SPRAWA ARCYBISKUPA STANISŁAWA WIELGUSA CZ . I
SPRAWA ARCYBISKUPA STANISŁAWA WIELGUSA CZ. I
Wpływy masonerii w Kościele widać gołym okiem. Ostrzegali przed masonerią wewnątrz Kościoła papieże przed soborem watykańskim II. Potem o tym zaczęto milczeć, zaczęły się natomiast dziać dziwne rzeczy w Kościele: reformy, zmiana nauczania, "załatwianie" niewygodnych. Nasuwa się wyjaśnienie, że i w sprawie abpa Wielgusa masoneria maczała nie tylko wypielęgnowane paluchy, ale i całe wypomadowane szatańską siarką łapy. Nie mogli pozwolić, by Metropolitą warszawskim został człowiek świątobliwy, światły i prawy. Rozumiejący źródła współczesnego kryzysu. Zatem go medialnie posiekali, by nie przeszkadzał w ogłupianiu i prowadzeniu dusz na wieczne potępienie. Udział czynny należał również do żydowskiej loży masońskiej B'nai B'rith.
AGENCI ŻYDOWSKIEJ LOŻY MASOŃSKIEJ B’nai B’rith
Organizacja jest zorganizowana na wzór ruchu wolnomularskiego, gdyż składa się z lóż, chociaż nie uważa się za organizację masońską. Na jej czele znajduje się Prezydium Wielkiej Loży B'nai B'rith. Główna siedziba mieści się w Waszyngtonie w Stanach Zjednoczonych.
Żydowskie Stowarzyszenie B'nai B'rith w Rzeczypospolitej Polskiej (B'nai B'rith – Loża Polin) – międzynarodowa organizacja założona w Polsce 22–23 października 1922 w Krakowie jako XII okręg polski, będąca filią międzynarodowych stowarzyszeń B'nai B'rith.
Stowarzyszenie powstało na bazie wcześniejszych organizacji działających w Galicji. Pierwszym prezydentem sekcji polskiej został dr Adolf Ader z Krakowa, natomiast wiceprezydentem urodzony w Przemyślu Moses Schorr, wcześniej pełniący funkcję prezydenta XII okręgu Leopolis (Lwów). Do chwili rozwiązania organizacji w roku 1938 przez władze polskie, skupiała kilkuset członków będących przedstawicielami elity intelektualnej ówczesnej Polski.
B'nai Brit'h została restaurowana ponownie w Polsce 9 września 2007. Obecnie nosi nazwę B’nai B’rith – Loża Polin. Głównymi ojcami odrodzenia tej organizacji w Polsce są Michel Zaki z Antibes oraz Witold Zyss z Paryża.
Siedziba stowarzyszenia znajduje się w Warszawie, w budynku Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich, przy ulicy Twardej 6.
Waldemar Łysiak „Zaczęło się” („Do Rzeczy” nr 36/036 30 września – 6 października 2013 ):
„[…] sternikami modernistycznej frakcji Soboru zostały trzy wpływowe ”szare eminencje” : kardynał Agostino Bea (jezuita, szef soborowego sekretariatu), amerykański jezuita John Murray i arcybiskup Annibale Bugnini ( później ujawniono papiery dowodzące, że wszyscy trzej hierarchowie byli sabotażystami: Bugnini okazał się utajnionym wolnomularzem wysokiego stopnia; Bea – agentem żydowskiej loży masońskiej B’nai B’rith; Murray – kryptokomunistą, którego już papież Pius XII karał za szerzenie lewackich poglądów) […]”.
PLAN SZATANA
Szatan wezwał światowy zjazd demonów. W swoim przemówieniu na wstępie powiedział: “Nie możemy zabronić chrześcijanom chodzić do kościoła. Nie możemy zakazać im czytać Biblii. Nie możemy zakazać im komunikować się z Bogiem w modlitwie.
Kiedy tylko zaczynają się modlić i nawiązują kontakt z Chrystusem – natychmiast tracimy władzę nad nimi. Więc niech chodzą do swoich kościołów, a my ukradniemy u nich – ich czas, tak aby, będąc zawsze zajętym, nie mogli się modlić i pokutować za grzechy i rozwijać swojego związku z Chrystusem.
Nie będą też mieli czasu na czytanie Biblii. „Oto, co należy zrobić” – powiedział diabeł. – Trzeba zapobiec ich spotkaniom z Bogiem i utrzymać ten stan rzeczy przez cały dzień.
Jak to zrobić? – zawołały demony. Trzeba wymyślić dużo ciekawostek, próżności i wiele sposobów okupujących ich umysły wszelkiego rodzaju niepotrzebnymi rzeczami. A co najważniejsze trzeba zaszczepić w nich pragnienie dóbr materialnych, chęć wzbogacania się – i służenia dla mamony.
Niech będą przepojeni pragnieniem, aby zarabiać jak najwięcej ilości pieniędzy, żeby kupić własne samochody, mieszkania, wille. Niech zarabiają więcej i więcej pieniędzy dla chęci pójścia do restauracji i kawiarni, chęci kupowania drogich, modnych ubrań, aby urządzać kosztowne remonty w mieszkaniach i dostarczać tam modne meble i luksusowy wystrój.
Kuście ich, uczcie wydawać i brać pożyczki - długoterminowe kredyty, a tym samym popadać w zależność - niewolę od banków. A gdy będą zapaleni pragnieniem osobistego wzbogacenia się, pogonią za mamoną – i nie będzie im już wtedy potrzebny Chrystus!
Przekonajcie ich żony do pozostania dłużej w pracy, a mężczyzn – do pracy 6-7 dni w tygodniu, najlepiej po 10-12 godzin dziennie, żeby nie mieli czasu na zajmowanie się rodziną i wychowaniem dzieci. Nie pozwólcie im spędzać czasu z dziećmi – po to, by ich dzieci włóczyły się od rana do nocy po ulicy i kolegowały i wpadły w złe towarzystwo, przez to przestały się uczyć, zaniedbały szkołę i aby nic z nich dobrego dzięki temu nie wyrosło. Wtedy ich rodziny rozpadną się, oni staną się samotni, a my pomożemy im z żalu upić się i stać się alkoholikami.
Stymulujcie ich umysły tak, żeby dzięki temu telewizory i komputery w domach pracowały stale, a oni jak najwięcej czasu spędzali oglądając telewizję i ślęcząc przed komputerem, a przez to nie mieli czasu na modlitwę. Upewnijcie się, że w każdym sklepie i restauracji na świecie stale brzmiała niechrześcijańska bluźniercza-omamjająca muzyka.
To będzie blokować ich umysły i niszczyć ich jedność z Chrystusem i przynależność do Niego Rozłóżcie na stole w kawiarni dużo czasopism i gazet. Bombardujcie ich umysły wiadomościami i reklamami 24 godziny na dobę. Niech po drodze uderza w nich morze oślepiających reklam z billboardów.
Napełnijcie im reklamą skrzynki pocztowe, katalogami do zamówienia towarów dostępnych w Internecie, biuletynami i ofertami bezpłatnych towarów, usług i innych złudzeń. Pokazujcie im, w czasopismach i telewizji szczupłe, wysportowane piękne modelki, żeby mężczyźni uwierzyli , że zewnętrzne piękno jest najważniejsze, a przez to stali się niezadowoleni ze swoich żon.
Zróbcie tak, żeby ich żony były zbyt zmęczone, aby spełniać swoje małżeńskie obowiązki. Jeśli nie spełnią ich żony tego czego oczekują, to zaczną szukać tego gdzie indziej.
To doprowadzi szybko do zniszczenia rodzin! Na Boże Narodzenie i Wielkanoc trzeba odwrócić ich uwagę pustotą, dajcie koncerty, filmy w telewizji, aby te święta były spędzone za stołem, z obżarstwem i pijaństwem. Dzięki temu nie nauczą oni dzieci prawdziwej wymowy świąt i ich Bożego znaczenia.
Niech wracają z urlopu zmęczeni. Zróbcie to tak, żeby też nie mieli czasu wybrać się na łono natury i cieszyć się Bożym stworzeniem. Zamiast tego kuście ich wyjściem do parków rozrywki, na imprezy sportowe, spektakle, koncerty czy do galerii. Tak żeby ich umysł ciągle był zajęty tą pustotą nie przynoszącą nic dobrego i pożytecznego dla zbawienia. Macie czynić pełną izolację ich od Chrystusa! Niech wszyscy chrześcijanie będą wiecznie zajęci, zajęci, zajęci! Zalejcie ich życie tak wieloma pozornie dobrymi rzeczami, żeby nie mieli czasu na zastanowienie nad poszukiwaniem pomocy u Jezusa, a wkrótce będą żyć i pracować, opierając się tylko na sobie, poświęcając swoje zdrowie i rodziny. To działa! To wspaniały plan!
Diabły chętnie poszły do pracy, zmuszając chrześcijan wszędzie by byli bardziej zajęci i pędzili tu i tam, nie pozostawiając czasu dla Boga, na modlitwę i dla rodziny.
Czy plan diabła odniósł sukces? Możesz osądzić!! A może i TY zbyt jesteś zajęty!? Warto przeczytać, pomyśleć i przyjrzeć się swojemu życiu.
DEKLARACJA O STOWARZYSZENIACH MASOŃSKICH
Quaesitum est
Zwrócono się z zapytaniem, czy uległa zmianie opinia Kościoła w sprawie stowarzyszeń masońskich, ponieważ w nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego (w przeciwieństwie do poprzedniego) zagadnienie nie zostało wprost poruszone.
Święta Kongregacja Nauki Wiary może odpowiedzieć, że taka okoliczność jest podyktowana kryterium redakcyjnym, co dotyczy także innych stowarzyszeń podobnie nie wspomnianych, ujmowanych w szerszych kategoriach.
Pozostaje jednak niezmieniona negatywna opinia Kościoła w sprawie stowarzyszeń masońskich, ponieważ ich zasady zawsze były uważane za niezgodne z nauką Kościoła i dlatego przynależność do nich pozostaje zakazana.
Wierni, którzy należą do stowarzyszeń masońskich, są w stanie grzechu ciężkiego i nie mogą przystępować do Komunii Świętej.
Nie należy do lokalnego autorytetu eklezjalnego wypowiadanie się o naturze stowarzyszeń masońskich sądem, który implikowałby uchylenie tego, co wyżej ustalono, i to, co jest zawarte w Deklaracji Świętej Kongregacji Nauki Wiary z dnia 17 lutego 1981 r. (AAS 73 [1981] 240-241).
W czasie audiencji, udzielonej niżej podpisanemu Kardynałowi Prefektowi, Jego Świątobliwość Jan Paweł II zatwierdził niniejszą Deklarację, uchwaloną na zebraniu plenarnym Kongregacji i nakazał jej opublikowanie.
Rzym, w siedzibie Świętej Kongregacji Nauki Wiary, 26 listopada 1983 r.
JOSEPH Kard. RATZINGER
Prefekt
Dokumenty, źródła, cytaty:
- Ksiądz Sławomir Kostrzewa,
- http://pl.wikipedia.org/wiki/B%27nai_B%27rit
- http://pl.wikipedia.org/wiki/B%E2%80%99nai_B%E2%80%99rith_%28Polska%29
- Waldemar Łysiak „Zaczęło się” („Do Rzeczy” nr 36/036 30 września – 6 października 2013 ):
NIEDOSZŁY INGRES DO WARSZAWSKIEJ ARCHIKATEDRY
Spory po prawej stronie polskiej sceny politycznej nie ustają, a właściwie, trzeba powiedzieć narastają. Takim gigantycznym zarzewiem konfliktu stał się niedoszły ingres do warszawskiej archikatedry, 7 stycznia 2007 roku, abp. Stanisława Wielgusa. Rezygnacja abp. Wielgusa wynikała z faktu pojawienia się w mediach zarzutów o współpracę ze służbami PRL (tzw. sprawa TW Greya). Po ponad sześciu latach ta sprawa powraca do nas bumerangiem.
Dowody można znaleźć w ostatnich dniach na łamach „Naszego Dziennika”, który bezkompromisowo, zresztą od samego początku, stawał w obronie byłego metropolity warszawskiego. Wczytajmy się uważnie w takie słowa:
„To był trudny moment w życiu Kościoła: prowokacja polegająca na udaremnieniu arcybiskupiego ingresu uderzyła w samo serce Kościoła, dzieląc wspólnotę wiernych i pasterzy. Po raz pierwszy od czasów stalinowskiego terroru wrogom Kościoła udało się trafić tak celnie. Nie dość, że naruszyli obszar wyłącznej kompetencji Kościoła do decydowania o obsadzie stanowisk kościelnych, że sprowokowali pęknięcia wśród wiernych, to jeszcze próbowali w tę prowokację wciągnąć samego Następcę św. Piotra” („Nasz Dziennik”, nr 173/4712, s. 3).
Gazeta nie pozostawia wątpliwości, kto był motorem tej prowokacji i cytuje fragmenty listu redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza do Ojca Świętego Benedykta XVI, który został opublikowany na łamach „GP” 4 lipca 2007 roku. Nie da się ukryć, że jesteśmy świadkami otwartego konfliktu, dwóch bardzo bliskich sobie ideologicznie ośrodków medialnych skupionych z jednej strony wokół ojca Tadeusza Rydzyka, a z drugiej wokół szefa „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza. W ten konflikt wmieszał się ostatnio także tygodnik „W Sieci” braci Karnowskich, który opublikował tekst Roberta Mazurka pod znamiennym tytułem „Wielgi wstyd dyrektora”, oskarżający ojca Tadeusza Rydzyka o insynuacje pod adresem Tomasza Sakiewicza.
Oddajmy jeszcze raz głos „Naszemu Dziennikowi”. Piórem Sebastiana Karczewskiego, 2 sierpnia 2013 roku, zostały zapisane następujące słowa:
„W sprawie ks. abp. Stanisława Wielgusa mieliśmy do czynienia nie tylko „z niezweryfikowanymi sensacjami medialnymi”, ale i perfidnym kłamstwem, do którego, w złożonych prokuraturze zeznaniach, przyznał się główny oskarżyciel księdza arcybiskupa, czyli Tomasz Sakiewicz”.
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że po tych słowach zarówno Tomasz Sakiewicz, jak i Jacek oraz Michał Karnowscy winny wnikliwie odnieść się do zarzutów i argumentów „Naszego Dziennika”. W przeciwnym razie sprawa abp. Stanisłąwa Wielgusa zatruje na lata, zdezorientowane i często niedoinformowane społeczeństwo. A ten, w istocie, bardzo groźny konflikt pomiędzy środowiskami Klubów Gazety Polskiej i Rodziną Radia Maryja, zostanie ani chybi wykorzystany przez naszych wrogów, na przykład z TVN-u i „GW”. Myślę, że na pytania zadane w „Naszym Dzienniku” przez Sebastiana Karczewskiego: „(…) kto i w jakim celu fałszował daty na znajdującej się w IPN karcie kontrolnej materiałów dotyczących ks. Wielgusa? Kto i w jakim celu dokonywał nadpisów na złożonych w tej sprawie w IPN wnioskach Kościelnej Komisji Historycznej? Z jakich powodów w korespondencji z parlamentarzystami dotyczącej sprawy księdza arcybiskupa Rzecznik Praw Obywatelskich posługiwał się kłamstwem?”, koniecznie trzeba odpowiedzieć. I nie można tej sprawy zbyć lub przemilczeć. „Drugi obieg” polskich mediów („GP”, „W Sieci”, TV „Republika” etc.) nie może biernie przyglądać się temu konfliktowi. W przeciwnym razie ten “drugi obieg” trafi na salony III RP, a stamtąd nie ma już powrotu, bo pozostaje tylko „mainstream”!
III RP na każdym kroku podkreśla swoje zalety, niemal świętość. Puszy się na tle tej okropnej PRL, wychwala demokrację, wolność słowa, poszanowanie jednostki itp. Tę wiarę ma utrwalać IPN, który został powołany tylko po to, żeby wciskać ludziom do głowy jedno – było strasznie, a teraz jest cacy. Sześć lat temu III RP, z całą swoją siłą i potęgą – zniszczyła jednego z hierarchów Kościoła katolickiego, zmusiła go do czynu bezprecedensowego – rezygnacji z nominacji papieskiej na urząd arcybiskupa warszawskiego. Po dziś dzień pomysłodawcy i wykonawcy tej obrzydliwej operacji wychwalają ją jako wielki triumf „prawdy”.
ZAMACH NA ARCYBISKUPA. KULISY WIELKIEJ MISTYFIKACJI
Ot tamtych niesławnej pamięci dni minęło już ponad sześć lat. Zatarła się ludzka pamięć, wielu nie pamięta o co w ogóle poszło. Wielu pewnie nie chce, żeby o tym przypominać. Dla nich nieprzyjemną niespodzianką jest wydana właśnie książka Sebastiana Karczewskiego, dziennikarza „Naszego Dziennika”, pt. „Zamach na Arcybiskupa. Kulisy wielkiej mistyfikacji”. Przyznam, że kiedy przystępowałam do lektury, nie wiedziałam co mnie czeka. Nie jestem wysokiego zdania o rzetelności dziennikarzy „ND” (vide sprawa katastrofy smoleńskiej czy jednostronne spojrzenie na historię Polski czy stosunki Polski z Rosją), ale z każdą przeczytaną stroną rosło moje zainteresowanie. Sprawę znałam z wydanej wspólnie przez portal konserwatyzm.pl i „Myśl Polską” książki „Media Go ukamienowały. Sprawa arcybiskupa Stanisława Wielgusa” (Warszawa 2007). Lektura pracy Karczewskiego potwierdza w pełni to, co redaktorzy konserwatyzmu.pl i „Myśli Polskiej” pisali sześć lat temu. Nie mieli dostępu do takiej wiedzy, jaką zebrał Karczewski, ale prawie w 100 procentach trafnie odczytali istotę i drugie dno tej sprawy.
Do jakich nowych materiałów dotarł Karczewski? Po pierwsze, jeszcze raz dokładnie przeanalizował dokumenty IPN dotyczące sprawy abpa Wielgusa. Po drugie, odtworzył szczegółowo ciąg wydarzeń, które doprowadziły do rezygnacji abpa Wielgusa. Po trzecie, ujawnił dokumenty dochodzenia, jakie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie w 2007 roku w związku z podejrzeniem o popełnienie przestępstwa, jakim było sfałszowanie podpisów na dokumentach SB dotyczących Stanisława Wielgusa. Wreszcie autor dotarł do dokumentów kościelnych, które rzucają ponury cień na działalność niektórych hierarchów.
Jesienią 2007 roku Prokuratura Okręgowa w Warszawie orzekła, że podpisy znajdujące się na dokumentach dotyczących Stanisława Wielgusa („Grey”, „Adam Wysocki”) nie były pisane jego ręką. Tak oto, oprócz tzw. sprawozdania wyjazdu naukowego podpisanego przez Wielgusa, a więc dokumentu rutynowego, który pisali wszyscy wyjeżdżający wtedy za granicę – nie ma tym zestawie dokumentów ani jednego przezeń podpisanego. Nie ma kluczowych w takich sprawach – zobowiązania do współpracy i meldunków. Są jedynie notatki oficerów SB, w dodatku – jak ustalił autor – nie wiadomo czy naprawdę dotyczących Stanisława Wielgusa. Nie ma też oryginałów dokumentów, tylko kopie, nieraz trzecie. Zeznający przez Prokuraturą żyjący oficerowie SB zajmujący się rozpracowaniem Stanisława Wielgusa potwierdzili jego wersję wydarzeń. Zaprzeczyli by były im wiadome kryptonimy „Grey” czy „Adam Wysocki”. Potwierdzili także, że Stanisław Wielgus niczego w ich obecności nie podpisywał.
W świetle obowiązujących procedur lustracyjnych materiał „obciążający” Stanisława Wielgusa nie mógł być w żadnym wypadku podstawą do wysunięcia zarzutu świadomej współpracy z SB. Mimo to stał się on „koronnym” dowodem na „winę” Arcybiskupa. Pomijamy w tym momencie fakt, że zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem i Konkordatem – nie ma możliwości lustracji duchownych. To co się działo na przełomie 2006 i 2007 roku było więc, z tego punktu widzenia, bezprawiem i zwyczajnym linczem.
Jak w takim razie było możliwe, że „naukowe autorytety” z tytułami profesorskimi potwierdzały, że materiał „bezspornie” dowodzi świadomej współpracy Stanisława Wielgusa z SB? Zacytujmy fragment tekstu Karczewskiego odnoszący się do kwestii oceny dokumentów z IPN:
„Jeśli nawet sporządzony przez funkcjonariusza SB dokument uznamy za autentyczny, nie znaczy to wcale, iż jest on wiarygodny. „Często bywa tak, że dokument jest autentyczny, ale informacje w nim zawarte nie są prawdziwe” – przekonywał nie kto inny tylko prof. Andrzej Paczkowski na łamach tygodnika „Wprost”. „Nie ma najmniejszych wątpliwości, że w aktach bezpieki roi się od najrozmaitszych przekłamań czy wręcz fałszywych informacji” – twierdzi Antoni Dudek, politolog i historyk, były pracownik IPN.
Czy nie jest rzeczą zastanawiającą, że oskarżając Arcybiskupa o współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, nie tylko dziennikarze, ale nawet historycy ze stopniami naukowymi nagle zaczęli wyrażać pełne zaufanie do sporządzonych przez funkcjonariuszy służb specjalnych PRL notatek? Przekonując opinię publiczną, iż materiały te dokumentują wydarzenia, które faktycznie miały miejsce, gdyż rzekomo „bezpieka nie oszukiwała samej siebie”, tezę tę przedstawiali niczym dogmat, w który wszyscy powinni uwierzyć. Tak, jakby nigdy nie słyszeli o zapisywaniu w esbeckich aktach informacji nieprawdziwych czy fikcyjnych rejestracjach… Już powyższa analiza materiałów dotyczących ks. Wielgusa dowodzi, że zawierają one ewidentnie przekłamania. Owszem, nie jest prawdą, że funkcjonariusze SB nagminnie fałszowali dokumentację operacyjną. Lecz nie jest prawdziwym również twierdzenie, iż wszystko, co jest zapisane w esbeckich papierach, nie wymagająca weryfikacji prawda. Każdy, kto posiada orientację w materiałach SB wie, że jej funkcjonariusze często wpisywali do akt informacje nieprawdziwe, świadomie dokonując „konfabulacji” w raportach czy doniesieniach”.
Święta prawda, choć w tym miejscu należy wytknąć i „Naszemu Dziennikowi”, że często dawał i daje wiarę tym aktom, ale kiedy dotyczą kogoś z innego obozu. To zresztą jest praktyka powszechna – jeśli ujawnia się „papiery” na kogoś „od nich”, to są one całkowicie wiarygodne, jeśli na „naszych”, to są to fałszywki. Tocząca się obecnie dyskusja na temat rtm. Witolda Pileckiego jest tego dowodem. Ci sami historycy z IPN, którzy przekonują, że UB nie fałszowała dokumentów wewnętrznych, w sprawie Pileckiego twierdzą wręcz coś odwrotnego. Niestety, takie uprawianie badań historycznych jest karykaturą rzetelności.
Wracajmy jednak do tematu. Przyznam, że największe wrażenie wywołują fragmenty książki dotyczące postawy Kościoła katolickiego w Polsce. Wiedziano coś niecoś o pokrętnej, pełnej dwulicowości postawie ówczesnego nuncjusza papieskiego, abpa Józefa Kowalczyka, nota bene hierarchy budzącego od wielu lat tzw. mieszane uczucia, ale ujawnione fakty są szokujące. Autor pisze:
„Skoro w sprawę dokonanej przez Benedykta XVI nominacji zaangażowały się instytucje państwowe, jak Kancelaria Prezydenta RP i Rzecznik Praw Obywatelskich, obowiązkiem nuncjusza był sprzeciw wobec naruszenia umowy konkordatowej między Polską a Stolicą Apostolską, obrona papieskiej nominacji i wskazanie Prezydentowi RP, iż próba jakiejkolwiek ingerencji w decyzję Ojca Świętego stanowi ewidentne nadużycie. Jakiekolwiek „układanie” się z władzą świecką w celu wymuszenia rezygnacji Arcybiskupa odczytać można nie tylko jako brak posłuszeństwa woli Benedykta XVI, ale i krok w kierunku rozbicia jedności Kościoła katolickiego w Polsce.
Jako nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk nie tylko w żaden sposób nie stanął w obronie papieskiej nominacji abp. Stanisława Wielgusa. Swoimi działaniami w pewien sposób sam przyczynił się nie tylko do zniszczenia jego dobrego imienia, ale i „udaremnienia” jego ingresu. Oprócz wspomnianego wcześniej „układu” z władzami, przemawiać za tym może jeszcze kilka faktów. Otóż, nie kto inny, tylko abp Józef Kowalczyk był inicjatorem rozpowszechnienia „Odezwy arcybiskupa metropolity warszawskiego” w przeddzień ingresu sformułowanej tak, by nowy metropolita warszawski oskarżał samego siebie o czyny, których nigdy nie popełnił. To nuncjusz apostolski przedłożył abp. Stanisławowi Wielgusowi do podpisu tekst przygotowanej przez siebie rezygnacji, w której zamieścił stwierdzenia nie odpowiadające prawdzie. Wreszcie, 7 stycznia 2007 roku wydał komunikat, którym – maskując prawdę – dezinformował opinię publiczną. Jak się okazało nie po raz ostatni w tej sprawie”.
Autor idzie dalej – uważa, że na szczytach hierarchii związał się swego rodzaju spisek, mający na celu nie dopuszczenie abpa Wielgusa na fotel metropolity warszawskiego. Wymienia trzech czołowych jego uczestników – abpa Józefa Kowalczyka, bpa Piotra Liberę, sekretarza Episkopatu Polski i kard. Stanisława Dziwisza. Wybuch „sprawy” Wielgusa był im na rękę i postanowili z tego skorzystać. Zamiast bronić atakowanego hierarchy, zgodnie ze stanowiskiem Benedykta XVI, cały wysiłek włożyli w zmuszenie go do złożenia urzędu. Temu służyła opinia Kościelnej Komisji Historycznej, która wydała komunikat obciążający abpa Wielgusa, temu służyły tendencyjne informacje podawane przez Katolicką Agencję Informacyjną, temu służyły publiczne wypowiedzi abpa Kowalczyka. Np. na stronie internetowej Katolickiej Agencji Informacyjnej 12 stycznia 2007 roku pojawiła się taka informacja: „Nuncjusz Apostolski w Polsce, arcybiskup Józef Kowalczyk w wywiadzie dla KAI przyznaje, że abp Stanisław Wielgus zataił przed Ojcem Świętym fakt swej współpracy ze służbą bezpieczeństwa PRL”. Była to informacja fałszywa, nie mająca podstaw. Manipulowanie Papieżem było jedną z metod „wykończenia” ofiary. Są to fakty zdumiewające, kompromitujące.
Ale to nie wszystko. Już po rezygnacji abpa Stanisława Wielgusa Episkopat Polski opublikował List, w którym potwierdził zarzuty mu stawiane. Okazało się jednak, że kilkunastu biskupów zgłosiło votum separatum. Był wśród nich legendarny abp Kazimierz Majdański, więzień niemieckich obozów koncentracyjnych. Oto najistotniejszy fragment:
„Swoje votum separatum uzasadniam trojako:
1) List Episkopatu z 12 I br. jest mało ludzki. Kto jest prawdziwymi człowiekiem, nie oskarża innego człowieka, już aż nadto skrzywdzonego. Chodzi przy tym o wybitnego Biskupa polskiego, Ks. Arcybiskupa Stanisława Wielgusa.
2) List Episkopatu odnosi się do czynu wykonanego pozornie, już dawno i nieważnego, ponieważ dokonanego pod przymusem. Nawet przysięga małżeńska złożona pod przymusem jest nieważna, i to wszyscy w Kościele wiedzą i mają obowiązek wiedzieć.
3) Treść listu z 12 stycznia br. jest mało chrześcijańska. Chrześcijaństwo to przebaczenie. Uczy tego przebaczenia Ewangelia na wielu miejscach, także wobec jawnogrzesznicy, a potem wobec Piotra i na Krzyżuj „Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (Łk 23, 34).
4) List sprzeciwia się najwyższemu przykazaniu Bożemu: „Będziesz miłował”. Chodzi nie tylko o Boga, ale także o człowieka. Jest to przykazanie najwyższe.
Zajął właściwe stanowisko Prymas Polski i został zlekceważony zarówno na terenie Episkopatu, jak i na terenie telewizji publicznej. Przewodniczący Episkopatu jest proszony, by to naprawił”.
Lincz na arcybiskupie Wielgusie był organizowany w trójkącie: „Gazeta Polska” – Kancelaria Prezydenta Lecha Kaczyńskiego – IPN. Potem dołączyły praktycznie wszystkie media, Rzecznik Praw Obywatelskich i część Episkopatu. Autor zastanawia się nad rolą „podpalacza”, czyli „Gazety Polskiej”. Ustalił kto przekazywał tej gazecie dokumenty z IPN. Był nim Marek Wichrowski ze Stowarzyszenia Wolnego Słowa (sic!). Wcześniej to w tym środowisku naradzano się nad tym, jak uderzyć w hierarchę. Wichrowski wypożyczył akta z pełną premedytacją, mówiąc w Prokuraturze: „W momencie, kiedy składałem wniosek do IPN miałem zamiar przekazać uzyskane dokumenty znajomym historykom i „Gazecie Polskiej”. 3 stycznia 2007 roku Marek Wichrowski odwiedził siedzibę IPN w Warszawie, by odebrać decyzję Prezesa IPN o udostępnieniu materiałów i złożyć wniosek o wykonanie ich papierowych kopii. Otrzymał je następnego dnia. „Po odebraniu tych dokumentów z IPN umówiłem się z Sakiewiczem, Krzyśkiem Markuszewskim. Spotkałem się z nimi tego samego dnia. Spotkałem się z nimi w siedzibie „Gazety Polskiej”. Sakiewicz skopiował te dokumenty. Ja wyraziłem na to zgodę” – stwierdził prof. Wichrowski. Po południu materiały pojawiły się na stronie internetowej tygodnika…
Komentarz Karczewskiego jest następujący: „Opublikowanie przez „Gazetę Polską” kopii dokumentów, znajdujących się Karcie Kieszeniowej Jacket nr 7207, należy uznać za przestępstwo określone w art. 49 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych – stwierdziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Jak czytamy w uzasadnieniu decyzji prokuratury, redaktor naczelny tygodnika – Tomasz Sakiewicz, „ponoszący odpowiedzialność za publikowane informacje, nie był osobą uprawnioną do publikacji tych danych, nie uzyskał bowiem zezwolenia od osób zainteresowanych, zgodnie z wymogami prawa prasowego”. Analizując materiał dowodowy w tej sprawie prokurator Katarzyna Jakacka uznała, że zarówno zachowanie redaktora „Gazety Polskiej”, jak i Marka Wichrowskiego „wyczerpało ustawowe znamiona czynu zabronionego określonego w art. 49 ustawy o ochronie danych osobowych”. 28 sierpnia 2008 roku umorzyła jednak postępowanie w tej sprawie ze względu „znikomą społeczną szkodliwość czynu”.
Znikoma społeczna szkodliwość czynu”! Złamanie prawa, rozpętanie afery na cały kraj, zniszczenie człowieka – to „znikoma szkodliwość”! I jak tu się dziwić powtarzającym się faktom gangsterstwa dziennikarskiego? Skoro coś takiego jest „znikomo szkodliwe”, to co mówić o innych sprawach tego typu? Zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie o motywy postępowania „Gazety Polskiej” w tej sprawie Jan Engelgard pisał sześć lat temu: „Redaktorom GP nigdy nie podobało się, że ośrodki katolickie skupione wokół idei Prymasa Wyszyńskiego ostrzegają przed działaniem masonerii. W głośnym, wymierzonym w Radio Maryja, artykule Elizy Michalik i Pawła Lisiewicza z 2002 roku zdawano dramatyczne pytanie – antykomunizm czy walka z masonerią? Nerwowo reagował na ataki na masonerię poprzedni redaktor naczelny GP Piotr Wierzbicki. Uważał to za aberrację. Pada tu cień Loży „Kopernik” założonej w Paryżu i skupiającej tzw. patriotów-masonów (jej członkiem był (jest) lustrator totalny, b. szef TVP, Bronisław Wildstein – patrz Ludwik Hass, „Wolnomularze polscy w kraju i na świecie 1821-1999 – słownik biograficzny”, Warszawa 1999). Atakujący Radio Maryja sugerowali, nieprawdziwie, że trzon publicystów Radia to byli działacze „reżimowych organizacji katolickich” (PAX, PZKS, ChSS), a w ogóle to nie wiadomo, kto za Radiem stoi – tu pojawiał się często zarzut, że nadajniki Radia są na Uralu – to zaś wystarczało obsesjonatom do stwierdzenia, że za wszystkim stoją… rosyjskie służby specjalne. Nienawiść do Radia Maryja sprawiła, że redaktorom "Gazety Polskiej" łatwo przyszła decyzja o bezprecedensowej akcji przeciwko duchownemu z Radiem związanym. Od lat "GP" twierdzi, że walczy o oblicze polskiego patriotyzmu i katolicyzmu – a wrogiem nr 1 jest Radio Maryja. Zrobiono więc wszystko, by „człowieka Radia Maryja” na stolicę arcybiskupią nie dopuścić”.
I dodawał: „Dla lustratorów casus abpa Wielgusa to kamień węgielny IV RP. Uczyniono z tej sprawy coś na kształt punktu zwrotnego, to że przy okazji naruszono Konkordat, sponiewierano hierarchę i cały Kościół, ośmieszono Polskę na całym świecie, dano pożywkę największym wrogom katolicyzmu – nie ma znaczenia, najważniejsze, że „lustracji nie można już powstrzymać” (J. Engelgard, „Dlaczego atak wykonała „Gazeta Polska”?, „Myśl Polska”, 28 stycznia 2007 r.)
Nie jest dziełem przypadku, że „Gazeta Polska”, uznawana oficjalnie przez mainstream za „oszołomską”, tak naprawdę cieszyła wtedy się jego cichym poparciem. W przypadku prezydenta Lecha Kaczyńskiego nawet nie cichym. Po słynnej nocnej naradzie u prezydenta z 6 na 7 stycznia 2007 roku, na której wspólnie z abpem Kowalczykiem i bpem Liberą uzgodniono, że nie dojdzie do ingresu abpa Wielgusa – pan prezydent natychmiast zadzwonił z „radosną” wieścią do red. Tomasza Sakiewicza. Plan się powiódł. Kropką nad „i” były oklaski Lecha Kaczyńskiego w katedrze warszawskiej po ogłoszeniu rezygnacji abpa Wielgusa. Po czymś tak niesłychanym polityk taki powinien być przez Kościół potępiony, a jak się to skończyło wiemy. W ogóle z Lechem Kaczyńskim autor książki miał problem – wszak „Nasz Dziennik” i Radio Maryja uprawiają obecnie jego kult. Dlatego jego rola w spisku nie jest zbyt eksponowana a ostrze ataku skierowane jest gdzie indziej. Tymczasem rola Lecha Kaczyńskiego była w tych wydarzeniach znacznie większa, kto wie, czy nie kluczowa.
Jak pisałam na początku, nikt teraz nie wraca do sprawy Wielgusa. Ale zostały teksty, wypowiedzi i oceny. Autor przytacza obszerne fragmenty ziejących jadem i nienawiścią artykułów takich tuzów dziennikarstwa, jak Tomasz Sakiewicz, Katarzyna Hejke, Robert Krasowski, Piotr Semka, Zbigniew Nosowski, Tomasz Terlikowski, czy Paweł Milcarek. Przytacza wyjątkowo podłe opinie Jarosława Gowina, czy obłudne wypowiedzi historyków – prof. Andrzeja Paczkowskiego i dr. Antoniego Dudka. Budzą one dzisiaj, po ujawnieniu prawdy, wyjątkowo odrażające wrażenie. Nie ma co liczyć, żeby ktoś z wymienionych przeprosił za to, co zrobił. Paradoks polega na tym, że w tym czasie publicznie bronili abpa Stanisława Wielgusa tylko Prymas Polski Józef Glemp i gen. Gromosław Czempiński (pomijam oczywiście wymienione już konserwatyzm.pl, „Myśl Polską”, Radio Maryja i „Nasz Dziennik”).
Książkę Karczewskiego powinien przeczytać każdy, gdyż wbrew tytułowi, nie jest ona tylko opisem jednego, skandalicznego zdarzenia. To książka o mechanizmach funkcjonowania III RP. To książka o tym, jak w „demokracji” prawo i prawda mogą nie mieć żadnego znaczenia, jak instytucje powołane do obrony godności człowieka w chwili próby idą na pasku dominującej tendencji politycznej. Abp Stanisław Wielgus musiał przegrać, bo miał przeciwko sobie media, Prezydenta RP, IPN, przeróżne „komisje historyczne”, a nawet część hierarchii kościelnej. Zdruzgotaną ofiarę zmuszono do rezygnacji nie tylko z funkcji, ale i z procesu lustracyjnego, którego chciał (IPN celowo przedłużał przekazanie do sądu dokumentów). Proces ujawniłby mechanizmy kłamstwa i bezprawia. Dlatego abpa Wielgusa wezwał do siebie Przewodniczący Episkopatu i „zaproponował” mu opuszczenie Warszawy. Nie ma człowieka, nie ma sprawy. Milczenie wokół książki Karczewskiego pokazuje, że ta strategia jest nadal realizowana.
Magdalena Braun
Książka jest dostępna na stronie Fundacji Servire Veritati:
http://wydawnictwo.ien.pl/product_info.php?products_id=4391&osCsid=66c1790722c6915a27767aff7c52979e
CZY KTOŚ Z WINNYCH PRZEPROSI ARCYBISKUPA WIELGUSA?
Zygmunt Białas
Ekspertyza grafologiczna, wykonana trzy tygodnie po niedoszłym ingresie, wykazała jednoznacznie, iż podpisy umieszczone na dokumentach w aktach profesora były sfałszowane.W ostatniej swej notce, link: http://zygmuntbialas.salon24.pl/569159,abp-stanislaw-wielgus-nie-wolno-oklamywac-narodu lub http://zygumntbialas.neon24.pl/post/106369,abp-stanislaw-wielgus-nie-wolno-oklamywac-narodu - poświęconej ks. abp. Stanisławowi Wielgusowi, zapowiedziałem kontynuację tematu. Tak więc obrzydliwą akcję, skierowaną przeciw duchownemu, rozpoczął redaktor naczelny "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz, który 19 i 20 grudnia 2006r. w swym tygodniku, w Salonie 24 oraz w TVN 24 poinformował czytelników i widzów o rzekomej ponad 20-letniej współpracy abp. Stanisława Wielgusa z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa.
Zanim podam kilka przykładów wylewania pomyj na duchownego, przypomnę, że ekspertyza grafologiczna, wykonana trzy tygodnie po niedoszłym ingresie, wykazała jednoznacznie, iż podpisy umieszczone na dokumentach w aktach profesora były sfałszowane. Informacja ta pozwoli nam się skupić nie na pytaniu o ewentualną współpracę z SB, lecz na haniebnych otwartych i zakulisowych działaniach różnych dziennikarzy i polityków.
"Dokumenty były porażające i muszę powiedzieć, że sami autorzy byli przerażeni tym, co zobaczyli" - stwierdził Sakiewicz. Jeszcze brak konkretów. Można domyślać się, że są gorączkowo szukane. Ale dziennikarski jazgot przybierał na sile. W sukurs pospieszył doradca prezesa IPN Antoni Dudek, który ujawnił, że w Instytucie są materiały dotyczące (czytaj: obciążające) abp. St. Wielgusa.
Redaktor Tomasz Terlikowski zapowiedział publikację dokumentów SB przed ingresem. "Wszystko zależy od tego, czy ksiądz arcybiskup zachowa się jak człowiek honoru i jak zachowa się Stolica Apostolska - mówi Terlikowski. - Z dokumentów, które widziałem, wynika jednoznacznie, że arcybiskup współpracował z bezpieką świadomie i dobrowolnie. Jest tam m.in. zobowiązanie do współpracy i inne dokumenty, które wskazują, czym Wielgus miał się zajmować".
04 stycznia 2007r., a więc trzy dni przed ingresem portal wirtualnapolska.pl pisze:
Stanisław Wielgus był agentem SB i wywiadu PRL - wynika z teczki obecnego arcybiskupa, ujawnionej przez "Gazetę Polską". (...) Wielgus odmawiał brania pieniędzy za współpracę, ale miał dostawać upominki od tajnych służb. Zamieszczona na stronie internetowej GP 68-stronicowa teczka to mikrofilmy wywiadu PRL - są na niej pieczątki IPN z adnotacją jawności akt".
"W teczce nie ma ani jednego raportu czy doniesienia, napisanego własnoręcznie przez Wielgusa - są wyłącznie notatki operacyjne oficerów, sporządzone z rozmów z nim. Jedyny własnoręczny dokument to jego plan badań naukowych w związku z otrzymaniem stypendium w Niemczech z 1973r.Nie ma żadnych jego pokwitowań".
Powstał galimatias w tej dętej aferze i podawane informacje były często sprzeczne. "Gazeta Polska" przedstawiła dokumenty z IPN, w której miały być dwie umowy podpisane pseudonimami Adam Wysocki oraz Grey. Tak więc senator Zbigniew Romaszewski mógł stwierdzić, iż "arcybiskup był ważnym agentem PRL-owskich służb". - Większość uwierzyła w te i podobne zapewnienia.
Kościelna Komisja Historyczna oraz komisja Rzecznika Praw Obywatelskich potwierdzały współpracę duchownego ze służbami PRL. Prof. Andrzej Paczkowski dodał, że ksiądz arcybiskup "był świadomym współpracownikiem wywiadu Departamentu I MSW od lata 1973 do września 1978r."
W chórze prokuratorów, sędziów i fałszywych adwokatów zarazem były dziesiątki ludzi pióra. Prócz wyżej wymienionych popisali się szczególnie: Katarzyna Hejke, Jacek Karnowski, Piotr Semka, Zbigniew Nosowski orz były redaktor miesięcznika "Znak" Jarosław Gowin.
Również rola wielu polityków i urzędników najwyższego szczebla wydaje się dość podejrzana. Gdyby żył Janusz Kurtyka, można by go zapytać, w jaki sposób akta IPN przeniknęły do rąk manipulatorów z "Gazety Polskiej", a Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego zapytalibyśmy o to, na jakiej podstawie prawnej powołał komisję lustracyjną i jakich "niezależnych ludzi" powołał.
Abp Stanisław Wielgus powtarzał wielokrotnie, że nie był świadomym współpracownikiem SB. Przyznał, że wielokrotnie spotykał się z funkcjonariuszami SB, jednak nigdy niczego nie podpisywał ani nie złożył żadnego raportu. "Wiem, że nie mam na sumieniu nikogo. O nikim w trakcie tych rozmów na SB nie powiedziałem nigdy nic złego. Żebym kogokolwiek skrzywdził? Absolutnie nie. (...) Kto nie żył w tamtych czasach, ten nie jest w stanie pojąć tych uwarunkowań, tego ciągłego śledzenia, inwigilowania, nachodzenia" - mówił arcybiskup. Dodajmy, że młody duchowny zasięgał opinii swego przełożonego i promotora bp. Piotra Kałwy, który nie zabraniał mu tych kontaktów, zalecając daleko idącą ostrożność.
Bronili arcybiskupa jednoznacznie: papież Benedykt XVI, kardynał Józef Glemp, ojciec Tadeusz Rydzyk, poseł PiS Andrzej Jaworski oraz liczna rzesza wiernych.
05 stycznia 2007r. ks. Stanisław Wielgus przyjmuje kanonicznie urząd nad powierzoną archidiecezją. Błogosławieństwa udziela mu kardynał Józef Glemp. Wieczorem 06 stycznia spotykają się w Pałacu Prezydenckim: prez. Lech Kaczyński, nuncjusz Józef Kowalczyk, abp Józef Michalik i bp Piotr Libera.
07 stycznia minister Przemysław Gosiewski udaje się do Watykanu. Tego też dnia abp Stanisław Wielgus rezygnuje z funkcji metropolity warszawskiego. Papież Benedykt XVI przyjmuje rezygnację.
c. d. n.
Opracował Aleksander Szumański dla "Głosu Polskiego" Toronto
Źródła:
http://zygumntbialas.neon24.pl/post/106432,czy-ktos-z-winnych-przeprosi-abp-stanislawa-wielgusa
http://3obieg.pl/sprawa-arcybiskupa-wielgusa
http://niepoprawni.pl/blog/2218/my-agenci-zydowskiej-lozy-masonskiej-b%19nai-b%19rith
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 6897 odsłon
Komentarze
Szanowny Panie Aleksandrze,
30 Stycznia, 2015 - 17:42
jakże ciekawy ,pouczający i bardzo potrzebny artykuł.Co do jednego tylko mam wątpliwości. Czy jest Pan pewien,że cyt. "jesteśmy świadkami otwartego konfliktu dwóch bardzo bliskich sobie ideologicznie ośrodków medialnych skupionych z jednej strony wokół o.Rydzyka a z drugiej strony wokół szefa "GP",T.Sakiewicza." ..Czy te dwa ośrodki są rzeczywiście sobie bliskie? Mam poważne wątpliwości. Pozdrawiam serdecznie.
Verita
Arcybiskup Wielgus
30 Stycznia, 2015 - 18:23
musiał przegrac, bo mial przeciw sobie biskupów na ktorych kwity(teczki) w IPN byly znaccznie mocniejsze. Musieli słuchać.
Nie mogł zostać Prymasem prawdziwy polski patriota, bo monopol na patriotyzm zagarnęli ci co pozwolili otworzyć lożę
Bnai Brith. Teraz to nie budzi już wątpliwosci.
Teraz też patriotą może być wyznawca jednej tylko partii. To wyborcom tej partii przez lata wmówiono dokladnie, czyniąc z nich
lemingi a rebours.
Sam sobie to dałem wmówić, myśląc, ze jesli przedstawiciele tej partii nie kradną tak ordynarnie jak PO czy ZSL (nie mówiac o
SLD) to są poza podejrzeniami.
Dzięki Bogu (i portalowi NP też), przekonałem się, kto tą partię popiera i w czyim interesie ona działa. I za to wdzięczny jestem
Niepoprawnym.
Ja już nie będę na nich głosował.
Pozdrawiam
cui bono
Loze
31 Stycznia, 2015 - 05:06
Bnai Brith zdelegalizowana w Polsce przed wojna uaktywnil i zalegalizowal Lech Kaczynski.
Salata53 - dlaczego pomija się "wkład" B.Komorowskiego w B’nai B
31 Stycznia, 2015 - 20:22
’rith Polin?
"Bliski współpracownik Bronisława Komorowskiego kieruje żydowską lożą w Warszawie, skupiającą wpływowych naukowców, dziennikarzy i polityków.
(...)
Pierwszym prezydentem polskiego oddziału B’nai B’rith został prof. Andrzej Friedman, lekarz-neurolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Wojewódzkiego Szpitala Bródnowskiego, a przy tym syn Michała Friedmana, dawnego politruka LWP i szefa Wydawnictwa MON, który po usunięciu z wojska (w stopniu pułkownika) i z partii w 1968 r. został czołowym tłumaczem literatury hebrajskiej i jidysz.
Ulubiony dziennikarz marszałka
Znacznie ciekawsza jest jednak postać obecnego prezydenta B’nai B’rith Polin, który podpisał wspomniane oświadczenie w sprawie meczetu, ale także wcześniejsze, ze stycznia br., w którym ostro skrytykowano biskupa Tadeusza Pieronka za głośny wywiad dotyczący holokaustu. Otóż od lutego 2009 r. prezydentem tym jest znany dziennikarz Jarosław J. Szczepański.
(...)
Warto też wymienić kilka nazwisk spośród tych założycieli polskiej loży B’nai B’rith, którzy nie występują oficjalnie jako członkowie jej władz. Mamy tu więc np. byłych posłów Jana Lityńskiego (z Unii Wolności) i prof. Pawła Śpiewaka (z PO), byłego wiceministra spraw zagranicznych, obecnie ambasadora w Hiszpanii Ryszarda Schnepfa, dyrektora tworzonego Muzeum Historii Żydów Polskich Jerzego Halbersztadta, a nawet Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela, katolickiego księdza i wykładowcę KUL, który swego czasu „odkrył” swoje żydowskie pochodzenie i od tej pory jest ulubieńcem arcybiskupa Życińskiego. Towarzystwo ciekawe, a przede wszystkim jakże wpływowe…"
Aktualizacja: 2010-04-19 11:27 am
http://www.bibula.com/?p=20601
Polecam cały artykuł!
Choćby na podstawie tych danych, jak nie śp.Prezydent prof.Lech Kaczyński to właśnie mgr Bronisław Komorowski by doprowadził do legalizacji B’nai B’rith Polin w Polsce bo w niej jego "sami swoi". Ale o tym każdy dziwnie przemilcza. Dość już tego parasola nad Komorowskim - z celowo przemilczanej wiedzy lub niewiedzy. Niestety bardzo często udawanej....
Salata53 - proszę, nie traktuj tej ostatniej uwagi jako wycieczkę personalną względem Ciebie bo daleka jestem od posądzania Cię o celową "niewiedzę".
Ale... czasem warto pogrzebać za informacją zanim postawi się zarzut. Zwłaszcza komuś kto już nie może się bronić. Poza tym... każdy medal ma dwie strony, kij dwa końce itd.
...Powyższy artykuł w Bibule wyskoczył mi niedawno i całkiem przypadkiem, podczas gdy... szykowałam się wyskoczyć z zarzutem pod pewnym wpisem na NP.PL. Artykuł szybko wrzuciłam do archiwum i udałam się dalej poszukiwać haka w "mojej sprawie". Kilka źródeł, które znalazłam zupełnie odwiodło mnie od zamiaru stawiania zarzutu. Powiem tylko, że sprawa była dość podobna do tej, z której powodu zamieszczam niniejszy komentarz.
Pozdrawiam Rodaków za oceanem.
contessa
___________
"Żeby być traktowanym jako duży europejski naród, trzeba chcieć nim być". L.Kaczyński
Don Cappino
30 Stycznia, 2015 - 20:15
Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/sprawa-arcybiskupa-stanislawa-wielgusa © Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :) <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.
zimny drań
Sprawa Arcybiskupa...
30 Stycznia, 2015 - 22:54
Panie Aleksandrze!
Miałam zamiar milczeć, jednak uważam, na podstawie posiadanych informacji, że "spawa Arcybiskupa" nie jest ani tak klarowna, ani tak czysta - jak Pan ją teraz przedstawił.
Przede wszystkim - w czasach, gdy biskup Wielgus byl rektorem KUL-u - był osobą bardzo "spolegliwą" (godną zaufania) - ale jedynie wobec "władzy ludowej".
Na uczelni zatrudniani byli współpracownicy tzw. służb, którzy obserwowali działania Jego Magnificencji i raportowali - gdzie trzeba.
Podam jeden tylko przyklad. KUL przestrzegał ściśle obowiązku ograniczania ilości studentów świeckich; powyżej określonej ich liczby - osoby które zadaly egzaminy wstępne, ale nie osiągnęły owego ustalonego "mimimum punktów" nie mogły być przyjęte.
Istniał sposób by "obejść" ów "numerus clausus", ale - po to istniały/funkcjonowały "wtyczki" aby "wykryć" tych "nadliczbowych".
Ciekawe, czy słyszał Pan może o małżeństwie nazwiskiem SĘP na wydziale Filozofii Przyrody, w latach 80-tych?
Zresztą podobnie jak X. Rektor "działała" s. Dziekan - Zofia Zdybicka (teraz ambitnie "podpina się" pod wspomnienia o św. Janie Pawle).
Jedną z obstrukcji wobec "normalnych" studentów był np. brak zgody na ich wyjazdy do krajów zachodnich.(wszystko przed rokiem 1989). Oczywiście studenci tacy jak Hartman - mogli wyjechać, jeśli tylko chcieli.
Inni mieli - jak w banku - brak zgody - "ponieważ wyjazd" (wakacyjny!) "może zakłócić tok studiów". Nawet jeśli student miał zdane wszystkie roczne egzaminy końcowe w pierwszym terminie.
Po wspominanym, ujawnionym (i kwestionowanym) przez Pana, jako nieautentyczne "oświadczeniu" bpa - o jego współpracy z SB - wśród "ludzi Kościoła" pojawiła się wersja, że owszem, bp "współpracował", gdyż zostal zaszantażowany, m.in. została mu pokazana jego, skatowana przez Bezpiekę siostra...
A więc - która wersja jest prawdziwa - o szantażu, skatowaniu itp., czy też o "świetlanej personie", której "dorobiono fałszywą gębę", a tenże "kryształowy" bp nie wiedział, jak się obronić (taki był malutki i nieświadomy)..
Niestety - dla mnie historia wygląda raczej na "walki buldogów pod dywanem" - również wśód tzw. "ludzi Kościoła". I zapewne niejeden z nich ma swoją "teczkę".
Niektórzy może uznali, że biskupowi wystarczy, gdy zostal rektorem KUL-u, i trzeba także pozwolić innym nakręcić trochę własnych "lodów".
Myślę, że historię bpa Wielgusa należałoby rozpatrywać łącznie z dokumentami dotyczącymi abpa Józefa Kowalczyka, bpa Piotra Libery i sekretarza Episkopatu Polski - kard. Stanisława Dziwisza.
Wcale nie twierdzę, że lepszym od bpa Wielgusa dostojnikiem został bp Nycz. Raczej uważam, że "wart Pac pałaca..."
W całości - historia niewykle smutna. I bardzo żle się stało, że nie przeprowadzono lustracji "ludzi Kościoła".
Być może z powodu obaw, że wśród tzw. hierarchii było węcej niż 40% TW (jako że o liczbie 40% wśród "zwykłego" kleru mówilo się dość oficjalnie).
W sumie - i tak znacznie lepiej niż w Sojuzie! I to jedyna pozytywna wiadomość w całej historii.
Serdecznie pozdrawiam.
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
katarzyna.tarnawska!
31 Stycznia, 2015 - 12:30
Popieram, też mam takie zdanie o całej "sprawie Arybiskupa"!
viki
Wiadomo kim jest rebe Kowalczyk
31 Stycznia, 2015 - 05:04
swoja cegielke dolozyl tez byly prezio L.Kaczynski, on nie chcial na stolicy biskupiej Wielgusa zbyt powaznyu czlowiek zeby sie jemu przeciwstawic jak juz zostanie, lepiej bylo K.Biskupa utracic w przedbiegach.
Salata53
31 Stycznia, 2015 - 15:15
Bp Wielgus nikomu z waadzy się nie przeciwstawiał.
To zdecydowana miernota, dlatego komuna dopościła go do "rektorowania" na KUL-u, a on - był jej wierny
Prezydent Kaczyński to nie "prezio".
Czy masz problemy z autorytetami?
To ja dałam ten trzeci minus (gdy "minusuję" - to równocześnie - uzasadniam).
A "pałkownicy zza węgła" - czy jesteś jednym z nich?
Bez pozdrowień!
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
Kto to jest Katarzyna Tarnawska
31 Stycznia, 2015 - 19:10
która nazywa abp.Wielgusa miernotą?
Czy to jest wielki naukowiec znany w świecie z niezależnych poglądów?
Czy sfrustrowana była studentka KUL, której studia w latach 90-tych kiepsko szły?
Gdzie są argumenty na "miernotę" abp.Wielgusa oprocz prostackich pomówień?
Czy może abp.Wielgus nie jest autorytetem bo nie brał udzialu w okrągłym stole i nie sciskał ręki Kiszczaka, jak przezydent
Kaczyński?
cui bono
Moc Krzyża
31 Stycznia, 2015 - 12:04
Moc Krzyża
Kiedy zstępuje na mnie
Moc Panie Twojego Krzyża
Niech świat nawet cały
Drwi ze mnie i mnie poniża
jan patmo
Serdecznie dziękuję za notkę,
31 Stycznia, 2015 - 12:23
Serdecznie dziękuję za notkę, bardzo ważną w ciągu działań prowadzących do prawdy w tej "sprawie abp Wielgusa". Na spotkaniu z red. GP - podtrzymał już postawione zarzuty, powiedział też, że są "nowe, 6 lub 7" które stawiają abp w jeszcze gorszym świetle; użył dość brutalnych słów. Na pytanie, gdzie one są odpowiedział, że nie może ich ujawnić..." Bardzo ciekawe stwierdzenie.
Pan S. Krajski w jednej ze swoich książek wnioskuje, iż conajmnie naczelny GP może być "umoczony" w masonerii. Rozczarowywuje stosunek do sprawy redaktorów w Sieci. Czy to znaczy, że jak GP - należy patrzeć na ręce?
Pan Sebastian Karczewski wydał kolejne dwie książki, bardzo ważne, dotyczące abp Wielgusa, Radziłbym każdemu, kto chce samodzielnie wypracować sobie pogląd na sprawę - przeczytać wszystkie trzy.
Co do uwag Pani Tarnawskiej - uważam je za insynuacje, w tak delikatnej materii, jaką jest godność człowieka - należałoby zarzuty dokumentować. Proszę brać przykład z P. Karczewskiego.
Jeśli idzie o św. p. L. Kaczyńskiego - moim zdaniem został wmanipulowany, proszę zobaczyć, kto brał udział ze strony Kościoła w tym spisku. Kto na Jego miejscu by nie uwierzył?
Pozdrawiam
Stasiek
Masonerja a kościół katolicki
31 Stycznia, 2015 - 12:56
Więc czemu kościół katolicki, tak silnie broni i nie pozwala, by intronizować Pana Jezusa na króla Polski, skoro Bogurodzica Maryja jest królową Polski.
Gdzie obrona wiary, za którą przysięgali przed Bogiem jeszcze w seminarium.
Te i inne fakty, dają dużo do myślenia, lobby masońskie i złoty cielec, coraz większe zataczają kręgi, tak jak u ludzi świeckich, i także wśród kleru kościoła katolickiego.
Pozdrawiam
Jestem jakim jestem
-------------------------
"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------
Jestem przeciw ustawie JUST 447
Bon Ton
31 Stycznia, 2015 - 13:22
To jest nasze ocalenie Polski, intronizacja Jezusa Chrystusa na króla Polski, a starsi bracia wierze, swoimi srebrnikami Judaszowskimi kupują wszystkich, by nie dopuścić do intronizacji.
By tu budować judopolonie, swoją ziemie obiecaną.
Jestem jakim jestem
-------------------------
"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------
Jestem przeciw ustawie JUST 447
"Więc czemu kościół katolicki
31 Stycznia, 2015 - 13:10
"Więc czemu kościół katolicki, tak silnie broni i nie pozwala, by intronizować Pana Jezusa na króla Polski."
Kościół w sprawie intronizacji jest podzielony (patrz notka - masoneria). Trudno powiedzieć, że "silnie broni" - list pasterski był intelektualnie b. słaby, można powiedzieć, że pisany przez "II garnitur". Na tym tle "Opinia teologiczna... " ks. prof. S. Bartnika jest jak habilitacja...
http://fides-et-ratio.pl/index.php/2013/07/ks-prof-czeslaw-bartnik-opinia-teologiczna-uzasadniajaca-prawde-i-kult-chrystusa-krola-polski/
Stasiek
Bon Ton
31 Stycznia, 2015 - 14:53
To nie tylko kler, ale my wierni naukom Jezusa Chrystusa naszego Pana, musimy o to zawalczyć, by pokazać prawdziwe nasze credo, przyszedł czas by od dzielić ziarno od plew, jeśli nasza wiara jest prawdziwa, i mamy miejsce w swoim sercu dla Pana Boga. i Ojczyzny
Jestem jakim jestem
-------------------------
"Polska zawsze z Bogiem, nigdy przeciw Bogu".
-------------------------
Jestem przeciw ustawie JUST 447
Intronizacja Jezusa Chrystusa
31 Stycznia, 2015 - 14:53
na Króla Polski powinna bezwzględnie być priorytetem KK!
Ponad 10 lat temu na jakimś ogólnopolskim spotkaniu członków wielu Kościołów Protestanckich w Polsce, bodajże w Gdańsku, Jezus Chrystus został zaproszony aby był Królem Polski.
Nie mniej KK posiada duchową zwierzchność i autorytet w Polsce i właśnie Kościół Katolicki ma obowiązek ogłosić Jezusa Chrystusa Królem Polski!
A jak z kościołami protestanckimi? W większości stają po stronie PO. Czyżby opuścił je Duch Święty?
Natomiast co do bpa Wielgusa - on po prostu nie miał i nadal nie ma charakteru. To nie wojownik, nie przywódca, nie autorytet.
On nawet butów nie mógłby czyścić Kardynałowi Wyszyńskiemu.
To taki kościelny "Tusk", któremu nie wszystko się udało i, który także w trudnych chwilach nie walczył, tylko "chował się do szafy".
Jego spolegliwość z czasów "rektorowania" na KUL-u wyrażała/wyraża jego charakter, (że nie będę wspominać o "powiązaniach", aby nie być oskarżaną o "insynuacje").
A obecni "apologeci" bpa - o co tak naprawdę walczą? O takiego drugiego, tyle że "przegranego Nycza"?
Myślę, że mamy wszyscy poważniejsze problemy obecnie, aniżeli "rehabilitacja" mocno nadwątlonego "autorytetu".
Dla mnie to niepotrzebny temat zastępczy!
Jezus Chrystus Królem Polski - TAK!
Bp Wielgus autorytetem moralnym - NIE!
_________________________________________________________
Nemo me impune lacessit - nie ujdzie bezkarnie ten, kto ze mną zacznie
katarzyna.tarnawska
@katarzyna.tarnawska
31 Stycznia, 2015 - 14:56
Celne,prawdziwe,i bolesne do niektórych co nie potrafią zmierzyć się z prawdą
Z jaką prawdą, Józefie? Znasz
1 Lutego, 2015 - 13:19
Z jaką prawdą, Józefie? Znasz ją? Bo ja nie. Zanim wydasz osąd - zrób to, o co prosiłem - przeczytaj książki Karczewskiego.
Stasiek
@Stanislawos
1 Lutego, 2015 - 18:50
Nie czytałem , nie mam dostepu do tego dzieła. Odpowiem tak że czytałem wiele ksiązek o Bolku Wałęsie i tą napisaną przez
Centkiewicza i tą napisaną przez Danute Wałęse - jaki jest z tego wniosek ???
@Katarzyna
Komentarz ukryty i zaszyfrowany
Komentarz użytkownika Verita został oceniony przez społeczność dość negatywnie. Został ukryty i zaszyfrowany poprzez usunięcie samogłosek. Jeśli chcesz go na chwilę odkryć kliknij mały przycisk z cyferką 3. Odkrywając komentarz działasz na własną odpowiedzialność jakkolwiek ciężko Ci będzie go odczytać. Pamiętaj, że nie chcieliśmy Ci pokazywać tego komentarza..
31 Stycznia, 2015 - 16:16
d kdy t w kścl prtstnckm dzł Dch św?N m G tm ngdy n był.
Verita
Wygląda na to, Pani Katarzyno
1 Lutego, 2015 - 13:13
Wygląda na to, Pani Katarzyno - że nie zna Pani homilli, kazań, wykładów abp Wielgusa, nic z Jego twórczości. Nic tak nie definiuje człowieka, jak jednoznaczny, stanowczy przekaz. Być może zna Pani negatywne działania z okresu Jego rektorowania, ale w takim razie proszę o konkrety.
Stasiek
Panie Aleksandrze,
31 Stycznia, 2015 - 15:18
doskonała analiza, świetny wpis.
.5.
Pozdrawiam..
"Armia baranów, której przewodzi lew, jest silniejsza od armii lwów prowadzonej przez barana."
Aleszum
31 Stycznia, 2015 - 21:49
Bardzo poruszający opis wydarzeń związanych z odwołaniem arcybiskupa Wielgusa. Co do Lecha Kaczyńskiego to wysłał swojego przedstawiciela z gratulacjami na spotkanie reaktywujące w Polsce istnienie loży B`nai B`rith o czym informował Nasz Dziennik. W 1937 r. prezydent Mościcki dekretem zdelegalizował wszystkie loże masońskie w tym B`nai B`rith. Jeżeli obowiązuje ciągłość prawa, to by dzisiaj mogła ta organizacja ponownie powstać to ktoś musiał ten dekret odwołać . Pytanie tylko kto, Lech Kaczyński czy Aleksander Kwaśniewski a może Lech Wałęsa? To pewnie można sprawdzić, chyba że powstała nielegalnie? Dzięki temu artykułowi książkę Sebastiana Karczewskiego postaram się nabyć i przeczytać. Wielkie dzięki za artykuł.
trzeźwy