Internet, cenzura, totalitaryzm

Obrazek użytkownika xiazeluka
Blog

Pewien dziennik z pretensjami do opiniotwórczego medium stał się celem powszechnej krytyki.

Nie za niewinność, co sugerują z obolałymi minami jego red.nacze. Za całkiem konkretną wredną manipulację. Czy była ona rozmyślna, czy też jej efekty przerosły oczekiwania, nie sposób na razie przesądzać. Niemniej owi rycerze przyzwoitości uznali, że muszą stawić opór kąśliwym uwagom. Zastosowana przez Ten Dziennik metoda obronno-zaczepna wywołała oburzenie, choć prawdę mówiąc powinna rozbawić do łez.

Otóż z jednej strony Ten Dziennik broni się tezą o swobodzie dochodzenia do prawdy, z drugiej atakuje tę samą prawdę zarzutem anonimowości. Natarcie wspierają przypadkowi przechodnie ujęci w łapance ulicznej, przez co za autorytety od zasad rządzących Internetem robią celebryci. Apel STOP chamstwu w siecipodpisali między innymi: piosenkarz, raper, 5 muzyków, 11 aktorek i aktorów, malarz, satyryk, sinolog oraz kolekcjoner. Imponujący zestaw, niemniej niełatwo wskazać jakieś formalne tytuły uprawniające do uznania wymienionych sław za ekspertów blogosfery. Trudno nie uznać, iż jest to realizacja raczej pospolitej (vulgo: prostackiej) strategii „Nas jest więcej!” i nic poza tym.

Niemniej – pomijając kabaretowe dekoracje w postaci tłumu oburzonych kolekcjonerów dzieł sztuki, malarzy i sinologów – pozostaje poważny zarzut anonimowości. Poważny w sensie konieczności ustosunkowania się nań, a nie wagi merytorycznej, ponieważ chyba nikt z Tendziennikowych aliantów o przedrostku „prof.” przed nazwiskiem nie zechce potwierdzić, iż w realu każdą swoją znajomość rozpoczyna od legitymowania interlokutora? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, iż na uroczystym raucie okolicznościowym profesor Hołówka Jacek zagaja niezobowiązującą pogawędkę w następujący sposób: „Nazwisko, adres, kontakty!” Dlaczego w takim razie domaga się następującego rozwiązania„problemu” anonimowości:

Uczciwy sposób komunikowania się w internecie jest taki sam jak sposób komunikowania się w realu. Oznacza to, że wypowiedzi należy podpisywać [...] ogólnie przyjęte jest podpisywanie się imieniem i nazwiskiem pod wyrażanymi przez siebie poglądami.

Wygląda na to, że na użytek tłumów profesor od etyki promuje inne standardy niż te, którymi sam się na co dzień posługuje. Oczywiście istnieje możliwość, że nie doceniam pana Hołówki Jacka i ów wybitny mąż jest jednak konsekwentny w swoich poczynaniach charakterystycznych dla członków Panteonu, czyli zamiast „Dzień dobry” mówi „Jak pan się nazywasz?”. Jest to o tyle prawdopodobne, iż podobnie wstrząsające rzeczy opowiadainny tuz z górnej półki, ksiądz Boniecki Adam:

anonimowe osądzanie kogoś i ocenianie jest bardzo wątpliwe moralnie i nie sprzyja prawdziwej wymianie myśli i poglądów. Nie spełnia również warunków uczciwej polemiki

Czyżby w wyższych sferach powstała jakaś nowa świecka tradycja? A raczej – nowo-stara, jako że każdy, kto pamięta czasy prl wie, że od takiego zagajenia zaczynała dialog z ludem ówczesna Waaadza („Dokumenty!”). Ci, których realny socjalizm szczęśliwie ominął, mogą się doedukować na powtórkach serialu „07 zgłoś się” – porucznik Borewicz nawiązywał znajomości zwrotem „Dowód osobisty proszę”. Nie trzeba chyba dodawać, że dzięki takim urzędowych obyczajom w „Polsce” Ludowej panowała atmosfera sprzyjająca prawdziwej wymianie myśli i poglądów? Każdy mógł publicznie osądzić reżim aktualnie panującego towarzysza: „Nazywam się Jan Kowalski, adres…, zatrudniony… uważam, że to skandal, iż  budynku KC jest sklep, gdzie wybrani mogą kupować wędlinę bez kartek”… Może ksiądz dokończyć i opisać miejsca, gdzie takie nieanonimowe, a zatem niewątpliwe moralnie osądy można było publikować? Gazety podobnych osądów nie drukowały, samemu bez zgody cenzury również nie można było możliwości rozpowszechniania, a w prasie podziemnej wypowiedzieć się można było tylko pod pseudonimem, a więc w sposób wątpliwy moralnie.

Zwolennicy przymusowej jawności nie opowiadają tych bujd bez powodu. Jednak ich celem nie jest prowadzenie tej absurdalnej „dyskusji”, lecz owa „dyskusja” służy do zepchnięcia istoty rzeczy z szerokiej szosy do przydrożnego rowu. Nie ma przecież większego znaczenia podpis pod opinią. Wyobraźmy sobie, że totalitaryści zdołali zmienić lewo i wprowadzić obowiązek przedstawiania się – i co z tego? Podpisać się można dowolnie, skąd Hołówka Jacek i ks. Boniecki Adam będą wiedzieć, czy ich współpasażer z przedziału w Intercity rzeczywiście nazywa się tak, jak im to na powitanie powiedział? Jeśli w trakcie rozmowy kogoś oceni i osądzi to będzie to uczciwa polemika, spełniająca wymogi prawdziwej wymiany myśli i poglądów? Co to zmienia? Czy Biblia jest podpisana, czy znamy nazwisko jej autora? Księże Boniecki, czyżby nasza chrześcijańska cywilizacja zbudowana była na fundamencie anonimowych twierdzeń?!

Oczywiście – incognito niczego nie zmienia, bo zmienić nie może. Amatorzy cenzury celowo sprowadzają rzecz do absurdu i wprowadzają zamieszanie. Ich zdaniem oraz zdaniem asów polskiego dziennikarstwa z Tego Dziennika pogląd staje się wartościowy wtedy, kiedy jest podpisany imieniem, nazwiskiem i peselem. Achtung! Właśnie w tym miejscu usiłują nas przechytrzyć. Tutaj chcą nas kiwać. A prawda jest zupełnie inna: pogląd jest wartościowy wtedy, kiedy jest uzasadniony. Jeśli dokonam anonimowo krytycznego osądu na przykład samego profesora Hołówki Jacka podając przy tym tuzin potwierdzających argumentów, to w niczym nie zagrożę uczciwości polemiki. Nie zagrożę, ponieważ riposta ma się odnosić do przedstawionych faktów, a nie osoby je podającej! Co się zmieni w warstwie merytorycznej niniejszej notki, jeśli podpiszę się swymi personaliami? Stanie się madrzejsza/głupsza? Bardziej moralna? Uczciwsza?

Owszem, imię i nazwisko można wrzucić w gugla i sprawdzić, co to za ananas ośmiela się nas osądzać i oceniać. Ale, moi uczeni panowie, sami w ten sposób przyznacie, że nie chodzi o spełnienie wymogów uczciwości w polemice, lecz szukanie haków. Uczciwa odpowiedź na krytykę polega na ustosunkowaniu się do treściwych zarzutów, a nie lustrowaniu ich autora. Kwestionując to nie dajecie innym szansy – nie sposób Was uznać za ludzi godnych naśladowania.

Brak głosów

Komentarze

wyrzućmy Biblię

Vote up!
0
Vote down!
0
#21088

No co Ty??? Najpierw trzeba rozliczyć jej "niemoralnych" autorów...

Vote up!
0
Vote down!
0
#21090

.

Vote up!
0
Vote down!
0
#21095

cha cha cha cha zaraz upadnę. Wiecie co zauważyłam m.in. na pudelku ( wchodzę wchodzę ,no co, czasami zaglądam kogo tym razem obsmarują) Pudelek rzuca plotką, której towarzyszy złośliwość, a komentujący bronią osoby, choć nie zawsze ( jak w przypadku Lisów), ale niejednokrotnie zostaje wyzwany np Ty durny pudlu znowu coś ci nie pasuje, czepiasz się itp. Czyli kogo de facto dotyczą inwektywy forumowiczów? A czyje są portale typu. plotek, pudelek, plejada itp.? To przecież poboczna działalność np. onetu. Więc pomieszało się tym artystom. Powinni się buntować przeciw tym ,którzy podżegają małolaty ( no nie czarujmy się, kto używa wulgaryzmów w sieci )do inwektyw. Oj artyści artyści, znów ktoś wciągnął was w swoje gierki, a wasza nieznajomość intencji jest smutna.

Vote up!
0
Vote down!
0
#21096

Odnoszę wrażenie, że mamy coraż głupszych "artystów", szczególnie tych co pretendują do bycia "ałotytetamy" bo autorytetami to oni napewno nie są. Ale co się nie robi aby zaistnieć w mediach?

Vote up!
0
Vote down!
0

"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."

#21109

No może kilku byśmy uzbierali z trudem!
Artyści!!!!
O tempora! O mores!

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#21115