TOnący ryby się chwyta. I przełącza kanały.

der Onet in Aktion

Kwestia zatrucia rzeki Oder przejściowo zwanej Odrą już od pewnego czasu zajmuje miejsce cukru, pudru oraz innych kosmetyków używanych przez tak zwane dziennikarki.
Cukru bo jedne słodzą tym, inne tamtym, jakże więc nie miało braknąć? Pudru? Czymś nosek przecież trzeba, no, wiecie.
Są też inne środki polepszające, upiększające tudzież takie które rozróżniają bezbłędnie trendy, granice, bieżące zapotrzebowania polityczne.
I udają się pospiesznie tuż za rtęcią tam gdzie ich miejsce, czyli do rzeczonego ście... przepraszam, cieku wodnego przez kanalizację redakcyjno adiustacyjną. Także do szamb medialnych różnego rodzaju. By zostać natychmiast wychwyconymi przez czujnych polityków, mniejsza z której opcji.
I tu dzisiejszy kwiatuchno.
Kwiatuszek kochany.
Od lat wiadomo że spływy, przepraszam, dopływy typu der Gleiwitzer Kanal(znany jako Kanał Gliwicki) pełnią rolę rowów spustowych dla ścieków przemysłowych(zrymowało się lecz to nie umniejsza ponurego realizmu).
A wszelkie lokalne piski od lat zdają się na nic. Nie sprawdzałem ale po właściwej(czyli tej czystej i europejskiej) stronie Na Pewno wszystkie dopływy są w klasie czystości pozwalającej na butelkowanie i sprzedaż najmniej w Aldi.
Dlatego nie dziwi mnie wcale dzisiejszy brecht z rzeczonego"Głosu Rzeszy".
Kto chce, niech czyta.

https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/martwe-ryby-plynely-do-odry-od-polowy-marca-gliwicka-radna-bila-na-alarm-jak-glowa-w/5ld0hsh,79cfc278