozycję, jaką cieszyła się przed wojną Policja Państwowa.

Owe ówczesne obsadzanie dołów tych formacji przez etnicznych Polaków-ochotników było możliwe ,tylko dlatego że enkawudziści i delegowani na nowy obszar bezpieczniacy UBP zwykle nie byli w stanie dokonać na bieżąco weryfikacji personalnej nowych milicjantów. Po za tym, na terenach gdzie posterunki obsadzone zostały dotychczasowymi partyzantami AK i BCH było tam znacznie bezpieczniej, niż tam gdzie były one obsadzane przez preferowanych ze strony aszkenazistowskiego kierownictwa MBP: analfabetów i dotychczasowych kryminalistów i mniejszości etniczne. A bezpieczniejsze   ponieważ te autentycznie polskie obsady realnie chroniły  ludność przed bandami rabunkowymi, czy nawet przed grabieżami i gwałtami wtedy powszechnie dokonywanymi przez czerwonoarmistów jednostek stacjonujących w Polsce.    Część z nowych funkcjonariuszy zaciągnęła się zreswztą w szeregi MO za zgodą  swoich konspiracyjnych dowódców, tym samym stając się dla nich ważnymi ogniwami siatki wywiadowczej. W wielu miejscowościach obowiązywała co najmniej umowa o nieagresji ,a często wręcz pokojowa koegzystencja posterunków milicji i wciąż walczących z okupantem powstańczych oddziałów patriotycznego podziemia.

Na takie postawy polskiego pochodzenia funkcjonariuszy milicji miały  niebagatelny wpływ krzyżujące się naciski: z jednej idące ze strony utrwalanej przez Sowietów władzy, z drugiej oddolne, społeczne i moralne. Milicjanci, w większości synowie polskich włościan  tworzący posterunki terenowe MO  mieli stać na straży samozwańczej tzw. „władzy ludowej” i sojuszu z okupującym i pacyfikującym  Polskę „bratnim Związkiem Radzieckim”, a walczyć z tzw. „bandami podziemia” złożonymi w większości z chłopskich synów nieraz dotychczasowych towarzyszy broni czy własnych krewnych. Jako obrońcy tzw. porządku publicznego  mieli bezpośrednio realizować hitlerowską rodem politykę rabunku polskich wsi wdrażanego metodą przymusowych kontyngentów. Stąd większość z nich, chłopskich synów, obsadzających terenowe komendy i posterunki MO, jak i większość polskiego pochodzenia społeczeństwa nie legitymizowała ani rządzących, ani ich celów politycznych, ani stosowanych zbrodniczych przez moskiewski reżim  środków. Dlatego polskiego pochodzenia  milicjanci stawać musieli wobec niełatwych psychicznie wyborów moralnych. Opowiedzenie się po stronie sowieckiego nadania władzy oznaczało wyobcowanie się niczym Judasze wśród  ogółu Polaków i tym samym uprawnione oskarżenia o zdradę, i kolaborację ze zbrodniczymi enawudziackimi  formacjami Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego. Porzucenie milicyjnych etatów wiązało się zaś z pozbawieniem jakiejkolwiek ochrony lokalnej ludności, w tym i własnych rodzin i wydanie na mordy ,gwałty ,grabieże  dokonywane ze strony  band rabunkowych , krasnoarmiejców i ubeckich  prowokatorów często podszywających się za oddziały polskiego podziemia, czy łaknących polskiej krwi nadal działających po wojnie band UPA.

Jak w praktyce przekładała się owa niepisana umowa o nieagresji między podziemiem niepodległościowym a polskiego pochodzenia funkcjonariuszami MO ? Tylko na samej Białostocczyźnie w ciągu 1945 r. podziemie zdobyło a ściślej rozbroiło bez strat 85 posterunków Milicji – niektóre nawet kilkakrotnie (np. posterunek w Boćkach był zajmowany ponad 10 razy)[9]

Tę postawę unikania bratobójczej wojny ze strony polskich funkcjonariuszy milicji ukazuje charakterystyczny przykład akcji hurtowego rozbrajania posterunków MO przeprowadzonej w maju 1946 przez 5-ty  szwadron V Brygady Wileńskiej, dowodzony przez podporucznika czasu wojny, Zdzisława Badochę -„Żelaznego”. 19 maja 1946 roku, przejeżdżają zdobycznym Studebakerem ponad 100 kilometrów, rozbrajając  po drodze wszystkie posterunki milicji w Kaliskach, Osiecznej, Osieku, Skórczu, Lubichowie, Zblewie i w Starej Kiszewie. Rozbrajają milicjantów (wystawiając im pokwitowania za odebraną broń), niszczą połączenia telefoniczne i palą dokumentację operacyjną  tworzoną na użytek nowych okupantów. Załogi posterunków złożone wyłącznie z Polaków nie stawiają oporu, partyzanci zaś nie robią im krzywdy. Ujętych funkcjonariuszy milicji lub żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, o ile nie „wsławili” się zbrodniami przeciwko ludności polskiej albo nie atakowali oddziałów podziemia – zawsze puszczają wolno. Co innego z funkcjonariuszami UB i NKWD. Tych żołnierze „Łupaszki” od zawsze uznają za członków organizacji zbrodniczej, podobnie jak wcześniej funkcjonariuszy Gestapo i członków SS. Dlatego w Starej Kiszewie rozstrzeliwują pięciu ubeków i jednego enkawudzistę, a wszystko przy biernej postawie tamtejszych milicjantów.   

Wobec takiej postawy polskich funkcjonariuszy MO , dla nadzorujących Ministerstwo Bezpieczeństtwa Publicznego Chazrów -litwaków, dalsze obsadzanie największej liczebnie  formacji policyjnej świadomymi swej narodowej i religijnej przynależności  etnicznymi Polakami, byłoby wielkim spowolnieniem planowanej eksterminacji, skolonizowania kraju Polaków polityką wywłaszczeń pod szyldem kolektywizacji. A to z kolei mogło grozić personalną wymianą przez tow. Stalina dotychczasowych aszkenazistowskich zarządców na stołkach w Warszawie.

Stosunek sowieckich litwaków stanowiących ogół kierownictwa Ministerstwa jak i Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego do obecności wrogiego (bo polskiego) elementu etnicznego w formacjach MO ilustruje cytat ze szkolenia jakie dla funkcjonariuszy milicji prowadził sowiecki ubek o już przybranym polsko brzmiącym  nazwisku ppor Stefan Wąsik: „ Do naszych szeregów mogą przenikać wrogowie –byli akowcy . Należy się ich pozbywać. Wysyłać ich na pierwszą linię podczas wymiany strzałów z bandytami. Od tyłu pada strzał i AK-owiec załatwiony. Jest bohater, zginął w akcji. Nikt nie udowodni jak było naprawdę.” [10] 

Jasno taki stosunek do obecności Polaków w Formacjach MO deklarował już zawczasu w swoim rozkazie już z 19 października 1944 r. szef polskojęzycznej bezpieki, żyd-litwak  o przybranym nazwisku Stanisław Radkiewicz, w którym stwierdził w oficjalnym rozkazie ,że „wrogów (sowieckiego) ludu”, trzeba się  trwale pozbyć z tych  nowo tworzonych przez sowiecki reżim formacji [11].

Stąd już od drugiej połowy 1945 r masowo zwalniano Polaków z Milicji Obywatelskiej. Już w tymże 1945 roku  kilkadziesiąt tak „zdemoralizowanych” posterunków milicji w całości zostało rozwiązanych przez służby wewnętrzne Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego . W całym kraju trwała akcja  weryfikacji kadr w MO. Na przykład w Gdańsku zwolniono w 1945 r. 3 tys. osób, w woj. śląsko-dąbrowskim – 1,6 tys., na Dolnym Śląsku – ponad 2 tys. etnicznych  Polaków. W tym kontekście oczyszczania formacji MO z etnicznych Polaków , bardziej zrozumiałe wydają się motywy ukartowanego wskazania  polskiego  pochodzenia milicjantów w zainscenizowanej  przez NKWD –MBP prowokacji kieleckiej z 1946 r, jako współuczestników rzekomego „antysemickiego pogromu żydów w Kielcach.

W związku w brakiem czekistowskiej gotowości polskich ochotników do pacyfikacji własnych rodaków w sowieckich formacjach Milicji Obywatelskiej, warszafkowy główny   krąg decyzyjny sowieckiej dyktatury  w osobach Bermana,  Bieruta i Radkiewicza, oraz gen  NKWD Sierowa[12]  zdecydował po sięgniecie  po będące praktycznie pod ręką, tak mu potrzebne,  już wykwalifikowane , wyszkolone i mentalnie oddane takowemu celowi, lecz inne niż polskiego etnicznie zaplecze dla kadr dla Milicji Obywatelskiej i Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego .

Stąd mocą decydentów z Warszawy, wskazanie na werbunek do formacji MBP  padło na najwłaściwszych do realizacji planowanych celów, czyli na Niemców.  Szczególnie tych Niemców wywodzących się z przedwojennej mniejszości niemieckiej w Polsce, czyli  Folksdojczy grupy I. Grupa przebywająca w 1945 r na obszarze wiślańsko-odrzańskim licząca blisko 200 tys. mężczyzn w wieku poborowym. Osobników, którzy w większości posiadali jeszcze w Niepodległej w Polsce polskie obywatelstwo, często polskie dokumenty i jako taką znajomość języka polskiego. Umiejętność tę wykorzystywali wszyscy  jej członkowie w wieku poborowym, działając od 1939 r formacjach  Selbstschutzu, a następnie  GeheimeStaatsPolizei (Gestapo), SD i innych formacjach Algemeine SS na obszarze okupowanej przez Niemców Polski . Otóż, co logicznie i oczywiste: funkcjonariusze SS, Gestapo i wszelkich formacji policyjnych eksterminujących Naród Polski w latach 1939 -1944,  zostali  postawieni wobec konieczności szybkiego wyboru w obliczu nagłej i błyskawicznej ofensywy styczniowej w 1945 r . Jako funkcjonariusze formacji policyjnych nie wojskowych (A że byli to tchórze zdolni jedynie mordować ludności cywilną ), zamiast  wybrać honorową śmierć w obronie Berlina, 1000-letniej Rzeszy i Fuhrera.  już po załamaniu ostatniej niemieckiej ofensywy w Ardenach,  w warunkach  Ofensywy Styczniowej najprościej i największą  szansą, dla tychże osobników aby przeżyć, wystarczyło im zrzucić swój esesowski mundur ,zdezerterować i pozostać w cywilnych łachach na zmieszakałych przed wojną trenach na Pomorzu Śląsku, czy Kraju Warty podszywając się  jako rzekomo prześladowani Polacy. To też w większości  wszyscy nadal  żyjący z  byłych selbstschuztów i gestapowców w 1945 roku zrobili. Czemu większość?  Bo co innego ,aby przeżyć,  mogli zrobić owi dotychczasowi  ss-owcy i gestapowcy, którzy znając jako tako mówiony język polski , niż podszywać się za represjonowanych Polaków wywiezionych na roboty do Rzeszy. Poza tym dzięki temu,  mogli wrócić legalnie do własnych przybytków.

Jako bezwzględni eksterminatorzy prawdziwych polskich elit, nie ustępowali sowieckiemu NKWD. A następnie, o ile nie zostali zlikwidowani przez Polskie Państwo Podziemne[13], to owym selbstschutzom- gestapowcom -nie tylko nie spadł im włos z głowy w PRL! Z powodu nabytych w okresie I okupacji  „kwalifikacji”, zostali w całości objęci nieformalną amnestią przez sowieto-chazarski reżim w Warszawie[14]. Po sowieckich sołdatach oddelegowanych do LWP, po  Żydach –litwakach w we władzach i MBP, stali się kolejną uprzywilejowaną kastą etniczną postawioną ponad represjonowanymi Polakami.

Stąd ogłoszonymi zaraz po wojnie dekretami tow. Bieruta , jak tymi

O obywatelstwie polskim ludności obszarów Ziem odzyskanych i obywatelstwie polskim ludności obszarów byłego wolnego Miasta Gdańska”[15], znający język Polski (-a znali lepiej niż ekawudziści ,czy przywleczone z Rosji sowieckie Chazary- liwaki)  byli hitlerowscy zbrodniarze SS  i ich pomiot biologiczny przybrali niczym wilk owczą skórę „obywatelstwo polskie”, dzięki ustawie o zmianie imion i nazwisk[16] polsko brzmiące personalia, a tym samym nowe tożsamości i  formalnie mogli już wstępować i zasilali szeregi powiatowych i wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa  Publicznego, Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego  i powiatowych komend Milicji Obywatelskiej. W nich znów jako najbardziej odpowiednio wykwalifikowany i użyteczny dla „władzy ludowej” naturalny sojusznik, Niemcy ci , kontynuowali tą co uprzednio, choć odtąd na rzecz Moskwy i ich chazarskich nadzorców, dotychczasową eksterminację Polaków.

Jedyna różnica, od czasu wojny, że odtąd wykonywali nadal swój zbrodniczy fach funkcjonariuszy-eksterminatorów, już nie w  ss-owskich ,ale pseudopolskich: w kabewiackich i milicyjnych uniformach. W zamian za fachową służbę „władza ludowa” darowała im wszelkie popełnione na Polakach zbrodnie lat niemieckiej okupacji[17], obdarzając gestapowskich funkcjonariuszy polskim obywatelstwem , dając nowe tożsamości , nieznane w jakiejkolwiek Policji demokratycznego państwa przywileje jak uprzywilejowana emerytura za 15-letni okres zatrudnienia  ,także np. te ukryte w sklepach za żółtymi firankami, w  zamian za kontynuację rozprawy i eksterminacji z jakimkolwiek przejawem oporu ze strony Polaków [18] !

  Tą etniczną dekretową preferencją powstała mozliwość zatrudnienia min. przeszło 100 tyś byłych funkcjonariuszy Gestapo, SS i żandarmerii z byłych obszarów Polski wcielonych lub okupowanych przez III Rzeszę. I tylko tą drogą  w okresie 1946-1947 mogło nastąpić aż takie liczbowe zwiększanie „wykwalifikowanych” sił polskojęzycznej ekspozytury NKWD-MBP  w obszarze bużańsko-odrzańskim . Nie tylko jako  obsad UBP , ale również Milicji Obywatelskiej i Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW).

Dzięki temu etniczno-prawno-personalnemu posunięciu chazaro- sowieckiego reżimu, odtąd  następuje skokowe zwiększenie ilościowe „wykwalifikowanych” do potrzeb nowych okupantów kadr ,,polskiego” aparatu  NKWD. Z 9500 członków w połowie 1944r , w drugiej połowie lat czterdziestych jego formacje liczyły już: KBW –32 000, MO-50 000, UB-23 000 funkcjonariuszy. Dopiero drogą tego w znacznym stopniu niemieckiego naboru, nadal z roku na rok mogło następować systematyczne zwiększanie sił polskojęzycznej ekspozytury NKWD na tym obszarze Polski. Swój ostateczny rozmiar aparat bezpieki mający zapewnić systemowi okupacyjnemu „trzymanie Polaków za gardło” osiągnął w 1953 r : ,,Centrala MBP przy ulicy Koszykowej dzieli się na 19 departamentów. Każdy departament ministerstwa zatrudnia około 300 pracowników. W każdym WUBP pracuje od 800 do 1200 ludzi. Powiatowe Urzędy Bezpieczeństwa liczą przeciętnie 50 pracowników .(..) Ministrowi bezpieczeństwa podlega nie tylko aparat bezpieczeństwa, ale również Milicja Obywatelska i KBW[19]”. „Brygady Korpusu są rozsiane po całej Polsce. (..) W skład Korpusu wchodziło 19 pułków bezpieczeństwa publicznego, 2 pułki zmotoryzowane , 10 niezależnych batalionów oraz 4 Dywizja 1 Armii. Łącznie z milicją i aparatem bezpieczeństwa partia rozporządzała siłą  co najmniej 120 tyś wiernych reżimowi sił policyjnych[20]”  do zwalczania wszelkich objawów oporu i eksterminacji wszystkich jego choćby tylko potencjalnych w przyszłości uczestników.

Zadaniem tych w większości opartych personalnie na wyobcowanych wobec Polaków, mniejszościach etnicznych ,(głównie  byłych folksdojczach I grupy), formacjach  MO oraz  KBW, poza obławami za żołnierzami partyzantki niepodległościowej, z czasem stało zwalczanie wszelkiego rodzaju antykomunistycznych demonstracji,  ruchów wolnościowych i pacyfikacje protestów robotniczych. Formacje te wyposażano specjalne do tego uzbrojenie i specjalnie w tym celu były szkolone. W ramach tzw. „Odwilży’ 56” jedynie zmieniono źle kojarzące się nazwy zbrodniczych instytucji jak Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych , a Urząd na Służbę Bezpieczeństwa, ale przede wszystkim, w ramach wskazanej już ustawy o zmianie nazwisk, ponownie jak robiono od 1946 r , zmieniono personalia uprzednio hitlerowskich, a następnie  dotychczasowych zbrodniarzy z UB, KBW i MO   dając im ponownie nowe polskie tożsamości, aby zatrzeć ślady ich  zbrodniczych dokonań z tzw. „okresu stalinowskiego”. A w ramach pozorowanej „Odwilży’56”, ścigające na śmierć polskich partzantów  opartego personalnie głównie na Niemcach formacje  KBW także–-przemianowano na Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej - ZOMO .

Wszystka owa „odwilżowa” kosmetyka nie zmieniła w żaden sposób także po 1956 eksterminacyjno-zbrodniczego antypolskiego charakteu onych policyjnych organizacji. Masowe pościgi, obławy masowo przeprowadzane niczym na jakieś mityczne bestie, wyłącznie dla fizycznego wymordowania bez sądu ostatnich z polskich powstańców, trwające nieprzerwanie aż do zamordowania i obcięcia głowy ostatniego z polskich bohaterów, samotnie ukrywającego sierż. J. Franczaka podczas resortowej obławy w 1963 roku (sic!) , czy rozstrzeliwanie z broni maszynowej manifestacji ulicznych bezbronnych robotników w 1956 ,1970 ,1981 roku, czy mordowanie księży, samo w sobie stanowi o niezmiennych przez kolejne pokolenia antypolskich genetycznych inklinacjach członków tych formacji!   

Oto prawdziwe antypolskie oblicze i prawdziwe zbrodnicze korzenie tych wyobcowanych pochodzeniem i zawsze wrogich  wobec Polaków formacji policyjnych tzw. władzy ludowej .Co gorsza zachowanej nie tylko w PRL, ale jak wskazuje praktyka, przejścia ogółu funkcjonariuszy MSW suchą nogą przez okres tzw. „transformacji ustrojowej” oraz preferowania przy niejasnym w kryteriach naboru na kursy oficerskie teraz tzw. służb,  kolejnych pokoleń biologicznych potomków emerytowanych milicjantów i ubowców, pozwoliło zachować ich pierwotny antypolski, etniczny charakter, także po 1990 r. w postPRLu 3-ciej RP.

Oto, dlaczego w ramach tzw. „transformacji” 1989 roku właściwie oficjalnie i bezkarnie miesiącami można było (s)palić  akta MSW. Ściślej, spalono, co najwyżej oficjalnie, głównie wersje papierowe akt personalnych funkcjonariuszy resortów MSW, a  to  w celu utajenia ich przeszłości i prawdziwego pochodzenia, jak i pochodzenia ich potomków, stanowiących kadry resortowe współczesnego postPRLu. Co oczywiste, sfotografowane przed spaleniem ich wersje elektroniczne nadal pozostają w zasobach KGB , a w ramach zarządzonej przez Moskwę i Bohn „transformacji”, ich kopie zapewne także trafiły na serwery BundesNachrichtenDienst (BND)… Co ważne, w razie kryzysu militarnego, to potencjanie znacznie silniejsza i lepiej ulokowana w strukturach Polski V kolumna, niż ta jaka ujawniała się we wrześniu 1939 roku![21]

To też powód, m.in. dlaczego warszafkowe sitwy narzuciły Polakom we własnym wąsko pojmowanym  interesie niczym kolejny  dekret tow. Bieruta tzw. Ustawę o ochronie danych osobowych, a potem tzw. RODO. Owe dekrety sejmowe,które to bynajmniej wcale nie chronią danych osobowych etnicznych Polaków przed urzędniczą i korporacyjną inwigilacją, ale za to chronią kompromitujące dane osób publicznych, w tym min. hitlerowskie korzenie,  komunistycznych  resorciaków i ich zstępnych, przed ujawnieniem ich prawdziwej tożsamości, wobec polskiej etnicznie większości!

 

Eugeniusz W.Wroński- Kościesza

 

Ps. Cykl złożony jest z fragmentów nie opublikowanego dotąd opracowania z 2021 roku: „W niewoli sitw etnicznych” .Choć temat objęty w opracowaniu jest znacznie szerszy ,to ze względu na kierunek współcześnie idącego na Polaków największego zagrożenia, tematykę cyklu publikowanego  na niepoprawni.pl, (w ramach propagowania jeszcze  przed publikacją książki właściwej) ,ograniczyłem etnicznie zakresem do treści dotyczącej całkowicie nieznanej ogółowi  tematyki sitw wywodzących się z kręgów rzekomo nie istniejącej po wojnie mniejszości niemieckiej.

 

[1] http://isap.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19440020006/O/D19440006.pdf

[2] patrz T. Żenczykowski ,,Polska Lubelska” s 19

[3] Zarys i faktyczny  bandycki charakter działalności GL-AL ukazana została szeroko w trzytomowym opracowaniu autorstwa Leszka Żebrowskiego Tajne oblicze GL-AL i PPR. Dokumenty. T. 1–3. Warszawa: Burchard Edition, 1997–1999 r

[4] K. Szwagrzyk „Aparat bezpieczeństwa w Polsce. T. Kadra Kierownicza 1944-1956” s.51-52. W-wa 2005   

[5] patrz T. Żenczykowski ,,Polska Lubelska” s 78

[6] W apogeum swej organizacyjnej świetności  tj. przed okresem stalinowskich czystek w 1931 r., cała ,,KPP wraz z obu filiami kresowymi (KPZU , KPZB) w tym czasie mogła liczyć 8000 czynniejszych członków.” Patrz J.A Reguła ,,Historia Komunistycznej Partii Polski w świetle dokumentów” s. 228   

[7] Dokumenty do dziejów PRL. Zeszyt 1 s.42

[8] T. Żenczykowski ,,Dramatyczny Rok 1945” s. 174

[9] „12 czerwca 1945 –Początek akcji pacyfikacyjnej województwa białostockiego”

https://www.bialystok.ap.gov.pl/arch/kalendarium/12_06.htm

[10] W. Charczuk „Działalność podziemia antykomunistycznego na południowym Podlasiu” s. 179

https://journals.umcs.pl/rh/article/viewFile/1337/1053

[12] Gen NKWD -NKGB Sierow- Iwanow , enkawudzista od specjalnych poruczeń Stalina.   Główny organizator zbrodni ludobójstwa w Katyniu , Charkowie ,Miednoje i pozostałych miejscach kaźni dokonanych na polskich oficerach. Naczelny organizator żydokomunistycznego zniewolenia i powojennej eksterminacji Polaków w powojennej Polsce. Następnie został przeniesiony na komendanta  KGB radzieckiej strefy okupacyjnej w Niemczech, gdzie na bazie byłych funkcjonariuszy SS tworzył kadry komunistycznych struktur milicji i enerdowskiej bezpieki Stassi.Za porwanie przywódców Polskiego Państwa Podziemnego Stalin odznaczył go tytułem Bohatera Związku Radzieckiego ,a Żyd –litwak Bolesław Bierut, w uznaniu zasług za utrwalanie władzy sowieckiego ludu w Polsce , i cenne wskazania ws. prowadzenia polityki kadrowej, odznaczył go obrzezaną z korony orła atrapę Krzyża Orderu Virtuti Militari,  akurat w roku dokonania etnicznej wymiany etnicznej kadr UBP/KBW/ MO z polskich na niemieckie tj. w 1946 roku.

 

[13] Ogólnie wymiar sądowniczy Armii Krajowej wydał w czasie wojny około czterech tysięcy wyroków śmierci na niemieckich oprawcach  i agentach , z których wraunach konspiracji i bezpośredniego zagrożenia życia wykonawców wykonano 2,5 tysiąca wyroków.

https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/567,Sciganie-zbrodni-nazistowskich-w-Polsce-w-latach-1939-2004.html

[14] Sprawę nieformalnej, ale powszechnie praktykowanej w PRL amnestii wobec ogółu niemieckich oprawców czasu wojny, naświetlono w częsci 6-stej niniejszego cyklu.

[15] Treści tych dekretów znajduje się w nr 7 niniejszego cyklu.

[16] Dekret z dnia 10 listopada 1945 r. o zmianie i ustalaniu imion i nazwisk , znajduje się w nr 7 niniejszego cyklu

[17] Łącznie, personalnie oparty na Żydach –litwakach, aparat sądowniczy „Polski Ludowej” -mający niczym nie ograniczone możliwości ścigania i ukarania większości hitlerowskich oprawców, tych  którzy jako byli obywatele polscy służyli w tych  zbrodniczych formacjach Algemaine SS- skazał wszystkiego jedynie 61 selbschutzów/gestapowców z blisko 200 tysięcy ,obciążonych zbrodniami przeważnie na obszarach okupowanej Polski i powinni odpowiedzieć głową już tylko za samo dokonanie zdrady głównej. A większość  z nich znalazła się po wojnie, na obszarze administracyjnym „Polski Ludowej”. Taka to właśnie nastała „Polska”!  I taki to nastał „polski” aparat sądowniczy! 

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_os%C3%B3b_skazanych_na_kar%C4%99_%C5%9Bmierci_w_Polsce_po_roku_1945

[18] Tak popularne w PRL dowcipy i anegdoty o analfabetach milicjantach nie wzięły się z powietrza. Ponieważ hitlerowskiego pochodzenia milicjanci pierwszego pokolenia MO w najlepszym razie zaliczyli przed wojną cztery lub najwyżej siedem klas polskiej szkoły powszechnej, więc przypadki analfabetyzmu w posługiwaniu się i pisaniu w języku polskim były powszechne w każdej milicyjnej komendzie. O niemieckim poziomie umysłowym ludzi, którzy trafiali do MO po 1945r , świadczą sporządzane przez nich raporty – napisane językiem mówionym, z licznymi błędami ortograficznymi, logicznymi i stylistycznymi. O niemieckim poziomie umysłowym odziedziczonym po przodkach z SS, świadczy też poziom moralny funkcjonariuszy ZOMO strzelających z broni maszynowej bezpośrednio do bezbronnych polskich robotników podczas protestów w 1956 , w 1970, w 1981-82 r. Bo też i żaden etniczny Polak swym braciom w wierze, nigdy by nie uczynił by czegoś  takiego jak czynili zomowcy czy jak czynili ubowcy wobec ludności polskiej !   

[19] Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego

[20] Z. Błażyński ,,Mówi Józef Światło” s. 76

[21] Co w ukazanym zagadnieniu jest równie zastanawiające? Otóż to, iż  stworzony właśnie (rzekomo ) do takich badań historycznych IPN, także w żaden sposób, przez ponad 20 lat istnienia  nie podjął, choć statutowo powinien,   tematu identyfikacji etniczno- personalnego obsad Ministerstwa , Urzędów Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej w kontekście  hitlerowskiego, jak też sowieto-chazarskiego  pochodzenia funkcjonariuszy z owych instytucji i wykazania ich kolejnych personaliów, jak i kolejnych ich pokoleń obecnych we współczesnych  formacjach MSW, jako zagrażających nawet obecnemu status quo istnienia perelowskiej kontynuacji Polski ! 

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (9 głosów)