Wspólnota prawa powielaczowego.

Obrazek użytkownika brian
Kraj

 Jestem takim weredą że co rusz podpadam uczestnikom czy też(modne) członkom tzw.wspólnoty. Chodzi przeważnie o głupoty czy sprawy nieobiektywne. Coś się komuś wydaje, jedna pani drugiej pani. I wieść gminno klatkoschodowa idzie. A przeszkadza prawie wszystko.

 Ośmielam się w ramach owego grobowca rodzinnego- trochę lokali stoi pustych- właściciele co rusz na tzw.saksach. Inni na zasłużonych wysokich emeryturach. I... z roku na rok robi się z tego dom spokojnej nieobecności, starości. A dla bardziej normalnych, żyjących życiem rodzinnym, nie do życia.

 Sypią się donosy, szepty, grupki pokazujące paluszkiem, koniecznie z dala. Jestem tak groźny że na mój widok natychmiast się rozsypują. Podglądy, nasłuchy(czy nagrania i fotografowanie z ukrycia, nie wiem).

 I teraz po kolejnym takim...( tu pominę) zadałem sobie trud przeczytania tego i paru innych regulaminów typowych wspólnot. Pomijając te patologiczne kamienicznikowskie z tzw.wielkich miast.

 Okazuje się, główne założenie, regulacje jeszcze z 1964!!! z późniejszymi poprawkami.

 Są jakieś przepisy porządkowe, często głupoty typu zakaz jakiejkolwiek działalności gospodarczej w lokalach(własnościowych!!!!)- a co gdy ktoś robi koronki na klockach czy jest tłumaczem przysięgłym a nie pytał wspólnoty o zgodę?

 No dobra, czas na meritum. Jeśli nie pasujesz lub coś przeskrobałeś, takowa wspólnota może cię Zlicytować bez prawa do jakiejkolwiek klitki zastępczej. Dla ciebie i rodziny.

 Na co starczyć może ew.kwota z licytacji???

 Tu pora na trzy pierwsze narzucające się punkty:

 1)Niewspółmierność- tzw.przewina istniejąca a"kara" wynikająca z niby praworządnego linczu. "Dowodem" jest w ponad 90% donos lub ich plik.

 2)Brak możliwości obrony już na etapie wstępnym- odsyłanie do sądu, gdy najczęściej nie ma na to pieniędzy.

Ani czasu.

 3)Brak konkretnego sprawdzania zgodności tych nowotworów z Ustawą Zasadniczą już na etapie powstawania( czytaj bezmyślnych przyklepań ). Co owocuje nawet godzeniem w ograniczone prawo własności. A także w Prawa Człowieka.

 Są i inne bardziej szczegółowe elementy wołające o pomstę do... właśnie? Dokąd? Ale pozostał mi punkt nie do pominięcia. Nie związany dosłownie z gwałtem na przepisach czy Konstytucji. Kwestia moralna- życia i śmierci.

  4)Krótkowzroczność gorliwców- kablowników.

Nie pomyślą że już za np.3- 4 lata Sąsiedzi mogą rzucić oskarżeniem, że to z właśnie ich lokali czuć nie wiadomo czym. Mieszanką. A tak naprawdę może buchać niesprzątanym lokalem, starymi odchodami, moczem z pieluch. Wonią jeszcze niezmienionej stomii. Zawartością całej apteki. Dosłownie, starym samotnym człowiekiem.

 I jeden smaczek, hmmm, niesmaczek. Przeglądając przedwczoraj i wczoraj parę analiz takich regulaminów znalazłem sformułowania dotyczące przywłaszczania sobie przez wspólnoty uprawnień organów prokuratorskich, sądowych oraz praktycznie wymuszania egzekucji. Gdy osoba będąca na celowniku nie ma czasu ni środków.

 I jedno- od najmniej 1964(z niby poprawkami) w najlepsze funkcjonuje w RP tak zasłużone dla wielu prawo powielaczowe.

 Wiem, to również świetna pożywka dla tych którzy wrzeszczą: dlaczego ten p....ony PiS z tym nic nie zrobił??!! Osiem lat miał!!!!

 Ale, może właśnie oni najmniej nagłośnią sprawę.

 Nie ukrywam. Mam w tym ja(i rodzina) własny interes. Lecz gdy zacząłem drążyć sprawę i sprawdzać umocowanie, okazało się że takie wypadki- jak zwykle czubek góry lodowej.

 I to dotychczas skrzętnie niezauważanej.

 

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (6 głosów)

Komentarze

Małe wyjaśnienie 

Moim"umiłowanym w Chrystusie"(przepraszam prawdziwych) od zawsze przeszkadzały Cudze zwierzaki.

A akcja jak opisana jest jedną z wielu. Nie zwracałem, jak i inni uwagi na to że sami np.nie sprzątają po swych"psieckach". Lub że ich po"psiechy" obsikują korytarz w czasie wyprowadzania lub zostawiają czasem pamiątkę.

Uprzątnięcie- sprawa właściciela. Jak moja, utrzymanie swoich miauczków w porządku. Muszę udowadniać to co rusz powiatowym inspektorom wet. I... niezmiennie dziwią się skali nienawiści moich umi...(resztę sobie daruję).

Chyba że w końcu zapytam czy mogliby mi wydać jakiś certyfikat że nie jestem wielbłądem.

Choć lepiej nie. Bo od nadmiaru zmartwień chyba zaczynam się garbić.

Vote up!
4
Vote down!
0

brian

#1659469