Skąd się wzięli "chłopcy Drzewieckiego"?

Obrazek użytkownika kataryna
Kraj

"Chłopcy Drzewieckiego". Tak opozycja (podobno za samym ministrem) nazywa trzech członków zarządu PL.2012, spółki celowej Skarbu Państwa powołanej do koordynowania przygotowań do Euro 2012.
Marcin Herra (prezes), Andrzej Bogucki i Rafał Kapler (członkowie zarządu). Nie mogę znaleźć informacji na temat postępowania kwalifikacyjnego, w wyniku którego cała trójka znalazła się w tak prestiżowym miejscu, mam wrażenie, że proces rekrutacyjny był dość odformalizowany, a duży - jeśli nie decydujący - wpływ na obsadę zarządu spółki miał sam Mirosław Drzewiecki.

Polityka: To projekt czysto biznesowy, dlatego szukałem menedżerów. Najlepiej z doświadczeniem w dużych firmach, ale młodych, myślących nowocześnie, nieobciążonych mentalnie poprzednią epoką - mówi minister sportu. Drzewiecki złości się, gdy słyszy pytania, dlaczego faceci, którzy organizują Euro, wcześniej pracowali w branży paliwowej albo przy informatyzacji totolotka. - Biznes jest biznes. Wszystko jedno, jaka branża - nowoczesne metody zarządzania pozostają te same. (...)
Poszukiwania prowadzono własnymi kanałami oraz z pomocą firmy headhunterskiej. Drzewiecki przeprowadził osobiście rozmowy z kilkudziesięcioma kandydatami. (...) Herra sam dobierał sobie współpracowników, ale obaj wiceprezesi byli wcześniej na short-liście, którą minister Drzewiecki przygotował po rozmowach kwalifikacyjnych.

Laurkę na cześć "chłopców Drzewieckiego" można przeczytać w Polityce . Mnie z tej trójki najbardziej interesuje Andrzej Bogucki, przyszły świadek hazardowej komisji śledczej (jeśli Platforma nie wymyśli czegoś, żeby ją całkiem rozwalić). Bogucki bowiem to wieloletni szef GTech-u i Gryteku, którymi kierował w latach 1995-2005, a więc wtedy kiedy GTech podpisał, podobno w atmosferze skandalu, dziesięcioletnią umowę z Totalizatorem Sportowym na obsługę lottomatów. 20-milionowa (w dolarach!) prowizja Józefa Blassa, konsultanta pracującego przy tym kontrakcie, wzbudziła wątpliwości amerykańskich śledczych i była (jest?) przedmiotem dochodzenia w Stanach.

Puls Biznesu: We wczorajszym "Pulsie Biznesu" ujawniliśmy, że amerykański GTech za zdobyty w 2001 r. kontrakt z Totalizatorem Sportowym (TS), wart 250-300 mln dolarów, zapłacił tajemniczemu konsultantowi aż 20 mln dolarów. I że śledczy z Teksasu badają, na co poszły pieniądze. Czeka ich trudne zadanie, bo - jak przyznają władze GTechu - nie ma żadnej dokumentacji potwierdzającej pracę wykonaną przez konsultanta. (...) Zeznając przed urzędnikami Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego (DBP) stanu Teksas, Blass przyznał, że kontrakt z GTechem otrzymał ze względu na przyjaźń z Wiktorem Markowiczem. Właściwie nie kontrakt, lecz kontrakty, bo Blassa z GTechem łączyły aż cztery umowy. Pierwsze pieniądze: 6 mln dolarów, konsultant zainkasował w 2000 r., a więc przed rozstrzygnięciem przetargu w Totalizatorze. A ostatni, najwyższy, kontrakt zawarty był na 10 lat (na tyle, co umowa GTechu z TS) i miał wartość 18 mln dolarów. (...) Szefowie GTechu (przyznają, że do dziś Józef Blass zainkasował 20 mln dol.) zapewniają, że wielokrotnie mówili konsultantowi, żeby z tych pieniędzy „nic nie trafiło do kogokolwiek z polskich władz, w żaden sposób, w jakiejkolwiek postaci”. Jeszcze ciekawsze są zeznania Blassa, który nie pracował ani według stawek godzinowych, ani na zasadzie prowizji od przychodów czy zysków. Stwierdził on, że nigdy osobiście nie angażował się w działalność konsultacyjną w Polsce, a ostatnio był w naszym kraju tylko raz, i to z innego powodu. Kluczowe dla wyników śledztwa może okazać się dotarcie do dwóch kolejnych osób, które Blass zatrudnił, jak powiedział, do "monitorowania polskiego rządu". Przy czym, co zastanawiające, nie pozwolił im na używanie swojego nazwiska w połączeniu z ich obowiązkami. Skąd ta dyskrecja? Dlaczego Józef Blass nie chciał być łączony z pracą, za którą dostał 20 mln dolarów?

Za cienka jestem, żeby rozgryzać sprawę tamtego kontraktu i udziału w nim Blassa, co innego mnie natomiast interesuje. Kontrowersje wokół kontraktu z 2001 roku są powszechnie znane od lat, trudno było o tym nie słyszeć, zwłaszcza jeśli się "robi" w polityce. Drzewiecki musiał o tym wiedzieć. Trudno też uwierzyć, że człowiek, który szefował GTechowi i Grytekowi przez dziesięć lat, mógł nie mieć pojęcia o tym co się w jego firmie dzieje w sprawie strategicznego dla niej kontraktu, i jakimi metodami jest załatwiany. Bogucki też nie wygląda na dziecko we mgle, za którego plecami uwijał się Blass, "monitorując polski rząd" kosztem - bagatela - 20 milionów dolarów, po to, żeby sobie nieświadomy niczego Bogucki mógł wpisać wielki sukces do CV. Gdy Bogucki ubiegał się u Drzewieckiego o stołek w PL.2012 obaj musieli wiedzieć nie tylko o kontrowersjach wokół kontraktu z 2001 roku, ale także o postępowaniu prokuratorskim w tej sprawie.

Dlatego bardzo jestem ciekawa, kto Drzewieckiemu podsunął Boguckiego i jakich argumentów użył, żeby go przekonać, że najlepszą osobą do zarządzania strategicznym dla Polski projektem będzie były prezes firmy, wokół której od zawsze śmierdziało, i która się nigdy z tego smrodu przekonująco nie wytłumaczyła. Bo nawet gdyby Drzewiecki był osobiście święcie przekonany o kryształowej uczciwości Boguckiego, nie powinien ryzykować i tak bardzo zagrożonego projektu, oddając go w ręce osoby, która może mieć kłopoty.

Jakie walory ma Bogucki, że przebiły wszystkie minusy jego kandydatury? I kto był jego promotorem?

Brak głosów

Komentarze

pzdr

Vote up!
0
Vote down!
0

antysalon

#39489

[quote]Stwierdził on, że nigdy osobiście nie angażował się w działalność konsultacyjną w Polsce, a ostatnio był w naszym kraju tylko raz, i to z innego powodu.[/quote]

a niby po co miał tu być? :D

Vote up!
0
Vote down!
0
#39494

Sądzę, że fakt iż Bogucki to wieloletni szef G-Techu był dla Mira najlepszą rekomendacją...

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#39505

... znam Rafała Kaplera (przelotnie). Bardzo dynamiczny człowiek. Kariera raczej bez zarzutu. Początkowo w PTC, potem Orlen. Teraz Euro 2012. Nie uważam go za osobę w jakikolwiek sposób skorumpowaną. Po prostu dynamiczny manager, specjalista od spraw zakupowych (procurement, negocjacje itepe).

Pozdrawiam,

Młotek.

Vote up!
0
Vote down!
0
#40147