Patrzymy na was, dziennikarze

Obrazek użytkownika kataryna

Wojciech Sumliński: W wyniku kilkunastogodzinnego przeszukania wyniesiono mi z mieszkania
kilka tysięcy stron rozmaitych dokumentów, kilkadziesiąt płyt DVD,
dyskietek, kaset VHS oraz innych nośników elektronicznych, trzy
komputery, wszystkie notatniki, itp. Wraz nimi przepadła znajdująca się
na ukończeniu książka, nad którą pracowałem od ponad roku oraz
materiały zbierane do kolejnej książki, którą miałem pisać dla
Wydawnictwa Fronda – miała to być pierwsza publikacja książkowa o
Wojskowych Służbach Informacyjnych. Janina Jankowska: Jeśli dziennikarze śledczy, polityczni i inni nie
potrafią w takim momencie stanąć obok kolegi, wydać głosu, to znaczy,
że jesteśmy stadem rozproszonych, bezmyślnych baranów. Tu nie było
podstaw do aresztowania. Chodzi o inyeres wszystkich, którzy wykonują
ten zawód. Mamy do czynienia z zastraszaniem. Abstrahuję od motywów
politycznych tej decyzji, która jest nazbyt czytelna.Spokojnie, z milczenia w tej sprawie Tomasz Wołek was rozliczał nie będzie, do raportu medialnego też za nie nie traficie. Można milczeć dalej. A dziennikarską solidarność zachować na ważniejsze okazje. Gdy trzeba będzie się znowu w klatce zamknąć w obronie dziennikarskiego prawa do nieprzepraszania za oszczerstwa. Gdy "Sukces" wytnie jakiś kolejny bełkotliwy felietonik Manueli Gretkowskiej. Gdy prezydentowi się znowu wypsnie "małpa w czerwonym" albo Dorn nazwie was "ścierwojadami". Wtedy znowu będziecie solidarni, znowu usłyszymy piękne słowa o służeniu prawdzie, wolności słowa, dziennikarskiej niezależności. I takie tam bzdety, których sami chyba nie traktujecie poważnie. Nie wiem o sprawie Sumlińskiego wiele ponad to co czego się dowiedziałam zaraz po majowych przeszukaniach w jego domu. I nie mogę się nadziwić temu że nie wiem. Przecież tylu mamy odważnych dziennikarzy śledczych, wszystko są w stanie ustalić, nawet tajną rozmowę w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu zrekonstruować, a sprawy Sumlińskiego żaden się nie odważył ruszyć. Więc choć od zatrzymania Sumlińskiego minęło już dwa i pół miesiąca, nadal nie wiemy co się właściwie stało, co zrobił a przede wszystkim jakie są na to dowody. Latkowski na swojej stronie pisze: "ABW, prokuratura i sąd także powinni mieć świadomość tego, że media, a przynajmniej kilku dziennikarzy, będą patrzeć na ręce" i można się tylko uśmiać bo to patrzenie na ręce mieliśmy okazję obserwować przez ostatnie miesiące. Tylko jakoś śladów tego patrzenia w gazetowych archiwach próżno szukać. ABW to aż się trzęsie ze strachu pod czujnym dziennikarskim wzrokiem. List Sumlińskiego jest wstrząsający, a milczenie dziennikarzy coraz bardziej wymowne. I zostanie im zapamiętane. Patrzymy na was, dziennikarze. Ale już chyba bez specjalnej nadziei :(

Brak głosów